Parafrazując tytuł najsłynniejszej polskiej pasty, mój ojciec to fanatyk Chorwacji. Miałam to szczęście, iż rodzice odkryli tę miłość jeszcze kiedy byłam dzieckiem - a to przełożyło się na sześć lub siedem kilkutygodniowych wyjazdów, podczas których zjechaliśmy ten kraj wzdłuż i wszerz. Nigdy jednak nie byłam w Chorwacji jesienią, a tym bardziej zimą; wydawało mi się, iż ten region ma najwięcej do zaoferowania latem, a poza sezonem nie ma zbyt wielu powodów, by go odwiedzać.
REKLAMA
Podobny - choć jak się okazuje, błędny - tok myślenia miało znacznie więcej osób, co dla kraju, którego ponad 20 proc. PKB stanowią dochody z turystyki, było poważnym problemem; nie każdy zatrudniony w tym sektorze jest w stanie zarobić w okresie tyle, by przez resztę miesięcy nie musieć pracować. Jednak obserwując rosnącą popularność jarmarków bożonarodzeniowych w Europie, Chorwaci doszli do wniosku, iż to może być coś, co sprawdzi się również w ich kraju, a tym samym przyciągnie turystów. I to był strzał w dziesiątkę.
Początek grudnia nad Adriatykiem zaskoczył przede wszystkim słońcem, którego w takiej ilości nie widziałam od dobrych kilku tygodni. Pierwszym punktem naszej podróży było uzdrowisko Opatija - w XIX i XX wieku najmodniejszy kurort Austro-Węgier, który nazywano choćby nadmorskim Wiedniem. I dokładnie tak można się tu poczuć: mamy morze, charakterystyczną dla austriackiej stolicy architekturę, a także… m.in. palmy i drzewa bambusowe, stanowiące część jednego z najpiękniejszych chorwackich parków - Parku Angiolina. To nie koniec: zarówno park, jak i inne części Opatiji zostały odpowiednio przystrojone i wyglądają niczym wioska elfów świętego Mikołaja - a raczej jej zamiejscowy oddział, bo opady śniegu czy siarczysty mróz byłyby tu sensacją.
Opatija ma też rzecz jasna swój adwent, czyli odpowiednik naszego jarmarku bożonarodzeniowego. Popularną przekąską charakterystyczną także dla adwentów w innych chorwackich miastach są m.in. małe pączki w różnego rodzaju polewach, a także tutejsza odmiana grzańca - gorący likier z przyprawami i owocami, najlepszy tego rodzaju napój, jaki kiedykolwiek piłam. Przyzwyczajona do cen na polskich jarmarkach - 30 zł za kubek żurku czy zapiekanka za prawie 40 zł nikogo już chyba nie dziwią - 5,5 euro za grzańca (ok. 24 zł) nie uważam za wygórowaną cenę. Zwłaszcza iż ten "nasz" kosztuje niemal tyle samo, choć pod względem jakości jest między nimi przepaść.
Jarmark w ruinach zamku? Nie ma problemu! Tak robi się najlepszy adwent
o ile duże wrażenie na odwiedzających robi jarmark w otoczeniu palm i Adriatyku, to co powiedzieć o adwencie, który zorganizowano w ruinach zamku? Tak turystów wita Rijeka - przemysłowy ośrodek kraju i chorwacki port handlowy i tranzytowy. Podobnie jak w Opatiji, dekoracje świąteczne są tu na każdym kroku; nie brakuje też stoisk ze świątecznymi gadżetami czy po prostu przysmakami. Ale najlepszy jarmark znajduje się na wzgórzu nad miastem - w ruinach zamku Trsat.
Z udekorowanych tysiącami światełek murów rozpościera się widok na całą Rijekę; równie bajkowo wygląda wnętrze zamku, gdzie znajdziemy tematyczne dekoracje i niezliczone punkty, w których można sobie zrobić klimatyczną sesję zdjęciową. Z kolei na dziedzińcu ustawiono budki z jedzeniem i napojami oraz wysokie stoliki, przy których można coś zjeść. Menu przypomina to z polskich jarmarków - jest dużo mięsa, przede wszystkim kiełbas, a także m.in. buncek, czyli tradycyjna chorwacka szynka. Ceny? 200 g kiełbasy, pieczywo i sosy to koszt 6,5 euro (ok. 28 zł), burger - 7,5 euro (ok. 32 zł), a za wspomniany już buncek z kapustą, pieczywem i sosami trzeba zapłacić 8 euro (ok. 34,5 zł). Alkohol wszędzie kosztuje podobnie: kieliszek wina 3,5-4 euro (ok. 15-17 zł), piwo 4,5-5 euro (ok. 19-22 zł), a grzane wino - 5,5 euro (ok. 24 zł).
W pewnym momencie poczułam też, iż coś mi nie pasuje - było inaczej niż w Polsce i nie dawało mi to spokoju. W końcu zorientowałam się, o co chodzi. Była to muzyka; na żadnym adwencie nie słyszałam typowych świątecznych hitów w rodzaju Last Christmas, które są nieodłącznym elementem bożonarodzeniowych jarmarków w naszym kraju. Chorwaci wolą albo popularne piosenki - tyle iż niekoniecznie okolicznościowe - albo przyjemną dla ucha muzykę stylizowaną na utwory grane na żywo. Do tego we wszystkich miejscach, które odwiedziłam, dało się normalnie rozmawiać; muzyka nie dudniła i nie zagłuszała wszystkiego wokół, co było miłą odmianą.
Najlepszy jarmark świąteczny. Zagrzeb rozbił bank
Ostatni dzień wyjazdu to już adwent w Zagrzebiu. Chorwacka stolica również nie daje zapomnieć, iż to czas jarmarków - oprócz dekoracji w mieście ustawiono kilka gigantycznych choinek (m.in. tuż obok kościoła św. Marka czy na placu bana Josipa Jelačicia), a tunel dla pieszych pod zabytkową dzielnicą Grič został zamieniony w przestrzeń inspirowaną książką "Ekspres polarny". To jednak dopiero wstęp do najbardziej imponującej części adwentu - o jej popularności najlepiej świadczy fakt, iż Advent w Zagrzebiu przez trzy lata z rzędu (2016-2018) zdobywał nagrodę dla najlepszego jarmarku bożonarodzeniowego, wygrywając m.in. z Wiedniem, Brukselą czy Pragą.
Adwent w stolicy to tak naprawdę kilka osobnych jarmarków zajmujących gigantyczną powierzchnię. Zagrzeb to bardzo zielone miasto - znajduje się tu ponad 30 parków, a w jego centrum położona jest "Zielona Podkowa", czyli zespół parków i skwerów. To właśnie one są sercem adwentu: są w nich organizowane koncerty, w małych białych budkach można kupić wyłącznie rękodzieło od lokalnych artystów (i władze bardzo tego pilnują, nie można tu handlować "chińszczyzną" ani sprzedawać czegokolwiek bez zezwolenia), a w części gastronomicznej można zjeść np. strudla czy kotlovinę - tradycyjne danie składające się z placka wypełnionego mięsem duszonym wcześniej z odpowiednimi przyprawami, warzywami i winem. o ile chcemy skosztować grzańca albo po prostu wypić coś ciepłego, do napoju dostajemy ceramiczny, okolicznościowy kubeczek. Jest do niego doliczana kaucja w wysokości 3,5 euro (ok.15 zł), którą można odzyskać przy zwrocie naczynia. Można je też po prostu zabrać do domu, co biorąc pod uwagę cenę, jest naprawdę niezłą opcją.
Wyżej opisane atrakcje to jednak nie wszystko. Na otoczonym parkami placu króla Tomisława znajduje się jedno z największych lodowisk na świeżym powietrzu w tej części Europy. Ice Park jest faktycznie imponujący, a jazda na łyżwach w takim miejscu i z takimi widokami to marzenie. Niestety, z uwagi na pogodę - w pewnym momencie dość mocno się rozpadało - nie udało mi się przetestować lodowiska osobiście, ale wielu osobom aura nie popsuła wieczoru i niczym nie zrażone kontynuowały jazdę. Warto dodać, iż w zależności od godziny opłata za wejście na lodowisko wynosi 3,5-4,5 euro (ok. 15-19,5 zł), a dzieci poniżej 6 roku życia nie płacą w ogóle za wstęp.
Chorwacja zimą. Czy wrócę tu o tej porze roku? Nie mam wątpliwości
Plan, by adwenty stały się wizytówką Chorwacji, zdecydowanie się powiódł, co znalazło już odzwierciedlenie w rankingach i nagrodach. Teraz warto przekonać się o tym samemu - a przede wszystkim zobaczyć, jak wyglądają takie wydarzenia w innych krajach i jak mogłyby wyglądać w Polsce, gdybyśmy wzięli z nich przykład. jeżeli ktoś chciałby sprawdzić to jeszcze w tym roku, pozostało czas; adwent wraz z wydarzeniami noworocznymi potrwa w Chorwacji do 7 stycznia 2025 r.
Nasza autorka podróżowała na zaproszenie Chorwackiej Wspólnoty Turystycznej, która pokryła koszty jej transportu i pobytu. Nie miała ona jednak wpływu na treść publikacji.