– Ja jestem w social mediach dużo. Myślę, iż czasem choćby za dużo. Widzę dużo różnych rzeczy, no i podświadomie pochłaniam te treści idealnych sylwetek i wydaje mi się, iż ja kiedyś taka będę. A jak taka będę, to będę szczęśliwa. Zaraz mówię jednak: jezu, masz najlepsze ciało, jakie mogłaś dostać. Tyle od niego wymagasz, wymyślasz dla niego takie katorżnicze rzeczy, a ono ci służy. To, iż moja trzustka nie działa, to jest tak naprawdę nic (...) śmieję się, iż mam za to dwie śledziony, kiedyś wyszło mi to podczas badań – opowiada gościni podcastu "Rok dla ciała", Maja Makowska.