Mają czwórkę dzieci, zwiedzili z nimi pół Azji. "W Polsce nikt nie chce nam wynająć mieszkania"

gazeta.pl 1 miesiąc temu
Z czwórką dzieci zwiedzili pół Azji, wrócili do kraju i nikt nie chce wynająć im mieszkania. "W Polsce niestety pokutuje mit, iż jak czwórka dzieci, to patologia i MOPS" - opisuje nasza czytelniczka.
Temat rodzin wielodzietnych, które muszą mierzyć się z krzywym spojrzeniem społeczeństwa, poruszaliśmy już niejednokrotnie. Tym razem odezwała się do nas pani Kasia (imię zmienione), która przesłała bardzo poruszający i inspirujący list. Opisała w nim życie pełne wyzwań i niezwykłych podróży, pokazując jednocześnie, z jakimi stereotypami muszą mierzyć się rodziny wielodzietne.


REKLAMA


Zobacz wideo Marina o relacji z mamą Szczęsnego


Energia i chaos pod kontrolą
Pani Kasia przyznaje, iż organizacja życia z czwórką dzieci to prawdziwe wyzwanie, wymagające ogromnej dyscypliny i współpracy z partnerem. "Trójkę dzieci mieliśmy gwałtownie po sobie, a ostatnie z niewielką różnicą wieku. Oboje z mężem pracujemy (hybryda i zdalnie) i jakoś ogarniamy nasz chaos. Nieskromnie przyznam, iż jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani, sama w sumie nie wiem skąd u nas tyle energii i jakim cudem nie zgubiliśmy jeszcze żadnego dziecka". Opisując codzienne życie, pani Kasia podkreśla, iż wszystko opiera się na wspólnej współpracy i elastyczności. Każdy dzień wymaga planowania, ale także umiejętności improwizacji.
Rodzinna przygoda życia
Najbardziej spektakularnym etapem życia rodziny była prawie roczna podróż po Azji Południowo-Wschodniej. "Chyba naszym największym osiągnięciem (albo jak kto woli - głupotą) była prawie roczna podróż po Azji Południowo-Wschodniej z naszą czwórką. Już same przygotowania (szczepienia, bilety lotnicze, wizy) były wyzwaniem dla sześcioosobowej rodziny, ale organizacja to mój żywioł" - opisuje nasza czytelniczka.
Po czym dodaje: "Z ciekawostek - podczas tej podróży zakupiliśmy łącznie 144 bilety lotnicze! W międzyczasie zwiedziliśmy Mur Chiński, celebrowaliśmy święto Holi w Indiach czy podziwialiśmy Sakurę w Japonii. W wolnej chwili zaszczepiliśmy najmłodszą na obowiązkowe szczepienia roczniaka i kilka razy odwiedzaliśmy szpitale w różnych krajach (złamania i zatrucia). Rodzina oczywiście próbowała nas odwieść od tego, czasem z troski, czasem z przekąsu. Ale wróciliśmy wszyscy zdrowi, zadowoleni i spragnieni więcej".


Podróż, choć pełna przygód, wymagała także dużego przygotowania logistycznego. Planowanie biletów, wiz, szczepień i podstawowego bezpieczeństwa dzieci było ogromnym wyzwaniem, ale pani Kasia opisuje to jako coś, co zbudowało silniejszą więź w rodzinie. Jak sama przyznaje, każdy dzień podróży był lekcją cierpliwości i współpracy dla całej szóstki.


Wyzwania w Polsce i nadzieja w Czechach
Po powrocie z Azji rodzina stanęła przed kolejnym wyzwaniem - przeprowadzką. "Obecnie szykujemy się do przeprowadzki do czeskiej Pragi i najbardziej stresujące jest, iż nikt nie wynajmie nam mieszkania. W Polsce niestety pokutuje mit, iż jak czwórka dzieci, to patologia i MOPS, iż jeżeli takim wynajmie się mieszkanie, to ma się stracone lokum. I tak trwałam w swojej niewiedzy i stresie, ale wczoraj dowiedziałam się, iż na szczęście w Czechach tak nie ma, więc nasza wielodzietność pod tym względem nie będzie problemem".
Pani Kasia zwraca uwagę na systemowe różnice w podejściu do rodzin wielodzietnych w Polsce i Czechach. "Nota bene kilka lat temu mieszkaliśmy już w Czechach, więc mieliśmy swoje przemyślenia odnośnie rodzicielstwa tam. Czechy mają jeszcze lepszą opiekę na macierzyńskim niż w Polsce: można mieć urlop aż na 4 lata, każde dziecko ma zapewnione miejsce w najbliższym przedszkolu, jak ma skończone 3 lata, ulgi podatkowe etc." - dodaje.


Stereotypy i krzywe spojrzenie społeczeństwa
Rodzinom wielodzietnym często dopisujemy negatywne cechy, zakładając, iż nie chcieli tylu dzieci albo iż sobie nie radzą z wychowaniem. "Szukałam badań naukowych na temat problemów, z jakimi borykają się rodziny wielodzietne i odkryłam, iż choćby te narracje są pełne stereotypów i zawężonych poglądów. W codziennym dyskursie spotykamy się z takimi określeniami jak 'beneficjenci 800+', 'hodowcy dzieci', 'patologia' czy 'osoby zależne od dobrobytu'. W publikacjach obawy te przekładają się na takie określenia jak 'niekontrolowana prokreacja', 'dysfunkcjonalność', 'ubóstwo', 'niski kapitał kulturowy i ekonomiczny' oraz rodziny w kryzysie mieszkaniowym" - mówi w wywiadzie dla Europejskiej Konfederacji Rodzin Wielodzietnych dr Magdalena Archacka, mama i dziekan Wydziału Pedagogiki Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi.


Współczesna niechęć do rodzin wielodzietnych, która nie musi wynikać z niekontrolowanej prokreacji, ale może być świadomą decyzją, wynika z kultury indywidualistycznej, w której żyjemy. Samorealizacja, samoświadomość, autodiagnoza - to pojęcia i wartości promowane w dominującym dyskursie. Matka pięciorga dzieci ma niewielkie szanse na samorealizację, gdy jej dzieci są małe i wymagają stałej opieki - dodaje dr Archacka.
Historia pani Kasi pokazuje, iż rodziny wielodzietne wciąż muszą mierzyć się z wieloma stereotypami, które nierzadko są bardzo krzywdzące.
A Ty? Może masz ochotę dodać coś od siebie? Napisz na adres: [email protected]. Gwarantuję anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału