Podczas sobotniej imprezy SWAP Wrocław, która tym razem nie przebiegła lekko, gładko i przyjemnie, o czym możesz przeczytać w relacji naoficjalnej stronie imprezy, udało mi się zdobyć 14 łupów, w tym dwie skarpetki, więc realnie - 13.
Wśród nich znalazło się:
aż 6 sukienek
Pierwsza to po absolutna, brzoskwiniowa bombka z tiulowym dołem. Nie wiem, co z nią zrobię, ale choćby jeżeli miałabym ją po prostu przez chwilę tylko "poposiadać", to być może to mi wystarczy. Będę mogła wówczas przyznać sama ze sobą i przed kimkolwiek jeszcze, kogo będzie to obchodziło, iż byłam w posiadaniu tiulowej bombki. Nie będę też mogła sobie wypomnieć, że nigdy nie miałam takiej sukienki.
Niewykluczone, iż jest to związane z jakimś podświadomym marzeniem, które zakorzenił mi w dzieciństwie Disney.
Jakim - to już nie będę się wgłębiać, bo od grzebania w głowie jest psycholog.
A poza tym nie jest to rzecz warta poświęcania jej czasu. Starczy, iż jestem w posiadaniu sukienki bombki, której Z PEWNOŚCIĄ nie powstydziłaby się któraś z Disney'owskich księżniczek.
Czarna sukienka z nubuka. Uwielbiam ten materiał. Dokładnie z niego uszyty był komplecik, który dostałam na egzamin ósmoklasisty. Czy go założyłam? Nie pamiętam. Możliwe, że miałam na sobie spodnie z niego.
A cały składał się z długiej, taliowanej marynarki, która mogła robić niemalże za sukienkę, pięknie skrojonych spodni i ołówkowej mini spódniczki z pęknięciem z przodu.
Były to czasy, kiedy modne było noszenie spodni razem ze spódniczką, a mój komplet idealnie się do tego nadawał.
Zdobyta przeze mnie w sobotę sukienka jest bardzo uniwersalna. Mogę ją założyć i na uczelnię i na co dzień i na wieczór. Cieszę się z tego łupu, aczkolwiek mierząc ją w domu (ponieważ na SWAPie nigdy mi się nie chce tego robić), ze zdziwieniem stwierdziłam, iż to nie mój krój ciucha.
Kolejna sukienka jest prawie taka sama co owa nubukowa. Jest czarna i ma w zasadzie taki sam krój - ołówkowa bez rękawów. Jej materiał imituje skórę.
Ze względu na krój - jak wyżej - nie jestem przekonana co do jej dalszych losów, ponieważ nie uważam, żeby ten krój był korzystny dla mojej figury. Aczkolwiek może tu nie tyle chodzić o sam jej krój, bo wcale źle nie wyglądam, ale o to, iż jest bardzo klasyczna.
Zbyt klasyczna.
Ja jednak lubię oryginalność i zabawę modą!
Kolejna sukienka jest koktajlowa w kremowym kolorze. Będzie idealna na lato na spotkania biznesowe, albo wyprawę do urzędu. Jest nieco dłuższa od swoich poprzedniczek i sięga do kolan, przez co nawiązuje do ołówkowej klasyki lat '50/'60 XX wieku.
Mam do niej idealnie pasujące buty i już nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję w nią wskoczyć!
Kolejna sukienka pozostało dłuższa bo za kolana. Jest brązowa w białe kwiaty i uszyta z satyny. Idealna na lato.
Nie wiem, czy będę mieć okazję ją założyć, bo czaiła się na nią moja mama.
I ostatnia sukienka spośród tych łupów. Ta jest jasnobrązowa w białe kropeczki. Zrobiona jest z bardzo wiotkiego materiału. Kiedy ją włożyłam, usłyszałam komentarz "Mały domek na prerii".
I owszem. Tak to właśnie wygląda - taki trochę styl country, westernowy klimat.
Nie wiem, czy uda mi się ją odpowiednio wystylizować. To, że obecnie mieszkam we wsi na prawach miejskich nie zobaczy, iż mam się upodabniać do tego klimatu stylizacyjnie.
Nie mniej jednak - sukienka jest śliczna.
jeden golf
Nie jestem miłośniczką przylegających do szyi golfów, bo zawsze mam wrażenie, iż mnie duszą.
Ten jest dość delikatny w swoim zaciskaniu się na szyki i cieszę się z niego niezmiernie.
Od pewnego czasu chodził za mną bowiem zwyczajny, biały golf. Pomyślałam, iż pasowałby mi idealnie do narciarskiej stylizacji i do moich ukochanych spodni, które wyprzedziły epokę - wyglądają jak piżama! A na stoku bycie kolorowym i wesołym liczy się najbardziej.
Nie wiem, czy poza sportowym zastosowaniem znajdę dla niego jakieś codzienne, ponieważ podczas mierzenia, całego ubabrałam go podkładem do twarzy. jeżeli po każdej próbie założenia go, czy udanej, czy też nie (bo choćby jeżeli próba byłaby udana i założyłabym go na siebie bez uszczerbku na jego czystości, później musiałabym go zdjąć! A iż czasem podczas ubierania się rano potrafię przebierać się kilkukrotnie, to wątpię, żeby przeżył próbę mierzenia), musiałabym go prać, to raczej nie widzę dla niego w tej kwestii przyszłości.
dwa sweterki
Pierwszy jest zwyczajny, brązowy i stanowi brakujące ogniwo w mojej szafie. Jest czymś, co mogę założyć zarówno do elastycznych, woskowanych spodni jak i do jeansów. Pasuje idealnie do moich brązowych kowbojków.
Jest wykonany z bardzo cienkiej i miłej w dotyku dzianiny. No cudo!
Kolejny jest nieco bardziej wymyślny. Sweterek w kolorze pudrowego różu sprawdzi mi się do stylizacji spódniczkowych. W zasadzie też stanowi brakujące ogniwo stylizacji z bordową,welurową spódniczką, do której do tej pory mogłam nosić tylko podkoszulki. A co za tym idzie - służyła jedynie wczesną jesienią i późną wiosną.
Ów sweterek daje szanse na poszerzenie jej funkcjonalności.
A! Co istotne - natychmiast pozbyłam się tych świecidełek, które na zdjęciu ów sweter jeszcze ma.
bluzeczka
Bluzeczka w kwiatuszki. Taka urocza i grzeczna. Idealna do jeansów, ale może i jakichś letnich spódniczek.
Nie jestem co do niej przekonana, mimo iż materiał i kolor ma cudowne.
Ale zobaczymy, czy coś z nią wymyślę. Obawiam się, iż może przegrać z każdą inną stylizacją, którą stworzę w lecie śpiesząc się do wyjścia.
A już na pewno nie wygra z wcześniej pokazaną ołówkową sukienką.
spodnium
Spodnium przez większość zwane kombinezonem jest czymś, za czym rozglądałam się przez ostatnie kilka lat. Lat - w znaczeniu pory roku.
Mierzyłam ich całe mnóstwo, ale trudno było mi wydać na nie pieniądze, a spodnium z zasady kosztuje nie mało. To jest dokładnie takie, jakie chciałam mieć - odpowiadają mi i kolory i imitujące rzemienie sznurki, które nadają temu ciuchowi lekko kowbojskiego charakteru, czyli takiego jak lubię.
Nogawki są jednak dość wąskie, bo to rozmiar S, więc dopiero w lecie okarze się, co i jak... Jak to ze mną będzie.
rajtuzy i skarpetki
Niektórym mogłoby się wydawać, iż to dość niecodzienna rzecz, żeby wymieniać się skarpetkami lub rajstopami.
No cóż, nie dla mnie. To nie pierwsze skarpetki, które przytachałam z wymiany ubrań (poprzednie zobaczysz wśród tychłupów) i kolejne takie długie i ozdobne. Uwielbiam krótkie spódniczki i wysokie kozaki, a takie skarpetki świetnie wyglądają dyskretnie wystając znad wysokiej cholewy buta.
Rajstopy uwielbiam od dawna z racji uwielbiania sukienek.
Kiedyś bardzo często nosiłam bardzo kolorowe rajstopy, z którymi stylizacje zobaczysz tutaj. Teraz wyraźnie dorosłam i zimą noszę już tylko ciemne, najczęściej czarne.
Te cieliste z imitacją pasa do pończoch są fantastyczne. Tego a'la pasa wcale nie musi być widać. Ważne, iż ja będę wiedzieć, iż on tam jest :)
Informacje o kolejnych wymianach z cyklu SWAP znajdziesz na oficjalnej
stronie imprez: www.WymianaUbran.pl. Zachęcam Cię również do śledzenia SWAP Wrocław w mediach społecznościowych na Facebooku, LinkedInie i na
.
____________________
O AUTORCE