Ludzie na Kasprowym zamienili się z bałwanami na głowy. Boję się, iż zaraz ktoś tam zginie

natemat.pl 1 dzień temu
Góry, a zwłaszcza Tatry zimą są piękne. Nie ma tam tylu ludzi, co latem, dzięki czemu o kontakt z naturą jest o wiele łatwiej. Niestety zimowe warunki są też znacznie bardziej wymagające, a turyści pokazali już nie raz, iż mają to serdecznie gdzieś.


Po tym, co w ostatnich tygodniach działo się na szlakach w Tatrach i Karkonoszach, możemy mówić o serii głupich incydentów. Tylko łut szczęścia sprawił, iż nie mówimy tu o czarnej serii, bo brawura turystów przekroczyła naprawdę wszelkie granice.

Sądziłam, iż po turystkach w spódnicach i adidasach walczących o życie przy każdym kroku już nic mnie nie zaskoczy. Wtedy zobaczyłam nagranie z Kasprowego Wierchu, a chwilę później "Gazeta Wyborcza" wspomniała o turystach, którzy o trasę spytali… Chat GPT. Coraz częściej mam wrażenie, iż w górskich warunkach mózgi turystów zamarzają, a przynajmniej spowalniają, niczym procesory w telefonach.

Spirala głupoty w Tatrach i Karkonoszach. Każda z tych osób mogła zginąć


Okres świąt, Nowego Roku i długi weekend z 6 stycznia były wręcz idealnym czasem na górskie wyprawy, co prawda przez kilka dni wiał tam bardzo silny wiatr, ale żądnych przygód i zdjęć na Instagrama turystów to nie zatrzymywało.

O pierwszym poważnym incydencie informowaliśmy 27 grudnia. Wtedy media społecznościowe obiegło zdjęcie turystów na dachu obserwatorium Śnieżki, a najwięcej mówiło się o dziecku, które na jego skraju tworzyło napis "Wrocław". Tuż poniżej tego dachu zaczynała się tzw. rynna śmierci, upadek w którą kończy się zazwyczaj, jak mówi nazwa – śmiercią. To była pierwsza upadająca kostka domina. Później pojawiły się kolejne.

W niedzielę 29 grudnia na Śnieżce, w pobliżu tej samej rynny śmierci przyłapano turystę, który rowerem próbował wjechać na szczyt. Złamał przepisy parku, ale patrząc na to, jak ślizgał się tuż nad przepaścią, można mówić o cudzie, iż nie zginął. Tak upadła druga kostka.

Sylwester. Karkonoski Park Narodowy informuje o mandatach wystawionych za schodzenie ze szlaku, ale i próbę biwakowania na terenie parku. Tu rozlega się dźwięk upadającej trzeciej kostki, która uderza w czwartą, bo Nowy Rok na szczycie Śnieżki postanowiła przywitać turystka w kusej spódnicy, bez czapki i rękawiczek. Żeby nie zginąć, wchodząc na szczyt, schodzi ze szlaku i łapie się łańcuchów. Jedno poślizgnięcie wystarczyłoby, żeby uderzając głową o skały zaczęła osuwać się w dół zbocza.

Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!


Z Karkonoszy w Tatry. Tu brawura turystów sięga jeszcze dalej


Później kostki domino zaczęły kolejno upadać w Tatrach. Najpierw turystki w spódnicach i adidaskach kurczowo trzymały się łańcuchów, żeby wydostać się znad brzegu Morskiego Oka. Naprawdę nie pomyślały, iż skoro mają duży problem z zejściem, to powrót tą samą drogą będzie jeszcze trudniejszy? Czy zdjęcie nad brzegiem było warte narażania siebie, ale i innych?

Później nasza waląca się układanka przeniosła się na Kasprowy Wierch. Tu brawura skończyła się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Jak opisała jedna z kobiet w mediach społecznościowych, kiedy stała na Kasprowym Wierchu, wpadł w nią turysta. Ona ma złamaną głową kości barku, on otrzepał się ze śniegu i czym prędzej uciekł. Ona miała raki, on był, jak twierdzi poszkodowana, pod wpływem alkoholu i bez żadnego sprzętu. Ot, smutny chichot losu.

Zaledwie dzień później z potężnych hukiem upadła kolejna kostka układanki, bo okazuje się, iż turyści na Kasprowym Wierchu wymyślili fantastyczną zabawę. Na tyłkach zjeżdżali z ośnieżonego zbocza, po drodze tratując wszystkich po drodze. Na koniec słychać upadek jeszcze jednej kostki, bo okazuje się, iż troje turystów wpadło na pomysł, żeby podczas wichury przejść z Murowańca do schroniska w "piątce", a o trasę spytali… Chat GPT. Sztuczna inteligencja poprowadziła ich w paszczę żywiołu, a z tarapatów wyciągnęli ich ratownicy TOPR.

– Na szlaku nie warto słuchać AI, bo rzeczywistość znacząco różni się od tego, co podpowiada sztuczna inteligencja. Przede wszystkim potrzebne jest zdroworozsądkowe myślenie, bo nic myślenia nie zastąpi, żadna sztuczna inteligencja. I przede wszystkim planowanie, planowanie i jeszcze raz planowanie oraz świadomość, gdzie się idzie, po co i dlaczego – mówił w rozmowie z "Wyborczą" Andrzej Marasek, ratownik TOPR.



Czy ktoś zdoła zatrzymać tę rozpadającą się układankę? W Tatrach próbują


– Praktycznie codziennie w okresie świąteczno-noworocznym funkcjonariusze Straży Parku oraz pracownicy Służby Parku, podejmowali interwencje wobec turystów odwiedzających Tatrzański Park Narodowy, którzy łamali obowiązujące na terenie parku przepisy. Interwencje w zależności od skali były kończone pouczeniem na zasadzie art. 41 KW, bądź grzywną w drodze mandatu karnego – mówi mi Andrzej Krzeptowski-Sabała, Komendant Straży Parku.

W Tatrach próbują wpłynąć na turystów. – Funkcjonariusze Straży Parku oraz pracownicy Służby Parku zawsze chętnie służą radą, pomocą lub informacją. Zwracanie uwagi dot. niewłaściwego ubioru bądź wyposażenia nie należy do naszych kompetencji. Mimo wszystko zdarza się często, iż pracownicy delikatnie sugerują zły ubiór bądź wyposażenie, natomiast nie prowadzimy statystyk w tym zakresie – dodaje.

Gdzie nie działa prośba, tam wchodzą upomnienia i mandaty. Tych ostatnich od 6 grudnia do 6 stycznia było 16. Wystawiono je za zejście z oznakowanego szlaku, czy spacerowanie tam z psem. Jednak na liście wykroczeń pojawił się też wjazd pojazdem mechanicznym na teren parku! A ja pytam, gdzie podział się nasz rozsądek i umiejętność racjonalnego myślenia?

Wypadków, ale przede wszystkim incydentów już teraz było wiele. A ferie zimowe rozpoczną się przecież dopiero 20 stycznia. Czy wtedy na szlakach pojawi się więcej strażników? Niestety nie. – Na szlakach będzie przez cały czas ta sama liczba strażników oraz patroli Straży Parku ma to związek z liczbą zatrudnionych osób – mówi Andrzej Krzeptowski-Sabała.

Policja zapanuje nad turystami w Tatrach? Też chcielibyśmy to wiedzieć


Skoro Straż Parku nie jest w stanie wysłać większej liczby ludzi na szlaki, to może powinna zaangażować się w to policja? Zwłaszcza na Kasprowym Wierchu ich dyżury w okresie ferii zimowych mogłyby poprawić poziom bezpieczeństwa. Każdego roku patrole pojawiają się na stokach, więc i na najsłynniejszym szczycie nie byłyby wcale niczym dziwnym, mimo braku narciarzy.

O to, czy w związku z doniesieniami o brawurowym zachowaniu turystów, na Kasprowym Wierchu pojawią się funkcjonariusze, próbowałam spytać zakopiańską policję. Odpowiedź jaką otrzymałam nie do końca jest odpowiedzią na moje pytanie, bo dotyczy wyłącznie narciarzy, a nie piechurów.

"Z chwilą rozpoczęcia sezonu zimowego (narciarskiego) niemal każdego dnia dochodzi na stokach do najróżniejszych zdarzeń z udziałem narciarzy. Nie o wszystkich jesteśmy informowani. Wiele interwencji załatwiają ratownicy na stoku i pracownicy wyciągów (mówię tu o drobnych kolizjach bez poważnych obrażeń). Kiedy obrażenia są jednak poważne lub gdy strony nie mogą dojść do porozumienia policjanci interweniują" – przekazał w odpowiedzi na mojego maila asp. sztab. Roman Wieczorek, rzecznik prasowy policji w Zakopanem.

"Od ferii zimowych na wybranych stokach narciarskich pojawia się patrole narciarskie. Będę o tym informował w osobnym komunikacie" – dodał. Czy jednak policjanci pojawią się także na szlakach pieszych, w tym na Kasprowym Wierchu? Tego się nie dowiedziałam. Choć cieszy mnie fakt, iż przynajmniej na stokach narciarskich być może będzie bezpieczniej

Dzięki mediom społecznościowym wiemy jednak, iż turystka, która złamała rękę na skutek opisanego wcześniej upadku, planowała zawiadomić służby. Dodatkowo policjanci przyjrzą się uważniej turyście, który na Pośredniej Turni podczas wichury w poniedziałek 6 stycznia utknął z 8-letnią córką. Sytuacja była tam na tyle poważna, iż ojciec przygotował dziecku poniżej grani prowizoryczny obóz, aby choć trochę osłonić je przed wiatrem.

Ostatecznie ojciec z córką trafili bezpiecznie do Murowańca, gdzie przetransportowali ich ratownicy TOPR. "Obecnie realizowane są czynności śledczych wykonywane pod nadzorem zakopiańskiej prokuratury mające za zadanie wyjaśnienie wszelkich okoliczności tego zdarzenia. Wstępnie przyjęta kwalifikacja czynu (art. 160 § 1 i 2 kk) dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu małoletniej" – poinformowała w oświadczeniu zakopiańska policja.



Dodano tam także, iż policjanci wszczęli dochodzenie "na podstawie doniesień medialnych". Być może zatem i nagłaśnianie kolejnych niebezpiecznych zachowań turystów otworzy oczy nie tylko wędrowcom na to, jak niebezpieczne mogą być ich wybryki, ale i służbom (nie tylko policji), iż czas zacząć rozmawiać i szukać rozwiązań na to, jak poprawić bezpieczeństwo w górach. Bo tych ewidentnie nam brakuje.

Jeżeli nie zaczniemy rozmawiać i działać, to kolejnych upadających kostek domino będzie coraz więcej. Któraś z nich będzie czarnego koloru, bo jako mediom pozostanie nam opisać przypadek śmiertelnego wypadku w górach.

Idź do oryginalnego materiału