Losy nie dają nam zbyt wiele

polregion.pl 3 godzin temu

Deszcz mżył leniwie, gdy Krzysztof Kowalski wracał z delegacji. Jechał drogą wojewódzką, zamyślony, z umiarkowaną prędkością. Wiatr uderzał w szybę, krople deszczu rozpływały się po szkle. Samochody z naprzeciwka mijały go jedno po drugim.

Pracował jako komornik w większej wsi, wyjechał na trzy dni, ale sprawy załatwił szybciej. Nie chciał zostawać w hotelu wracał do żony, Ewy. Miał dla niej prezenty: nowe ubrania, kosmetyki. Sprzedawczyni doradziła mu, bo sam nie znał się na takich rzeczach.

Był zmęczony, jechał całą noc, a ten deszcz tylko wzmagał senność.

Skrócę przez sąsiednią wieś pomyślał. Droga gruntowa, ale bliżej niż przez główną szosę.

Z Ewą byli razem od dziesięciu lat. Mieli syna, Maćka urodził się przedwcześnie, ale wyrósł na zaradnego chłopaka.

Nagle głuchy łomot w maskę. Krzysztof zahamował gwałtownie.

Dobrze, iż nie jechałem szybko… Wyskoczył z auta.

Na drodze leżała kobieta, parasolka rzucona na bok. Serce ścisnęło mu się z przerażenia. Schylił się, podniósł ją i zaniósł do samochodu.

Żyje, na szczęście. Jak się pani czuje? Zawiozę panią do przychodni, wieś już blisko.

Kobieta złapała się za nogę.

Nie trzeba… to tylko stłuczenie.

Kim pani jest? zapytała, podnosząc głowę.

Ich wzrok się spotkał. Oboje zaniemówili.

Jadwiga? wykrztusił.

Krzysiu? Jej głos zadrżał.

No proszę… więc tutaj mieszkasz? Tylko piętnaście kilometrów ode mnie…

Nie mogę uwierzyć… odparła, już zapominając o bólu.

No to ja, na własne oczy uśmiechnął się. Jedźmy jednak do lekarza.

Przychodnia była niedaleko. Pielęgniarka obejrzała nogę.

Stłuczenie, pani Jadwigo. Może zwolnienie?

Nie, mam lekcje w szkole. Krzysztof mnie podwiezie, prawda? Skinął głową.

Jadwiga uczyła polskiego i historii. Wyszła wcześniej, by przygotować sprawdziany.

Może jednak przyjdzie pani za kilka dni? nalegała pielęgniarka.

jeżeli ból wróci, na pewno.

Wyszli. Ona lekko utykała, on szedł za nią, wdzięczny, iż nic poważnego się nie stało.

Muszę się przebrać… nie mogę tak iść na lekcje.

Pokaż, gdzie mieszkasz.

Dom był blisko. Wróciła w jasnym płaszczu, deszcz wciąż padał. Nie zdążyli wiele powiedzieć.

Spotkajmy się wieczorem. U ciebie może?

Po co? Masz żonę…

Dziesięć lat się nie widzieliśmy. Chyba możemy porozmawiać? Zastanawiał się, czy ma męża.

Wcale się nie zmieniłaś. Tylko jeszcze piękniejsza.

Żona pozwala ci mówić takie rzeczy innym kobietom? Spojrzała na jego obrączkę. On zauważył, iż jej palec był pusty.

Z serca, Jadziu. A ty wciąż ta sama… uparta.

Dobrze. Jest altanka na skraju wsi. Tam.

Rozśmiali się. Dawna uraza wydała im się głupia. Mieli tyle pytań, ale czasu brakowało.

Dziesięć lat temu oboje kończyli studia. Ona pedagogikę, on prawo. Byli razem, planowali przyszłość, ale nie mogli się dogadać, gdzie zamieszkają.

Jadwiga, wracam do rodzinnej wsi. Dostałem stanowisko w sądzie. A ty, jako moja żona, pojedziesz ze mną.

Nie chcę na wieś! odparła z goryczą.

Pokłócili się, rozstali w gniewie. Myśleli, iż to na chwilę… ale czas zamienił złość w milczenie.

Krzysztof wrócił do domu rano. W sypialni zastał Ewę z sąsiadem, Darkiem.

Krzysiu, mogę wytłumaczyć… jąkała się, owijając kołdrą.

Darek uśmiechał się bezczelnie.

Będziesz bił, panie komorniku?

Krzysztof wyszedł bez słowa. Pojechał do matki. Maciek już na niego czekał.

Tato! Pomóż mi z rowerem!

Dobrze, synu. Przytulił go mocno.

Matka wiedziała. Cała wieś szeptała o Ewie… tylko on nie słyszał.

Wieczorem pojechał do Jadwigi. Czekał w altance, aż w końcu przyszła.

Jedźmy do mnie. Tak jakoś niewygodnie…

A mąż?

Nie mam męża.

W domu wpadł dziesięcioletni chłopiec.

Cześć! To twój samochód? zawołał. A ja jestem Krzyś!

Krzysztof spojrzał na Jadwigę.

To… tak, jak myślę?

Tak.

Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Nie wiedziałam, gdy się rozstaliśmy. Wyjechałam tu, dostałam pracę w szkole…

Był wstrząśnięty. Gdy odjeżdżał, myślał tylko, iż wróci.

Następnego dnia zabrał swoje rzeczy. Maciek poszedł z nim. W domu Ewa kłóciła się z Darkiem.

Poczekaj ryknął sąsiad. Maciek to mój syn! Z Ewą byliśmy razem, zanim wyszła za ciebie!

Krzysztof puścił go.

Tato, idę z tobą szepnął Maciek, przytulając się.

Zamieszkali u babci. W sądzie chłopiec powiedział:

Chcę żyć z tatą. To mój tata.

Krzysztof jeździł do Jadwigi, potem zabrał Maćka, by poznał brata. W końcu wzięli ślub. Los wszystko poukładał.

Idź do oryginalnego materiału