Los nie zabiera tego, co ważne

newsempire24.com 3 dni temu

Wracając z delegacji w okolice Łodzi, Jarek jechał autostradą, rozmyślając o swoim życiu. Pogoda była pochmurna, zaczynał padać deszcz, a szyba gwałtownie pokryła się kroplami. Samochody z naprzeciwka mijały go jeden za drugim.

Był w delegacji służbowej – pracował jako komornik w większej wsi, miał wyjechać na trzy dni, ale skończyło się na jednym. Nie chciał zostawać w hotelu, wrócił do domu. Tym bardziej iż żona Ewa obchodziła urodziny. Kupił jej nowe ubrania, trochę kosmetyków – oczywiście w sklepie mu doradzili, bo sam przecież nie miał o tym pojęcia…

Jechał całą noc, był zmęczony, a do tego jeszcze ten deszcz.

— Skrócę sobie drogę — przemknęło mu przez myśl. — Pojadę przez sąsiednią wieś, będzie bliżej, a autostrada to zbędna pętla. Co prawda droga jest tu szutrowa, ale nic, już ranek.

Tak też zrobił. Z Ewą byli razem dziesięć lat, mieli dziesięcioletniego syna, Adasia. Żona zaszła w ciążę od razu, choć urodził się przedwcześnie, ale nic mu nie było. Chłopak wyrósł na bystrego i dzielnego.

Jarek czuł zmęczenie, ale do domu zostało jeszcze z piętnaście kilometrów. Świtało, ale deszcz się nasilił. Nagle poczuł głuchy uderzenie w maskę i gwałtownie zahamował. Przemknęła mu myśl:

— Dobrze, iż nie gnałem z prędkością. Chyba kogoś potrąciłem. Las obok, może jakieś zwierzę… — Natychmiast wyskoczył z samochodu.

Na drodze leżała kobieta, parasolka leżała obok. Ogarnęła go panika. Potrącił człowieka. Może żyje? Pochylił się, podniósł ją i zaniósł do auta, sadzając na tylnym siedzeniu.

— Żyje, na szczęście jechałem wolno — pomyślał, po czym zapytał: — Jak się pani czuje? Zawiozę panią do szpitala, wieś tuż obok — machnął ręką w stronę widocznych domów.

Kobieta złapała się za nogę.

— Nie trzeba szpitala, czuję się dobrze, tylko trochę mnie boli. Pewnie tylko stłuczenie.

— Kim pani jest? — zapytała, podnosząc głowę.

Jarek spojrzał jej w oczy i zdrętwiał. Ona też była w szoku… podwójnym szoku.

Patrzyli na siebie w milczeniu, w końcu oboje otrząsnęli się.

— Iwonka? — wykrzyknął.

— Jarek? — zdziwiła się równie mocno.

— No proszę, jakie spotkanie — powiedział. — Więc tu się ukrywasz? A ja cię szukałem. A ty mieszkasz ledwie piętnaście kilometrów ode mnie.

— Samo życie. choćby nie wierzę, iż cię widzę — odparła Iwona, zapominając już o bólu w nodze.

— No tak, to ja we własnej osobie, możesz mi wierzyć — odpowiedział już z lekkim uśmiechem.

— Ale jednak przejedźmy do lekarza, pokaż drogę.

— Dobrze, jedźmy — zgodziła się, choć noga bolała ją już tylko lekko.

Punkt felczerski był tuż obok. Felczer obejrzał nogę, kazał jej mocno stanąć. Ból prawie zniknął.

— Stłuczenie, Iwonko — stwierdził. — Dam zwolnienie z pracy.

— O nie, Zbyszku, mam lekcje w szkole, a czuję się już prawie dobrze. Jarek mnie podwiezie, prawda? — Jarek przytaknął.

Iwona uczyła w miejscowej szkole polskiego i literatury. Mieszkała w tej wsi, wyszła dziś wcześniej, żeby przygotować się do sprawdzianów.

— Może jednak za trzy dni się pani pokaże? — zapytał felczer.

— jeżeli noga będzie dokuczać, to na pewno — uśmiechnęła się.

Szła do samochodu, lekko utykając. Jarek szedł za nią, ciesząc się, iż nic poważnego się nie stało.

— Muszę się przebrać, nie mogę tak iść na lekcje. Mam jeszcze trochę czasu — powiedziała.

— Jasne, pokaż, gdzie mieszkasz — zgodził się.

Dom Iwony też był niedaleko. Wyszła z auta, a po chwili wróciła w innym ubraniu, w jasnym płaszczu. Deszcz wciąż mżył. Nie zdążyli porozmawiać.

— Iwonka, spotkajmy się wieczorem. Gdzieś tu w twojej wsi?

— Po co? Masz żonę…

— Minęło dziesięć lat. Pogadamy, jeżeli oczywiście będziesz mogła. — Nagle pomyślał, iż może mąż jej nie puści.

— Wcale się nie zmieniłaś, tylko jesteś poważniejsza, jeszcze ładniejsza, masz pewniejszy wzrok.

— A żona pozwala ci robić komplementy innym kobietom? — spytała, patrząc na jego obrączkę. Ona nie miała pierścionka, co od razu zauważył.

— No, Iwonko, to z serca, nic złego. A ty wciąż taka sama, przekorna…

— Dobrze, jest altanka przy wjeździe do wsi, tam się spotkajmy — zgodziła się.

Roześmiali się oboje. Wydało im się, iż dawna uraza, przez którą się rozstali, była głupia i już wyparowała. Mieli mnóstwo pytań, ale nie wiedzieli, od czego zacząć. Czasu też było mało. Nagle wrócili do swojego życia po dziesięciu latach.

Dziesięć lat temu oboje kończyli studia. Iwona pedagogikę, Jarek prawo. Ich miłość była pi

Idź do oryginalnego materiału