Los lubi wdzięcznych: Tajemnica szczęścia w polskiej tradycji

newsempire24.com 6 dni temu

Los lubi wdzięcznych

Do swoich trzydziestu lat Wojtek miał za sobą dziesięć lat służby w strefach konfliktu, był dwukrotnie ranny, ale Bóg go chronił. Po drugim poważnym zranieniu długo leczył się w szpitalu i w końcu wrócił do rodzinnej wsi.

Wieś zmieniła się przez te lata, ludzie też. Wszyscy jego koledzy ze szkoły już się ożenili, ale kiedy Wojtek zobaczył Kasię, ledwie ją poznał. Gdy wychodził do wojska, była jeszcze trzynastoletnią dziewczynką. Teraz miała dwadzieścia pięć lat i była prawdziwą pięknością. Tylko wciąż nie zamężna. Nie trafił się jej chłopak, za którego chciałaby wyjść, a bez miłości nie chciała zakładać rodziny.

Wojtek, barczysty, silny, o wyostrzonym poczuciu sprawiedliwości, pewny siebie, nie mógł przejść obok Kasi obojętnie.

Czyżbyś na mnie czekała i jeszcze nie wyszłaś za mąż? zapytał z uśmiechem, patrząc na piękną dziewczynę.

Może tak odparła, lekko się rumieniąc, serce nagle zabiło jej mocniej.

Od tamtej pory zaczęli się spotykać. Była późna jesień, szli wzdłuż lasu, suche liście szeleściły pod ich butami.

Wojtku, mój ojciec nigdy nie zgodzi się na nasz ślub mówiła Kasia smutno, on już dwa razy jej się oświadczał. Przecież go znasz.

No i co mi zrobi? Nie boję się twojego ojca odparł stanowczo. jeżeli mnie skrzywdzi, trafi do więzienia, wtedy nam nie przeszkodzi.

Oj, Wojtku, co ty mówisz. Po prostu go nie znasz. Jest okrutny i ma wszystko pod kontrolą.

Jan Kowalski był najbardziej wpływowym człowiekiem we wsi. Kiedyś zaczynał jako przedsiębiorca, teraz plotkowano o jego powiązaniach z półświatkiem. Krępy, z wystającym brzuchem, zimnym, bezczelnym spojrzeniem i okrutnym sercem. W młodości zbudował we wsi dwie fermy, hodował krowy i świnie. Pracowała dla niego ponad połowa wsi. Wszyscy mu się kłaniali, niemal padali przed nim na kolana. A on uwierzył, iż jest bogiem.

Mój ojciec nie dopuści do naszego ślubu powtarzała Kasia. Co więcej, chce, żebym wyszła za syna jego kumpla z powiatu. Ale ja nie znoszę tego grubasa i pijaka Darka, obrzydliwy typ, tylko piwo w głowie. I już sto razy mówiłam o tym ojcu.

Kasiu, żyjemy jak w średniowieczu. Kto w naszych czasach może zmusić kobietę do małżeństwa z niekochanym? dziwił się Wojtek.

Kochał ją ponad wszystko. Podobało mu się w niej wszystko od delikatnego spojrzenia po wybuchowy charakter. Ona też nie wyobrażała sobie życia bez niego.

Chodź złapał ją zdecydowanie za rękę i przyspieszył kroku.

Gdzie? zaczęła domyślać się jego zamiarów, ale nie próbowała go powstrzymać.

Na podwórku dużego domu Jan Kowalski akurat rozmawiał z młodszym bratem, Markiem, który mieszkał w oficynie i zawsze był na każde skinienie.

Panie Janie, chcemy z Kasią wziąć ślub wyrzucił z siebie Wojtek. Proszę o rękę córki.

Matka Kasi stała na ganku, zakrywając usta dłonią, i ze strachem patrzyła na swojego tyrana-męża. Ona też od niego dostawała.

Jej ojciec wściekł się na pewność siebie Wojtka i próbował go zmiażdżyć wzrokiem, ale tamten patrzył mu prosto w oczy. Jan nie rozumiał, skąd u tego chłopaka taka odwaga, by mu to oświadczyć.

Wynoś się stąd warknął Jan Kowalski. Znalazł się jakiś kontuzjowany błazen. O czym ty myślałeś, przychodząc tutaj? Moja córka nigdy za ciebie nie wyjdzie. Zapomnij o tej drodze. Taki z ciebie żołnierz

I tak się pobierzemy odparł stanowczo Wojtek.

We wsi wszyscy szanowali Wojtka, a ojciec K

Idź do oryginalnego materiału