Los

newsempire24.com 2 dni temu

**Przeznaczenie**

Dzisiaj rozmawiałam z Kingą. Wyobraź sobie, Marek znowu zaczyna się włóczyć – powiedziała Ewa, gdy telewizor przerwał serial reklamą na drugim kanale.

Spojrzała na męża. Leżał wpółsiedząc, oparty o podniesioną poduszkę, i z zainteresowaniem przyglądał się reklamom.

– Witek, słyszysz mnie? Marek znów się zagubił – powtórzyła, nie doczekawszy się odpowiedzi.

– Słyszę. A co tobie do tego? – zapytał.

– Jak to? Kinga jest moją przyjaciółką. Martwię się o nią. Marek nic ci nie mówił? – ostrożnie dopytywała się Ewa, wpatrując się w profil męża.

– Nie musi mi się tłumaczyć. Dawno go nie widziałem. A twoja przyjaciółka, mówię ci szczerze, to histeryczka. Ja też bym od takiej uciekał. I koniec tematu. Serial się zaczyna.

– Ach tak? To on ci tak powiedział? Więc Kinga jest winna. Kobieta zawsze u was wszystko musi przepraszać, tylko po to, żeby usprawiedliwić wasze kundle zachowanie. A kto zrobił z nią histeryczkę? Całe życie się włóczy… – Ewa zacięła usta, a mąż wpatrywał się w ekran.

– Słuchaj, ja też cię często krytykuję. Ile razy ci mówiłam, żebyś wycierał buty przed drzwiami? Całe błoto i piasek wnosisz do domu. Wanny nigdy po sobie nie spłukujesz… Więc ja też jestem histeryczką? Może ty też się gdzieś wymykasz? Dla towarzystwa? – Ewa wbiła wzrok w męża.

– No to zaczęło się. Teraz na mnie kolej – Witold odrzucił kołdrę i wstał z łóżka. – Obejrzę odcinek w kuchni.

– Po prostu żal mi przyjaciółki – powiedziała Ewa do pleców męża.

– Mieli taką miłość. Wspinał się do niej na drugie piętro z kwiatami przez okno. I czego wam brakuje? Faceta? – krzyknęła w stronę otwartych drzwi.

– Dopóki się staracie, nazywacie nas słoneczkami, zajączkami, maleństwami. A jak znajdziecie kochankę, od razu stajemy się histeryczkami – rozważała sama ze sobą, jakby mąż mógł ją usłyszeć. – Kinga tyle razy mu wybaczała. Za pierwszym razem klęczał, przysięgał, iż nigdy więcej nie spojrzy w inną stronę, łzy lał. Dla dzieci wybaczyła. Nie, Marek to dobry człowiek. Ale całą duszę jej wyprał. Chyba dopóki mu nie odpadnie, nie przestanie… – Ewa zamilkła i nasłuchiwała. Z kuchni nie dobiegał żaden dźwięk.

*A może Witold też mnie zdradza? Dlaczego tak się zerwał? Dotknęłam czułego miejsca? Nie, on jest leniwy. Marek przynajmniej dba o siebie, chodzi na siłownię. A mój ma brzuch, łysina się zarysowuje…*

Zasiane w sercu wątpliwości zaczęły kiełkować niepokojem. Ewa już nie patrzyła na ekran, straciła zainteresowanie serialem. Wstała, wsunęła stopy w kapcie i poszła do kuchni. Mąż siedział na krześle, założywszy nogę na nogę, i palił, kierując dym w uchylone okno. Powiało przeciągiem, a Ewa wzdrygnęła się.

– Dlaczego nagle zapaliłeś?

Mąż drgnął, popiół osypał się na stół.

– Tfu, przestraszyłaś mnie – Witold zdmuchnął popiół na podłogę. – Może ja też się martwię. W końcu jesteśmy z Maćkiem przyjaciółmi.

– Więc porozmawiaj z nim. Nie wstyd mu przed dziećmi? Jaki daje przykład synom? – Ewa podeszła do okna, wzięła popielniczkę z parapetu i postawiła przed mężem.

– Czy on mnie będzie słuchał? Nie wtrącam się w jego życie. On wie, co robi. – Mężczyzna zaciągnął się ostatni raz, zgasił papierosa. Potem podszedł do okna i zamknął lufcik.

– Chodźmy spać. – Przeszedł obok żony.

Ewa pokiwała głową, zgasiła światło i też poszła do sypialni. Mąż leżał na boku, odwrócony tyłem do jej połowy łóżka. W telewizji leciał już program z Kubą Wojewódzkim. Ewa wyłączyła telewizor i światło, położyła się. Od kilku miesięcy zasypiali tak, odwróceni do siebie plecami.

Poznali się w szczęśliwych studenckich czasach, nie mogli się nacieszyć sobą. Dwa lata później wzięli ślub. Wszystko było jak u innych: kłótnie, pogodzenia, życie dalej. Córka dorosła, skończyła studia i wyjechała do Warszawy. Ewa nie myślała o szczęściu. A przecież była szczęśliwa. Przyjaciele się rozwodzili, żenili ponownie. Każdy miał swoją historię. A oni już dwadzieścia siedem lat razem, dwadzieścia pięć w małżeństwie. Ćwierć wieku.

Myśli znów wróciły do Kingi. W uszach wciąż dźwięczał jej głos: *Za co on to robi? Przecież wszystko dla niego zrobiłam. Dzieci urodziłam. A teraz ani młodości, ani męża, na starość sama…*

A po drugiej stronie łóżka Witold leżał z otwartymi oczami, wpatrzony w ciemność, tłumiąc westchnienia i starając się nie ruszać.

Dwa dni później Witold spóźnił się z pracy. Ewa się nie denerwowała. Zdarzało się to wcześniej. Może korki, może spotkał kolegę, może pilne zadanie. Po wyglądzie męża zwykle rozpoznawała powód. jeżeli wracał wesoły i podchmielony, znaczyło, iż był z kolegami. jeżeli ponury – problemy w pracy.

W końcu w zamku klucz obrócił się dwa razy. Ewa usłyszała, jak mąż się rozbiera. Bez zwykłych sapań i stękań. Potem poszedł do kuchni.

Gdy weszła, Witold siedział przy stole, oparty plecami o ścianę. Ale nie wyglądał na rozluźnionego, wręcz przeciwnie, przypominał ściśniętą sprężynę. Wyczuwała jego nerwowość i napięcie. Serce Ewy się ścisnęło. Niepokój z tamtej nocy znów się odezwał. Witold wpatrywał się przed siebie, jakby podejmował istotną decyzję.

– Coś się stało? – spytała cicho, a niepokój rósł w niej, wypełniał ją całą, sączył się z oczu. – Podgrzać obiad?

– Nie, jestem najedzony. – Wstał i, nie patrząc na żonę, wyszedł z kuchni.

Ewa wyłapała ledwie wyczuwalny zapach perfum. Był obcy, ale znajomy. Już go kiedyś czuła.

CzekEwa podeszła do okna, otworzyła je szeroko i wciągnęła głęboko zimne powietrze, czując, jak wraz z nim ulatuje ostatni cień przeszłości.

Idź do oryginalnego materiału