Londyn, rok 1971. Miasto budziło się w szarej mgle porannego zmierzchu.

polregion.pl 11 godzin temu

Warszawa, rok 1971. Miasto budzi się w szarej mgle poranka. Ulice są jeszcze mokre po nocnym deszczu, a gazowe latarnie rzucają mdłe światło na brukowane drogi. W powietrzu słychać gwar: tramwaje skrzypią na szynach, ludzie spieszą do pracy, koty buszują po podwórkach w poszukiwaniu resztek jedzenia, a stare przystanki, pokryte graffiti i plakatami, czekają na pasażerów.

Marek Kowalski i Tomek Ryś Nowak to dwóch młodych Australijczyków, którzy postanowili spróbować życia w wielkim mieście. Wynajmują małe mieszkanie na Woli stare ściany, skrzypiące podłogi, ciasna kuchnia i okna, które ciągle zaparowują od wilgoci. Marek pracuje na małym magazynie, przenosząc pudła, a Tomek uczy się wieczorami i dorabia jako kurier. W wieku kilka ponad dwadzieścia lat wciąż szukają swojego miejsca w tym zimnym, ogromnym mieście.

Pewnego dnia, spacerując ulicami, trafiają na mały sklep z egzotycznymi zwierzętami. W witrynie widzą ptaki, małpy i gady, ale ich uwagę przykuwa mała klatka, w której leży mały lew. Zwierzę jest kilka większe od kociaka, z ogromnymi smutnymi oczami, które zdają się rozumieć wszystko wokół.

Bałem się mówi Marek cicho, gdy stoją przy klatce. Sam. Z takimi oczami Jak można go tu zostawić?

Tomek przytakuje. Jego serce bije szybciej, a dłonie niespokojnie się poruszają.

Nie możemy go tu zostawić szepcze Marek.

Wymieniają spojrzenia i, nie zastanawiając się długo, kupują lwiątko. To decyzja impulsywna, niemal nierozsądna, ale serce nie pozwala im postąpić inaczej.

Jak go nazwiemy? pyta Tomek, gdy wychodzą ze sklepu, niosąc klatkę z małym, puszystym przyszłym królem.

Królik mówi Marek. Jak król w miniaturowej wersji.

Tak zaczyna się życie Królika z Markiem i Tomkiem. Urządzają mu kąt w mieszkaniu: stary dywan na podłodze, miska z mlekiem, zabawki, które sami robią z kawałków materiału. Bawią się z nim w salonie, na balkonie, a choćby zabierają go do małego ogródka przy lokalnym kościele, który po długich prośbach pozwala im na krótkie spacery z lwiątkiem.

Królik gwałtownie staje się częścią ich życia. Jest ciekawski, inteligentny, uczy się komend i wyczuwa nastrój opiekunów. Mruczy jak ogromny kot, gdy Marek głaszcze go po grzywie, i cicho warczy, gdy Tomek chowa się za ścianą, udając strach.

Lecz rok mija i staje się jasne, iż lew nie może dłużej mieszkać w bloku. Rośnie szybko, jego łapy stają się coraz większe, a pazury ostrzejsze. Marek i Tomek rozumieją, iż dla Królika potrzebne jest inne życie takie, które nie ogranicza się do ścian mieszkania.

Postanawiają zrobić to, co słuszne: kontaktują się z pomocą i przewożą Królika do Kenii, do rezerwatu, gdzie legendarny przyrodnik George Adamson pomaga lwom wrócić na wolność.

Królik początkowo tęskni. Wyczuwa zapachy nowego świata trawę, ziemię, drzewa i wie, iż to jego dom, ale dom zupełnie inny. Powoli poznaje inne lwy, uczy się polować i eksplorować teren. W ciągu roku tworzy własne stado, a Marek i Tomek czują się jednocześnie dumni i złamani.

Mija rok. Chcą zobaczyć go jeszcze raz. Nie po to, by zabrać, ale by upewnić się, iż jest szczęśliwy. By się pożegnać.

To już dziki lew ostrzega ich George Adamson. Może was nie rozpoznać. To niebezpieczne. Nie próbujcie tego.

Marek i Tomek przygotowują się starannie. Zabierają kamery, by uchwycić spotkanie, i powoli zbliżają się do terenu, gdzie ostatnio widzieli Królika.

Stoją, starając się oddychać cicho, i wołają go szeptem:

Królik pamiętasz nas?

Sekundy ciągną się w nieskończoność. Cisza jest tak gęsta, iż słychać tylko wiatr w wysokiej trawie.

Wtedy, spośród krzaków, wyłania się dorosły, majestatyczny lew. Zatrzymuje się, powoli podnosi głowę i patrzy na nich. Jego oczy te same, które spoglądały na nich z małej klatki w Warszawie błyszczą rozpoznaniem.

I wtedy biegnie. Ku nim. Jak dziecko, które rzuca się w ramiona rodziców po latach rozłąki. Staje na tylnych łapach, dotyka pazurami ramion Marka i Tomka, obejmu

Idź do oryginalnego materiału