Łódź Drewniana

adamaswtrasie.blogspot.com 5 dni temu
Zanim Łódź została mekką miłośników urban exploration była przez setki – jakieś 400 – lat niewielką-li tylko mieściną położoną u podnóża pasma wzgórz dziś zwanych Wzniesieniami Łódzkimi. Bardzo to malownicza kraina, którą wielokrotnie odwiedzałem mieszkając w Mieście Włókniarzy. Dobrze, głównie ograniczałem się do Lasu Łagiewnickiego – i miejskiego parku, i rezerwatu przyrody, miano swe biorącego od Łagiewnik – dawnej wsi okraszonej barokowym klasztorem, któremu towarzyszy zespół wspaniałych drewnianych kapliczek. Znaczy – towarzyszył, bo z sześciu budynków zostały dwa. Przepadły w czasie wojny – i to nie tej Wielkiej, po której w okolicy zostały okopy czasów Operacji Łódzkiej, a tej ostatniej, gdy Niemcy naziści ogniem ubogacali polskie zabytki.
Ocalałe kapliczki w Lesie Łagiewnickim
To właśnie te wzgórza – a raczej wartkie, niemal górskie strumyki/rzeczki z nich spływające, spowodowały, iż miasto Łódź (u nas zawsze dodaje się określenie "miasto" do "Łódź" – po tym poznać, że ktoś z regionu jest) miało zostać olbrzymim ośrodkiem przemysłowym (zniszczonym po prawie 150 latach tak zwaną restrukturyzacją gospodarki – podczas była to zwykła grabież; kto żył w latach 90-tych XX wieku, ten wie o czym mówię). I Rzeczpospolita właśnie znikała, ale oświeceniowi myśliciele i reformatorzy dalej działali, usiłując rozwinąć w kraju produkcję przemysłową.

Łódź po okresie tak zwanej restrukturyzacji przemysłu w latach 90-tych XX wieku
W ich planach okolice Łodzi miały zostać centrum produkcji włókienniczej – dzięki sile wody napędzającej folusze, przędzalnie i inne zakłady potrzebne do produkcji sukna. Po rozbiorach i Napoleoniadzie plany się nie zmieniły – tylko nowy ośrodek przemysłowy miał pracować na potrzeby ciut innego rynku, jednego z największych na Świecie: Imperium Rosyjskiego.

Sankt Petersburg - stolica jednego z najbardziej chłonnych rynków końca XIX i początku XX wieku
Były plany, były warunki – brakowało tylko jednego: ekspertów. Po okolicy było ich trochę (na przykład Czesi w Zelowie albo Niemcy przybyli tu na fali kolonizacji fryderycjańskiej chociażby do Nowosolnej, w tej chwili dzielnicy Łodzi szczycącej się skrzyżowaniem ośmiu dróg, jednym z nielicznych w Europie i niezwykle niepraktycznym), ale ciągle mało. Zarządcy Królestwa Kongresowego i na to znaleźli sposób. Oto zawarto tak zwaną ugodę zgierską – i każdy tkacz, który chciał się w okolicy osiedlić dostawał na start drewno z którego mógł sobie zbudować dom. Tak właśnie, za podstawę rozwoju Łodzi posłużył Zgierz, a domki tkaczy do dziś zdobią ulice tegoż miasta. Ba, jakiś czas temu choćby je odnowiono. Dla niewprawnego oka wszystkie wyglądają tak samo, ale sami tkacze mieli do wyboru aż cztery różne modele.

Zgierski dom tkacza po renowacji
W Łodzi te domki wraz z upływem lat zostały zastąpione kamienicami, a te, które ocalały trafiły do Skansenu Łódzkiej Architektury Drewnianej, wraz z protestanckim kościółkiem ze wspominanej Nowosolnej i jedną z przepięknych willi z Rudy Pabianickiej. Warto odwiedzić, to tuż obok wspomnianej w poprzednim wpisie Białej Fabryki – na dodatek wstęp jest darmowy.

Skansen Łódzkiej Architektury Drewnianej
W Zgierzu nikt nie zamykał tych domów w muzeach – z prostej przyczyny: może i to Zgierz zaczął rewolucję przemysłową w okolicy, ale później to starsze od Łodzi – i dużo ważniejsze (Zgierz, tak jak moja Warta, Sieradz czy Kijów, był miastem królewskim – Łódź czy inne Pabianice były własnością prywatną) – miasto okazało się być dużo gorzej położone, mniej obfite w bystre strumyki. I dziś Zgierz bywa obiektem żartów, takich jak nieśmiertelne pytanie:
- W co bawią się dzieci w Zgierzu?
- W miasto.
Cóż, pracując kiedyś w Zgierzu zobaczyłem – skierowane właśnie do dzieci – ogłoszenie dotyczące nauki zarządzania miastem. Miejscowy magistrat reklamował te warsztaty czy inną zabawę hasłem "Pobaw się z nami w miasto". Faktem jest też, iż mieszkańcy Zgierza mają w okolicy opinię najgorszych kierowców. Sami zaś śmieją się z Ozorkowa – do którego także, podobnie jak do Zgierza, dojeżdża łódzki tramwaj (obecnie niestety ta jedna z najdłuższych europejskich linii tramwajowych jest w zawieszeniu – co mnie smuci niemiłosiernie).
W każdym razie – gdyby ktoś chciał poczuć klimat wczesnoindustrialnej Łodzi, volens nolens musi udać się do Zgierza. Może tramwajem.

Zgierz - domy tkaczy
W samej Łodzi, jak wspominałem, takich śladów już praktycznie nie ma, ostatnie drewniane domki nie zamknięte w muzeum adekwatnie odeszły w niebyt w początkach XXI wieku. Zachował się za to drewniany kościółek z czasów gdy Łódź była miastem rolniczym. Oryginalnie stał tuż przy Starym Rynku, w mieście gdzie dziś wznosi się nowa, neogotycka świątynia pw Wniebowzięcia NMP. Kiedy wznoszono ów kościół ten dawny, drewniany, został zakupiony przez Izraela Poznańskiego na potrzeby jego robotników, zakwaterowanych w pobliskich famułach (w wybudowanym dla nich teatrze dziś jest supermarket; sklepy dla robotników zwały się kiedyś konsumami) – i funkcjonuje do dziś, tuż obok świątyni konsumpcjonizmu, Manufaktury, na jaką przerobiono dawną fabrykę. Olbrzymi, eklektyczny pałac fabrykanta robi za muzeum.

Manufaktura - dawne zakłady Izraela Poznańskiego
O Lodzermenschach – Niemcach, Żydach, Polakach i Rosjanach – można by jeszcze dużo pisać, ale od czego są bedekery? Albo – w wersji literackiej – Ziemia Obiecana Reymonta. Wpis jest o drewnianej Łodzi, więc po prostu zainteresowanych odsyłam do źródeł. I będę kończył – choć jeszcze kilka lat temu udałbym się do Mileszek, gdzie w miejscu starszej świątyni (Mileszki to wioska o bardzo starej metryce, wspominana już prawie tysiąc lat temu; zachowała także charakterystyczny układ urbanistyczny z czasów wczesnośredniowiecznych) stał drewniany barokowy kościółek jeszcze z czasów I Rzeczypospolitej. Niestety, jak to bywa z zabudową drewnianą – pochłonął go pożar. Obecnie w odbudowie.
Nieistniejący kościół na Mileszkach
Idź do oryginalnego materiału