List Miłosny Do Ameryki – Tomas Schuman (Jurij Biezmienow)

wybudzeni.com 7 godzin temu

List Miłosny Do Ameryki – Tomas Schuman (Jurij Biezmienow)

Tomas Schuman był osobiście zaangażowany w ogólnoświatowe działania propagandowe reżimu sowieckiego. Podobnie jak Winston Smith z powieści George’a Orwella „Rok I984”, Tomas Schuman pracował dla komunistycznego odpowiednika Orwellowskiego Ministerstwa Prawdy – Agencji Prasowej Nowosti. Nowosti, co po rosyjsku znaczy „Wiadomości”, istniała po to, by tworzyć tendencyjne i fałszywe materiały do podkładania w zagranicznych mediach. Termin, jakim KGB określało ten proceder, to „dezinformacja”. Pan Schuman urodził się jako Jurij Biezmienow w Moskwie w I939 roku, jako syn wysokiego rangą oficera Armii Czerwonej. Dzięki temu uczęszczał do dobrych szkół. W wieku I7 lat rozpoczął naukę w Instytucie Języków Orientalnych na Uniwersytecie Moskiewskim. Po ukończeniu studiów pracował w agencji Nowosti, a następnie przez dwa lata przebywał w Indiach jako tłumacz i specjalista ds. public relations przy budowie sowieckich rafinerii. W I965 roku powrócił do Moskwy, by kontynuować pracę w Nowosti jako redaktor ekonomiczny wydania magazynu Sovietland w językach hindi, urdu i angielskim. W I969 roku ponownie został wysłany do Indii, gdzie kontynuował działalność propagandową Nowosti w New Delhi, pracując w ambasadzie sowieckiej w dziale o nazwie „Badania i kontrpropaganda”. Narastające obrzydzenie wobec tej pracy skłoniło go do planowania ucieczki.

W lutym I970 roku przebrał się za hipisa – z koralikami i peruką – i dołączył do grupy turystycznej, aby uciec do Aten. Skontaktował się z ambasadą Stanów Zjednoczonych i po długim przesłuchaniu przez amerykański wywiad otrzymał azyl i wyjechał do Kanady. W Kanadzie przez dwa lata studiował nauki polityczne na Uniwersytecie w Toronto, wykładał język i literaturę rosyjską, a w I972 roku został zatrudniony przez Międzynarodowy Serwis Radia CBC jako producent i prezenter, nadając audycje do Związku Sowieckiego. KGB zmusiło go do opuszczenia tej pracy w I976 roku, po czym rozpoczął działalność jako niezależny dziennikarz i pracował przy różnych projektach. w tej chwili jest analitykiem politycznym dla PANORAMA W.I.N. w Los Angeles. Jest żonaty, ma dwoje dzieci i jest autorem dwóch jeszcze nieopublikowanych książek.

Yuri Bezmenov o dywersji ideologicznej [1984]
Yuri Bezmenow – Jak zniszczyć państwo bez wojny (wykład o dywersji z 1983 r.)

List Miłosny Do Ameryki Tomasa Schumana

WORLD INFORMATION NETWORK
ALMANAC PANORAMA
Los Angeles I984

Drodzy Amerykanie,

Nazywam się Tomas David Schuman. Jestem tym, co moglibyście nazwać „uciekinierem” z ZSRR, i mam dla was przesłanie: bardzo was kocham. Kocham was wszystkich — liberałów i konserwatystów, „zdegenerowanych kapitalistów” i „uciskane masy”, czarnych, białych, brązowych i żółtych, rednecków [wieśniaków] i intelektualistów. Dla mnie jesteście ludźmi, którzy stworzyli unikalny naród, kraj i społeczeństwo w historii ludzkości — z pewnością nie doskonały, ale, bądźmy szczerzy — najbardziej wolny, dostatni i sprawiedliwy w dzisiejszym świecie.

Nie jestem sam w tej miłości. Ludzie na całym świecie, niezależnie od tego, czy chwalą Amerykę, czy ją gorzko krytykują, patrzą na was jako na jedyną nadzieję przetrwania ludzkości i ostatni bastion wolności. Niektórzy może nie myślą o tym w tak idealistycznych kategoriach, ale z pewnością cieszą się owocami waszej cywilizacji, często zapominając, by być za nie wdzięcznymi. Miliony ludzi w tzw. „obozie socjalistycznym” lub w „Trzecim Świecie” dosłownie zawdzięczają swoje życie Ameryce.

Jako dziecko wojny przetrwałem częściowo dzięki takim „zdegenerowanym kapitalistycznym” (jak mówią Sowieci) rzeczom jak mięso w puszkach Spam, mleko skondensowane i jajka w proszku, które były dostarczane do mojego kraju przez USA w ramach programu lend-lease w czasie II wojny światowej. W Związku Sowieckim potajemnie, ale z dumą nazywaliśmy siebie „pokoleniem Spamu”. Zbyt prozaiczne? Kto dziś w USA przejmuje się Spamem, poza „uboższymi” beneficjentami pomocy społecznej? Cóż, dla mnie te produkty to nie tylko nostalgiczna przyjemność z burzliwego dzieciństwa, ale symbol miłości od przyjaciela, gdy byłem w potrzebie. Żadna ilość komunistycznej propagandy przeciw Ameryce nigdy nie była w stanie przekonać mnie, iż Stany Zjednoczone chcą „kolonizować i wykorzystywać”. Powiem wam, iż wielu ludzi bardzo chętnie dało się „wykorzystać” w sposób amerykański. Z jakiego innego powodu tysiące ryzykowały życiem, znosiły niewyobrażalne trudy, porzucały rodziny, ojczyznę i tradycyjny styl życia, by przybyć do Ameryki? Czy kiedykolwiek słyszeliście o „nielegalnych imigrantach”, którzy ryzykowali życiem, przekraczając o północy granicę do socjalistycznego ZSRR? Albo o „ludzie na łódkach”, którzy przepływali oceany i tonęli tysiącami, byle tylko dostać się na wybrzeża komunistycznych Chin? Albo o dezerterach takich jak ja, porzucających względny dostatek i ryzykujących kulkę w plecy, by dołączyć do „postępowego raju robotniczego” w Rosji? Nie — wszyscy udajemy się tutaj, do Ameryki, najwyraźniej chętni, by zostać „wyzyskiwani przez kapitalistów” i „uciskani” razem z wami. Bo wierzymy i WIEMY — Ameryka to LEPSZE miejsce.

Nie piszę tego, by schlebiać wam słowami, które chcecie usłyszeć.
Dalsza część mojego przesłania może być dla was bardziej nieprzyjemna niż komunistyczna propaganda, a choćby bardziej obraźliwa niż przemówienia „przywódców” na Kremlu. Ale jako prawdziwy przyjaciel Ameryki, chcę pomóc.

Drodzy przyjaciele, uważam, iż jesteście w poważnych tarapatach. Niezależnie od tego, czy w to wierzycie, czy nie — JESTEŚCIE W STANIE WOJNY. I możecie tę wojnę bardzo gwałtownie przegrać — razem ze swoim dobrobytem i wolnościami — jeżeli nie zaczniecie się bronić. Mam nadzieję, iż zauważyliście na swoich kolorowych telewizorach, iż w tej chwili na całej planecie toczy się wojna. Ta wojna ma wiele twarzy, ale to wciąż ta sama wojna. Niektórzy nazywają ją „wyzwoleniem narodowym”, inni mówią o „walce klas” lub „terrorze politycznym”. Jeszcze inni nazywają to „antykolonializmem” lub „walką o władzę większości”. Niektórzy wymyślają fantazyjne określenia typu „wojna sił patriotycznych” albo „ruch pokojowy”. Ja nazywam to Światową Agresją Komunistyczną.

Wiem, o czym mówię, bo byłem po stronie agresora, zanim postanowiłem przejść na WASZĄ stronę. Nie wierzę — JA WIEM — iż w tej wojnie nikt nie jest „wyzwalany, dekolonizowany czy czyniony równym”, jak głosi sowiecka doktryna. jeżeli tylko zechcecie się temu przyjrzeć, zauważycie, iż jedyna „równość” i „wyzwolenie”, jakie ta wojna przynosi, to równość w śmierci i „wyzwolenie” od wolności. Spójrzcie na Rosję, Polskę, Węgry, Afganistan — czy uważacie, iż ludzie w tych krajach świętowali i radowali się, gdy Sowieci przynieśli im równość i wyzwolenie? Oczywiście, iż nie. Musimy uczciwie i jasno spojrzeć, co naprawdę oznacza sowieckie „wyzwolenie”.

Ta wojenna Światowa Agresja Komunistyczna nie jest prowadzona przeciwko jakimś mitycznym „kapitalistom”, jak twierdzi komunistyczna propaganda. Nie, moi drodzy przyjaciele — ta wojna toczy się przeciwko WAM — osobiście.

Komunistyczny agresywny podbój świata nie jest prowadzony dla wolności i równości. Mamy tysiące jednoznacznych przykładów przerażających cierpień, tortur i masowej śmierci po sowieckim „wyzwoleniu”. Końcowy etap komunistycznej agresji — konfrontacja militarna — ma bardzo kilka wspólnego z walką o terytorium czy geopolityczne korzyści w celu wyzwolenia. Komunistyczna agresja to wojna totalna przeciwko ludzkości i cywilizacji ludzkiej. W terminologii komunistycznej to „ostateczna walka o zwycięstwo komunizmu”.

Siła napędowa tej wojny ma bardzo kilka wspólnego z naturalnymi dążeniami ludzi do lepszego życia i większej wolności. jeżeli w ogóle, to te dążenia są wykorzystywane i manipulowane przez inspiratorów i prowodyrów tej wojny. Prawdziwą siłą napędową tej wojny jest IDEOLOGIA — coś, czego nie da się zjeść, założyć na siebie ani odłożyć „na czarną godzinę”. Integralną częścią tej wojny ideologicznej jest DYWERSJA IDEOLOGICZNA — proces zmiany postrzegania rzeczywistości w umysłach milionów ludzi na całym świecie. Zmarły towarzysz Andropow, były szef sowieckiego KGB, nazwał tę wojnę „ostateczną walką o UMYSŁY i serca ludzi”.

„Wokeizm” to współczesne czary – Gene Callahan

Dlaczego jestem tak pewien prawdziwego celu komunistycznej agresji? Bo sam byłem częścią i niechcianym narzędziem sowieckich taktyk dywersji ideologicznej. Jako osoba przeszkolona i użyta przez KGB w ramach globalnej kampanii ideologicznej, posiadam wiedzę z pierwszej ręki o ludziach stojących za tą wojną i metodach, które stosują. Bardzo dobrze znam sposób działania komunistów, których zachodnie media nazywają „bojownikami o wolność” i „rebeliantami”. Znam ich mentalność i metody. Znam ich ostateczne cele, które są bardzo dalekie od wolności, równości i swobód, które głoszą. Ponieważ widziałem tragiczne skutki tej wojny ideologicznej, chciałbym zaproponować kilka sugestii, jak my — w Stanach Zjednoczonych — możemy się BRONIĆ przed tą śmiertelną wojną i jak możemy PRZETRWAĆ„ostateczną walkę o umysły i serca”.

Bardziej śmiercionośna niż wojna: Rewolucja Komunistyczna w Ameryce – Edward Griffin [1969]

„Co z tego ma Tomas Schuman?” — możecie zapytać. Cóż, sam siebie o to pytałem. Co zyskałem, dezerterując ze strony zwyciężającej (Sowietów)… i dołączając do przegrywających? (Mam nadzieję, iż nie muszę wam mówić, iż co najmniej tuzin państw uległ komunistom od czasu mojej ucieczki). W rzeczywistości, moi drodzy, nie zyskałem materialnie nic na mojej dezercji. Zyskałem coś innego — silne zaangażowanie w sprawę Stanów Zjednoczonych jako ostatniego prawdziwego bastionu wolności. To wszystko, drodzy Amerykanie — wasz kraj (a teraz również mój) będzie ostatnim, który zostanie „wyzwolony” przez marksistów, socjalistów i krajowych „dobroczyńców”. jeżeli „wyzwoliciele” odniosą sukces i przyniosą swój „Nowy Porządek” do Ameryki, to bardzo możliwe, iż spotkamy się przed plutonem egzekucyjnym — albo gorzej, w obozie pracy przymusowej typu „reedukacja” w Demokratycznej Republice Ludowej Alaski.

Macie zbyt wiele konkretnych przykładów tego, co komunistyczne „wyzwolenie” uczyniło innym krajom, abyście mogli sądzić, iż się mylę, ostrzegając was, iż stoimy na skraju katastrofy. Jako ktoś, kto żył, pracował i widział na własne oczy codzienną rzeczywistość życia w państwie komunistycznym/socjalistycznym — musicie obudzić się teraz i zacząć bronić praw i wolności, które jeszcze posiadacie.

Bez względu na to, jak wiele problemów, waszym zdaniem, ma USA, wierzcie mi, gdy mówię, iż są one niczym w porównaniu z tymi, jakich doświadczycie, jeżeli Stany Zjednoczone przez cały czas będą zgadzać się i sympatyzować z doktrynami komunistycznymi/socjalistycznymi.

Dokonałem wyboru, by być z WAMI, narodem, który kocham. Ryzykowałem życie, jak wielu innych, by opowiedzieć wam o moim życiu i doświadczeniach w państwie komunistycznym. Wy nie ryzykujecie niczym, słuchając mnie i samodzielnie decydując, czy jestem „zimnowojennym paranoikiem”, jak nazywają mnie wasze media, czy też moje przesłanie ma sens. Wybór należy do was.

MOJA HISTORIA ŻYCIA

Urodziłem się w Moskwie w I939 roku pod imieniem Jurij Biezmienow. Mój ojciec był oficerem Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej. Jako inspektor Wojsk Lądowych stacjonował w „bratnich krajach”, takich jak Mongolia, Kuba i Niemiecka Republika Demokratyczna. Gdyby żył dzisiaj, najprawdopodobniej kontrolowałby status radzieckich wojsk w Angoli, Etiopii, Jemenie, Syrii, Wietnamie, Kambodży, Nikaragui i rosnącej liczbie innych „wyzwolonych” państw świata.

Dorastałem w cieniu towarzysza Stalina, przy echu II wojny światowej. Jako lojalny i patriotycznie nastawiony młody komunista, kochałem swój kraj — dobry czy zły. Jednak, w przeciwieństwie do niektórych zachodnich intelektualistów i liberałów, nie potrzebowałem pół wieku, by uświadomić sobie, iż „przywódcy” mojego kraju to samozwańczy dyktatorzy — masowi mordercy, a ideologia marksizmu-leninizmu to całkowicie wprowadzający w błąd [fikcyjny] system, który nie przynosi żadnych korzyści ani zalet „raju robotniczego”, który obiecuje.

Porównanie propagandowych haseł sowieckich, głoszących chwalebne „osiągnięcia socjalizmu”, z otaczającą mnie rzeczywistością — porannymi kolejkami po chleb, bo było go tak mało; częstymi aresztowaniami „wrogów ludu” oraz wszechobecnym strachem przed KGB — nie było trudne.

Z powodu mojego dzieciństwa spędzonego w azjatyckiej części ZSRR, wcześnie rozwinąłem zamiłowanie do orientalnego stylu życia i w wieku 17 lat, po ukończeniu szkoły podstawowej, wstąpiłem do Instytutu Języków Orientalnych, afiliowanego przy Uniwersytecie Moskiewskim. Instytut ten znajdował się de facto pod bezpośrednią kontrolą KGB i Komitetu Centralnego KPZR — był to elitarny ośrodek dla przyszłych radzieckich dyplomatów, korespondentów zagranicznych i szpiegów.

Marzyłem o egzotycznej Azji jako uczeń (poniżej) i jako student Instytutu Języków Orientalnych (powyżej).

W Instytucie, oprócz studiowania kilku języków obcych i środków masowego przekazu, obowiązkowo przechodziłem również szkolenie wojskowe. W jego trakcie uczono nas, studentów, jak prowadzić „strategiczne gry wojenne”, używając map obcych krajów. Obrona cywilna i szkolenie antynuklearne były również istotnymi elementami naszej edukacji. Dodatkowo, uczestniczyliśmy w „zajęciach z przesłuchiwania”, które miały na celu nauczyć nas przesłuchiwania jeńców wojennych. W szczególności instruowano nas, by wypytywać jeńców o ich reakcję na sowiecki atak nuklearny wymierzony w ich kraj — było to dla mnie doświadczenie dziwaczne i przerażające.

Po ukończeniu studiów zostałem wysłany do Indii jako tłumacz w radzieckiej Grupie Pomocy Gospodarczej, która budowała rafinerie ropy naftowej w dwóch indyjskich stanach. Tam, podczas mojej pierwszej zagranicznej misji, zdałem sobie sprawę z ogromnej rozbieżności między deklarowanymi przez mój kraj celami „bezinteresownej braterskiej współpracy” a faktycznym, bezlitosnym wyzyskiem Indii przez sowieckich neokolonialistów. Przykładem takiego wyzysku był fakt, iż Związek Radziecki, kupując indyjskie wyroby przemysłowe, płacił Hindusom wyłącznie w rublach.

Niestety, ruble są walutą niewymienialną na rynku międzynarodowym, co oznacza, iż indyjski producent nie mógł za swoje sowieckie ruble kupić absolutnie niczego na rynku światowym. Z drugiej strony, Sowieci zabierali wyprodukowane w Indiach towary i sprzedawali je z dużym zyskiem na rynku międzynarodowym za „twardą walutę” — taką jak dolary czy funty — która jest łatwo zbywalna. W zasadzie więc indyjski producent otrzymywał jedynie ułamek rzeczywistej wartości swojego produktu, podczas gdy Sowieci zbierali owoce swojej przebiegłości.

Czy to znaczy, iż Hindusi są głupi, nieświadomi, skoro pozwalają, by Sowieci ich w ten sposób oszukiwali? Wręcz przeciwnie — w większości są oni niewinnymi ofiarami jednej z najbardziej wyrafinowanych oszukańczych gier na świecie — Podkopywania Ideologicznego (ang. Ideological Subversion). Zostali psychologicznie zmanipulowani przez media, politykę i inne środki, by uwierzyć, iż Sowieci są ich przyjaciółmi, którzy chronią ich przed „zachodnimi imperialistami”. Ta sama gra ideologicznego podstępu jest prowadzona na całym świecie — choćby w Ameryce. Wpływy KGB na nasze [amerykańskie] media, politykę i niemal każdy aspekt życia doprowadziły do narastającego przekonania wśród wielu Amerykanów, iż to my jesteśmy „tymi złymi”. I znów muszę przypomnieć — do tej pory nie było ani jednej ucieczki z USA. Sowieci stworzyli zupełnie absurdalne światowe kłamstwo, w które ludzie wierzą — dlaczego? Bo taktyka ideologicznego podkopywania [dywersji] działa.

Nawet widząc bezwzględne działania mojego kraju, naiwnie przez cały czas miałem nadzieję, iż z czasem sytuacja się poprawi. W końcu byłem produktem ery „odwilży” po śmierci Stalina i wyzwalania [liberalizacji] zapoczątkowanego przez Chruszczowa. Wierzyłem w „socjalizm z ludzką twarzą”. Ta wiara została bezpowrotnie zniszczona zaledwie pięć lat później, gdy byłem świadkiem brutalnej interwencji militarnej ZSRR w „bratniej” Czechosłowacji w I968 roku.

Po ukończeniu mojej pierwszej misji w Indiach, w I965 roku zostałem wezwany z powrotem do Moskwy i natychmiast dołączyłem do Agencji Prasowej „Nowosti” (po rosyjsku Nowosti znaczy „wiadomości”) — największego i najpotężniejszego frontu propagandowego, szpiegowskiego i ideologicznego KGB. Zostałem zatrudniony jako praktykant w tajnym dziale „Publikacji Politycznych” (GRPP), pod nadzorem towarzysza Normana Borodina. Po krótkim czasie odkryłem, iż około 75% pracowników Nowosti to w rzeczywistości oficerowie KGB, a pozostałe 25% to „współpracownicy” — czyli niezależni pisarze, specjaliści od PR lub informatorzy KGB, tacy jak ja.

Kolejnym interesującym odkryciem było to, iż w Nowosti nie było żadnych prawdziwych „wiadomości”. Moim głównym zadaniem — poza pisaniem, redagowaniem i tłumaczeniem materiałów propagandowych, które miały być umieszczane w zagranicznych mediach — było towarzyszenie delegacjom gości Nowosti: dziennikarzom, redaktorom, wydawcom, pisarzom, politykom i biznesmenom z zagranicy, podczas ich wizyt w ZSRR lub na międzynarodowych konferencjach odbywających się w Związku Radzieckim. W rzeczywistości, jako tzw. „wolny dziennikarz”, nie zajmowałem się ani pisaniem, ani relacjonowaniem wiadomości. Po kilku miesiącach zostałem formalnie zwerbowany przez KGB jako informator, zachowując jednocześnie stanowisko dziennikarza Nowosti.

Moja praca dla KGB polegała na łączeniu obowiązków dziennikarskich ze zbieraniem danych wywiadowczych oraz szerzeniem „dezinformacji” w krajach zagranicznych na potrzeby sowieckiej propagandy i podkopywania [dywersji] ideologicznego. To było tylko kwestią czasu, zanim KGB zorientowało się, iż moje osobiste znajomości z gośćmi Agencji Nowosti mogą zostać również wykorzystane w ich operacjach.

Dlaczego pozwoliłem się zwerbować? Nie ma na to prostej odpowiedzi. Po pierwsze, radziecki dziennikarz nie może po prostu powiedzieć „nie” KGB. jeżeli chce żyć, być względnie wolnym, rozwijać karierę i podróżować za granicę, musi współpracować z KGB — w przeciwnym razie czekają go poważne konsekwencje.

Po drugie, oprócz korzyści materialnych i finansowych, dziennikarz radziecki zatrudniony przez KGB miał rzadką szansę, by stać się KIMŚ w swoim kraju, a w I965 roku ZSRR wciąż był moją ojczyzną. Wielu moich kolegów — zarówno cyników, jak i prawdziwych patriotów — dołączało do KGB w naiwnej wierze, iż uda im się wspiąć na wyższe szczeble władzy, zachowując w tajemnicy swoje moralne zasady i ukrywając odrazę do systemu. Gdy większość z nich uświadamiała sobie, iż „władza korumpuje”, a związek z radziecką komunistyczną władzą korumpuje całkowicie — było już za późno. Większość z moich byłych kolegów jest dziś głęboko zakorzeniona w „uprzywilejowanej klasie”, a ich humanistyczne ideały zostały jeden po drugim sprzedane za drobne wygody — takie jak prywatny samochód (rzadkość w ZSRR), darmowe mieszkanie, domek letniskowy („dacza”), darmowe podróże za granicę i możliwość kontaktów z cudzoziemcami — przywileje całkowicie niedostępne dla przeciętnego rosyjskiego robotnika.

Mimo mojej wczesnej niechęci do radzieckiego systemu komunistycznego, dołączyłem do KGB, mając nadzieję, iż w jakiś sposób ich „przechytrzę”, iż będę grał w ich grę, dopóki nie zorientuję się, jak dalej postępować. Awansowałem błyskawicznie. Zostałem ponownie wysłany do Indii, tym razem jako attaché prasowy ZSRR i agent PR-owy KGB. Dzięki mojej znajomości Indii i jej języków — hindi i urdu — zostałem głęboko zaangażowany w operacje KGB w Indiach. Moim zadaniem, wyznaczonym przez przełożonych, było powolne, ale systematyczne ustanawianie sowieckiej „strefy wpływów” w Indiach.

Poza łapówkarstwem i korumpowaniem indyjskich urzędników, szantażem i ingerencją w wewnętrzne sprawy Indii, Sowieci poszli jeszcze o krok dalej w swej „braterskiej pomocy” Indiom. W I969 roku, na mocy tajnej dyrektywy Komitetu Centralnego KPZR, wszystkie ambasady ZSRR na całym świecie, w tym w Indiach, utworzyły nowy tajny departament o niewinnie brzmiącej nazwie „Grupa Badań i Kontrpropagandy”. Zostałem zastępcą szefa tego departamentu, pracując pod oficerem KGB, towarzyszem Walierijem Niejewem [Valeri Neyev].

Nie zajęło mi dużo czasu, by odkryć, iż nasza grupa nie zajmuje się ani „badaniami”, ani „kontrpropagandą”: za zamkniętymi drzwiami gromadziliśmy informacje wywiadowcze z różnych źródeł, w tym od indyjskich informatorów i agentów, dotyczące praktycznie KAŻDEJ ważnej i politycznie istotnej osoby w Indiach — członków parlamentu, urzędników cywilnych, wojskowych i osób publicznych, ludzi mediów, przedsiębiorców, profesorów uniwersyteckich, studentów (radykalnych lub nie) i pisarzy — innymi słowy WSZYSTKICH, którzy mieli wpływ na KSZTAŁTOWANIE OPINII PUBLICZNEJ i polityki narodowej. Ci, którzy byli „przychylni” i gotowi zaprosić sowiecką ekspansję do swojego kraju, byli promowani na wyższe stanowiska władzy, dobrobytu i prestiżu poprzez różne operacje prowadzone przez KGB–Nowosti.

Duże grupy tzw. „postępowych i trzeźwo myślących” Hindusów były regularnie hojnie zaopatrywane w alkohol bezcłowy z ambasad. Sympatycy Sowietów byli zapraszani do ZSRR na darmowe wycieczki i liczne „międzynarodowe konferencje”, podczas których otrzymywali nie tylko znaczne sumy pieniędzy w formie „nagród literackich” lub nagród „Pokoju i Przyjaźni im. Nehru”, ale także leczeni byli z chorób wenerycznych czy przepuklin nabytych w niekończącej się „walce klasowej” przeciwko „amerykańskiemu imperializmowi”. Ci zaś, którzy odmawiali „elastyczności” i nie chcieli brać udziału w tej okrutnej farsie, byli poddawani całkowitej destrukcji w mediach łaknących sensacji.

Pozwólcie, iż podam przykład, jak KGB wykorzystuje informacje, które zbiera. Pewnego dnia w I968 roku rutynowo przeglądałem zaległe biuletyny i dokumenty z Amerykańskiej Służby Informacyjnej, hojnie dostarczane nam przez naszych indyjskich i amerykańskich „przyjaciół”. W jednej z depesz przeczytałem, iż południowowietnamskie miasto Hue zostało zdobyte przez komunistów z Hanoi. Gdy tylko dwa dni później zostało odbite przez wojska USA i siły sojusznicze, CIA z przerażeniem odkryła, iż kilka tysięcy Wietnamczyków — nauczycieli, księży, buddystów, przedsiębiorców i wykształconych obywateli — wszystkich, którzy byli „proamerykańscy”, zostało schwytanych przez najeźdźców i JEDNEJ NOCY wywiezionych poza granice miasta i zbiorowo zamordowanych. Niektórych zastrzelono. Innych, ze związanymi przewodami elektrycznymi rękami, znaleziono z czaszkami zmiażdżonymi łopatami i żelaznymi prętami. „Jak mogli ich wszystkich zlokalizować w zaledwie kilka godzin w tak dużym mieście?” — dziwili się Amerykanie. Myślałem, iż znam odpowiedź.

Na długo przed inwazją istniała rozbudowana siatka informatorów komunistycznych działających pod kierunkiem ambasady sowieckiej w Hanoi — czyli pod egidą KGB. Komuniści dokumentowali każdą informację: adresy, zwyczaje osobiste, przynależność polityczną, wypowiedziane opinie, niewypowiedziane myśli ujawnione w nieformalnych i prywatnych rozmowach, a choćby imiona i adresy krewnych, przyjaciół, a także kochanek i kochanków przyszłych ofiar „wyzwolenia”. Po przeczytaniu tego komunikatu zrobiło mi się fizycznie niedobrze, gdy zdałem sobie sprawę, iż wydział, w którym pracowałem w New Delhi, zajmował się dokładnie tą samą działalnością, która była stosowana w mieście Hue. W pełni uświadomiłem sobie, iż jestem częścią ohydnej zbrodni przeciwko naszemu krajowi-gospodarzowi. Do mojego obrzydzenia doszło odkrycie, iż niektóre z naszych akt zawierały dane o charakterze osobistym; informacje intymne, takie jak „preferencje seksualne”, np. homoseksualizm, niektórych ważnych osobistości Indii — choćby radykałów i komunistów otwarcie sympatyzujących z polityką ZSRR. Czy oni również byli przeznaczeni do egzekucji, jeżeli doszłoby do rewolucji wspieranej przez Związek Radziecki?

Moje frustracje pogłębiły się przez zachowanie mojego przełożonego z KGB, który pouczał mnie ojcowskim tonem: „Nie zawracaj sobie głowy tymi prostytutkami, indyjskimi komunistami. Nie trać na nich czasu. Nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż rozczarowani ‘prawdziwi wyznawcy’ komunizmu. Oni stają się najbardziej zajadłymi wrogami i kontrrewolucjonistami — celuj wyżej — w szanowanych, ‘konserwatywnych’ i dobrze usytuowanych ‘kapitalistów’ oraz proamerykańskie elementy!”. Jak więc widać, KGB/ZSRR nie mają absolutnie żadnego szacunku dla większości swoich nowych „nawróconych”.

Tomas Schuman (po lewej) z mikrofonem nagrywa propagandowe „wydarzenie towarzyskie” z udziałem urzędników ambasady ZSRR i pani Indiry Gandhi – chętnej uczestniczki radzieckich działań propagandowych w Indiach.

Jedno wydarzenie w szczególności przypieczętowało moje narastające przerażenie taktyką KGB. Dotyczyło ono jednego z moich najbliższych indyjskich przyjaciół, dziennikarza reprezentującego jedną z najbardziej wpływowych gazet w Indiach. Gdy odkryłem, iż mój przyjaciel został wytypowany jako cel kampanii KGB mającej na celu zniszczenie jego reputacji, poczułem ogromną potrzebę natychmiastowej ucieczki z ambasady ZSRR i zwierzenia się mojemu indyjskiego przyjacielowi z tego, co go czeka, a także z mojej decyzji o zerwaniu więzów z KGB — co oznaczało ucieczkę. Jednak taki nagły plan miałby nikłe szanse powodzenia. Rząd indyjski, pod silną presją ambasady radzieckiej, przyjął ustawę, zgodnie z którą żaden uciekinier z jakiegokolwiek kraju nie ma prawa do azylu politycznego w ŻADNEJ ambasadzie na terytorium Republiki Indii. To arcydzieło politycznej hipokryzji zostało stworzone przez panią Indirę Gandhi po tym, jak córka Stalina, Swietłana, uciekła na Zachód podczas pobytu w Indiach. W tej sytuacji wiedziałem doskonale, iż moja ucieczka nie będzie sprawą prostą i iż będzie wymagać starannie przemyślanego planu. Schwytanie przez KGB podczas próby ucieczki oznaczałoby przymusowe odesłanie do Rosji i uwięzienie — a może coś gorszego. Postanowiłem więc poczekać, aż opracuję konkretny plan ucieczki.

Jednak moja cierpliwość się wyczerpywała. Jednym z ostatnich impulsów, które skłoniły mnie do działania, była historia, którą usłyszałem od jednego z kolegów z KGB: dowiedziałem się, iż Związek Radziecki importował wyszkolonych w ZSRR sabotażystów do Wschodniego Pakistanu w ramach przygotowań do rewolucji. Mój kolega poinformował mnie także, iż radzieckie skrzynie oznaczone jako „materiały drukowane — dla Uniwersytetu w Daccie”, przechowywane w piwnicy konsulatu ZSRR w Kalkucie, zostały przypadkowo odkryte i okazało się, iż zawierają nie podręczniki akademickie, ale karabiny Kałasznikowa (AK-47) i amunicję przeznaczoną na planowaną komunistyczną rewolucję w Pakistanie.

KGB i indyjska policja szukały niewłaściwej osoby: tak wyglądał Tomas w momencie dezercji.

Zdarzenie to miało miejsce w grudniu I969 roku. Dwa miesiące później „zniknąłem” z ambasady ZSRR w New Delhi. Aby uniknąć wykrycia przez indyjską policję i KGB, przebrałem się za amerykańskiego „hipisa”. Ten sposób ucieczki był w istocie gwarantem sukcesu — żaden detektyw KGB przy zdrowych zmysłach nie szukałby zaginionego radzieckiego dyplomaty wśród tłumów długowłosych, brodatych, bosych i odurzonych haszyszem Amerykanów, którzy najechali Indie w poszukiwaniu „oświecenia”. I tak uciekłem na Zachód. Bezpiecznie dotarłem do Kanady w lipcu I970 roku. Tam studiowałem historię i nauki polityczne, uczyłem języka rosyjskiego i literatury, a także pracowałem jako prezenter/producent w Radio Canada International — odpowiedniku „Głosu Ameryki”. Zostałem później zmuszony do rezygnacji z tej posady w wyniku skargi złożonej przez ambasadora ZSRR w Kanadzie do rządu kanadyjskiego, w której oskarżono mnie o bycie „antyradzieckim”. Uświadomiwszy sobie, iż nie mam wsparcia kanadyjskiego rządu za mój wybór nieuczestniczenia w działaniach KGB i ZSRR, które naruszały moje poczucie sprawiedliwości i moralności — udałem się do Ameryki.

Obecnie jestem niezależnym publicystą i analitykiem politycznym, starając się — choć nie zawsze skutecznie — obudzić społeczeństwa Zachodu na realia życia pod sowieckim systemem oraz na IDEOLOGICZNĄ DYWERSJĘ, która jest codziennie na nich stosowana. Mam nadzieję, iż ta broszura i kolejne, które w tej chwili piszę, wyjaśnią wszystkim czytelnikom prawdziwe fakty, stojące za zalewem fałszywych doniesień, komunikatów, informacji, narracji, idei i przekazów propagandowych płynących ze Związku Radzieckiego, przedstawiających państwo komunistyczne jako „raj robotniczy”. Uwierzcie mi, mówię to z własnego doświadczenia — to nie był żaden raj.

Organizowanie Chaosu – Edward Bernays (Propaganda, 1928)

Sztuka oszukiwania mas, aby robiły rzeczy na własną niekorzyść i wierzyły, iż to „wola ludu”, jest tak stara jak ludzkość.

Istota dywersji najlepiej wyrażona jest w słynnym marksistowskim haśle (jeśli zamiast „proletariusze” podstawimy bardziej odpowiednie słowo): „Użyteczni idioci całego świata — łączcie się!”
Aby osiągnąć pożądany efekt, dywersant musi najpierw zrobić z normalnych ludzi idiotów, a następnie ICH PODZIELIĆ, zanim przemieni ludność w zhomogenizowaną masę użytecznych i zjednoczonych idiotów. Czołgi i rakiety mogą — ale nie muszą — być potrzebne na końcowym etapie. w tej chwili są jedynie środkiem zastraszania ludzi i zmuszania ich do bierności oraz uległości.

500 lat przed Chrystusem chiński strateg wojskowy Sun Tzu sformułował zasadę dywersji w następujący sposób:

1. Ośmieszaj wszystkie prawomocne tradycje w kraju przeciwnika;
2. Uwikłaj ich przywódców w sprawy kryminalne i wystaw ich na pogardę społeczeństwa we adekwatnym czasie;
3. Zakłócaj funkcjonowanie ich rządu wszelkimi możliwymi sposobami;
4. Nie wzbraniaj się przed pomocą dla najniższych i najbardziej podłych osobników z kraju przeciwnika;
5. Siej niezgodę i spory wśród obywateli;
6. Nastaw młodych przeciwko starym;
7. Bądź hojny w obietnicach i nagrodach dla kolaborantów i wspólników.

Brzmi znajomo? Około 2500 lat później możemy przeczytać niemal identyczne zalecenia w tajnym dokumencie, rzekomo sporządzonym przez Komintern dla ich „młodych rewolucjonistów”. Dokument nosi tytuł „Zasady rewolucji”:

1. Zdeprawuj młodych, zainteresuj ich seksem, odciągnij od religii. Uczyń ich powierzchownymi i osłabionymi;
2. Podziel ludność na wrogie sobie grupy, nieustannie podsycając kontrowersje wokół błahych spraw;
3. Zniszcz wiarę ludzi w ich przywódców narodowych, wystawiając ich na pogardę, drwiny i hańbę;
4. Zawsze głosząc demokrację — przejmij władzę możliwie jak najszybciej i najbezwzględniej;
5. Poprzez zachęcanie do rozrzutności rządu, zniszcz jego wiarygodność, wywołaj lata inflacji, wzrost cen i powszechne niezadowolenie;
6. Podżegaj do niepotrzebnych strajków w kluczowych gałęziach przemysłu, wspieraj zamieszki i doprowadź do tego, by rząd był wobec nich pobłażliwy i miękki;
7. Doprowadź do upadku dawnych cnót moralnych: uczciwości, trzeźwości, samodyscypliny, wiary w dane słowo.

Nie mogę ręczyć za autentyczność tego dokumentu, który — według amerykańskich konserwatywnych mediów — został przechwycony przez siły alianckie po II wojnie światowej w pokonanych Niemczech, w Düsseldorfie. Ale mogę zapewnić, że te „zasady” są niemal dosłowną interpretacją tych „teorii i praktyk”, których uczyli mnie moi przełożeni i koledzy z KGB w Agencji Prasowej „Nowosti”.

Tak, zdaję sobie sprawę, iż dla wielu z was nic, co tutaj piszę, nie jest „sensacyjnym odkryciem”. To, co zrobiłem, to po prostu uporządkowałem swoją wiedzę i doświadczenia z sowieckim systemem dywersji w postaci prostego i obrazowego zapisu.
Aby pomóc wam zrozumieć ogólny obraz procesu DYWERSJI, pozwólcie, iż najpierw naszkicuję wam, jak przebiega droga narodu od społeczeństwa otwartego do zamkniętego. Ten szkic oparty jest na literaturze marksistowskiej — tajnej, mniej tajnej oraz całkowicie jawnej.

„Społeczeństwo otwarte” to to, w którym żyjecie obecnie. Można w nim pracować lub nie, posiadać prywatną własność lub nic nie mieć, kochać je lub opuścić, krytykować bez strachu przed uznaniem za „wroga ludu”. Jest to społeczeństwo oparte na wolnej inicjatywie jednostki i wolnym rynku.

Wystarczy, iż zapożyczymy JEDNĄ trefną ideę [koncepcję] z ideologii komunistycznego lub totalitarnego rządu, by „zepsuć” status quo wolnego narodu. Dla uproszczenia wybrałem ideę egalitaryzmu: „Ludzie rodzą się równi, więc muszą być równi.” Brzmi pięknie. Ale spójrzcie na siebie. Czy urodziliście się równi? Niektórzy z was ważyli przy urodzeniu 3.5kg, inni 3kg albo 2.5kg… Czy TERAZ jesteście równi? Pod jakim względem? Fizycznie, umysłowo, emocjonalnie, rasowo, duchowo? Jedni są wysocy i głupi, inni niscy, łysi i bystrzy.

A teraz zastanówmy się, co się stanie, jeżeli WPROWADZIMY RÓWNOŚĆ PRAWNĄ i uczynimy koncepcję „równości” kamieniem węgielnym i fundamentem systemu społeczno-ekonomicznego i politycznego. W porządku? Nie trzeba być wielkim ekonomistą czy socjologiem, by przewidzieć, iż ci, którzy są „mniej równi”, będą domagać się praw równych z tymi, którzy są „bardziej równi” — NA MOCY PRAWA!

Aha — teraz rozumiecie. Pojawią się tacy, którzy dostaną więcej, DAJĄC mniej, i będą wykorzystywać tych, którzy są jeszcze „mniej równi”, powiedzmy, w sztuce BRANIA. I żeby uniknąć sporów o „równy podział”, trzeba będzie wprowadzić TRZECIĄ SIŁĘ — Państwo. Dlaczego? Bo ludzie nigdy nie byli równi, nie są równi i gdyby Bóg chciał, byśmy byli równi — prawdopodobnie by nas takimi stworzył.

O ład w historii – Feliks Koneczny

Nie. On wprowadził różnorodność. „Vive la Différence!” — mówili Francuzi przed rewolucją francuską. I mieli rację.

Piękno najlepszego, najbardziej udanego systemu polityczno-ekonomicznego, stworzonego przez Ojców Założycieli Ameryki, nie polega na USTAWOWEJ ani wymuszonej równości. Amerykańska Republika opiera się na zasadzie RÓWNYCH SZANS dla NIERÓWNYCH i bardzo różnych jednostek, by rozwijały swoje zdolności i współistniały w sposób wzajemnie korzystny. A to zupełnie inna historia. Tego nauczyłem się choćby z sowieckich podręczników historii Stanów Zjednoczonych.

USA to Republika Konstytucyjna, a nie Demokracja

Idźmy dalej. Ludzie, którzy ogłoszą się równymi, nieuchronnie zaczną oczekiwać więcej dla swoich indywidualnych potrzeb, co prędzej czy później wejdzie w tragiczny konflikt z nierówną rzeczywistością. To automatycznie wywoła niezadowolenie. Nieszczęśliwe i niezadowolone masy są mniej produktywne niż ci, którzy są szczęśliwi, będąc tym, kim są, i starając się z tego wyciągnąć maksimum. Spadek produktywności — jak wszyscy wiemy — prowadzi do tak nieprzyjemnych rzeczy jak inflacja, bezrobocie i recesja. Te z kolei wywołują niepokoje społeczne i niestabilność — zarówno gospodarczą, jak i polityczną.

Przewlekła niestabilność rodzi radykalizm jako środek rozwiązywania problemów. Radykalizm jest warunkiem wstępnym walki o władzę, która może (i często tak bywało) doprowadzić do gwałtownej i siłowej zmiany struktur władzy. Jeśli sytuacja się poważnie pogorszy, taka zmiana przybierze ohydną formę wojny domowej, rewolucji lub inwazji „przyjaznego i bratniego” sąsiada, i w końcu skończy się w tradycyjny sposób — kontrolą państwową.
W zależności od dojrzałości narodu i ilości (lub braku) zdrowego rozsądku, ta kontrola przejawi się w powstaniu społeczeństwa zamkniętego — przeciwieństwa tego, od czego zaczęliśmy. Granice zostają zamknięte, wprowadza się cenzurę mediów, „irytujący” i „wrogowie państwa” są eliminowani, itd.

O żywotnej potrzebie wolności słowa – prof. Jordan Peterson
Celem myślenia jest pozwolenie na to, by twoje myśli umarły zamiast ciebie – Jordan Peterson

To jest moje „uproszczone” i wysoce „nienaukowe” streszczenie wydarzeń, które miały miejsce w wielu krajach świata. Każdy naród jest w stanie zrobić to sobie sam, bez jakiejkolwiek pomocy towarzyszy Andropowa i Breżniewa oraz ich licznych agentów KGB.
Każdy z was może łatwo zaobserwować ten zgubny łańcuch wydarzeń — po prostu regularnie czytając gazety lub oglądając wiadomości w telewizji.

CZTERY ETAPY DYWERSJI

To, czego wielu z was nie dostrzega, to „łańcuch” wydarzeń, który graficznie przedstawiam na powyższym schemacie dla CZTERECH ETAPÓW DYWERSJI jakimi są:
1) DEMORALIZACJA,
2) DESTABILIZACJA,
3) KRYZYS,
4) „NORMALIZACJA”.

Co to wszystko ma wspólnego z KGB? Bardzo proste: są to „najkorzystniejsze warunki” wymienione w każdym podręczniku marksistowskim dotyczących walki rewolucyjnej. Ja jedynie uporządkowałem je chronologicznie i podzieliłem na trzy kolumny: obszary zastosowania, metody dywersji i oczekiwane (lub osiągnięte) rezultaty.

W kontekście USA, większość tych nieprzyjemnych rzeczy dzieje się Ameryce z rąk samych Amerykanów… przy IDEOLOGICZNYM wsparciu komunistycznych podważaczy [dywersantów]. Większość działań jest jawna, legalna i łatwa do zidentyfikowania. Jedyny problem polega na tym, iż są one „rozciągnięte w czasie”. Innymi słowy, proces dywersji to proces długoterminowy, który — ze względu na krótki zakres pamięci historycznej przeciętnego człowieka — nie jest postrzegany jako SPÓJNA i celowa akcja. I właśnie tak ma być: jak wskazówka minutowa twojego zegarka. Wiesz, iż się porusza, ale NIE WIDZISZ jej ruchu.

Główną zasadą ideologicznej dywersji jest OBRÓCENIE SILNIEJSZEJ SIŁY PRZECIWKO SAMEJ SOBIE. Podobnie jak w japońskich sztukach walki: nie zatrzymujesz ciosu silniejszego przeciwnika równie silnym ciosem. Możesz po prostu zranić sobie rękę. Zamiast tego łapiesz nadlatującą pięść i CIĄGNIESZ przeciwnika w kierunku jego uderzenia, aż sam rozbije się o ścianę lub inny ciężki obiekt.

Ameryka to oczywiście „silniejsza siła”, której komunizm nie jest w stanie pokonać bezpośrednio. Ale można ją pokonać, wykorzystując warunki wstępne, które opisałem — stworzone przez samych Amerykanów — oraz odwracając uwagę Ameryki od tych śmiertelnie niebezpiecznych warunków. Sytuacja jest podobna do domu, którego właściciele przechowują materiały wybuchowe i łatwopalne wewnątrz budynku. Aby zniszczyć ten dom, wróg nie musi fizycznie do niego wchodzić. Wystarczy wzniecić pożar obok i poczekać, aż wiatr powieje w odpowiednią stronę. W międzyczasie wróg może „wrzucić kilka wspaniałych idei”, by domownicy zaczęli się o nie kłócić — i tym samym odwrócili uwagę od rzeczywistego zagrożenia: ochrona środowiska, wyzwolenie homoseksualistów czy emancypacja zwierząt domowych to przykłady nieistotnych tematów, które odciągają uwagę Ameryki od realnego niebezpieczeństwa. Mądrzy ludzie zauważyliby pożar i usunęli łatwopalne przedmioty ZANIM ogień się rozprzestrzeni. Użyteczni idioci natomiast będą się dalej kłócić, czy konstytucyjne jest opłacanie strażaków, albo o równouprawnienie męża i żony w obowiązkach domowych (kto ma wynieść łatwopalne rzeczy), aż do momentu, gdy faktyczna eksplozja rozrzuci ich otumanione mózgi po całej okolicy.

A teraz wróćmy do mojego schematu. Wiem, iż będzie to nieco nudne. Ale moim celem nie jest was zabawiać, tylko wyjaśnić, co moi byli przełożeni z KGB uważają za ważne dla waszego „wyzwolenia”.

PROCES DYWERSJI

OBSZARY METODY REZULTATY
DEMORALIZACJA (I5 do 20 lat)
IDEAŁY
I. Religia Upolitycznienie, komercjalizacja, rozrywka Życzenie śmierci
2. Edukacja Permisywizm, relatywizm Ignorancja
3. Media Monopolizacja, manipulacja, dyskredytacja, tematy zastępcze Niewiedza, krótkowzroczność
4. Kultura Fałszywi bohaterowie i wzorce Uzależniające mody, „masowość”
STRUKTURA
I. Prawo i porządek Legislacyjne, nie moralne Nieufność wobec „sprawiedliwości”
2. Relacje społeczne Prawa kontra obowiązki Mniej odpowiedzialności jednostki
3. Bezpieczeństwo Wywiad, policja, wojsko Bezbronność
4. Polityka wewnętrzna Partie, antagonizmy Brak jedności
5. Polityka zagraniczna Traktaty SALT… „przyjaciele” Izolacja
ŻYCIE
I. Rodzina, społeczeństwo Rozbijanie Brak lojalności (wobec państwa)
2. Zdrowie Sport, Opieka zdrowotna, śmieciowe jedzenie Osłabione masy
3. Rasa Obniżenie pozycji uprzywilejowanych, Biblia? Nienawiść, podział
4. Ludność Odrolnienie, urbanizacja Alienacja
5. Praca Związki zawodowe kontra społeczeństwo Wiktimizacja (postrzeganie siebie jako ofiary)


DESTABILIZACJA (2 do 5 lat)

OBSZARY METODY REZULTATY
I. Walka o władzę Populizm, nieodpowiedzialna walka o władzę Wielki Brat
2. Gospodarka Zniszczenie procesu negocjacyjnego Podporządkowanie się Wielkiemu Bratu
3. Struktura społeczna, prawo Udział oddolny Tłumokracja
4. Polityka zagraniczna Izolacja, wielonarodowość, centralne dowodzenie Prestiż, wojownicze okrążenie


KRYZYS (2 do 6 miesięcy)


NORMALIZACJA

Uwaga: Ten schemat pokazuje cztery etapy radzieckiej dywersji ideologicznej: demoralizacja, destabilizacja, kryzys i normalizacja. Metody stosowane przez dywersanta w różnych dziedzinach życia przynoszą pożądane rezultaty w kraju, który nie stawia oporu procesowi dywersji.

ETAP PIERWSZY: DEMORALIZACJA

Ten proces ma wiele nazw: wojna psychologiczna, agresja ideologiczna, wojna propagandowa itp. KGB nazywa go „Aktywne Działania” (Active Measures). Od momentu mojej ucieczki z ambasady ZSRR w 1970 roku usilnie próbowałem wytłumaczyć mediom zachodnim, politykom, „wspólnocie wywiadowczej” i waszym „akademickim sowietologom”, iż Aktywne Działania są ważniejsze i bardziej niebezpieczne niż klasyczny szpiegowski styl Jamesa Bonda.

W końcu, w roku 1983, John Barron w swojej nowej książce KGB Today trafnie i znakomicie opisał proces demoralizacji, opierając część swojej analizy na danych dostarczonych przez innego uciekiniera z KGB — oficera KGB, Stanisława Lewczenkę [Stanislav Levchenko] — nawiasem mówiąc, mojego dawnego kolegę ze studiów w Instytucie Studiów Orientalnych, który później został wysłany do Tokio w Japonii, występując jako korespondent magazynu „New Time [Nowe Czasy]”.

Stanisław Lewczenko osiągnął to, w czym ja zawiodłem: zwrócił uwagę amerykańskiej opinii publicznej na Aktywne Działania. Celem tego procesu jest zmiana twojej percepcji rzeczywistości w takim stopniu, iż choćby mimo obfitości informacji i dowodów o zagrożeniu komunizmem, nie jesteś w stanie wyciągać rozsądnych wniosków we własnym interesie i w interesie swojego narodu.

John Barron trafnie zatytułował jeden z rozdziałów swojej książki, poświęcony analizie Aktywnych Działań: „Reality Upside Down [Odwrócona rzeczywistość]”. Doskonały tytuł! Właśnie tego uczyli mnie moi instruktorzy od dywersji z KGB w agencji prasowej „Nowosti”. Jedną z głównych taktyk w tym procesie jest opracowanie, ustanowienie i systematyczne egzekwowanie zestawu „podwójnych standardów”: jednego wobec ZSRR, drugiego wobec USA.

Analitycy zachodni już wskazywali na różnorodne taktyki „Aktywnych Działań”. Niektóre z nich były dokładnie tymi, do których stosowania zostałem przeszkolony podczas pracy z zagranicznymi delegacjami w Moskwie i ambasadzie ZSRR w Nowym Delhi:

— jawna i tajna propaganda;
— wykorzystywanie „agentów wpływu”;
— organizowanie fałszywych międzynarodowych forów przez KGB/Nowosti w celu nadania sowieckim operacjom atmosfery legalności i prestiżu;
— prowokowanie i manipulowanie masowymi demonstracjami i zgromadzeniami;
— rozpowszechnianie plotek i „wiarygodnych informacji z kręgów zbliżonych do Politbiura”;
— fałszowanie komunikatów prasowych amerykańskiej agencji informacyjnej;
— publikowanie fałszywych historii w lokalnych mediach;
— tworzenie setek tabloidów sponsorowanych przez ambasadę ZSRR poprzez organizacje przykrywkowe i fikcyjne firmy reklamowe w celu „legalnego” finansowania grup subwersyjnych i radykalnych itd.

Inne taktyki, takie jak sabotaż, niszczenie reputacji „opornych” Hindusów stawiających opór sowieckiej dywersji, terroryzm, a choćby sporadyczne zabójstwa „reakcjonistów i kontrrewolucjonistów”dla efektu psychologicznego „paraliżu strachem” — również były stosowane przez moich kolegów z KGB z innych wydziałów ambasady ZSRR.

Z tymi aspektami procesu dywersji jestem mniej zaznajomiony. Moja rola jako „legalnego” i jawnego człowieka od public relations oraz „charyzmatycznego” towarzysza towarzyskich kontaktów była skierowana przez KGB głównie na początkowy etap dywersji. Po pewnym okresie zaprzyjaźniania się i „uprawiania” cudzoziemców musiałem przekazać mojemu przełożonemu z KGB „ocenę psychologiczną” danego celu (osoby lub grupy), a następnie oddać go w ręce „profesjonalistów” do dalszego „opracowania” i rekrutacji.

Niemniej jednak, udało mi się dość dokładnie odtworzyć ogólny obraz procesu i, w przeciwieństwie do zachodnich „sowietologów”, stworzyć bardziej systematyczny i logiczny opis dywersji.

To, co teraz ci oferuję, to schemat równie prosty jak tabliczka mnożenia, a zarazem tak złożony jak rachunek różniczkowy. PO RAZ PIERWSZY ten wykres został opublikowany w całości.

Zacznijmy od pierwszego etapu: DEMORALIZACJA.

Proces demoralizacji narodu trwa około 15 do 20 lat. Dlaczego akurat tyle (albo tak niewiele)? Proste: to minimalna liczba lat potrzebna do „wykształcenia” JEDNEGO POKOLENIA uczniów w kraju docelowym (na przykład w Ameryce) i wystawienia ich na ideologię dywersanta. Niezbędne jest, aby wyeliminować wszelki skuteczny opór i przeciwwagę ze strony podstawowych wartości moralnych i ideologii tego kraju.

Ideologia, Strategia, Sztuka Operacyjna i Taktyka – Józef Kossecki
Jednostronne teorie rozwoju społecznego

Przy braku jakiejkolwiek spójnej i konsekwentnej ideologii narodowej, zadanie dywersanta staje się jeszcze łatwiejsze. W USA, jak wszyscy wiemy, panuje dziś mnogość idei i ideologii, bez adekwatnego nacisku na główną i podstawową amerykańską ideologię pierwotnej republiki i systemu wolnorynkowego. Dziś nie uchodzi choćby za „intelektualne” czy modne całkowite utożsamianie się z tym „przestarzałym” zestawem idei.

Aby proces dywersji w fazie demoralizacji odniósł sukces, musi on zawsze przebiegać DWUKIERUNKOWO — co oznacza, iż naród docelowy MUSI być ODBIORCĄ — biernym lub czynnym — IDEI dywersanta.

Demokracja z definicji jest ODBIORCĄ różnorodnych ideologii i wartości — dobrych lub złych. Niestety, „złe” idee są często ujawniane i rozpoznawane dopiero po długim czasie, w trakcie którego wielu je już przyswoiło i pozwoliło im wpłynąć na postawy i zachowanie całego narodu.

Starożytni japońscy władcy rozumieli tę zasadę bardzo dobrze, gdy praktycznie IZOLOWALI swój naród od JAKIEJKOLWIEK obcej ingerencji — dobrej, złej czy neutralnej. Japonia cesarska została „zachowana” w swoim własnym zestawie wartości historycznych wystarczająco długo, by wykształcić dojrzały i moralnie stabilny naród, zdolny do przejścia do nowej cywilizacji technologicznej przy minimalnym uszczerbku dla swojej struktury narodowej.

Co więcej: Japończycy, choć niechętnie, otworzyli się na wartości Zachodu i prześcignęli Zachód w najkrótszym możliwym czasie historycznym od zakończenia II wojny światowej, stając się jednym z największych przemysłowych i technologicznych mocarstw świata.

Bez takiej „dojrzałości” naród może źle przyswoić choćby najbardziej korzystny wpływ zewnętrzny, co wyraźnie widać na przykładzie wielu „zdekolonizowanych” krajów Trzeciego Świata, które przedwcześnie przyjęły parlamentarną demokrację.

Ale jeżeli i kiedy wpływ zewnętrzny jest celowo złowrogi, niedojrzały naród — lub naród z zaniedbaną rodzimą ideologią (jak Ameryka) — automatycznie staje się ofiarą DYWERSJI już na wczesnym etapie: DEMORALIZACJI.

Skuteczna demoralizacja jest PROCESEM NIEODWRACALNYM – przynajmniej na kolejne pokolenie.

Dlaczego? Weźmy przykład: półanalfabeci i niestabilne pokolenie amerykańskie „zwariowanych” lat 60. dziś zbliża się do czterdziestki. Ci ludzie, którzy byli zbyt zajęci protestowaniem przeciwko wojnie w Wietnamie, narkotykami, rockiem, uczestnictwem w „miłosnych zlotach” itd., by się uczyć i przygotowywać do obowiązków obywatelskich, dzisiaj zajmują stanowiska władzy i podejmowania decyzji w rządzie, biznesie, mediach, życiu społecznym, rozrywce (Hollywood), wojsku i służbach specjalnych.

Nie wszyscy? W porządku, niech będzie — ale część z nich tak.
I jesteście na nich SKAZANI, dopóki nie odejdą na emeryturę lub nie zrezygnują.

Nie możecie ich zwolnić — to niezgodne z przepisami związkowymi. Nie możecie, jak w ZSRR, wysłać ich na Syberię po ogłoszeniu ich „wrogami ludu”. Nie możecie ich choćby otwarcie i skutecznie krytykować — opanowali media i kontrolują opinię publiczną.

Chyba iż chcecie zostać nazwani „mackartystami”nie możecie zmienić ich poglądów i obyczajów. W tym wieku ludzie są zwykle „ustawieni [zabetonowani]” w swoich przekonaniach jako jednostki.

JESTEŚCIE NA NICH SKAZANI. TO ONI zmieniają wasze poglądy i opinie, TO ONI sterują polityką wewnętrzną i zagraniczną, TO ONI podejmują decyzje i wybory za WAS — czy wam się to podoba, czy nie.

Aby zmienić kierunek, w jakim zmierza przyszłość Ameryki, i powrócić do podstawowych amerykańskich wartości, które przez niemal 200 lat dawały historycznie bezprecedensową wolność i dobrobyt, trzeba wykształcić NOWE pokolenie Amerykanów, tym razem w duchu patriotyzmu i KAPITALIZMU.

Nie chcecie „powracać”? W porządku. Może wolicie coś nowego, postępowego i konstruktywnego — by Ameryka znów była szanowana i kochana na całym świecie, a odbiorcy amerykańskiej pomocy przestali krzyczeć „Jankesi do domu!”?

W każdym razie — nawet jeżeli zaczniecieWYCHOWYWAĆ NOWE POKOLENIE Amerykanów JUŻ TERAZ, to zajmie wamkolejne 15 do 20 lat, zanim osiągną poziom władzy i wpływu.

Możecie skrócić ten czas, jeśli podejmiecie ogromny, OGÓLNOKRAJOWY wysiłek w atmosferze powszechnej JEDNOŚCI i ZGODY.

Ale do tego potrzeba cudu (albo kolejnej katastrofy narodowej, jak nowa wojna światowa — nie daj Boże), by Amerykanie przyjęli JEDNĄ amerykańską ideologię i działali w JEDNYM kierunku po dekadach niezgody, sporów, partyjnych antagonizmów i samobiczowania.

Dlatego bądźmy realistami: DEMORALIZACJA, czy to samo-zadana, czy zaimportowana, jest zwykle procesem NIEODWRACALNYM — przynajmniej na jedno pokolenie.

TRZY POZIOMY DEMORALIZACJI

Przyjrzyjmy się teraz temu samemu etapowi demoralizacji z punktu widzenia PODŻEGACZA [DYWERSANTA]. Komunistyczni manipulatorzy dzielą OBSZARY APLIKACJI swoich działań na TRZY POZIOMY. Proces demoralizacji działa jednocześnie na wszystkich trzech poziomach, które — dla uproszczenia — nazywam:

1. Poziom IDEI (świadomości);
2. Poziom STRUKTUR (ustroju społeczno-politycznego narodu);
3. Poziom ŻYCIA (który obejmuje wszystkie obszary MATERIALNEJ egzystencji narodu, czyli „tkaniny życia”, iż tak powiem).

Poziom pierwszy: IDEĘ RZĄDZĄ ŚWIATEM

Poziom IDEI, najwyższy poziom działalności wywrotowej, dotyka tak kluczowych obszarów jak religia, edukacja, media i kultura — by wymienić tylko najważniejsze. jeżeli spojrzymy wstecz na historię ludzkości, zauważymy, iż największe przewroty i zmiany były powodowane przez IDEE, przez wiarę i przekonania, a nie przez WIEDZĘ czy RZECZY. Mało kto poświęca swoje życie i wygodę dla tak trywialnych spraw jak nowy samochód. Wiedza naukowa rzadko wywołuje silne emocje zbiorowe. Wielu naukowców przedkładało życie i dostatek nad śmierć za prawdę naukową. Nigdy nie słyszałem o człowieku, który stanąłby przed plutonem egzekucyjnym, aby bronić prawdy o prawie grawitacji czy iż 2×2=4. Ale WIARA w pozornie nieistotne (w swoim czasie) i niematerialne nauki Jezusa Chrystusa wygenerowała tak potężną SIŁĘ MORALNĄ w MILIONACH ludzi przez ostatnie DWA TYSIĄCE LAT, iż ludzie z euforią i świadomie przyjmowali tortury i gwałtowną śmierć, byleby nie zaprzeczyć wierze w Chrystusa!

Komunizm i jego marksistowsko-leninowska doktryna — według niektórych myślicieli (jak np. dr George Steiner) — to inna, wypaczona forma WIARY, zdolna inspirować męczeństwo milionów. Zastąpienie tradycyjnych wartości dziedzictwa judeo i chrześcijańskiego tą marksistowsko-sataniczną wiarą to jeden z podstawowych elementów podżegania [dywersji] na etapie DEMORALIZACJI — najwyższym i najskuteczniejszym poziomie IDEI. Metody są tak prymitywne, jak przewidywalne. Nie trzeba być absolwentem szkoły KGB ani Uniwersytetu Harvarda, aby zrozumieć, jaki RODZAJ INTERAKCJI zachodzi między dywersantem (KGB), a celem (umysły Amerykanów) na tym poziomie.

Wszystko, co musi zrobić DYWERSANT — czy to KGB Andropowa, czy jakakolwiek inna zdeterminowana grupa lub organizacja dążąca do „Nowego Porządku Świata” — to przeanalizować obszary, w których IDEE narodu mogą zostać osłabione i zastąpione, a następnie powoli, ale systematycznie oddziaływać na te obszary, wysyłając infiltrujących „agentów wpływu”, by zaszczepiali nowe idee, rozpowszechniali propagandową literaturę i wspierali tendencje autodestrukcyjne.

Aby usunąć duchowy kręgosłup Ameryki, dywersant musi jedynie pomóc w UPOLITYCZNIENIU, SKOMERCJALIZOWANIU i ZROZRYWKOWANIU religii dominujących. Istnieje wiele innych czynników, z których może skorzystać dywersant, takich jak rozwój i rozpowszechnianie różnorodnych kultów religijnych — w tym satanistycznych i kultów śmierci; głoszenie moralnego relatywizmu i usuwanie religii (i modlitwy, JAKIEJKOLWIEK modlitwy) ze szkół; tworzenie kultów jednostki w religii, gdzie kaznodzieja staje się centrum i obiektem boskiego kultu, nie Bóg (często religijni szarlatani twierdzą, iż są „wcieleniem” Boga, a choćby Bogiem samym w sobie) itd.

Negacja Rzeczywistości – James Linsday | Sekretne Religie Zachodu, cz. 1 z 3
Gnostyczny Pasożyt – James Lindsay | Sekretne Religie Zachodu, cz. 2 z 3
Kali to 3000-letnia ikona feminizmu, której dziś potrzebujemy
Dr Janja Lalich o sektach
Pragnienie posiadania mistrza | Psychologia totalitaryzmu – Mattias Desmet

Wybrałem te trzy główne metody, ponieważ są mi najbardziej znane. Te właśnie metody były wykorzystywane przeze mnie oraz moich kolegów z KGB–Novosti i dowiodły swojej wystarczającej skuteczności. Nie musieliśmy się trudzić takimi absurdami jak werbowanie Billy’ego Grahama [Jana Kowalskiego] i zmuszanie go do opowiadania skandalicznych kłamstw o „istnieniu wolności religijnej w Związku Radzieckim” w państwowych cerkwiach w Moskwie.

Zacznijmy od najbardziej „niewinnej” metody niszczenia religii, mianowicie — uczynienia jej ROZRYWKĄ. Aby przyciągnąć ludzi ORAZ PIENIĄDZE do „ustanowionych” organizacji religijnych, niektóre kościoły dosłownie zamieniły się w teatry prowadzące występy estradowe z udziałem celebrytów z „przemysłu rozrywkowego”, którzy występują za „honoraria”. Agenci wpływu KGB nie zawsze muszą fizycznie manipulować tymi rozrywkowymi aranżacjami. Niewybredny dobór „celebrytów” do tych kościelnych „występów” jest zwykle bardzo zadowalający dla KGB. Grupa muzyków rockowych lub popowych z przesłaniem „sprawiedliwości społecznej” opakowanym w popularne „duchowe” piosenki może być w rzeczywistości bardziej pomocna dla KGB niż ktoś głoszący z ambony marksistowsko-leninowską doktrynę. Cukierkowate przesłania równości społecznej z ust śpiewających gwiazd są w zupełności wystarczające, by zrealizować cele KGB — bez ich jawnego udziału.

O religii Rzymian – Niccolò Machiavelli

SKOMERCJALIZOWANIE religii działa podobnie. Jeśli kościół musi ŻEBRAĆ o pieniądze i przypominać ci bez przerwy w każdym programie telewizyjnym, abyś złożył datek (z numerami telefonów do zgłaszania darowizn), oznacza to jedynie, iż coś jest ZASADNICZO nie tak z twoją wiarą. Ludzie wierzący nie muszą być PROSZENI o pieniądze — składają dziesięcinę swojemu kościołowi chętnie i dobrowolnie. Niezdrowa rywalizacja o datki pomiędzy różnymi „kościołami elektronicznymi” przynosi dwa skutki korzystne dla podżegacza (KGB):

1. Uzależnia religię od najskuteczniejszych „sprzedawców Boga” (a ci sprzedawcy nie muszą — NIE MUSZĄ — być osobami o najwyższych standardach moralnych), przez co naprawdę moralni, zorientowani na Boga ludzie zrażają się do religii zinstytucjonalizowanej, oraz
2. OPUSTOSZA zwykłe kościoły, w których praktyka wiary wymaga osobistej fizycznej obecności, uczestnictwa i zaangażowania. Teraz dywersant musi jedynie kontynuować dalszą dyskredytację głównego nurtu kościoła, poprzez powtarzanie, iż religia jako taka jest „kolejnym narzędziem kapitalistycznego wyzysku mas i opium nastawionym na zysk”. I dokładnie tym się zajmuje sowiecka propaganda — oraz jej przybudówki, jak Agencja Prasowa „Nowosti” — i to całkiem skutecznie, poprzez tysiące „liberalnych” i „lewicowych” mediów w USA.

UPOLITYCZNIENIE religii to najskuteczniejsza metoda demoralizacji narodu docelowego. Gdy naród zaczyna oddawać Cezarowi to, co boskie, i angażować Boga w sprawy takie jak „sprawiedliwość społeczna” i partyjne przepychanki, to przewidywalnie traci to, co religia nazywa miłosierdziem i łaską Bożą. Mówiąc językiem „ateistycznym”, kraj docelowy pozwala dywersantowi wykorzystywać obszar wartości moralnych do rozpowszechniania i egzekwowania niemoralnych idei i polityk. Najpotężniejszym instrumentem tego procesu jest organizacja zwana Światową Radą Kościołów, do tego stopnia przeniknięta przez KGB, iż dziś trudno odróżnić księdza od szpiega. Jako oficer PR „Nowosti”, towarzyszyłem wielu zagranicznym członkom Światowej Rady Kościołów [World Council of Churches] podczas ich wizyt w ZSRR. Niektórzy z nich sprawiali wrażenie osób patologicznie niezdolnych do usłyszenia lub powiedzenia prawdy. Byli po prostu uczuleni na jakiekolwiek fakty czy opinie, które mogłyby „podważyć” ich „duchowe” związki z sowieckimi manipulatorami. Arcybiskup i prezydent (!) Makarios z Cypru był jednym z takich „religijnych” gości. Umiejętnie łącząc to, co boskie, z tym, co cesarskie, Makarios był wyjątkowo skuteczny w nadawaniu desperacko potrzebnej aury legalności i „świętości” juncie sowieckich morderców masowych i prześladowców religii. Jego fotogeniczna obecność na różnych „międzynarodowych forach” w Moskwie znacząco zwiększyła AKCEPTOWALNOŚĆ sowieckich wpływów w krajach „niezaangażowanych” i „rozwijających się”.

Gdy po mojej ucieczce na Zachód widzę publikacje trockistowskie w Zjednoczonym Kościele Kanady, albo czytam o „ojcach” Kościoła katolickiego z Nikaragui z radzieckimi karabinami Kałasznikowa przewieszonymi przez ornaty, albo słyszę o „pomocy humanitarnej” od Amerykańskiej Rady Kościołów udzielanej afrykańskim masowym mordercom i terrorystom szkolonym w moim byłym kraju przez KGB — to ja tego nie „podejrzewam”. JA WIEM, iż to są bezpośrednie skutki komunistycznej WYWROTKI RELIGII. Nie potrzebuję żadnych „dowodów” na „powiązania” między KGB a Kościołem. Całkowite pomieszanie celów Bożych i celów politycznie zmanipulowanych jest oczywiste.

W skrajnej lewej kolumnie mojego schematu możesz zobaczyć REZULTATY DEMORALIZACJI w każdej pojedynczej dziedzinie na każdym poziomie działalności wywrotowej. Rezultatem demoralizacji religii jest zjawisko określane jako „życzenie śmierci”. To wyrażenie zaczerpnięte zostało z książki sowieckiego pisarza-dysy­denta Igora Szafariewicza [Igor Shafarevich] pt. Socialism as a Historical Phenomenon [Socjalizm jako zjawisko historyczne] (YMCA Press, Paryż, 1977). Dr Szafariewicz, analizując „martwe” cywilizacje Egiptu, Majów, Mohendżo-Daro, Babilonu itd., dochodzi do złowieszczego wniosku: KAŻDA Z TYCH CYWILIZACJI ZGINĘŁA, GDY LUDZIE ODRZUCILI RELIGIĘ I BOGA, I PRÓBOWALI STWORZYĆ „SPOŁECZNĄ SPRAWIEDLIWOŚĆ” NA ZASADACH SOCJALISTYCZNYCH. Zatem socjalizm, według Szafariewicza, może być przejawem wrodzonego ludzkiego instynktu SAMOZAGŁADY, jeżeli nie zostanie powstrzymany — prowadzącego ostatecznie do FIZYCZNEJ ŚMIERCI CAŁEJ LUDZKOŚCI.

„Masowa” edukacja

To kolejny obszar podlegający działaniom dywersyjnym na etapie demoralizacji. Marksistowsko-leninowska koncepcja edukacji kładzie nacisk na „środowisko” i „masowy” charakter nauczania, zamiast na indywidualne zdolności i jakość. Gdy amerykańskie media entuzjastycznie donoszą (powtarzając sowieckie propagandowe klisze) o „osiągnięciach sowieckiej nauki”, zwykle pomijają IDEOLOGICZNE aspekty i cele komunistycznego systemu edukacji. „Masowość” i „powszechność” edukacji przyciąga uwagę zarówno zachodnich socjologów, jak i biurokracje rządową. Dla państw „rozwijających się” wydaje się to być najłatwiejszym skrótem do rozwiązania wielu współczesnych problemów.

Zachodnia opinia publiczna rzadko otrzymuje wyjaśnienie, JAKA JEST CENA edukacji w systemie socjalistycznym kontrolowanym przez państwo: polityczna zgodność z dyktaturą, ideologiczne pranie mózgu, brak indywidualnej inicjatywy wśród „wykształconych mas”, zapóźnienie w rozwoju nauki i technologii. Powszechnie wiadomo, iż większość sowieckich „cudów technologicznych” została skradziona, kupiona lub „pożyczona” z Zachodu. Większość badań naukowych i technologicznych w ZSRR jest „produktywna” tylko i zawsze w najbardziej destrukcyjnym obszarze: wojskowym. Moja ojczyzna, po ponad półwieczu „zwycięskiego socjalizmu”, przez cały czas pozostaje krajem bez powszechnie dostępnych domowych lodówek, a mimo to chwali się „eksploracją kosmosu” i ogromną potęgą militarną, która absolutnie nic nie wniosła do poprawy codziennego życia sowieckich obywateli.

14 zasad w prywatnych elitarnych szkołach – John Taylor Gatto
Dlaczego szkoły nie edukują – John Taylor Gatto, 1990
Wykład „Kto kontroluje nasze dzieci” – Peg Luksik – [1992, USA]

Amerykański romans z edukacją prowadzoną przez państwo — zachęcany przez dywersantów KGB — już przyniósł pokolenia absolwentów, którzy nie potrafią pisać bez błędów, nie potrafią znaleźć Nikaragui na mapie świata, nie potrafią MYŚLEĆ twórczo i niezależnie. Zastanawiam się, czy Albert Einstein doszedłby do swojej teorii względności, gdyby uczęszczał do którejkolwiek ze współczesnych amerykańskich szkół publicznych. Najprawdopodobniej „odkryłby” marihuanę i różne warianty stosunków seksualnych. Czy nie sądzisz, iż demoralizacja sponsorowana przez KGB nie zrodzi dynamicznych, utalentowanych i owocnych młodych Amerykanów przyszłości? Współczesne amerykańskie przyzwolenie i moralny relatywizm w edukacji znacznie ułatwiły sowieckie ideologiczne taktyki dywersji.

Główne metody sowieckiej DEMORALIZACJI amerykańskiego systemu edukacji to:

1. Wymiany studenckie, w ramach których amerykańscy studenci i profesorowie wyjeżdżają do Moskwy i są poddawani ideologicznemu praniu mózgu, często nie posiadając wykształcenia, które umożliwiłoby im obiektywną ocenę otrzymywanych komunikatów i informacji.
2. Zalewanie uniwersyteckich księgarni literaturą marksistowską i socjalistyczną, publikowaną zarówno w ZSRR, jak i przez rodzimych „towarzyszy podróży”.
3. Międzynarodowe seminaria i konferencje z udziałem Sowietów, podczas których sowiecka propaganda rzadko bywa równoważona przez przeciwstawne punkty widzenia.
4. Infiltracja szkół i uniwersytetów przez radykałów, lewicowców i zwykłych „zakłócaczy”, często działających nieświadomie pod bezpośrednim wpływem agentów wpływu KGB.
5. Zakładanie licznych „studenckich” gazet i czasopism, obsadzanych komunistami i ich sympatykami.
6. Organizowanie „grup studenckich” i „kółek”, służących szerzeniu sowieckiej propagandy i komunistycznej ideologii.

Końcowy rezultat jest całkowicie przewidywalny: ignorancja połączona z antyamerykanizmem. To wystarcza KGB na tym etapie działań dywersyjnych.

WŁADCY OPINII PUBLICZNEJ

Amerykańskie media chętnie przyjmują sowiecką dywersję. Wiem to, ponieważ pracowałem z amerykańskimi dziennikarzami i korespondentami w Moskwie — zarówno będąc po stronie sowieckiej, jak i po mojej ucieczce na Zachód. Ludzie zwykle określają amerykańskie media jako „wolne”, ignorując oczywisty i powszechnie znany fakt, iż większość najpotężniejszych mediów w USA jest już MONOPOLIZOWANA zarówno finansowo, jak i ideologicznie przez tzw. „liberałów”. Amerykańskie „sieci” medialne NALEŻĄ do coraz mniejszej liczby właścicieli, którym najwyraźniej nie przeszkadza, iż media zostały niemal całkowicie „zliberalizowane”. Liberalizm w klasycznym, dawnym rozumieniu oznaczał przede wszystkim szacunek dla indywidualnych poglądów i tolerancję dla odmiennych opinii. Jednak z mojego własnego doświadczenia wynika, iż komunistyczni dezerterzy, którzy prosili, a czasem wręcz błagali, by historie ich życia w Związku Sowieckim zostały przekazane narodowi amerykańskiemu za pośrednictwem głównych mediów — byli całkowicie ignorowani.

Jedną z najbardziej niszczycielskich metod sowieckiej dywersji w mediach amerykańskich jest DYSKREDYTOWANIE autorów takich jak ja oraz informacji i opinii osób, które przedstawiają jasne dowody zbrodni komunizmu przeciwko ludzkości. Metoda ta została dokładnie opisana w mojej nadchodzącej książce, poświęconej działalności Agencji Prasowej „Nowosti”.

Wywiad z Yeonmi Park, uciekinierką z Korei Północnej. Tyrania, niewolnictwo i Uniwersytet Kolumbia

Wprowadzanie „PSEUDO-TEMATÓW” to kolejna potężna metoda demoralizacji na POZIOMIE IDEI. Aby opisać ją szczegółowo, potrzebna byłaby oddzielna książka. Wystarczy jednak krótka definicja: pseudo-temat to taki, którego „rozwiązanie” powoduje więcej i poważniejszych problemów dla większości społeczeństwa — mimo iż może przynieść korzyści pewnej mniejszości (np. prawa obywatelskie dla homoseksualistów nie są prawdziwym problemem; prawdziwym problemem jest obrona moralności seksualnej).

Głównym celem pseudo-tematów — i ich druzgocącym skutkiem — jest ODWÓD uwagi opinii publicznej, energii (zarówno umysłowej, jak i fizycznej), pieniędzy i CZASU od konstruktywnych rozwiązań. Sowiecka propaganda wyniosła sztukę infiltracji i podkreślania pseudo-tematów w życiu publicznym Ameryki do poziomu faktycznej polityki państwowej.

Uzależniająca „kultura masowa”

Lata temu, gdy przeglądałem stos zachodnich gazet w moskiewskiej siedzibie „Nowosti”, natknąłem się na felieton kanadyjskiego pisarza, Gregory’ego Clarka, opublikowany w „Toronto Star”. Zachowałem go w swoim archiwum. Oto jego pełna treść:

„Gdybym był komunistycznym agentem w Ameryce, mającym do dyspozycji miliony dolarów rocznie, nie marnowałbym ich na przekupywanie urzędników państwowych, by zdradzali tajemnice państwowe. Zamiast tego, hojnie wspierałbym i zachęcał tandetnych kompozytorów z tego regionu, by tworzyli coraz więcej śmieciowej ‘kultury’… Bełkoczący i nieznani muzycy byliby promowani. Szukałbym najbardziej podejrzanych wydawców brudnych książek i dałbym im kilkaset tysięcy dolarów, by mogli otworzyć bardziej ‘szanowane [prestiżowe]’ biura. Gdziekolwiek pojawiłby się trend ku pokoleniu beat [beat generation] — podałbym im pomocną dłoń. Wszystko, co skłaniałoby nastolatków do nieposłuszeństwa, wszystko, co przyczyniałoby się do dezorientacji i frustracji rodziców, hojnie bym dotował. Moim podstawowym celem byłoby rozmontowanie dyscypliny, osłabienie autorytetu wszelkiego rodzaju — po to, by jak najszybciej stworzyć dorosłe pokolenie, które łatwo wymknie się spod kontroli.

Ameryka rozpaczliwie szukałaby jakiejkolwiek formy dyscypliny, która mogłaby ją uratować, a TAM — niczym z obrazka — pojawiłby się komunizm, najbardziej żelazna dyscyplina od czasów Sparty. Zwycięstwo byłoby bezkrwawe… Oczywiście poza obozami koncentracyjnymi, torturami, więzieniami i kilkoma innymi rzeczami tego rodzaju.
Ale nikt by o tym nie wiedział — z powodu cenzury prasy.”

To zostało napisane w 1959 roku! Dokładność tego opisu NASZEJ działalności mnie zaszokowała. Właśnie skończyliśmy „pomagać” bełkoczącemu komunistycznemu artyście Yvesowi Montandowi osiągnąć „sławę” w Moskwie i byliśmy w połowie drogi do publicznego wyniesienia „nieznanego” indyjskiego reżysera — Raj Kapoora — do „gwiazd”. Redakcja Nowosti aż roiła się od „tandetnych” zagranicznych śpiewaków, poetów, pisarzy, artystów, muzyków i „intelektualistów”, przybywających do mojego kraju po wsparcie w swojej „postępowej walce” przeciwko własnym „zdegenerowanym kapitalistycznym” społeczeństwom…

Dziś nie mam wiele do dodania do słów tego mądrego kanadyjskiego felietonisty. Tak, KGB wspiera DEMORALIZACJĘ Ameryki poprzez „kulturę masową”, wykorzystując „pożytecznych idiotów” ze świata rozrywki. Nie, Beatlesi, punki i Michael Jackson nie są na liście płac KGB. Są na WASZEJ liście płac. KGB musiało tylko powoli i stopniowo ZMIENIĆ WASZE POSTAWY i zabić WASZ OPÓR wobec demoralizującego uzależnienia, które wasze dzieci nazywają „muzyką” — uczynić to akceptowalnym, NORMALNYM; uczynić to częścią „kultury amerykańskiej”, do której nie należy i nigdy nie należało.

Drugi Poziom Demoralizacji: STRUKTURY

Jest takie rosyjskie przysłowie: „Chytra głowa nie daje spokoju rękom”. Zobaczmy, co komunistyczna dywersja robi waszym „rękom” — czyli społeczno-polityczno-ekonomicznym STRUKTUROM Ameryki. Obszary, w które uderza demoralizacja struktur amerykańskich, to:

1. System sądowniczy i egzekwowanie prawa;
2. Organizacje i instytucje publiczne zajmujące się RELACJAMI między jednostkami, grupami i klasami społecznymi;
3. Organy bezpieczeństwa i obrony;
4. Wewnętrzne partie polityczne i grupy;
5. Organy formułujące politykę zagraniczną — zarówno rządowe, jak i pozarządowe („think tanki”, środowiska akademickie, „sowietolodzy” itd.).

W obszarze „Prawa i Porządku” metoda demoralizacji polega na promowaniu i egzekwowaniu przewagi podejścia „legalistycznego” nad „moralnym”. Kilka pokoleń amerykańskich prawników i ustawodawców, wychowanych w „liberalnych” (czyli lewicowych, socjalistycznie ukierunkowanych) szkołach, po długotrwałym kontakcie z ideologią socjalistyczną, stworzyło już atmosferę w amerykańskim systemie prawnym, w której „upośledzeni” przestępcy traktowani są jako „ofiary” „okrutnego amerykańskiego społeczeństwa”, a prawdziwa ofiara (czyli przestrzegające prawa społeczeństwo) staje się bezbronnym i bardzo upośledzonym obywatelem — i podatnikiem — PŁACĄCYM za stosunkowo komfortowe życie przestępcy w więzieniu lub na wolności. Skutek jest równie przewidywalny, co pożądany dla dywersanta: BRAK ZAUFANIA społeczeństwa amerykańskiego do własnego wymiaru sprawiedliwości i systemu egzekwowania prawa, oraz rosnące żądania surowszych kar i ostrzejszej KONTROLI w walce z przestępczością. A co mogłoby być lepsze niż kontrola w stylu sowieckim lub komunistycznym? choćby wasze „liberalne” media twierdzą, iż w Moskwie nie ma przestępczości ulicznej ani problemu narkotykowego.

Podobnie, w sferze życia społecznego — przez zachęcanie was do stawiania swoich PRAW jednostkowych ponad ZOBOWIĄZANIAMI (wszelkimi — prywatnymi, finansowymi, moralnymi, patriotycznymi itd.) — dywersant osiąga zamierzony efekt: społeczeństwo złożone z NIEODPOWIEDZIALNYCH JEDNOSTEK, z których każda „robi, co jej się podoba”, kierując się „prawem dżungli”. Taka dywersja społeczna to pierwszy krok do tyranii.

Aby zdemoralizować AMERYKAŃSKIE SIŁY OCHRONY, wystarczy przez dekadę uczyć dzieci, by nazywały policję „świniami” i „faszystami”, rozwiązać instytucje policyjne nadzorujące wywrotowców i radykałów, określając je mianem „szpiegów” (dokładnie to zrobiła Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich — American Civil Liberties Union), zorganizować jedną po drugiej kampanię dyskredytacji i „dochodzeń” w sprawie rzekomych „nadużyć” policji — i po 20 latach otrzymujemy obecną sytuację, w której większość cywilnej ludności tego kraju praktycznie żyje bez cywilnego prawa i ochrony przed mordercami, szaleńcami, przestępcami itd. Czy teraz możesz oczekiwać, iż twoja policja i cywilne władze będą w stanie chronić ciebie i twoją rodzinę w przypadku ataku terrorystycznego lub poważnych zamieszek społecznych?

Amerykańskie FBI i CIA nie spotkały się z lepszym traktowaniem. Wmówiono Amerykanom, iż wasze własne instytucje ds. bezpieczeństwa stanowią większe zagrożenie niż sowieckie KGB. W ciągu ostatnich 10 do 15 lat pojawiły się dziesiątki „rewelacji” i demaskatorskich materiałów na temat CIA. Ale nie odbył się ANI JEDEN publiczny proces przeciwko sowieckiemu agentowi KGB złapanemu na gorącym uczynku na terenie USA. Owszem, wielokrotnie wydalano sowieckich „dyplomatów”. Ale taka sama, a czasem większa liczba przybywała w ich miejsce, aby zastąpić „poległych towarzyszy”.

Nie istnieje ANI JEDNO prawo w Ameryce, które można by legalnie zastosować do ścigania agentów KGB za działalność ideologiczną i dywersyjną [wywrotową]. Ale istnieje prawo, które zabrania waszej CIA korzystania z WASZYCH mediów w celu uzasadnienia ich działań chroniących WAS przed dywersją KGB. Wasze media i wasza hollywoodzka rozrywka z uwielbieniem powielają każdą fabrykację sowieckiej propagandy na temat „okrucieństw” CIA, mieszając fakty, półprawdy i jawne kłamstwa. Demoralizatorzy tacy jak Larry Flynt regularnie dostarczają publiczności pikantnych historii o „zamachach CIA”, wciśniętych między pornograficzne zdjęcia w jego magazynie. Czy pamiętasz, kiedy ostatnio widziałeś amerykański film albo czytałeś książkę o „dobrym CIA”? Nie sugeruję, iż pornograf Larry Flynt albo członkowie komisji Rockefellera ds. CIA są opłacani przez KGB. Ale oczywiste jest, iż pornografia, tak samo jak polityczna prostytucja, przynosi zyski. Sprzedaje magazyn Hustler, sprzedaje polityków… i ZABIJA bezpieczeństwo Ameryki.

Krytyka KGB się nie opłaca. W rzeczywistości, krytycy dywersji ze strony KGB mogą przypłacić to życiem.

Czym więc jesteście, moi drodzy Amerykanie? Narodem masochistów i tchórzy? Kiedy czytacie i słuchacie tych wszystkich pomyj wylewanych na wasze instytucje ds. bezpieczeństwa przez media i polityków — czy nie potraficie zrozumieć, iż choćby najbardziej sprawiedliwa i rzeczowa krytyka CIA jest kierowana pod niewłaściwym adresem?

Amerykańskie instytucje ds. bezpieczeństwa (w przeciwieństwie do KGB) są NARZĘDZIAMI w rękach narodu i jego wybranych POLITYKÓW. Nie należy obwiniać narzędzia, jeżeli winny jest OPERATOR. jeżeli narzędzie nie działa poprawnie — NAPRAW je, i nie używaj młotka tam, gdzie potrzeba precyzyjnego śrubokręta.

Bardzo często amerykańskie media przedstawiają obraz CIA i FBI jako „lustrzanego odbicia” KGB i jego „bratnich służb”. Fałsz. KGB to SIŁA, która systematycznie i bezlitośnie ZAMORDOWAŁA około SZEŚĆDZIESIĘCIU MILIONÓW moich rodaków i wciąż angażuje się w zabijanie niewinnych, bezbronnych ludzi na całym świecie. Ilu ludzi zabiła CIA? Czy liczby (i „jakość” także) w ogóle się dla was liczą? A może towarzysz Stalin miał rację, mówiąc, iż „śmierć jednostki to tragedia, milion – to statystyka”?

Przyjrzyjmy się teraz, jak traktujecie własne wojsko. Jak przedstawiane jest amerykańskie wojsko w waszej prasie i mediach elektronicznych? Jeśli pojawia się amerykański generał, to nazywa się go żądnym krwi „podżegaczem wojennym”, „jastrzębiem” i „agresorem”. Jeden z najpopularniejszych seriali telewizyjnych – M.A.S.H. – przedstawia wasze wojsko jako bandę bardzo dowcipnych, histerycznie zabawnych psychopatów, dewiantów, alkoholików i w inny sposób niezdyscyplinowanych postaci. Niedawno widziałem film pt. Rage, w którym Pentagon ukazano jako okrutnego eksperymentatora, testującego broń chemiczną na niczego niepodejrzewających amerykańskich rolnikach. I to pokazuje się w telewizji dokładnie w tym samym czasie, gdy Sowieci używają broni chemicznej w Afganistanie, Kambodży i Laosie, oraz przekazują ją swoim irackim „braciom” do bratobójczego ludobójstwa w Zatoce Perskiej. Czy KIEDYKOLWIEK widzieliście film lub serial telewizyjny o TYM?

Każdy amerykański student zna nazwę wietnamskiej wioski Mi-Lai i wie, co ona oznacza – mianowicie „amerykańską zbrodnię wojenną”. Czy pamiętacie nazwisko radzieckiego pilota, który zestrzelił koreański samolot pasażerski z 269 osobami na pokładzie, w tym około 60 Amerykanami i amerykańskim senatorem? Czy pamiętacie nazwisko tego senatora? Czy ktokolwiek w Ameryce DOWIADUJE SIĘ z amerykańskich mediów nazw tysięcy kambodżańskich i afgańskich wiosek CAŁKOWICIE WYTĘPIONYCH przez armię sowiecką? Gdzie są Jane Fonda i dr Spock, którzy tak bardzo martwili się o Wietnamczyków i Kambodżan, gdy wojsko amerykańskie tam przebywało?

„Podwójne standardy”, stosowane, narzucane i LEGITYMIZOWANE przez manipulatorów opinii publicznej w USA, są bezpośrednim rezultatem długotrwałego procesu DEMORALIZACJI WIZERUNKU ARMII USA w umysłach milionów ludzi na całym świecie. Rezultat? Przestudiuj schemat…

„Cicha dyplomacja” czy kapitulacja?

Napisano setki tomów o tym, jak komuniści wykorzystują stosunki międzynarodowe do własnych celów. NIE MA ANI JEDNEGO, który ukazywałby związek między porażkami amerykańskiej dyplomacji a procesem demoralizacji. Od czasu do czasu dezerterzy ze strony komunistycznej, tacy jak Arkadij Szewczenko [Arkady Shevchenko], przedstawiciel ZSRR w ONZ, dostarczają zapierających dech w piersiach relacji o tym, jak komuniści używają „dyplomacji” do celów wywrotowych. A mimo to całe tłumy „ekspertów” i „kremlologów” wydają się niezdolne połączyć fakty i podnieść głosu PRZECIWKO prowadzeniu interesów z komunistami w „dyplomatyczny” sposób.

Wielu publicystów zauważyło, iż większość Amerykanów nie chce słyszeć nieprzyjemnych rzeczy. Politycy w USA o tym wiedzą. Wie o tym także KGB. Każda amerykańska administracja przyczyniła się do procesu DEMORALIZACJI własnej polityki zagranicznej poprzez nieustanne negocjowanie i PODPISYWANIE „traktatów pokojowych”. Od „Lend-Lease” przez „Układ Helsiński” po traktaty SALT [Rozmowy w Sprawie Ograniczenia Zbrojeń Strategicznych] – wszystkie one tworzyły fałszywe oczekiwania, usypiając czujność wyborców, i NIGDY nie przyznały otwarcie i szczerze, iż ŻADNA z tych umów i traktatów NIGDY nie zadziałała — dla Ameryki, oczywiście. WSZYSTKIE natomiast przyniosły korzyści ZSRR. W rezultacie Ameryka straciła WIĘKSZOŚĆ swoich zagranicznych przyjaciół na rzecz „obozu socjalistycznego” – a mówiąc precyzyjnie: obozu koncentracyjnego. w tej chwili USA gwałtownie zbliżają się do sytuacji CAŁKOWITEJ IZOLACJI od reszty świata. choćby nasz wieloletni przyjaciel, Wielka Brytania, nie poparła Ameryki, choćby słownie, przy wyzwoleniu Grenady, mimo oczywistego faktu, iż Ameryka stanęła po stronie Brytyjczyków w absurdalnej wojnie o Falklandy.

Co może być bardziej niemoralne niż „pokój z honorem”, podpisany przez Kissingera z komunistami w Hanoi? – zapytajcie wietnamskich uchodźców uciekających na łódkach „boat people”. Gdy ktoś zawiera umowę z mordercą, nazywamy go „wspólnikiem w zbrodni”, a nie przyznajemy mu „Pokojowej Nagrody Nobla”. Albo jednak przyznajemy? Jak należałoby nazwać tego rodzaju politykę zagraniczną, która jest zarówno niemoralna, jak i szkodzi Ameryce?

Poziom Trzeci: CHORE CIAŁO — CHORY UMYSŁ

Demoralizację w takich obszarach jak życie rodzinne, służba zdrowia, stosunki międzyrasowe, kontrola i rozlokowanie populacji oraz stosunki pracy nazywam poziomem „ŻYCIA”.

Ideologia marksistowsko-leninowska, podana w różnych lokalnych „teoriach społecznych”, w dużym stopniu przyczyniła się do rozpadu rodziny amerykańskiej. Ostatnio ten trend się odwraca, ale wiele pokoleń Amerykanów wychowanych w rozbitych rodzinach już dorosło i brakuje im jednej z najważniejszych cech dla przetrwania narodu — LOJALNOŚCI. Dziecko, które nie nauczyło się lojalności wobec rodziny, raczej nie stanie się lojalnym obywatelem. Takie dziecko może za to stać się lojalne wobec Państwa. Przykład ZSRR jest tutaj dość wymowny. W walce o „ostateczne zwycięstwo komunizmu”, celem wywrotowca jest stopniowe i bezboleśne zastąpienie pojęcia lojalności wobec NARODU lojalnością wobec „Wielkiego Brata” – państwa opiekuńczego, które wszystko daje i może wszystko ZABRAĆ, łącznie z osobistą wolnością — każdemu obywatelowi. jeżeli ten cel zostanie osiągnięty, wywrotowcowi [dywersantowi] nie będą potrzebne głowice nuklearne ani czołgi, a być może choćby nie będzie potrzebna fizyczna inwazja wojskowa. Wystarczy „wybrać” prezydenta o „postępowym myśleniu”, który zostanie wyniesiony do władzy przez Amerykanów uzależnionych od dobrobytu i „bezpieczeństwa” — tak, jak to definiują sowieccy wywrotowcy [dywersanci].

Bardzo podobne metody są stosowane w dziedzinie medycyny, służby zdrowia i sportu (jako działalności mającej na celu utrzymanie zdrowia społeczeństwa). Poprzez wspieranie „profesjonalizmu” w sporcie widowiskowym zamiast zachęcania do indywidualnego uczestnictwa w sporcie, Ameryka osłabia się jako naród. Większość dorosłych Amerykanów, którzy „kochają sport”, ogląda transmisje sportowe w telewizji, chrupiąc precle i popijając piwo, NIE uczestnicząc samodzielnie w aktywności fizycznej. W przeciwieństwie do ZSRR, sport nie jest OBOWIĄZKOWĄ częścią edukacji podstawowej w Ameryce. Imponujące zwycięstwa sowieckich sportowców na zawodach międzynarodowych dalej umacniają IDEĘ WYŻSZOŚCI SOCJALIZMU w dziedzinie zdrowia publicznego, przekonując coraz więcej Amerykanów o potrzebie naśladowania systemu sowieckiego i wprowadzenia go do amerykańskich szkół.

Wielu Amerykanów nie zdaje sobie sprawy, iż to, co widzą na swoich ekranach telewizyjnych, nie jest PRAWDZIWYM sowieckim sportem. Większość ludności ZSRR wcale nie jest „wysportowana”: są chorzy z powodu złego odżywiania i alkoholizmu. Sportowcy sowieccy to wyjątki stworzone przez państwo w morzu narodowej degeneracji w ZSRR.

Podobny mit promuje się w USA na temat „bezpłatnej opieki zdrowotnej” w ZSRR. Pracując w Moskwie, oprowadzając liczne zagraniczne delegacje i pokazując im „zwyczajne” placówki medyczne w klinikach i szpitalach kołchozowych, moi goście nie zdawali sobie sprawy, iż prowadziłem ich do specjalnie przygotowanych „ekskluzywnych” placówek medycznych „tylko dla oczu cudzoziemców”. Gdy organizowałem wywiady z sowieckimi lekarzami, opowiadając moim gościom o „wspaniałych osiągnięciach” sowieckiej chirurgii, nie mieli oni możliwości sprawdzić, czy te „osiągnięcia” są dostępne dla kołchoźników czy robotników na Syberii. Nie są. I wielu Amerykanów o tym wie, mimo iż nigdy nie odwiedzili mojego dawnego kraju. A mimo to urzędnicy amerykańscy mają tendencję do rozszerzania państwowego systemu opieki zdrowotnej, mimo że, jak pokazuje przykład ZSRR i innych miejsc, upaństwowiona służba zdrowia jest gorsza, mniej wydajna i z pewnością mniej postępowa niż prywatna opieka zdrowotna w dobrze funkcjonującym wolnorynkowym systemie.

Demoralizacja w obszarze wzorców SPOŻYWANIA żywności jest również skuteczna w kontekście wprowadzania takich rzeczy jak „śmieciowe jedzenie”. Nie, agenci KGB nie dodają chemikaliów do amerykańskiej żywności i napojów. Robią to niektóre amerykańskie mega-monopole, które działają według tych samych zasad co sowiecki Obszczepit (Państwowa Służba Żywieniowa): postrzegają konsumentów jako „jednostki konsumenckie”, a nie jako jednostki ludzkie. Likwidując swobodnie konkurujące MAŁE firmy spożywcze, które MUSIAŁY TRAKTOWAĆ CIĘ INDYWIDUALNIE, aby ekonomicznie przetrwać, te giganty niestrawności sztucznie TWORZĄ gusta i potrzeby konsumenckie, które mogą nie leżeć w interesie twojego zdrowia, ale z pewnością leżą w interesie monopolu zysku. I tutaj skłonny jestem zgodzić się, przynajmniej częściowo, z amerykańskimi „ralphnaderystami” [od Ralpha Nadera] oraz grupami ochrony konsumentów, choć nie podzielam ich pomysłów na rozwiązanie problemu.

Stosunki rasowe i etniczne to jeden z najbardziej podatnych obszarów na demoralizację. Nie ma ani jednego kraju komunistycznego, w którym grupy rasowe są „równe” i cieszą się taką swobodą rozwoju kulturalnego i ekonomicznego jak w Ameryce. adekwatnie to nie ma zbyt wielu „kapitalistycznych” krajów, w których mniejszości etniczne mają się tak dobrze jak w USA. Byłem w wielu krajach świata i mogę wam powiedzieć, drodzy Amerykanie, iż wasze społeczeństwo jest najmniej dyskryminujące. Komunistyczne „rozwiązanie” problemu rasowego jest „ostateczne”: po prostu mordują tych, którzy są inni I uparcie nalegają, by pozostać innymi. Stalin „bawił się” całymi populacjami „etnicznymi” — „przesiedlając” Estończyków, Łotyszy i Litwinów na Syberię, relokując Tatarów Krymskich z tropików na wieczną zmarzlinę, a Koreańczyków z Dalekiego Wschodu na pustynie Kazachstanu. Niestety, „przeciętny” Amerykanin nie przypomina sobie tych powszechnie znanych faktów, gdy jego uwagę odciąga się na krajowe kwestie „dyskryminacji rasowej” przez tych, którzy głoszą „harmonię rasową” według zasad socjalistycznych. Dlaczego? Proste: ponieważ amerykańscy „bojownicy przeciwko dyskryminacji rasowej” NIGDY NIE WSPOMINAJĄ o tych faktach. Gdyby USA znajdowały się na innej planecie niż kraje komunistyczne, być może zgodziłbym się z Martinem Lutherem Kingiem, kiedy powiedział, iż „Ameryka jest krajem rasistowskim”. Ale kiedy te słowa wypowiadane są NA TEJ planecie i w NAJBARDZIEJ ZINTEGROWANYM NARODZIE ŚWIATA, to mówię waszym „bojownikom o równość rasową”: jesteście hipokrytami i narzędziami (nawet jeżeli nieświadomymi) DEMORALIZACJI.

Tradycyjne amerykańskie rozwiązanie problemów rasowych i etnicznych jest powolne, ale skuteczne: „tygiel narodów”, który podnosi mniej rozwinięte grupy na WYŻSZY poziom. Sprawdzało się to przez ponad sto lat historii Ameryki i stworzyło najbardziej harmonijny i produktywny naród na Ziemi. Dzisiejsze „rozwiązanie” problemu nierówności rasowej zostało zapożyczone z komunistycznej mitologii: RÓWNOŚĆ wszystkich grup rasowych i etnicznych, USTANOWIONA przez rząd i WYMUSZANA przez państwową biurokrację. Doskonale wiemy, iż ani rasy, ani jednostki nie są równe pod każdym względem. Wiemy, iż każda nacja i rasa ma swój specyficzny charakter, zdolności, tradycje, mentalność, umiejętność przyswajania wiedzy i indywidualne TEMPO ROZWOJU. Naśladując sowiecką „politykę narodowościową” w kwestii równości, Ameryka po prostu zaciera wyraziste cechy rasowe, które uczyniły ten kraj wielkim.

Bardzo krótko o rozmieszczeniu ludności: urbanizacja i „wywłaszczenie” (odbieranie prywatnej ziemi) to największe zagrożenie dla amerykańskiej tożsamości narodowej. Dlaczego? Ponieważ ubogi rolnik bywa często większym PATRIOTĄ niż zamożny mieszkaniec zatłoczonego amerykańskiego miasta. Komuniści doskonale to rozumieją. Sowieci trzymają bardzo ścisłą kontrolę nad wielkością miast poprzez system „rejestracji policyjnej miejsca zamieszkania”, tzw. „propiskę”. Wiedzą doskonale, iż rolnik będzie walczył z najeźdźcą do ostatniego naboju — NA SWOJEJ ZIEMI. Natomiast „uboższe” czy zurbanizowane masy mogą mieć ochotę powitać najeźdźcę kwiatami i czerwonymi sztandarami. ODERWANIE ludzi od ziemi będącej ich własnością to jedna z bardzo skutecznych metod DEMORALIZACJI.

I wreszcie dochodzimy do ostatniego, ale nie mniej ważnego obszaru: stosunków pracy. Nie muszę chyba mówić o ideologicznym przenikaniu niektórych związków zawodowych w USA. To dobrze udokumentowany fragment waszej historii. Moskiewska „Międzynarodowa Szkoła Związków Zawodowych”, inkubator agentów KGB, dba o fizyczne przenikanie do struktur związkowych. I to jest również dobrze znane (nawet CIA).

To, nad czym chciałbym, abyście się dziś zastanowili, to: jaki rodzaj MORALNOŚCI sprawia, iż pielęgniarki opuszczają chorych i umierających pacjentów w szpitalnych łóżkach, by strajkować dla pięćdziesięciu centów podwyżki? Albo niech będzie — dla pełnego DOLARA więcej? Co sprawia, iż związkowi elektrycy zostawiają miasto bez prądu w środku ostrej zimy, pozwalając dzieciom w „upośledzonych” dzielnicach zamarznąć na ŚMIERĆ? Jak bardzo zdesperowany na punkcie pieniędzy musi być związkowy kierowca ciężarówki, by ZASTRZELIĆ strajkołamacza — ojca pięciorga dzieci? Z pewnością każdy z tych indywidualnych Amerykanów, który dopuszcza się tych skrajnie AMORALNYCH czynów, nie jest aż tak okrutny i egoistyczny. I — powiedzmy sobie szczerze — nie jest też AŻ TAK zrujnowany finansowo. Więc dlaczego? Moja odpowiedź brzmi: IDEOLOGICZNA DEMORALIZACJA.

Proces negocjacji w amerykańskich stosunkach pracy nie jest już często motywowany chęcią POPRAWY warunków pracy czy wynagrodzenia. W wielu przypadkach nie jest to już żadna negocjacja — to szantaż. I w procesie nieograniczonego wzrostu WŁADZY związkowej amerykański pracownik traci jedyną realną i istotną wolność, jaką ma w tym kraju: wolność wyboru — czy pracować, czy nie, i za ile. jeżeli jednostka woli pracować za MNIEJSZE pieniądze (i powinna mieć do tego wolność wyboru), często nie jest już w stanie tego zrobić. Właśnie wspomniałem, co dzieje się w Ameryce ze strajkołamaczami.

ETAP DRUGI Z CZTERECH ETAPÓW DYWERSJI: DESTABILIZACJA

Na tym etapie wysiłki dywersanta koncentrują się na „istocie spraw”: wewnętrznych strukturach władzy państwa docelowego; stosunkach międzynarodowych; gospodarce oraz „tkance społecznej”. Jeśli poprzedni etap — DEMORALIZACJA — zakończył się sukcesem, dywersant nie musi się już przejmować waszymi IDEAMI ani ŻYCIEM. Teraz sięga do „rdzenia kręgowego” waszego kraju i pomaga WAM SAMYM doprowadzić wasze społeczeństwo do stanu DESTABILIZACJI. To może zająć od 2 do 5 lat, w zależności od dojrzałości narodu i jego umiejętności zmobilizowania się do oporu.

Walka o władzę

Pierwszym symptomem niestabilności jest pragnienie społeczeństwa, aby powierzyć władzę politykom i partiom, które są charyzmatyczne, zachowują się jak „dobrzy opiekunowie” i obiecują więcej „bezpieczeństwa” — nie wobec zagrożeń zewnętrznych i obcych wrogów, ale raczej „bezpieczeństwa pracy”, „darmowych” usług społecznych i innych „pieszczotliwych benefitów” od „Wielkiego Brata”. Skupiając uwagę narodu na krótkoterminowych rozwiązaniach i „ulepszeniach”, tacy nieodpowiedzialni politycy po prostu odwlekają konieczność stanięcia w obliczu „momentu prawdy”, kiedy to naród będzie musiał zapłacić znacznie wyższą cenę za podstawowy problemprzywrócenie stabilności i odbudowę moralnego kręgosłupa.

Czynnikiem komplikującym na tym etapie jest tzw. „oddolny” udział „mas” w procesie politycznym. Zdemoralizowane i osłabione „masy” mają tendencję do chwytania się „najprostszych” dróg rozwiązania problemów społecznych, a socjalizm wydaje im się najlepszą odpowiedzią. Tradycyjne instytucje narodowe przestają być postrzegane jako efektywne. Zastępowane są one stopniowo przez sztucznie tworzone „komitety obywatelskie” i „rady”, które zdobywają coraz większą władzę polityczną. Struktury te, będące w istocie lustrzanym odbiciem totalitarnych struktur władzy, są coraz bardziej „reaktywne” na rządy tłumu — tłumokracja, czyli rządy tłumu zradykalizowanych KONSUMENTÓW. Jednocześnie kręgosłup gospodarki — proces swobodnego negocjowania — ulega zanikowi na rzecz zasad „gospodarki planowanej” i „centralizacji”.

Wraz z ostatecznym zniszczeniem procesu wolnych negocjacji, główna władza gospodarcza przechodzi w ręce „Wielkiego Brata”, czyli państwa, które działa coraz bardziej w zmowie z mega-monopolami i monopolistycznymi związkami zawodowymi. Słynny podział władz nie kontroluje już linii sądowniczej, ustawodawczej i wykonawczej, ale zastępuje go biurokracja w rządzie, biurokracja w biznesie i biurokracja w pracy.

W sferze polityki zagranicznej Ameryka jest coraz bardziej wypychana w kierunku izolacjonizmu i defetyzmu. Nieliczni pozostali sojusznicy patrzą z przerażeniem na los narodów zdradzonych i porzuconych przez USA i próbują znaleźć „własne rozwiązania”, co często oznacza „nawiązanie przyjaznych stosunków” z ZSRR i jego komunistycznym imperium. Otaczanie Ameryki przez wrogie siły postępuje coraz szybciej, a zdemoralizowani politycy nie są już w stanie — ani nie chcą — stawić czoła nieuniknionej rzeczywistości. Dostawy sowieckiej i kubańskiej broni oraz bezpośrednie interwencje wydają się ustawodawcom USA mniej niebezpieczne niż „utrata twarzy” Ameryki przez „naruszanie prawa międzynarodowego”, na przykład przez zaminowanie portów Nikaragui, by zapobiec eksportowi rewolucji komunistycznej do regionu. Większość Amerykanów została przekonana, iż to ich kraj — Ameryka — „narusza” prawo międzynarodowe, a nie ZSRR i jego namiestnicy. Przeciętny Amerykanin może choćby nie zdawać sobie sprawy, iż „Międzynarodowy Trybunał” to nic innego jak sztuczny twór Zgromadzenia Ogólnego ONZ kontrolowanego przez Sowietów.

Przez cały ten etap DESTABILIZACJI, zachodnie „międzynarodowe” monopole przez cały czas handlują, udzielają kredytów, dostarczają technologie i „dyplomatycznie” próbują udobruchać DYWERSANTA — Komitet Centralny ZSRR. Całkowicie ignorując interesy narodów Ameryki i Związku Sowieckiego, dwa giganty wciąż wspierają się nawzajem. Amerykańskie media wciąż mówią o „napięciach” między NARODAMI (USA—ZSRR)! Jakich „napięciach”? Towarzysz Pietrow w Omsku nie ma ŻADNYCH NAPIĘĆ z panem Smithem w Pittsburghu. W rzeczywistości nigdy nie mieli szansy się spotkać, dzięki Porozumieniu Helsińskiemu. Towarzysz Pietrow ma jednak NAPIĘCIA ze swoimi oprawcami — kliką kremlowską, która wysyła go na wojnę w Afganistanie, Wietnamie, Angoli i Nikaragui. Towarzysz Pietrow nie chce wojny z Ameryką. Pan Smith również nie chce walczyć z „Rosją”. Ale mogą zostać do tego zmuszeni, jeżeli proces DESTABILIZACJI odniesie sukces w Ameryce. jeżeli tak się stanie, sytuacja nieuchronnie osunie się w…

KRYZYS — ETAP TRZECI

Może to zająć tylko od 2 do 6 miesięcy, by doprowadzić Amerykę do sytuacji podobnej do tej, która w tej chwili istnieje na południe od granicy, w Ameryce Środkowej. Na tym trzecim etapie wywrotowej działalności wszystkie amerykańskie „radykalne” siły i sowieccy „uśpieni agenci” przystąpią do działania, próbując „przejąć władzę tak gwałtownie i bezwzględnie, jak to możliwe” (zobacz „Zasady rewolucji” na początku tej broszury). jeżeli wszystkie poprzednie etapy sowieckiej dywersji zakończyły się sukcesem, większość Amerykanów będzie już tak kompletnie zdezorientowana, iż być może choćby powita jakichś „silnych” przywódców, którzy „wiedzą, jak rozmawiać z Rosjanami”. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż tacy przywódcy zostaną wybrani i obdarzeni niemal nieograniczonymi „uprawnieniami nadzwyczajnymi”. Radykalna zmiana systemu w USA może, choć nie musi, dokonać się przez wojnę domową lub wewnętrzną rewolucję, a fizyczna INWAZJA WOJSKOWA ze strony ZSRR może choćby nie być konieczna. Ale zmiana nastąpi, i to drastyczna — z wprowadzeniem wszystkich znajomych cech sowieckiego „postępu”, takich jak NACJONALIZACJA kluczowych gałęzi przemysłu, redukcja „sektora prywatnego” gospodarki do absolutnego minimum, redystrybucja majątku oraz ogromna kampania propagandowa prowadzona przez nowo „wybrany” rząd, mająca „wyjaśnić” i uzasadnić reformy.

Nie — jeszcze nie obozy koncentracyjne i egzekucje. To przyjdzie później, na etapie…

NORMALIZACJI — CZWARTYM I OSTATNIM ETAPIE

Każdy normalny naród z pewnością sprzeciwiłby się takiej „postępowej zmianie”. Jak właśnie opisałem. I zgodnie z „klasykami marksizmu-leninizmu” niedługo po przejęciu władzy pojawią się ogniska oporu, złożone z „klas wrogich i kontrrewolucjonistów”, którzy będą fizycznie sprzeciwiać się nowemu systemowi. Niektórzy Amerykanie sięgną po broń i uciekną w góry (jak w Afganistanie). Reformy (a adekwatnie DESTRUKCJA) służb bezpieczeństwa (policji i wojska) przez nowy rząd mogą doprowadzić do sytuacji „podwójnej lojalności” wśród funkcjonariuszy prawa i uczynić większość społeczeństwa bezbronną. W tym momencie, aby uniknąć „rozlewu krwi”, wywrotowiec dywersant] przechodzi do etapu NORMALIZACJI — terminu zapożyczonego z sowieckiej propagandy roku 1968 — z czasu „braterskiej” inwazji na Czechosłowację. Towarzysz Breżniew nazwał to „NORMALIZACJĄ”. I miał rację: pokonany kraj został SIŁĄ doprowadzony do NORMALNEGO stanu SOCJALIZMU, czyli do podporządkowania.

To właśnie wtedy, moi drodzy przyjaciele, zaczniecie widzieć „przyjaznych” sowieckich żołnierzy na ulicach waszych miast, współpracujących z amerykańskimi żołnierzami i „nową” policją, aby „przywrócić ład i porządek”. niedługo wasi wczorajsi amerykańscy socjalistyczni radykałowie i „dobroczyńcy”, którzy tak ciężko pracowali, by przynieść „postęp” swojemu krajowi, znajdą się w więzieniach i pospiesznie budowanych obozach koncentracyjnych. Wielu z nich zostanie STRACONYCH — po cichu lub publicznie. Dlaczego? Proste: sowieccy „wyzwoliciele” nie będą mieli już pożytku z tych „wichrzycieli”. „Pożyteczni idioci” wykonali swoją pracę. Od tej pory Nowy Porządek będzie potrzebował STABILNOŚCI i NOWEJ MORALNOŚCI. Koniec z „oddolnymi” ruchami. Koniec z krytyką państwa. Prasa będzie posłusznie się cenzurować. W rzeczywistości ta cenzura już istnieje TERAZ, narzucana przez tzw. amerykańskich „liberałów” i socjalistycznych dobroczyńców.

Od tej pory będziecie mieli okazję „cieszyć się” dokładnie takim samym życiem, jakim cieszą się teraz Wietnamczycy, Kambodżanie, Angolczycy i Nikaraguańczycy, zdradzeni przez was. Ten stan społecznej „NORMALIZACJI” może trwać wiecznie — to znaczy: przez całe wasze życie, życie waszych dzieci i wnuków…

Ten schemat szczegółowo wyjaśnia etapy procesu wywrotowego [dywersji] od etapu destabilizacji do etapu kryzysu (patrz schemat „Proces Dywersji”) w obszarach gospodarki, wojskowości i stosunków dyplomatycznych. Dłuższa strzałka wskazuje działanie wywrotowca [dywersanta]; krótsza strzałka wskazuje reakcję kraju docelowego na działania wywrotowca [dywersanta].

TO SIĘ TU NIGDY NIE WYDARZY!

A co, jeżeli jednak się wydarzy? Po co ryzykować? Jakie są ROZWIĄZANIA? Istnieją różne rozwiązania dla różnych etapów wywrotowej działalności. jeżeli naród ma wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, by ZATRZYMAĆ wywrotową działalność na samym początku etapu DEMORALIZACJI, być może nigdy nie będzie potrzebował bolesnych i drastycznych rozwiązań, które wymagane są na etapie KRYZYSU.

Najbardziej ogólnym rozwiązaniem, które mogę zaproponować dla całego procesu WYWRACANIA PORZĄDKU SPOŁECZNEGO, jest: PRZESTAŃCIE WSPIERAĆ WYWRACACZA [DYWERSANTA]. Wciąż żyjecie w wolnym społeczeństwie i możecie zmusić swoich wybranych polityków do zmiany polityki wobec świata komunistycznego — jeżeli tylko tego zechcecie. Ale jeżeli WY, osobiście, nie widzicie nic złego we współpracy z komunistami i POMAGANIU im w ich globalnej ekspansji, to uważam, iż powinniście zacząć dowiadywać się więcej o rzeczywistości komunistyczno-socjalistycznej — nie z waszych zmonopolizowanych mediów, ale z niezależnych źródeł prasowych, które nie mają interesu w przedstawianiu Związku Sowieckiego jako „tych dobrych”, oraz od takich ludzi jak ja, którzy doświadczyli komunizmu z pierwszej ręki przez wiele lat. Istnieje wiele amerykańskich patriotycznych grup i organizacji, które są dobrze poinformowane i które już posiadają wiele ROZWIĄZAŃ, by przeciwdziałać skutkom wywrotowej ideologii — niektóre z tych rozwiązań są równie dobre, a choćby lepsze niż moje. Znajdźcie te grupy, dołączcie do nich i ZRÓBCIE coś.

Ta broszura jest moim listem miłosnym do Ameryki. Nie napisałem jej, by przestraszyć lub grozić narodowi, który kocham za jego wolność, zasady i ideały. Ale jeżeli przechodziłbyś przez ulicę z przyjacielem i zobaczył nadjeżdżający samochód, którego twój przyjaciel nie widzi — czy nic byś mu nie powiedział i sam uskoczył z drogi, zostawiając go na potrącenie? Oczywiście, iż nie — i nie zamierzam tego zrobić i wobec was.

W mojej następnej broszurze omówię pełne rozwiązania problemu ideologicznej dywersji. Mam szczerą nadzieję, iż ją przeczytacie.

Z miłością,
Tomas Schuman

Źródło: Love Letter To America

Zobacz na: Trzynaście Technik Tłumienia Prawdy – David Martin
Jak Tłumić Prawdę: 25 Zasad Dezinformacji i 8 Cech Dezinformatora – Michael Sweeney
Dezinformacja: Jak to działa – Brandon Smith
Poradnik Trolla: 15 Sposobów na Zakłócenie Debaty i Internetowej Dywersji
Potęga narracji w podejmowaniu decyzji
Cykl Obserwuj, Zorientuj, Zdecyduj i Działaj [O.O.D.A. Loop]

Dlaczego komunizm jest tak zabójczy – James Lindsay
Komuniści są dobrzy w podbojach i kiepscy w zarządzaniu – James Lindsay
Różnorodność, Równość i Inkluzywność [DEI] jako wylewanie żali [Pretensjologia Stosowana] – James Lindsay

Idź do oryginalnego materiału