13 grudnia, wieczór, zapis do dziennika.
Zbliża się Nowy Rok, a Bogna, moja koleżanka z pracy, jest niezwykle podekscytowana. To już jej czterdziesty trzeci sylwester i co roku czeka go z takim samym zapachem mandarynek, jak mała dziewczynka. Mieszka sama w przytulnym mieszkaniu w Warszawie, od pół roku po ślubie opuściła rodzinny dom i wyjechała z mężem na Bałtyk, do Sopotu, gdzie jego rodzice prowadzą pensjonat. Otrzymali go w spadku i właśnie rozkręcają własny biznes hotelowy. Cieszę się, iż Bogna ma taką rodzinę.
Nowy Rok przynosi rzeczy, które w innym dniu po prostu nie mogłyby się zdarzyć mówiła mi o tym podczas przerwy, rozmawiając z naszą wspólną przyjaciółką Lidią.
Ach, Bogno, jaka jesteś romantyczna! Nie masz już siedemnastu lat, a wciąż wzbijasz się w chmury, czekając na coś niezwykłego odpowiedziała Lidia.
Tak, jakżeby inaczej? Romantyzm się nie kończy
Trzydzieści lat temu, kiedy Bogna była jeszcze młodsza, jej mąż Roman zginął w wypadku samochodowym. Została sama z córką Zofią i nie szukała już kolejnego szczęścia, bo wydawało jej się, iż już kiedyś była szczęśliwa. Z Romanem kochali się szczerze.
Bogno, nie powinnaś żyć sama, jesteś piękna i dobra, musisz kogoś uszczęśliwić namawiała Lidia.
Nie wiem, Lidio, porównuję każdego mężczyznę do Romana, nie wydaje mi się, iż znajdę kogoś takiego jak mój Romuś przyznawała.
Zostało nieco ponad dwa miesiące do Sylwestru, kiedy nagle Bogna spotkała wysokiego, szczupłego blondyna o niebieskich oczach Andrzeja. Zderzyli się przy kasie małej kawiarni przy krzyżówce ulicy Marszałkowskiej i Wola. Nie dosłownie, ale ich dłonie lekko dotknęły się rękawami. Bogna poczuła niewytłumaczalny dreszcz, który przebiegł od głowy po same stopy, a w jej piersi zrobiło się nieco gorąco.
Panie Boże, kiedy ostatni raz coś takiego się przydarzyło? przelotnie pomyślała, po czym myśl zniknęła.
Z talerzem w ręku usiadła przy stoliku, a Andrzej podszedł do niej.
Czy mogę się dosiąść? uśmiechnął się.
Nie, odpowiedziała, zauważając, iż ma urokliwy uśmiech.
Andrzej, a pan? zapytała.
Bogna odpowiedziała, a jej policzki znów zaszalały od rumieńca.
Oboje byli nieco spięci, ale po chwili rozmowy wszystko się rozluźniło. Rozmawiali o wszystkim, jakby znali się od lat. Odkryli mnóstwo wspólnych zainteresowań, zdawali się żyć na jednej fali. Taki stan trwał półtora miesiąca.
Jedli razem lunch, wieczorami spacerowali po Wiśle. Lidia nie poznawała już tej swojej przyjaciółki. Bogna nie uważała siebie za piękną, ale zawsze wiedziała, iż ma w sobie coś wyjątkowego, urok i wdzięk. Jej długie, jasne włosy sięgały nieco poniżej barków były jej dumą. Krótkie fryzury nie przypadły jej do gustu; uważała, iż jeżeli Bóg dał jej tak wspaniałe włosy, trzeba je nosić z godnością.
Urok Bogny tkwił w ciepłym uśmiechu i lekko zadumanym spojrzeniu. Po latach serce nie biło tak mocno, aż do spotkania z Andrzejem. W młodości po studiach poślubiła Romana, pracowała jako księgowa w dużym zakładzie przemysłowym, gdzie rodzice ją zatrudnili. Tam poznała przyszłego męża i żyli razem w harmonii, aż nadszedł ten tragiczny dzień, gdy dowiedziała się o jego śmierci.
Andrzej często proponował wspólne spacery, a Bogna chętnie się zgadzała. Lubiła zimę, śnieg, choć mróz nie pozwalał długo przebywać na zewnątrz to nie powstrzymywało ich przed spotkaniami.
Lidio, mówiła przy kawie w pracy, jestem taka szczęśliwa. Andrzej jest właśnie tym mężczyzną, o którym marzyłam. Trudno uwierzyć, iż Bóg znów przysłał mi szczęście.
A ja myślałam, iż ci życzę szczęścia, bo sama jestem szczęśliwa z Szymonem odpowiadała Lidia. Chciałam, żebyś znów rozkwitła. I ty rozkwitłaś, naprawdę!
Nagle Andrzej zniknął, nie dzwoniąc i nie wyjaśniając przyczyny. Bogna była w szoku, Lidia martwiła się o przyjaciółkę.
Nie przejmuj się tak, Bogno. Coś się zdarzyło, w życiu zawsze bywają niespodziewane wypadki starała się ją uspokoić Lidia.
A telefon? Przynajmniej krótką wiadomość! Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Czekałam latami na ten moment, a teraz jak w piosence Lekko dotknięte rękawy wszystko zniknęło! rozpłakała się Bogna.
Łzy nie pomogą, zadzwoniłaś już do niego? zapytała Lidia, namawiając przyjaciółkę do odwagi.
Dzwoniłam setki razy, ale zawsze niedostępny. Czy naprawdę mógł mnie po prostu zostawić? rozpaczliwie odpowiadała.
Musisz wierzyć i czekać. Pewnego dnia Andrzej wróci zapewniła Lidia. Dwa dni minęły, dziś trzeci.
To nie czas na rozpacze, nowy rok już blisko, przygotujmy imprezę! nalegała Lidia.
Minął tydzień, Andrzej nie wrócił. Bogna i Lidia przeszukiwały sklepy w poszukiwaniu oryginalnych upominków na konkursy noworoczne, a wieczorami Bogna płakała w poduszkę.
W sylwestrową noc koledzy z pracy hucznie witali nowy rok, szampan lał się strumieniami, muzyka rozbrzmiewała wszędzie. Stoły uginały się pod przekąskami. Bogna udawała, iż jest wesoła, ale w rzeczywistości patrzyła na telefon, czekając na wiadomość, której nie było. Po godzinie dwudziestej wróciła do domu. Przed nią nadeszły długie, wolne dni wakacyjne. Jej córka Zofia dzwoniła, zapraszając na wspólne świętowanie, ale Bogna nie miała ochoty wyjeżdżać.
Zosiu, przyjedź do nas na Sylwestra mówiła matka, nie siedź sama w domu, bo inaczej nowy rok przywitasz tak, jak go spędzisz
Tak, mamo, przyjadę obiecała dziewczyna.
30 grudnia, około siódmej wieczorem, Bogna szykowała się do domu rodziców, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
Kto to może być? pomyślała, otwierając.
Zza progu stanął nie kto inny, jak Święty Mikołaj w tradycyjnym płaszczu.
Witaj, kochana Bogno przemówił ciepłym głosem, wyciągając z worka małą czerwoną paczkę. W środku błyszczało złote pierścionek.
Co to? Od kogo? zapytała zdziwiona.
Czy wyjdziesz za młodzieńca Andrzeja? odezwał się Mikołaj, a za drzwiami pojawił się Andrzej z bukietem róż, trzymając pierścionek w dłoni.
Tak, tak! wykrzyknęła Bogna z radością.
Przyjmij więc ten pierścionek w dniu waszego zaręczenia, 31 grudnia, tuż przed nowym rokiem, w mojej obecności powiedział Mikołaj, po czym zamknął drzwi za sobą.
Andrzej położył pierścionek na jej palcu, podarował kwiaty i namiętnie pocałował.
Błogosławię was, kochani rzekł Mikołaj, po czym odszedł.
Przepraszam, kochana szepnął Andrzej, przytulając się do Bogny. Nie wiedziałem, co zrobić
Dlaczego nie dzwoniłeś? spytała, łamiąc serce.
Byłem w delegacji na zakładzie w Gdańsku, potem przyjechałem w pośpiechu, bo moja mama i siostra mieli wypadek. Siostra zginęła, mama trafiła na intensywną terapię. Telefon zostawiłem w samolocie, a potem w biegu nie miałem już siły dzwonić. Teraz wszystko się wyjaśniło wyjaśniał, łamiąc wzrok.
Myślałam, iż mnie zostawiłeś westchnęła, przytulając się.
Nie mogłem przegapić noworocznego spotkania z tobą odpowiedział, całując ją delikatnie.
Zdecydowaliśmy, iż jedziemy do rodziców Bogny, by razem przywitać Nowy Rok. Andrzej wyjął butelkę szampana i paczkę słodyczy.
Ojciec Bogny otworzył drzwi i przywitał nieznajomego.
Dzień dobry, proszę wejść powiedział, podając rękę. Janusz, przyjaciel rodziny.
Dobry wieczór, jestem Andrzej przedstawił się gość.
W salonie stała już pięknie przystrojona choinka, a stół uginał się pod smakołykami.
Mamo, tato, to jest Andrzej, mój narzeczony, mój przyszły mąż przedstawiła się Bogna, pokazując pierścionek.
Rodzice zaniemówili, po czym matka z uśmiechem wypowiedziała:
Witaj w naszej rodzinie, Andrzeju. Nie rozmawialiśmy o tobie, ale cieszę się, iż jesteś z nami.
To noworoczny prezent dodał Andrzej, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Niech żyje szczęście naszemu młodu! zawołał Janusz, wznosząc kieliszek szampana.
Wraz z dźwiękiem rozbijających się kieliszków przywitaliśmy rok nowy, a ja, zapisując te wydarzenia, przypominam sobie, iż życie potrafi zaskoczyć, a miłość pojawia się wtedy, gdy najmniej się jej spodziewamy.
Lekcja, jaką wyniosłem z tej opowieści: nie warto tracić wiary w drugą szansę, bo los potrafi przywrócić to, co wydawało się stracone.












