—
**Szkolna lekcja, czyli Kasiunia**
Jurek Kowalski wychodził ze stołówki. Właśnie postawił stopę na pierwszym schodku, gdy usłyszał podejrzany szelest pod klatką. Zajrzał pod schody i dostrzegł Staszka z Darkiem.
– Co wy tu robicie?
– Nic. Idź swoją drogą – machnął ręką Staszek.
W tej chwili rozległ się dzwonek. Chłopcy wypadli z ukrycia, chowając coś w kieszeniach, i wszyscy trójką ruszyli na drugie piętro, przeskakując po dwa stopnie. Wbiegli do klasy ostatni.
Kasiunia wypisywała na tablicy zadania z kartkówki. Reszta pośpiesznie zajmowała miejsca. Jurek rozejrzał się. Koledzy szeleszcząc, chowali podręczniki pod ławkami – ściągać.
Kasiunia odwróciła się gwałtownie, klasa zamilkła.
– Jak zobaczę, kto ściąga, dostanie pałę – powiedziała stanowczo, czerwieniąc się. Znów zwróciła się do tablicy. Szelest natychmiast powrócił.
Uczyła w ich szkole dopiero drugi rok po studiach pedagogicznych. Swą młodość Katarzyna Nowak ukrywała za sztuczną surowością i wielkimi okularami z grubą oprawą, choć szkła były zwykłe. Zawsze, gdy podnosiła głos, oblewała się rumieńcem. I bardzo się Jurkowi podobała.
To on pierwszy nazwał ją Kasiunią, i tak już zostało. W tym roku dostała wychowawstwo w siódmej „B”. Chłopcy, a choćby dziewczyny, często dokazywali, zakłócając lekcje. Kasiunia gubiła się, nieudolnie próbując zaprowadzić porządek. Pewnego dnia Jurkowi wydawało się, iż zaraz się rozpłacze. Nie wytrzymał, wstał i nakrzyczał na klasę:
– Przestańcie! Co wy, zwariowaliście? Ona się dla was stara. Jak nie chcecie się uczyć, to nie przeszkadzajcie innym!
Było to tak niespodziewane, iż wszyscy ucichli. Tylko Darek zachichotał, iż Kowalski się zakochał. Natychmiast go uciszono. Od tego dnia klasa zachowywała się ciszej.
Kasiunia skończyła pisać zadania i odłożyła kredę, gdy w plecy uderzyło ją kilka kulek wystrzelonych z rurki zrobionej z długopisu. Kilka utknęło w jej włosach.
Kasiunia obrzydliwie strząsała je, jakby były obrzydliwymi pająkami. Ktoś się zaśmiał. Jurek spojrzał na ostatnią ławkę, gdzie siedzieli Staszek z Darkiem. Udawali obojętnych, ale po przebiegłym spojrzeniu poznał, iż to oni. „Aha, więc to tam pod schodami planowali”.
– Otwórzcie zeszyty – powiedziała Kasiunia drżącym głosem.
Uczniowie znów zaszeleszczeli.
– Lewa strona – pierwszy wariant, reszta – drugi – Kasia usiadła za biurkiem.
Wszyscy pochylili się nad zeszytami, a Jurek znów spojrzał na Staszka i pokazał im pięść. Kolejna salwa kulek poleciała w stronę biurka, ale trafiła tylko w dziewczyny z pierwszych ławek.
– Kasiu! Staszek i Darek strzelają! – poskarżyła się Ania Wilk.
– To nie my! My nic! – oburzył się Staszek, zrywając się z krzesła. Wtedy Jurek cisnął w niego mocno zgniecioną kulą papieru.
– Au! – wrzasnął Staszek, przytrzymując policzek. – No, widzicie?
– Kowalski! – huknęła Kasiunia, wstając. – Akurat po tobie się tego nie spodziewałam. Dziennik na stół. Pała z kartkówki! – Zaczerwieniona Kasia usiadła i otworzyła dziennik.
Jurek przygarbiony podszedł i położył dziennik. Kasia gwałtownie wpisała uwagę. Oddając go, powiedziała, by jutro przyszli rodzice.
– Jak w szkole? – zapytał wieczorem ojciec.
– Normalnie. Kasia cię woła.
– Co zrobiłeś? – ojciec zmarszczył brwi.
– Nic – burknął Jurek.
– „Nic”? To się nie zgadza. Gadaj.
– Mieliśmy kartkówkę z matmy. Staszek i Darek zaczęli strzelać w Kasię… W Katarzynę Nowak. Żal mi jej było, więc oddałem i trafiłem Staszka. Nauczycielka zauważyła, wpisała pałę i wyrzuciła z klasy.
– Więc uważasz, iż postąpiła niesprawiedliwie?
Jurek wzruszył ramionami.
– Może od razu wysłać cię do babci? – westchnął ojciec.
– Tato, naprawdę nic nie zrobiłem. Nie kłamię. Nie chcę do babci – gorączkowo zaprotestował Jurek.
– Zobaczymy. – Ojciec odwrócił się do telewizora, a Jurek zrozumiał, iż dyskusja skończona.
Ale do wakacji zostały dwa tygodnie. Chłopak miał nadzieję, iż coś się zmieni, ojciec zmięknie i zmieni zdanie.
Następnego dnia ojciec przyszedł do szkoły w przerwie obiadowej. Kasiunia miała okienko. Siedziała w pokoju nauczycielskim, sprawdzając zeszyty z pechowej kartkówki.
– Dzień dobry, jestem Marek Kowalski – przedstawił się, wchodząc bez pukania.
Kasia poprawiła okulary, które nieustannie zsuwały się z nosa. Ojciec Jurka był wysoki, postawny, z wyraźnie męską urodą, która przykuwała uwagę.
– Katarzyna Nowak, wychowawczyni pana syna – przedstawiła się, wstając. Zdejmowała okulary, by zaraz je znów założyć.
– Muszę panu powiedzieć… – była niższa, więc wyprostowała się, by wyglądać bardziej imponująco.
– Nie, to ja muszę pani coś wyjaśnić – przerwał Marek. – Mój syn jest niewinny, a pani wpisała mu pałę i wyrzuciła z klasy. Do tego wezwanie do szkoły.
Kasi poczuła, iż się z niej naśmiewa.
– Tak? – uniosła brwi.
– Tak. Dwóch uczniów chciało zniszczyć kartkówkę. Strzelali w panią, prawda? Jurek się za panią ujął. I co? On dostał karę, a winowajcy uchodzą bezkarnie. – Marek przejął inicjatywę.
– Kartkówka była karą dla nich. Obaj ledwo zipią z matmy. I pan uważa, iż powinnam im darować? A Kowalski – mówiąc to, Kasia złagodniała – jest świetny z matematyki. Ta kartkówka to dla niego pestka. Pały, nawiasem mówiąc, nie wpisałam. Tamci dostali jedynki.
– Więc to eksperyment wychowawczy? Po co wzywać mnie, skoro syn jest niewinny?
„Faktycznie, po co?” – przemknęło jej przez myśl. Przygryzła wargę.
– No… Jurek też strzelał – powiedziała niepewnie. – UżyłMarek spojrzał na nią uważnie, a gdy ich wzrok się spotkał, oboje zrozumieli, iż to nie koniec, ale początek czegoś znacznie ważniejszego niż jedna szkolna lekcja.