Łagodna. Łatwa. I myśl tak o niej nawet,
gdy spodziewana przychodzi z nagła.
Wyschnięta w gorączce Starucha.
Albo Pani nadobna, smagła.
Brzęczy bransoletami. Niecierpliwa.
Szepcze coś obcą mową mową.
Ociągasz się, a ona raz, drugi,
zamacha ci kosą nad głową.
- Nie szamocz się - słyszysz już z oddali.
- To już się stało. Nic Cię nie ocali..
Śmierć jest trudna. Gwałtowna.
I najbardziej wtedy, gdy usadowi się u wezgłowia.
Nocą wstaje, krąży wokół zsinialego tułowia.
Albo pomlaskuje i ze snu Cię wybudza.
Wznosisz ku niej wzrok, a Ona:
- Uspokój się, to nie teraz..
- To nie ten czas.
- Porozmawiamy jeszcze nie raz..