Internet stał się miejscem, w którym mieści się cała nasza codzienność. W komputerach i telefonach lądują pytania pojawiające się nagle, z potrzeby chwili albo zwykłej ciekawości. W tym gąszczu haseł odbija się to, czym żyjemy, co nas interesuje i co próbujemy zrozumieć. Google Polska zebrało te tropy w zestawieniu, które zdradza, czego Polacy szukali najczęściej. Tak wyglądał 2025 rok w wyszukiwarce Google, widziany z perspektywy klawiatur i impulsów, które prowadziły nas do kolejnych zapytań o politykę, kolekcjonerskie zabawki i inne "cuda".
REKLAMA
Zobacz wideo "Pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa". Joanna Przetakiewicz w "Z bliska"
Czego ludzie najczęściej szukają w internecie? Polską sieć przejęło Labubu, ale nie tylko...
Rok opisany przez Google Polska wygląda jak scenariusz serialu, który ktoś kręcił bez zastanowienia i przerwy na pauzę. W jednym odcinku dominują wybory, w kolejnym wybucha geopolityczny niepokój, a zaraz potem na scenę wchodzi kolorowa maskotka, która robi zamieszanie większe niż niejedna medialna burza. Polacy chcieli wiedzieć wszystko o kandydatkach i kandydatach na prezydenta, o terminach głosowania i tym, jak zmienić miejsce oddania głosu. Wyszukiwarka aż grzała się od zapytań o starcia polityków, a memy związane z debatami żyły własnym życiem.
W tym samym czasie oczy internautów kierowały się na Watykan. Pytania o papieża Franciszka i o imię jego następcy przez wiele dni utrzymywały się w czołówce. Wpisywaliśmy w Google "ile trwa konklawe?" oraz sprawdzaliśmy popularność filmu "Konklawe", jakby ktoś włączył w narodzie tryb detektywa. Do tego dochodził temat Iranu, który znalazł się w ścisłej dziesiątce dynamicznie rosnących haseł. Zapytania typu "dlaczego Izrael zaatakował Iran?" oraz "czy będzie wojna?" pokazywały, iż rok 2025 niósł sporo niepewności.
Trudno było uciec od bieżących napięć, ale równolegle szukaliśmy czegoś lżejszego. Fenomen Labubu wyrósł na jedną z największych ciekawostek konsumenckich. Polacy chcieli wiedzieć "co to adekwatnie jest Labubu" i jakie osiąga ceny, jakby obawiali się, iż przegapią gadżet dekady. A iż ciekawość towarzyszyła nam w wielu formach, to gwałtownie przenosiła się w inne rejony. Na przykład do pytań rodem z gabinetu zoologii: "gdzie pasikonik ma uszy", "ile kolan ma koń", "czy zaskroniec mruga". Wyszukiwarka w takich momentach zamieniała się bardziej w encyklopedię świata dziwnych faktów niż w narzędzie do codziennego życia.
Gdy jednak wracaliśmy do codzienności, dominowały tematy prozaiczne. Wysyp zapytań o remonty i naprawy pokazał, iż Polki i Polacy chętnie biorą sprawy we własne ręce. W Google lądowało: "jak zamontować drzwi wewnętrzne", "jak usunąć rdzę z metalu", "jak położyć panele podłogowe", a choćby "jak zbudować wędzarnię ogrodową". A jeżeli prace w domu schodziły na dalszy plan, na prowadzenie wychodziły kulinarne eksperymenty. Dubajska czekolada pobiła rekordy wyszukiwań w kategorii przepisów, prowokując pytania o to, gdzie kupić ciasto kataifi lub ciasto filo. Rządziły też zapytania o dobrą kiełbasę. Na deser dorzucaliśmy jeszcze "Szon Patrol", "nepodziecko", "sybau" albo "gaslighting". Zestaw tak różnorodny, iż mógłby spokojnie stać się programem nauczania z przedmiotu Życie w Internecie.
Wyszukiwarka GoogleFot. Ivanko_Brnjakovic/ iStock
Jak skutecznie szukać informacji w internecie? Wcale nie jest to takie oczywiste
Wraz z rosnącą liczbą treści w internecie coraz wyraźniej widać, iż samo wpisanie hasła w Google bywa dopiero pierwszym krokiem. Z pomocą przychodzą proste sztuczki, które potrafią skrócić poszukiwania z kilku minut do kilku sekund. Weźmy przykładowo cudzysłów, który działa jak lupka. Pokazuje Google, iż ma znaleźć dokładnie to zdanie, które wpisujemy, bez przeróbek i wariacji. Gwiazdka sprawdza się wtedy, gdy pamiętamy tylko część hasła. Wskazuje wyszukiwarce: tu brakuje słów, znajdź resztę. Znak minus przydaje się, gdy chcemy pozbyć się wyników o innej tematyce. Wpisujemy słowo, którego nie chcemy oglądać, przed nim stawiamy minus i gotowe.
Dla wielu osób zaskoczeniem bywa też operator "site:". To taki sposób na otwarcie bocznych drzwi do konkretnej strony. Dzięki niemu Google przeszukuje tylko jeden wybrany serwis, zamiast całego internetu. Jest to bardzo pomocne, np. gdy chcemy znaleźć coś w urzędzie, sklepie lub gazecie, ale nie mamy ochoty klikać po zakładkach. Kiedy te triki wejdą w nawyk, wyszukiwarka zaczyna zachowywać się jak narzędzie, które naprawdę rozumie, o co nam chodzi. Wystarczy dawać jej jasne sygnały.
Ambitni - szkoła informatyki i programowania - traktują wyszukiwanie jak zwykłą życiową umiejętność, którą da się ogarnąć tak samo naturalnie jak gotowanie ulubionej zupy albo pierwszą jazdę po mieście. W ich wskazówkach powtarza się jedna myśl. Google najlepiej pracuje wtedy, gdy mówimy do niego wprost. Nie trzeba wklejać całej połaci tekstu, bo algorytm i tak zgubi się w nadmiarze słów. Znacznie skuteczniejsze jest wyłapanie krótkiego sedna i wpisanie właśnie tego.
Specjaliści zachęcają też, by nie bać się angielskich zapytań. To nie egzamin, tylko szybka furtka do większej puli odpowiedzi. Google Translate w razie potrzeby podpowie, jak ubrać zapytanie w słowa albo pomoże w zrozumieniu wyników. W praktyce to prosty trik, który potrafi odblokować temat szybciej niż kolejne próby modyfikowania polskich fraz. Dzięki prostym nawykom internet przestaje być labiryntem, a zaczyna przypominać dobrze uporządkowaną biblioteczkę. Wystarczy kilka prób, by zobaczyć, iż wyszukiwanie może dawać sporą satysfakcję choćby tym, którzy na co dzień nie czują się pewnie w tematach technologicznych. Jak często korzystasz z wyszukiwarki Google? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.









