Kwiatowe Marzenia

newsempire24.com 5 godzin temu

Bułka
Wiera leżała, przymknąwszy oczy. Po przeciwnej stronie pokoju, na drugim łóżku, siedziała Ola, skrzyżowawszy nogi, i czytała na głos podręcznik. Nagle telefon Wierry rozbrzmiał popularną melodią. Ola zatrzasnęła książkę i spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem.

Dziewczyna niechętnie odebrała. Po chwili już siedziała na łóżku. Potem odrzuciła telefon, zerwała się i zaczęła krążyć po ciasnym pokoju, wpychając do torby sportowej rzeczy z szafy.

– Gdzie się pakujesz? Co się stało? – zaniepokoiła się Ola.

– Sąsiadka dzwoniła, mamę zabrali do szpitala, atak serca. – Wiera zapięła zamek na torbie i podeszła do drzwi, gdzie wisiały kurtki i stały buty.

– Jutro egzamin. W szpitalu się nią zajmą. Zdaj i potem jedź – powiedziała Ola, wstając z łóżka i patrząc, jak Wiera wciąga buty.

– Posłuchaj, Olu, wytłumacz wszystko w dziekanacie, wrócę i wszystko ogarnę. Zdaję w sesji poprawkowej. Mam autobus za czterdzieści minut – Wiera już zapinała kurtkę.

– Zadzwoń, jak tam mama – poprosiła Ola, ale Wiera już wyskoczyła z pokoju. Za cienkimi drzwiami słychać było stukot oddalających się obcasów.

Ola wzruszyła ramionami i wróciła do pokoju. Zobaczyła na łóżku Wierry ładowarkę, złapała ją i boso pognała za przyjaciółką.

– Wiera! Wiera, czekaj! – krzyczała, schodząc po schodach.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się. Ola przeskoczyła przez trzy stopnie, pchnęła drzwi i niemal wyleciała za nią na ulicę.

– Wiera!

Dziewczyna obejrzała się, zobaczyła w rękach Oli kabel i wróciła po niego.

– Dzięki. – I znów pobiegła.

– Nowak, co tu wyprawiacie? Jedna drzwi wyważa, druga boso na mróz – spod biurka podniosła się woźna, pani Halina.

– Przepraszam, pani Halino, to nagły wypadek – odparła Ola, przestępując z nogi na nogę. W bose stopy wbijały się ziarnka piasku naniesione butami studentów. Przed akademikiem lód był posypany piaskiem.

– Wierze mamę zabrali do szpitala. Zimno, mogę iść? – nie czekając na odpowiedź, Ola pobiegła na górę.

– O, Jezu! – pani Halina ciężko opadła na krzesło i przeżegnała się. – Boże, chroń nas!

Ola wróciła do pokoju, otrzepała piasek z nóg, posprzątała porozrzucane rzeczy, włożyła kapcie i poszła do kuchni po czajnik. Jutro egzamin, rozgrzeje się herbatą i wróci do nauki.

Zapadł zmrok, gdy do drzwi zapukano delikatnie.

– Kto tam? – krzyknęła Ola, ale nikt nie odpowiedział.
Wstała z łóżka i otworzyła.

– Cześć! – Stał przed nią Krzysztof, trzymając skromny bukiet.

– Wchodź. – Ola poczekała, aż przekroczy próg, i dopiero wtedy powiedziała, iż Wiera wyjechała do domu.

– Przecież jutro ma egzamin – zdziwił się.

– Pójdę do dziekanatu, wyjaśnię, iż mama zachorowała, egzamin poprawi w sesji. – Ola nie spuszczała wzroku z kwiatów.

– To dla ciebie – Krzysztof podał jej bukiet.

– Dzięki. Herbaty? – Dziewczyna podeszła do okna, wzięła słoik.

– Idę po wodę, rozbieraj się – uśmiechnęła się i wyszła.

Krzysztof zdjął tylko buty, zrobił dwa kroki i znalazł się przy łóżku Wierry. Usiadł i pogłaskał tandetną narzutę, jakby głaskał dziewczynę.

Gdy Ola wróciła, postawiła na stole słoik z kwiatami, odsunęła się i zachwyciła bukietem.

– Ładne. Co to za kwiaty?

– Groszek pachnący – odparł Krzysztof. – Muszę iść. – Wstał.

– Mieliście z Wierą jakieś plany? – spytała gwałtownie Ola. Nie chciała, żeby odchodził.

– Tak. Załatwiłem bilety na koncert.

– Serio? Weź mnie. Niech bilety się nie marnują.

Krzysztof zawahał się.

– Przecież jutro egzamin.

– To co? – machnęła ręką Ola. – Cały dzień się uczyłam, czas na odpoczynek.

Krzysztof się zastanawiał. Wiera wyjechała, a bilety przepadną. Dopiero zaczynali się spotykać, nic poważnego. Koncert z jej współlokatorką to nie zdrada, prawda?

– Chodźmy – zdecydował.

– Super! – Ola podskoczyła z radości. – Czekaj na korytarzu, ubiorę się.

– A, no tak. – Krzysztof gwałtownie włożył buty i wyszedł.

Po pięciu minutach wyszła Ola. Krzysztof zauważył, iż zdążyła podkreślić rzęsy i usta, spięła włosy. Kiedy to zrobiła?

– Chodźmy, spóźnimy się – pospieszył ją.

Na koncercie Ola podrygiwała, skakała z rękami w górze i krzyczała z tłumem. Co chwilę spoglądała na Krzysztofa. Zaraził się jej nastrojem, rozluźnił i też krzyczał.

Potem szli pieszo, żywo dyskutując o koncercie.

– Najbardziej podobało mi się to – Ola zanuciła fragment piosenki.

– Tak. I jeszcze… – Krzysztof też zanucił, choćby powtórzył kilka angielskich słów.

Tak doszli do akademika. Ola pociągnęła za zamknięte drzwi.

– Dziś dyżuruje pani Halina. Nie otworzy. Co robić? – spojrzała na Krzysztofa.

– Chodź. – Wziął ją pod rękę i poprowadził wzdłuż budynku. Za rogiem zobaczyli dwie dziewczyny wchodzące przez okno na parterze. – Łapmy się, zanim zamkną.

Podniósł Olę, ktoś z wnętrza chwycił jej dłonie, i w mgnieniu oka wślizgnęła się do środka. Wtedy za rogiem rozległ się świst.

– Szybko! – krzyknęła Ola przez okno.

Krzysztof podciągnął się i wskoczył do środka. Ola natychmiast zatrzasnęła okno i zasłoniła zasłonę. Świst oddalił się. Wszyscy wymienili spojrzenia.

– Dzięki, idziemy – Krzysztof pociągnął Olę do drzwi.

Za ich plecami rozległRok później, gdy Wiera i Krzysztof stali nad grobem Oli, przyłożyli do kamienia bukiet groszku pachnącego, a wiatr rozwiał ich wspomnienia jak suche liście.

Idź do oryginalnego materiału