Kwiatowa Symfonia

twojacena.pl 1 tydzień temu

Bukiet
Wiera leżała, przymknąwszy oczy. Na przeciwległym łóżku, pod ścianą, siedziała Ola ze skrzyżowanymi nogami i czytała na głos podręcznik. Nagle telefon Wiery wybuchnął popularną melodią. Ola zatrzasnęła książkę i spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem.

Dziewczyna niechętnie odebrała. Po chwili już siedziała na łóżku. Potem odrzuciła telefon, poderwała się i zaczęła krążyć po wąskim pokoju, wpychając do torby sportowej rzeczy z szafy.

– Gdzie się pakujesz? Co się stało? – zaniepokoiła się Ola.

– Sąsiadka dzwoniła, mamę zabrali do szpitala, zawał. – Wiera zapięła suwak na torbie i podeszła do drzwi, gdzie wisiały kurtki dziewczyn, stały buty i kozaki.

– Jutro egzamin. W szpitalu się nią zajmą. Zdaj i pojedziesz – powiedziała Ola, wstając z łóżka i patrząc, jak Wiera wciąga kozaki.

– Słuchaj, Olu, wyjaśnij wszystko w dziekanacie, przyjadę i załatwię. Zdam sesję w wakacje. Autobus za czterdzieści minut – Wiera już zapinała kurtkę.

– Zadzwoń, jak będzie coś z mamą – poprosiła Ola, ale Wiera już wypadła z pokoju. Za cienkimi drzwiami rozległ się stuk oddalających się obcasów.

Ola wzruszyła ramionami i wróciła do pokoju. Zobaczyła na łóżku Wiery ładowarkę, złapała ją i boso pognała za przyjaciółką.

– Wiero! Wiero, czekaj! – krzyczała, zbiegając po schodach.

Drzwi wejściowe na dole zatrzasnęły się. Ola przeskoczyła przez trzy stopnie, podeszła do drzwi, pchnęła je i omal nie wyleciała na ulicę.

– Wiero!

Dziewczyna odwróciła się, zobaczyła w rękach Oli kabel i wróciła po niego.

– Dzięki. – I już biegła dalej.

– Szymańska, co tu wyprawiacie? Jedna drzwi wyważa, druga boso na mróz! Naćpane jesteście? – spod stołu poderwała się dyżurna woźna.

– Przepraszam, Pani Zofio, nie bierzemy nic – odparła Ola, przestępując z nogi na nogę. W bose stopy wbijały się ziarenka piasku i kamyki naniesione butami z ulicy. Piasek grubo pokrywał lód przed akademikiem.

– Wierze mamę zabrali do szpitala. Zimno mi, mogę iść? – rzuciła Ola i, nie czekając na odpowiedź, pobiegła na górę.

– O, Matko Boska! – Pani Zofia ciężko opadła na krzesło i przeżegnała się. – Strzeż nas, Panie!

Ola wróciła do pokoju, otrzepała piasek z nóg, posprzątała porozrzucane rzeczy Wiery, włożyła kapcie i poszła z czajnikiem do kuchni. Jutro egzamin – ogrzeje się herbatą i wróci do książek.

Zmierzchało, gdy do drzwi zapukano delikatnie.

– Kto tam? – zawołała Ola, ale nikt nie odpowiedział.
Wzdychając, wstała z łóżka i otworzyła drzwi.

– Cześć! – Przed nią stał Tomek, trzymając w rękach skromny bukiet.

– Wejdź. – Ola poczekała, aż Tomek przekroczy próg, i dopiero wtedy oznajmiła, iż Wiera wyjechała do domu.

– Przecież jutro ma egzamin – zdziwił się chłopak.

– Pójdę do dziekanacca, powiem, iż mama chora, zaliczy w wakacje. – Ola nie spuszczała wzroku z bukietu.

– To dla ciebie – Tomek podał jej kwiaty.

– Dzięki. Herbaty chcesz? – Dziewczyna podeszła z bukietem do okna, wzięła słoik z parapetu.

– Ide po wodę, rozbieraj się – uśmiechnęła się i wyszła.

Tomek zdjął tylko buty, zrobił dwa kroki i znalazł się przy łóżku Wiery. Usiadł i pogładził tandetną narzutę, jakby głaskał dziewczynę.

Gdy Ola wróciła, postawiła na stole słoik z kwiatami, cofnęła się o krok i przyjemawiła bukietem.

– Ładne. A co to za kwiaty?

– Groszek pachnący – odparł Tomek. – Muszę iść. – Wstał z łóżka.

– Miałeś z Wierą jakieś plany? – spytała gwałtownie Ola. Nie chciała, by odchodził.

– Tak. Zdobyłem bilety na koncert.

– Serio? Weź mnie ze sobą. Szkoda, żeby się marnowały.

Tomek się zawahał.

– Przecież jutro masz egzamin.

– I co z tego? – machnęła ręką Ola. – Cały dzień się uczyłam, czas na odpoczynek.

Tomek myślał. Wiera wyjechała, bilety przepadną. Dopiero zaczynali się spotykać, nic poważnego. Pójście na koncert z jej współlokatorką to nie zdrada, prawda?

– Chodźmy – zdecydował.

– Super! – Ola podskoczyła z euforii i klasnęła w dłonie. – Czekaj na korytarzu, ubiorę się.

– A, no tak. – Tomek gwałtownie włożył buty i wyszedł.

Po pięciu minutach Ola wyszła z pokoju. Tomek zauważył, iż zdążyła podkreślić rzęsy i usta, upięła włosy. Kiedy to zrobiła?

– Spieszmy się, spóźnimy się – pospieszył ją.

Na koncercie Ola podrygiwała, skakała z uniesionymi rękami i krzyczała w uniesieniu razem z tłumem. Co chwilę spoglądała na Tomka. Zaraził się jej nastrojem, rozluźnił i też zaczął krzyczeć.

Potem szli pieszo, żywo komentując koncert.

– Najbardziej podobało mi się to – Ola zanuciła fragment piosenki.

– A tak. I jeszcze… – Tomek też zanucił, powtarzając choćby kilka angielskich słów.

Tak doszli do akademika. Ola szarpnęła zamknięte drzwi.

– Dziś dyżuruje Zofia. Na pewno nie otworzy. Co robić? – spytała z rozdrażnieniem, patrząc na Tomka.

– Chodź. – Wziął Olę pod rękę i poprowadził wzdłuż budynku. Za rogiem zobaczyli dwie dziewczyny wchodzące przez okno na parterze. – Szybko, za nimi, zanim zamkną okno.

Podniósł Olę, ktoś wyciągnął ręce i wciągnął ją do środka. Wtem za rogiem rozległ się przenikliwy gwizd.

– Szybciej! – Ola pomogła Tomkowi wciągnąć się do środka. Zamknęła okno, zasunęła zasłonę. Na zewnątrz gwizWiera przytuliła bukiet do piersi, jakby chciała zatrzymać w nim wspomnienie tamtej nocy, gdy świat dla nich wszystkich był jeszcze nieskończenie prosty.

Idź do oryginalnego materiału