Pamiętam, jak Jan i Maria w Warszawie kupili mieszkanie starszej córce. No to chodźcie tam mieszkać wtrącił Krzysztof, kiedy rodzice siedzieli w salonie.
Mamo, mogę wejść? Muszę pogadać Zofia stała w progu rodzinnego mieszkania, przyciskając do siebie dużą torbę.
Wchodź, ale zdejmij buty ostrożnie, właśnie umyłam podłogi odruchowo odsunęła się matka, wpuszczając córkę. Tata jest w domu, czyta gazetę.
W mieszkaniu unosił się zapach smażonych ziemniaków i kotletów. Krzysztof miał wrócić z drogi, a matka zawsze przygotowywała mu ulubione dania.
Zofia przeszła do pokoju, usiadła na kanapie, rozluźniając się. Pod luźną sukienką jej brzuch już wyraźnie wystawał.
Znowu masz opuchliznę nóg? zapytał ojciec, odkładając gazetę. Może powinnaś iść do lekarza?
W porządku, tato. To pierwszy raz, co nie? poprawiła poduszkę za plecami. Słuchajcie, chciałam coś omówić westchnęła. Wpadła mi taka myśl o mieszkaniu.
O którym mieszkaniu? matka właśnie weszła z kubkiem gorącej herbaty.
O waszym Zofia wypiła łyk herbaty. Widzicie, przecież wy i Krzysiek macie tu wystarczająco miejsca, prawda? On w jednej części, wy w drugiej. A gdybyśmy sprzedali dwupokojowe, wzięli jednopokojowe
A różnicę ci oddać? odezwał się szyderczy głos z drzwi. Krzysztof opierał się o framugę w roboczej kurtce firmy transportowej. Widzę, iż nie tracisz czasu, siostro.
Krzysiek, już wróciłeś? podniosła głos matka. Zaraz podgrzeję
Zaraz odrzucił, nie odrywając wzroku od Zofii. Najpierw posłuchajmy, co masz do powiedzenia.
Krzysiek, po co od razu zaczynasz? zmarszczyła brwi Zofia. Mówię serio. W jednopokojowym będzie wam wygodniej
Komu będzie wygodniej? wpadł do pokoju, rzucając ciężką torbę w róg. Mi z rodzicami w jednopokojowym? Czy ci z naszymi pieniędzmi?
Synu, nie krzycz tak próbował go uspokoić Jan. Porozmawiajmy spokojnie.
O czym rozmawiać? Pięć lat temu sprzedaliśmy wsią, daliśmy ją matce. Teraz co? Mieszkanie też? Wiecie co? Kupiliście starszej córce mieszkanie? No i chodźcie do niej zamieszkać podsumował Krzysztof, rozchodząc się po pokoju.
Ja mam w końcu trzecie dziecko! podniosła głos Zofia. Potrzebujemy się powiększyć! Troje już ciasno!
A ja co mam robić? odwrócił się gwałtownie do siostry. Mam trzydzieści dwa lata, wciąż nie mam własnego kąta, bo cała rodzinna kasa poszła na twoje troje!
No tak zachichotała Zofia. W końcu coś w życiu osiągnęłam. Mój mąż Paweł, firma, dzieci, mieszkanie
Mąż firma? roześmiał się Krzysztof. Ten, co kolejno zamyka sklepy? Całe miasto już wie, iż twój Paweł jest po uszy w długach.
Zofia przybladła:
Co ty bredzisz?
Puść się, siostro. Ja jako kierowca ciężarówek krążę po całym kraju. Wiesz, ile plotek? W pobliskim mieście już dwa sklepy zbankrutowały, tutaj jeszcze trzy ledwo trzymają się. Dostawcy nie dostarczają, bo nie spłaciliśmy starych zobowiązań. Po co ci naprawdę pieniądze od rodziców?
W pokoju zapadła ciężka cisza. Maria przeskakiwała wzrokiem z córki na syna:
Zosiu, powiedz, iż to nieprawda. To przecież nieprawda, prawda?
Zofia opadła na kanapę:
Nie chciałam wam mówić Paweł naprawdę ma problemy. Poważne. Sklepy nie przynoszą zysku, dwa już musiał zamknąć. Dostawcy żądają zwrotu długu. jeżeli nie znajdziemy pieniędzy gwałtownie
I zamierzasz zostawić rodziców bez dachu nad głową? pokręcił głową Krzysztof. Żebyśmy się w jednopokojowym upychali, a ty chowasz długi męża?
Co mam robić? wstała Zofia, oczy się zarumieniły. Mam dwoje małych dzieci! Trzeci przyjdzie już wkrótce! Możemy wszystko stracić!
Rozwiąż swoje problemy sama! wykrzyknął Krzysztof. Dość siedzenia u rodziców! Całe życie dawali wam sprzedali wsią, wszystkie oszczędności! A ty chcesz zabrać ostatnie?
Ty po prostu zazdrościsz! podniosła się Zofia, ledwo nie przewracając kubka. Zazdrościsz, iż udało mi się wyjść za mąż za normalnego człowieka, a nie jak ty Co ty jesteś? Kierowcą!
No tak, ci się udało, ale teraz chcesz oszukać rodziców mruknął Krzysztof. Może weź ich do siebie? Bo już wszystko dali wsię i pieniądze, niech u ciebie zamieszkają!
Co? odruchowo cofnęła się. Nie! Mam swoją rodzinę, małe dzieci
A więc możesz pożyczać, a nie pomagać? Tylko ciągniesz i nic nie robisz?
Nic nie rozumiesz! Zofia chwyciła torbę, ręce drżały. Mamy takie kłopoty Paweł może wszystko stracić!
A my mamy zostać bez dachu? Krzysztof podszedł bliżej. Idź stąd. Dość doić rodziców. Rozwiąż swoje problemy samodzielnie.
Zofia wybiegła, zatrzaskując drzwi tak, iż szkło w szafce zadrżało. Maria usiadła na krześle, zasłaniając twarz dłońmi:
Po co tak z siostrą? Ona jest w ciąży
A co z nią? usiadł Krzysztof, przetarł zmęczony kark. Widzicie, ona wam leży na płaszczyźnie. Chodzi tylko o pieniądze.
Ale jej sytuacja naprawdę jest trudna
Nasza nie jest łatwa? rozejrzał się po starej kamienicy, po której odpadły farby i pęknięte ramki. Tato, do emerytury za rok. Mamo, ciśnienie rośnie. A ona chce, żebyście w jednopokojowym w nowej dzielnicy, daleko od przychodni
Może kiedyś się obejdzie mruknął Jan cicho.
Jednak Zofia nie odpuściła. Tydzień minął bez wieści od niej. Maria dzwoniła, ale córka odbijała telefony. Nagle nadszedł niespodziewany gość Paweł.
Krzysztof właśnie miał ruszyć w trasę, gdy przy drzwi zapukał mąż siostry, zmęczony, w pomiętanym garniturze, z pustymi oczami.
Czy mogę wejść? chrapliwy głos. Muszę pogadać.
Matka cicho poprowadziła zięcia do kuchni. Krzysztof chciał wyjść, ale Jan go zatrzymał:
Usiądź, synu. Posłuchaj, to całej rodziny sprawa.
Paweł milczał, kręcąc w ręku kubek z wystudzonym herbatą. W końcu przemówił:
Przybyłem przeprosić. Za siebie i za Zosię. Nie powinniśmy wciągać was w to wszystko.
Co się stało? zapytała cicho Maria.
Wszystko. Biznes legł w gruz uśmiechnął się gorzko. Wczoraj zamknęli ostatni sklep. Wierzyciele przyjechali, zabrali towar, sprzęt, ciężarówkę. Myślałem, iż dam radę, pożyczałem, pożyczałem Zosia mi ufała, dlatego przyszła do was. Liczyła, iż jeżeli sprzedacie mieszkanie
A rodzice? Pomyśleliście, iż weźmiecie ostatnie od emerytów? wtrącił Krzysztof.
Masz rację Paweł podniósł wzrok. Zbyt ambitnie grałem w dużego przedsiębiorcę, brałem kredyty. Kiedy wszystko się rozpadło, nie miałem pojęcia, co zrobić. Wstyd patrzeć w oczy.
A Zosia? zaniepokoiła się Maria.
Płacze cały czas. Nie wie, jak dalej żyć. Zawsze była dumna
Ale da się jakoś utrzymać? Dzieci małe dopytał Krzysztof.
Staramy się skinął głową Paweł. Znalazłem pracę jako spedytor w hurtowni. Zosia dostała pracę w centrum handlowym jako administratorka, zaraz po porodzie. Będziemy żyć jak normalni. Po prostu zagadał, przepraszamy, iż wciągnęliśmy was.
Kiedy Paweł odszedł, w kuchni zapadła ciężka cisza. Krzysztof patrzył w okno na szary, jesienny podwórze. Myśli krążyły wokół siostry jak bardzo przemieniła się przez lata, z wesołej dziewczyny stała się zarozumiałą żoną bogatego człowieka.
Wiesz, synu nagle przerwał Jan. Dobrze, iż nie sprzedałeś nam mieszkania. Zawsze rozpieszczaliśmy Zosię, wybaczaliśmy jej wszystko. A ona
Miesiąc później Zofia pojawiła się na progu, chudsza, z wyraźnie wystającym brzuchem, w prostym sukni, bez makijażu. Usiadła w korytarzu i wybuchła łzami:
Wybaczcie mi. Jestem taka Wy tyle dla mnie zrobiliście, a ja
Maria rzuciła się do niej:
Wystarczy. Przebijesz się, co się da.
Krzysztof patrzył na siostrę, nie rozpoznawał już tej dumnej dziewczyny. Siedziała nagi, w podniszczonych butach.
Dobra powiedział w końcu. Idźmy dalej. Będziesz żyła jak wszyscy, bez przywódek.
Dziękuję Zofia podniosła łzy. Za to, iż nie sprzedałeś mieszkania. Miałeś rację musimy sobie radzić sami.
Wieczorem długo rozmawiali przy kuchennym stole. Zofia opowiadała, jak wszystko się posypało najpierw jeden sklep, potem drugi. Jak Paweł błąkał się po mieście, szukając pieniędzy. Jak nie spała nocami, zastanawiając się, co dalej.
Myślałam, iż jesteśmy najlepsi. Że kiedy mamy pieniądze, jesteśmy wyjątkowi. A teraz Paweł rozwozi ładunki, ja niedługo pójdę do centrum handlowego. Jak zwykli ludzie.
To dobrze skinął głową Krzysztof. Nic w tym strasznego. Ja też kręcę koło i nie narzekam.
Rok minął. Z Zofii przyszedł trzeci chłopiec. Paweł pracował jako spedytor, znikał na całe dnie, ale zawsze wracał z zakupami. Zofia znalazła pracę zdalną jako copywriterka, gwałtownie ogarnęła się, dostała nagrodę za pierwszy kwartał.
Pewnego wieczoru Krzysztof wpadł z drogi do siostry po kursie. Zofia zajmowała się dziećmi w kuchni:
O, bracie! Wejdź, naleję ci zupę.
Tylko na chwilę. Mam małe zadanie wyjął z torby paczkę cukierków i zabawek.
Starsze dzieci zawołały się do wujka. Zofia uśmiechnęła się:
Zawsze ich rozpieszczasz.
A czemu nie? podsunął Krzysiek małego siostrzeńca. Wy rośniecie na prawdziwych chłopakach.
Kiedy dzieci pobiegły do pokoju, Zofia nalała mu herbatę:
Chciałam cię zapytać. Znasz firmę TransOil? Paweł ma tam ofertę, wyższe wynagrodzenie.
Normalna firma przytaknął Krzysztof. Często z nimi współpracuję. Płacą na czas.
Mówię mu, żeby się zgodził. Ba, bo się boi zmian po tym, co się stało w swoim biznesie.
Po swoim biznesie? Jasne. Ale naprawdę płacą przyzwoicie.
Zofia zamyśliła się, po chwili dodała:
Widziałam ostatnio nasze stare sklepy. Teraz tam apteka. Trochę smutno, jakby to było z innego życia.
No tak, żyjecie normalnie. Praca, dzieci rosną.
Następnego dnia Krzysztof odwiedził rodziców. Jan czytał gazetę, Maria pielęgnowała zioła na parapecie.
Krzysiek, usiądź odłożył gazetę. Rozmawialiśmy z matką
Bez wstępów, tato.
Krótko mówiąc, postanowiliśmy dać ci pieniądze na wkład własny do kredytu hipotecznego. Mamy trochę oszczędności.
Co? Jakie pieniądze? Od nas samych?
Nie kłóć się z ojcem wtrąciła Maria. Widzimy, ile już odłożyłeś. A do tego dopłaciłaś emeryturę.
Nie, nie Dam radęW końcu wszyscy zrozumieli, iż najcenniejsze w życiu są wzajemne wsparcie i pokój w sercach, a nie mury nowych mieszkań.














