Kulinarny raj w kuchni

newsempire24.com 14 godzin temu

Kulinarny raj u Stanisławy

Gdy wraz z Janem przekroczyliśmy próg mieszkania Stanisławy, ogarnął mnie zapach tak intensywny, iż niemal zapomiałam, po co przyszliśmy. Unosiła się woń świeżo pieczonego mięsa, ciepłego ciasta i przypraw, które wirowały w powietrzu niczym w tańcu. Zatrzymałam się w progu, zamknęłam oczy i głęboko wciągnęłam powietrze — to był zapach domowego ciepła, święta i czegoś wręcz magicznego. Gdy spojrzałam na stół, oniemiałam. Stały tam dania, które mogłyby zdobić wystawę kulinarnego muzeum. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, czy najpierw się zachwycać, czy od razu chwycić za talerz.

Stanisława, moja dawna przyjaciółka, zawsze miała talent do gotowania, ale tym razem przeszła samą siebie. Przybyliśmy do niej na obiad — zaprosiła nas “tak po prostu”, bez okazji, by porozmawiać i spędzić razem czas. Spodziewałam się czegoś skromnego: może sałatki, pieczonego kurczaka, herbaty z ciastkami. ale to, co zobaczyłam, przypominało prawdziwą ucztę. Stół uginał się pod ciastami: rumiana schabowa z chrupiącą krustą z ziół, ziemniaki zapiekane z rozmarynem, warzywa ułożone jak obraz, a pirog o złocistej skórce, pachnący jabłkami i cynamonem. Do tego trzy sosy w eleganckich sosjerkach — każdy okazał się arcydziełem.

“Staśka, czy ty przypadkiem nie otwierasz restauracji?” — wykrztusiłam, nie mogąc oderwać oczy od tego przepychu. Stanisława tylko się zaśmiała i machnęła ręką: “Oj, Krysia, chciałam was po prostu rozpieszczać. Siądzcie, zaraz spróbujemy!” Jan, mój mąż, zwykle małomówny, sięgał już po widelec, ale go zatrzymałam: “Poczekaj, najpierw zrobię zdjęcie, takie cudo trzeba pokazać światu!” Stasia załamała oczy, choć widać było, iż jest dumna. Zawsze tak ma — gotuje z sercem, a potem udaje, iż to nic wielkiego.

Zasiedliśmy do stołu i zaczęła się prawdziwa uczta. Pierwszy kęs mięsa rozpływał się w ustach, z nutą czosnku i czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam rozpoznać. “Staśka, co to za czary?” — zapytałam, a ona z uśmiechem odparła: “Sekretny składnik to miłość!” Roześmialiśmy się, choć w głębi duszy uwierzyłam. Bo jak inaczej wytłumaczyć, iż zwykła sałatka z pomidorów i ogórka stała się w jej rękach dziełem sztuki? Jan, który zwykle je w milczeniu, nagle oznajmił: “Stasia, jeżeli tak gotujesz codziennie, wprowadzam się do ciebie”. Wybuchnęliśmy śmiechem, ale zauważyłam, iż już rozważa, jak sięgnąć po dokładkę.

Podczas posiłku Stanisława opowiadała, jak przygotowywała każde danie. Okazało się, iż spędziła cały dzień w kuchni, a część przepisów dostała od babci. “Ten pirog — mówiła — babcia piekła na każdą uroczystość. Ja tylko dodałam wanilię i odrobinę więcej cynamona.” Słuchałam i myślałam: skąd ona bierze tyle tNajbardziej jednak olśniło mnie to, iż choćby najprostsze potrawy w jej rękach stawały się czymś wyjątkowym.

Idź do oryginalnego materiału