Kuchenne skandale: jak gołąbki zniszczyły związek

newsempire24.com 1 tydzień temu

Skandal w kuchni: jak gołąbki zrujnowały małżeństwo

Alicja, zmęczona i wykończona, wróciła do domu z zakupami, dźwigając w rękach dwie ciężkie torby. Ledwo weszła do kuchni, rzuciła siatki na stół i osunęła się na krzesło, łapiąc powietrze. Wieczorne powietrze małego miasteczka Olszynka było wilgotne, co tylko potęgowało jej wyczerpanie.

– Cześć, Ala, co na obiad? – rozległ się głos Krzysztofa, który stanął w drzwiach kuchni, zacierając ręce z nadzieją.

– Krzysiu, dopiero co weszłam, choćby nie myślałam jeszcze – westchnęła Alicja, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.

– A może zawiniesz gołąbki? – zaproponował Krzysztof z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Alicja podniosła na niego oczy pełne smutku i ukrytego gniewu. Milczała przez chwilę, jakby zbierała siły, a potem, niespodziewanie choćby dla siebie, wybuchnęła:

– Wiesz co, Krzysiu? Powinniśmy się rozwieść.

– Co? Rozwieść? O co ci chodzi? – Krzysztof zastygł, jego twarz wyrażała całkowite zdumienie.

– Przez twoje przeklęte gołąbki! – prawie krzyknęła Alicja, a jej głos drżał od emocji.

– Przez gołąbki? – Krzysztof patrzył na nią, jakby oszalała, niezdolny zrozumieć, co się dzieje w jej duszy.

10 miesięcy wcześniej

Od razu po ślubie Alicja i Krzysztof usiedli, by omówić domowy budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, by ich życie w Olszynce było harmonijne.

– Jesteśmy dorosłymi ludźmi, Alu, wydatki będziemy dzielić po połowie – oświadczył stanowczo Krzysztof. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi kłótniami.

– Nie wiem, Krzysiu – odpowiedziała niepewnie Alicja. – W poprzednim małżeństwie mój mąż brał na siebie większość wydatków, bo więcej zarabiał.

– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Krzysztof. – A moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania. Nigdy więcej. Po równo – i już.

Alicja miała nadzieję, iż ich dochody trafią do wspólnej puli, z której będą czerpać na potrzeby. Ale Krzysztof myślał inaczej – zimno i wyrachowanie.

– Na jedzenie i rachunki składamy się po równo – wyjaśnił. – Reszta idzie na oszczędności. Możemy też podzielić obowiązki, ale to szczegóły.

Takie podejście budziło w Alicji bunt. Wydawało się jej niesprawiedliwe, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać małżeństwa od kłótni. Gdy jednak plan wszedł w życie, jej cierpliwość zaczęła pękać. Krzysztof uwielbiał tłuste obiady z mięsem, kiełbasą i fast foodami, a suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała połowę jej pensji. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – i wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze rozpływały się w powietrzu.

– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Kinga, słuchając Alicji przy kawie. – Ty jesz swoje serki i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, ale płacicie po równo?

– Mnie to też nie pasuje – przyznała Alicja, nerwowo bawiąc się końcem obrusa. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak z tego wyjść. W praktyce on wydaje moje pieniądze, a swoje oszczędza.

– Niech każdy kupuje jedzenie osobno – zaproponowała Kinga. – To będzie uczciwe.

Alicja też o tym myślała, ale czekała, aż Krzysztof sam to zaproponuje. Jemu jednak wszystko pasowało.

– O co ci chodzi? – dziwił się, gdy Alicja próbowała poruszyć temat.

– Nie podoba mi się, iż połowa mojej pensji idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – zaprotestowała gorąco. – Ja jem znacznie mniej, a teraz nie mogę sobie choćby kupić kosmetyków.

– No cóż, taka jest rodzinna rzeczywistość, Alu – machnął ręką Krzysztof, nie chcąc wnikać.

– Wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej – odparła smutno Alicja. – W pierwszym małżeństwie nie mieliśmy takich problemów.

– Znowu ten twój eks! – wybuchnął Krzysztof. – jeżeli był taki idealny, czemu się rozwiodłaś?

– Rozstaliśmy się nie przez pieniądze, tylko przez jego zdradę – cicho odpowiedziała, czując, jak jego słowa ranią.

– Nic dziwnego – zjadliwie dodał Krzysztof. – Gotujesz przeciętnie, w domu bałagan, tylko narzekasz.

Te słowa głęboko ją zraniły. Nie uważała się za idealną gospodynię, ale starała się dbać o dom. Tyle iż przed ślubem nie mieszkali razem – znali się kilka miesięcy i gwałtownie wzięli ślub. Randki na odległość wydawały się romantyczne, ale wspólne życie pokazało wszystkie problemy. Alicja lubiła warzywne dania i zapiekanki, a Krzysztof domagał się bigosu, kotletów i pizzy. Gotowała dla niego osobno, ale to zabierało czas i pieniądze, a jego pretensje tylko ją irytowały.

– Zaraz skończysz czterdzieści lat, a ty narzekasz mamie, iż nie umiem zawijać gołąbków? – oburzyła się Alicja.

– Nie narzekam, tylko opowiadam, jak żyjemy – odparł. – A moja mama, nawiasem mówiąc, gotuje lepiej. Powinnaś się od niej uczyć.

Alicja byłaby gotowa się uczyć, gdyby naprawdę nie umiała gotować. Ale gotowała dobrze – po prostu nie podzielała obsesji Krzysztofa na punkcie jedzenia. Próbowała rozmawiać, ale kończyło się kłótniami.

– Po prostu żałujesz mi pieniędzy na mięso! – krzyczał Krzysztof. – Nie proszę o trufle, tylko o zwykłą pieczeń!

– Spójrz sam – tłumaczyła Alicja. – Wydajemy prawie całą moją pensję na jedzenie, nie mogę choćby odłożyć na ubrania!

– Skoro budżet jest osobny, to ubrania też niech każdy kupuje sobie sam – wzruszył ramionami.

Alicja czuła, iż jej cierpliwość się kończy. Postanowiła pokazać mu, jak wydaje jej pieniądze – zaczęła zbierać paragony. Po miesiącu podliczyła wszystko i pokazała Krzysztofowi.

– Z naszych wydatków tylko trzydzieści procent to moje, reszta twoje – wyjaśniła. – jeżeli mamy wspólny budżet, dzielmy się uczciwieAlicja w końcu zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie polega na dzieleniu rachunków, ale na dzieleniu serca, i odeszła, by nigdy już nie pozwolić, by ktoś ważył jej wartość w złotówkach.

Idź do oryginalnego materiału