Dzwonek do drzwi uparcie oznajmił wizytę. Halina zdjęła fartuch, otarła ręce i podeszła otworzyć. Na progu stała jej córka z młodym mężczyzną. Matka wpuściła ich do mieszkania.
– Cześć, mamo – córka pocałowała ją w policzek – poznaj, to Marek, będzie z nami mieszkał.
– Witam – powiedział młodzieniec.
– A to moja mama, ciocia Halina.
– Halinka – poprawiła córkę.
– Mamo, co mamy na kolację?
– Grochówkę i parówki.
– Nie jem grochówki – odparł chłopak i poszedł do pokoju, zdejmując buty.
– No widzisz, mamo, Marek nie je grochówki – rozłożyła ręce Kasia.
Młodzieniec rozsiadł się na kanapie, rzucając plecak na podłogę.
– To adekwatnie mój pokój – zauważyła Halina.
– Marek, chodź, pokażę ci, gdzie będziemy mieszkać – zawołała Kasia.
– Ale mi tu dobrze – mruknął, niechętnie wstając.
– Mamo, pomyśl, co dać Markowi do jedzenia.
– Nie wiem, mamy jeszcze pół paczki parówek – wzruszyła ramionami Halina.
– Starczy z musztardą, keczupem i bułką – odparł.
– No dobrze – westchnęła Halina, idąc do kuchni. – Najpierw przynosiłaś koty i psy, a teraz to… Nakarmisz jeszcze i jego.
Nalała sobie grochówki, wrzuciła na talerz dwie smażone parówki, sięgnęła po miskę z surówką i zabrała się do jedzenia.
– Mamo, czemu jesz sama? – do kuchni weszła córka.
– Bo wróciłam z pracy i jestem głodna – odparła Halina, przeżuwając parówkę. – Kto chce jeść, niech sobie sam nakłada albo gotuje. I jeszcze jedno – dlaczego Marek ma z nami mieszkać?
– Jak to dlaczego? To mój mąż.
Halina ledwo nie zakrztusiła się.
– Mąż?
– Tak. Jestem dorosła i sama decyduję, czy wychodzić za mąż. Mam już dziewiętnaście lat.
– choćby mnie nie zaprosiliście na wesele.
– Nie było wesela, tylko urzędowa rejestracja. Skoro teraz jesteśmy mąż i żona, to będziemy razem mieszkać – powiedziała Kasia, patrząc na przeżuwającą matkę.
– Gratuluję. A dlaczego bez wesela?
– jeżeli masz pieniądze na wesele, to nam je daj, znajdziemy sposób, jak je wydać.
– Rozumiem – Halina wróciła do jedzenia – A dlaczego akurat u nas?
– Bo oni mieszkają w kawalerce we czwórkę.
– Nie pomyśleliście o wynajmie?
– Po co wynajmować, skoro mam swój pokój? – zdziwiła się Kasia.
– Rozumiem.
– To dasz nam coś do jedzenia?
– Kasiu, garnek z grochówką stoi na kuchni, parówki na patelni. Jak mało, to w lodówce pozostało pół paczki. Bierzcie, nakładajcie i jedzcie.
– Mamo, ty nie rozumiesz, masz teraz ZIĘCIA – podkreśliła ostatnie słowo.
– I co? Mam teraz zatańczyć krakowiaka? Kasia, wróciłam z roboty, jestem zmęczona, odpuśćmy sobie te rytualne tańce. Ręce i nogi macie, radźcie sobie sami.
– Dlatego jesteś sama!
Kasia rzuciła matce wściekłe spojrzenie i wyszła, trzaskając drzwiami. Halina zjadła, pozmywała, wytrzeła stół i poszła na siłownię. Była wolną kobietą, kilka wieczorów w tygodniu spędzała na basenie i zajęciach fitness.
Około dziesiątej wróciła do domu. Licząc na gorącą herbatę, zastała w kuchni prawdziwy bałagan – ktoś najwyraźniej próbował gotować. Pokrywka od garnka z grochówką gdzieś zniknęła, więc zupa wyschła i popękała. Opakowanie parówek leżało na stole, obok – kawałek chleba bez opakowania. Patelnia była przypalona, a jej powierzchnia pokryta ciekawymi wzorami. Zlew pełen brudnych naczyń, na podłodze zaś kleista plama słodkiego napoju. W mieszkaniu śmierdziało papierosami.
– Oho, coś nowego. Kasia nigdy by sobie na to nie pozwoliła.
Halina otworzyła drzwi do pokoju córki. Młodzi pili wino i palili.
– Kasia, idź i posprzątaj w kuchni. Jutro kupisz nową patelnię – powiedziała matka i wyszła, nie zamykając drzwi.
Kasia zerwała się i pobiegła za nią.
– Dlaczego mamy sprzątać? I skąd wezmę pieniądze na patelnię? Nie pracuję, studiuję. Żal ci garnków?
– Kasiu, znasz zasady tego domu: zjadłeś – posprzątaj, zepsułeś – kup nowe. Każdy odpowiada za siebie. I tak, żal mi patelni, kosztuje, a teraz jest do wyrzucenia.
– Nie chcesz, żebyśmy tu mieszkali – krzyknęła córka.
– Nie – spokojnie odparła Halina.
Najmniej chciała teraz kłótni z córką, choć nigdy wcześniej jej takiej nie widziała.
– Ale to moja część mieszkania.
– Nie, mieszkanie jest moje. Zarobiłam na nie. Ty jesteś tylko zameldowana. Nie rozwiążecie swoich problemów moim kosztem. jeżeli chcecie tu mieszkać – trzymajcie się zasad – wyjaśniła cierpliwie.
– Całe życie żyłam według twoich zasad. Jestem mężatką i teraz nie możesz mi mówić, co mam robić – zaszlochała Kasia. – W ogóle, ty już żyłaś, powinnaś nam odstąpić mieszkanie.
– Odstąpię wam cały korytarz na klatce, a choćby miejsce na ławce. Tak, moja droga, wyszłaś za mąż? Nie pytasz mnie o zdanie. Śpisz tu sama albo z mężem, ale gdzie indziej. On tu nie zostanie – stanowczo powiedziała Halina.
– Żebyś się udusiła tym mieszkaniem! Marek, wychodzimy – wrzasnęła Kasia i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Po pięciu minutach do pokoju Haliny wtargnął nowy zięć.
– Spokojnie, teściowo, nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze – powiedział, zataczając się od alkoholu – My z Kasią nigdzie nie idziemy. Jak będziesz grzeczna, to choćby w nocy cicho się kochamy.
– Jacy z was rodzice – oburzyła się Halina – Rodzice zostali w domu, to tam idź, i żony nie zapomnij zabrać.
– No, zaraz ci… – chłopak podniósł pięść przed twarz matki.
– No właśnie, zaraz.
Halina mocno złapała go za nadgarstek, wbijając manicure w skórę.
– Ała! Puść, wariatko!
– Mamo, co ty robisz?! – zawyła Kasia, pró












