Komu taka jak ty potrzebna?
Zaneta, nie rób mi zdjęć z profilu. Nie wolno! Wanda rzuciła wściekłym spojrzeniem na fotografkę z działu PR. Po co strzelasz stamtąd?
Pani Wandziu, przecież wszystkich fotografuję zmieszała się Zaneta, która krążyła wokół okrągłego stołu z honorowymi gośćmi, klikając aparatem. Chcę, żeby wszyscy byli na zdjęciach.
Mnie fotografuj tylko na wprost i tylko z tego miejsca. Zrozumiałaś? Proszę. Tylko tak. Dziękuję. Wanda wypunktowała każde słowo. Koledzy, wracajmy do omawiania kontraktu.
Goście spoglądali na nią zaskoczeni, ale nikt się nie odezwał. Była szefową, więc mogła sobie pozwolić na wszystko choćby na dyrygowanie fotografem w trakcie podpisywania umowy wartej miliony złotych.
Zaneta teraz celowała ostrożniej, pilnując, by Wanda zawsze patrzyła w obiektyw i nigdy nie wpadła w kadr bokiem. Koledzy dawno ją o tym ostrzegali, ale zapomniała i teraz dostała reprymendę. Choć szczerze nie rozumiała, co złego było w tych zdjęciach z profilu. Przecież wyglądało to dobrze.
Ale dla Wandy nie istniało dobrze czy wystarczająco. Wszystko musiało być idealne. Tak mawiała zawsze jej matka:
Wandziu, musisz być doskonała. Idealną żoną, matką, współpracowniczką. Ludzie mają na ciebie patrzeć i myśleć: *ona jest perfekcyjna*.
Staram się, mamo
Wiem, córeczko. Ale za mało. Poszłaś do szkoły w niedbale wyprasowanej bluzce. Jak można? Przecież kazałam ci ją dopiąć.
Prasowałam, ale i tak były zagniecenia. Myślałam, iż nikt nie zauważy Wandzia opuściła głowę.
jeżeli coś jest idealne nikt nie zwróci uwagi. jeżeli nie dostrzegą wszyscy. Zapamiętaj to.
Dobrze, mamo. Wandzia wciągnęła nosem. Było jej wstyd i strasznie bała się zawieść matkę.
I nie trzyj tego nosa, Wandziu. I tak jest za duży. A jak płaczesz, to zajmuje pół twarzy. Skąd ci się taki urósł? I ta garbata krzywa Kiedy macie zdjęcia do szkolnego albumu?
We wtorek.
To poćwicz przed lustrem, jak usiąść i patrzeć, żeby nie rzucał się w oczy.
Dobrze, zrobię to.
Patrz prosto i lekko przechyl głowę. Tak lepiej. Spróbuj teraz. Tak, właśnie tak.
Z oczyma pełnymi łez Wandzia obracała głowę przed lustrem, ale nos z garbem i tak wydawał jej się ogromny. Choć gdyby matka nie powtarzała tego tak często, może choćby by go nie dostrzegała.
Podczas takich rozmów matka często powtarzała: *Nie będziesz idealna nikt cię nie zechce. Zostaniesz sama na całe życie*.
Tego Wandzia bała się najbardziej. Więc pracowała nad sobą, by stać się tą wymarzoną, nieskazitelną kobietą. Ciało, mające skłonność do tycia, męczyła dietami i bieganiem. Zero pączków, lodów czy pizzy. Tylko nienawistna kasza gryczana, pierś z kurczaka, sałata i herbata. Była idealna w nauce wkuwała wszystko od deski do deski. Bo porządny mężczyzna nie zechce grubej i głupiej. Musiała być piękna, mądra, wykształcona i dobrze zarabiająca. Komu potrzebna pasożytka?
Skończyła ekonomię, potem kursy marketingowe, ciągle się dokształcała. Znała dwa języki, orientowała się nie tylko w zdrowym odżywianiu, ale i w sztuce, literaturze, malarstwie. Dążyła do bycia idealną profesjonalistką i żoną.
Z Tomkiem poznała się już po studiach. Był przeciętny, ona doskonała: wysoka, szczupła, zadbana, idealny manicure, uczesana włos przy włosie, wyprasowana koszula, spodnie z kantem, elegancka biżuteria. Gotowała wyśmienicie, bo wiedziała: *przez żołądek do serca*.
Tomek pochodził z zwyczajnej rodziny, bez szczególnych talentów ani perspektyw. Pracował jako prawnik, grzebał w nudnych dokumentach i nie błyszczał. Ale był przystojny wysoki blondyn z niebieskimi oczami i delikatnymi, muzykalnymi palcami. Przy idealnej kobiecie powinien stać idealny mężczyzna, prawda? Zauważył ją, a Wandzia, która bała się samotności, błyskawicznie go ogarnęła. Tomek nie protestował: żona zarabiała, dbała o dom, gotowała i pielęgnowała go. Zawsze był najedzony, nosił wyprasowane ubrania i wypastowane buty. Razem wyglądali jak z okładki kolorowego magazynu.
Dwa lata po ślubie urodził się im syn. Wandzia i tu przejęła kontrolę. Kupiła choćby książkę: *Jak wychować idealne dziecko* i trzymała się jej kurczowo. Układała jadłospis, kupowała edukacyjne zabawki, ubierała modnie bo nie daj Boże, żeby ktoś pomyślał, iż nie stać ich na dziecko!
Dla Wandy liczyła się opinia wszystkich kolegów, sąsiadów, choćby obcych. Jakby potrzebowała potwierdzenia, iż jest idealna Taka, jaką kazała jej być matka. Kupiła drogiego telefona i prowadziła social media. Żadnych przypadkowych fotek ani porannych filmików bez makijażu. Nie by opublikować jedno zdjęcie, robiła setki ujęć, a potem jeszcze retuszowała je w Photoshopie. Organizowała profesjonalne sesje dla całej rodziny. W sieci pojawiały się uśmiechnięte fotki: ona, ukochany mąż i zdolny syn.
Tomek nienawidził tych sesji, bo żona stawała się wtedy nie do zniesienia.
Tylko nie z profilu powtarzała fotografowi. I nie z tego kąta. Nie wolno.
Pozwoli pani, iż sam ustawię kadr. jeżeli spojrzycie na siebie, wyjdzie cudownie.
Nie, ma być tak, jak mówię. Nie płacę panu za kreatywność. Rób, co każę. Gdy chodziło o jej zdjęcia, Wandzia stawała się zimna i stanowcza.
Po sesjach zmęczony Tomek pytał:
Po co tak, Wandziu? Po co traktować go jak ucznia na dywaniku?
Bo nie chcę zdjęć, których potem nie będę mogła nikomu pokazać. On naślepa byle jak, a to wyląduje w koszu.
Co niby może być nie tak? Wszyscy jesteśmy eleganccy, ja i Kuba ostrzyżeni, ty z makijażem i fryzurą.
Wiele rzeczy, Tomek. Na przykład sfotografuje mój nos z profilu i widać będzie tę okropną garbatą krzywiznę.
Nos masz normalny. I garb też. Po co się tak przejmujesz? Ludzie