Książę nie taki, jak się wydawało…

polregion.pl 19 godzin temu

Nie takim księciem on okazał się…

Kasia poznała Jacka, gdy ten właśnie wrócił z wojska. Chłopak wyglądał, jakby zszedł z okładki modnego magazynu — wysoki, umięśniony, z hipnotyzującym spojrzeniem zielonych oczu i czarnymi, kręconymi włosami. Przy nim Kasia wydawała się zwyczajna, choć była urocza — jasne włosy, smukła sylwetka, ciepły uśmiech. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, iż spośród całej grupy wybrał akurat ją.

— Co on w tobie widzi? — szeptały koleżanki. — Tacy przystojniacy nigdy nie zostają na długo. Pobawi się i pożegna.

Ale Kasia tylko się uśmiechała — wierzyła w ich miłość. Razem chodzili do kina, na tańce, spotykali się ze znajomymi. Jacek nie zasypywał jej komplementami, ale był blisko, a od jego dotyku kręciło jej się w głowie. Gdy pierwszy raz przyprowadziła go do domu, jej matka — Anna Michałowska — zmarszczyła brwi. Później, zostawszy sam na sam z córką, powiedziała cicho:

— Piękny mąż to cudzy mąż, córeczko. Tacy rzadko bywają wierni. Poczekaj ze ślubem, sprawdź go. On jest zbyt… wystawowy.

Kasia się obraziła. Wierzyła w uczucia Jacka, nie chciała słuchać wątpliwości. Ale matka zasiała w niej ziarno niepokoju.

Z czasem Jacek zaczął się zmieniać. Najpierw siłownia, potem basen, w końcu nowe towarzystwo. Kasia, by być blisko niego, też zapisała się na treningi, ale czuła się niepewnie wśród wysportowanych, błyszczących dziewczyn. Jacek coraz częściej spoglądał w ich stronę, a Kasia wychodziła wcześniej, ukrywając łzy.

— Jesteś taka wiotka — zaśmiał się pewnego razu, gdy przeziębiła się po basenie. — Lepiej zostań w domu z książkami.

Te słowa zabolały, a Kasia przypomniała sobie słowa matki. Czuła już, iż Jacek się oddala. Coraz częściej wychodził sam, nie dzwoniąc, nie zapraszając, nie tłumacząc. Aż w końcu zniknął. Przestał odbierać telefony.

— Nie dzwoni? — spytała matka.

— Nie… — szepnęła Kasia, odwracając twarz do ściany.

— Wstawaj! Do fryzjera marsz! — rozkazała Anna Michałowska. — Nowa fryzura to pierwszy krok do nowego życia. Potem uszyjemy sukienkę, masz do tego talent.

Kupili materiał, Kasia szkicowała fasony, próbując się odciągnąć. Plotki o nowych dziewczynach Jacka do niej docierały, ale trzymała się dzielnie. Gdy kilka tygodni później pojawiła się na potańcówce — w nowej stylizacji, pełna życia, lśniąca — wszyscy się oglądali. Zauważyli ją.

Pewien chłopak, Tomek, skromny i nie rzucający się w oczy, zaczął się nią opiekować. Nie był przystojniakiem, ale jego oczy patrzyły tylko na Kasię — ciepło i szczerze. Miesiąc później oświadczył się.

— Oto prawdziwy mężczyzna! — powiedziała matka. — Zakochał się, to się żeni. A ty?

— Zgadzam się — cicho odparła Kasia.

— Kochasz go?

— Jak nie kochać? Jest dobry, pracowity, wierny. Potrzebuje tylko mnie.

Ślub był ciepły, pełen serdeczności. Kasia i Tomek zaczęli od zera — pierwszy stołek, pierwszy talerz. Po roku urodziła się córeczka, a trzy lata później syn. Rodzina, troska, szczęście.

O Jacku Kasia już nie myślała. Czasem tylko słyszała w rozmowach, iż porzucił żonę, związał się z kochanką, znów szuka przygód. Kasia tylko się uśmiechała:

— Czy on w ogóle był mój? Taki epizod z młodości. Niech będzie szczęśliwy, jeżeli potrafi.

A w domu czekali na nią dzieci i mąż. I mama — mądra, dobra, najbliższa. Ta, która kiedyś uchroniła ją od prawdziwej tragedii. Dzięki niej Kasia odnalazła swoje ciche, prawdziwe szczęście.

Mamo… zostań przy mnie jak najdłużej. Bez ciebie świat nie jest taki jasny.

Idź do oryginalnego materiału