Książę nie spełnił oczekiwań…

newsempire24.com 8 godzin temu

Nie takim księciem się okazał…

Lena poznała Jacka, gdy ten wrócił z wojska. Chłopak wyglądał, jakby właśnie zszedł z okładki kolorowego magazynu — wysoki, wysportowany, z hipnotyzującym spojrzeniem zielonych oczu i czarnymi kręconymi włosami. Przy nim Lena wydawała się zwyczajna, choć była ładna: jasne włosy, smukła sylwetka, uroczy uśmiech. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście — z całego towarzystwa wybrał właśnie ją.

— Co on w tobie widzi? — szeptały koleżanki. — Takie przystojniaki długo nie zagrzewają miejsca. Pobawią się i narka.

Ale Lena tylko się uśmiechała — wierzyła w ich miłość. Razem chodzili do kina, na tańce, spotykali się ze znajomymi. Jacek nie zasypywał jej komplementami, ale był blisko, a od jego dotyku kręciło się w głowie. Gdy pierwszy raz zaprowadziła go do domu, matka — Krystyna Janowska — zmarszczyła brwi. Później, zostawszy sam na sam z córką, powiedziała cicho:

— Ładny mąż — cudzy mąż, córeczko. Tacy rzadko bywają wierni. Nie spiesz się z zaręczynami, sprawdź go. Za bardzo jest… wystawowy.

Lena się obraziła. Wierzyła w uczucia Jacka, nie chciała słuchać wątpliwości. Ale matka zasiała w niej ziarno niepokoju.

Z czasem Jacek zaczął się zmieniać. Najpierw siłownia, potem basen, a potem nowe towarzystwo. Lena, by być blisko, też zaczęła ćwiczyć, ale czuła się niepewnie wśród zadbanych, wysportowanych dziewczyn. Jacek coraz częściej zerkał w ich stronę, a Lena wracała do domu wcześniej, ukradkiem ocierając łzy.

— No dobra, chuchro — zaśmiał się pewnego razu, gdy przeziębiła się po basenie. — Lepiej zostań w domu z książkami.

Słowa zabolały, a Lena przypomniała sobie słowa matki. Już czuła, iż Jacek się oddala. Coraz częściej znikał bez słowa, nie dzwoniąc, nie zapraszając, nie tłumacząc. Aż w końcu przepadł bez wieści.

— Nie odbiera? — spytała matka.

— Nie… — szepnęła Lena, odwracając twarz do ściany.

— No to wstawaj! Do fryzjera marsz! — zakomenderowała Krystyna Janowska. — Nowa fryzura — pierwszy krok do nowego życia. Potem uszyjemy sukienkę, masz do tego rękę.

Kupiły materiał, Lena szkicowała fasony, próbując się rozproszyć. Plotki o nowych podbojach Jacka do niej docierały, ale trzymała się dzielnie. I gdy kilka tygodni później pojawiła się na potańcówce — w nowej kreacji, lżejsza, zgrabniejsza, promienna — wszyscy się oglądali. Zauważyli ją.

Jeden chłopak, Marek, skromny i nie rzucający się w oczy, zaczął się nią interesować. Nie przystojniak, ale jego oczy patrzyły tylko na Lenę — ciepło i szczerze. Miesiąc później oświadczył się.

— No to się nazywa facet! — powiedziała matka. — Zakochał się, to się żeni. A ty?

— Zgadzam się — cicho odpowiedziała Lena.

— Kochasz go?

— A jak nie? Jest dobry, pracowity, wierny. Potrzebuje mnie — tylko mnie.

Ślub był ciepły, pełen serdeczności. Lena i Marek zaczęli od zera: pierwszy stołek, pierwszy talerz. Po roku urodziła się córeczka, po kolejnych trzech — syn. Rodzina, troska, szczęście.

O Jacku już nie myślała. Raz tylko usłyszała przypadkiem, iż porzucił żonę, związał się z kochanką, znów hula. Lena tylko się uśmiechnęła:

— Gdzie on tam mój był? Takie sobie… młodzieńcze zauroczenie. Niech będzie szczęśliwy, jeżeli potrafi.

A w domu czekały na nią dzieci i mąż. I mama — mądra, dobra, najbliższa. Ta, która kiedyś uchroniła ją przed prawdziwym nieszczęściem. Dzięki której Lena znalazła swoje ciche, prawdziwe szczęście.

Mamo… zostań przy mnie jak najdłużej. Bez ciebie nie jest tak jasno.

Idź do oryginalnego materiału