Od dawna w mainstreamowych mediach panuje przekonanie, iż mężczyźni przeżywają kryzys i nie odnajdują się w dzisiejszym świecie, natomiast kobiety się do niego dostosowały, dzięki czemu przeżywają rozkwit. Jest to całkowicie fałszywa i nieprawdziwa narracja, powielona także po części w wywiadzie z jedną panią psycholoszką. Postanowiłem odnieść się do kilku fragmentów wywiadu, aby wykazać, iż w kryzysie znajdują się obie płci, ponieważ sytuacja, w której tylko jedna płeć przeżywa kryzys, jest niemożliwa. Zapraszam.
|"Marta Szarejko: 52 proc. kobiet do 35. roku życia ma wyższe wykształcenie i tylko 32 proc. mężczyzn. Karolina Lea Jarmołowicz: Dzieli nas 20 punktów procentowych – przepaść."|Trudno się dziwić skoro od 2-3 dekad polskie uczelnie są drukarniami dyplomów, którymi można sobie podetrzeć tyłek. Sam jestem absolwentem gunwo-uczelni z gunwo-dyplomem, który nie daje mi absolutnie nic. Dlatego nie podnosiłbym alarmu z powodu tych różnic, tym bardziej iż Polska potrzebuje fachowców, a nie filologów, wobec czego wiele fizycznych zawodów, wymagających umiejętności a nie papierka z uczelni, jest w tej chwili bardzo dobrze płatnych.
Jaką wartość stanowi wyższe wykształcenie na rynku pracy dość dobitnie pokazuje luka płacowa (już pomijając, iż w ustach femisuprematystów jest zupełnie fałszywym chochołem) - gdyby dyplom podnosił wartość pracowników, to mężczyźni znajdowaliby się pod luką. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
|"Polki są świetnie wykształcone, wielozadaniowe, ambitne."|Podobnie jak Polacy. Według danych, w 2020 razem z Węgrami znaleźliśmy się na czele listy najdłużej pracujących narodów w całej Unii Europejskiej: https://firma.rp.pl/kadry-place/art19100951-polacy-to-unijni-pracusie-pracujemy-najdluzej-w-calej-unii-europejskiej-godziny-pracy-Polska-UE-średnia-unijna-pandemia-pracownicy-czasowi
I co z tego? Wykształcenie, wielozadaniowość, ambicja i wynagrodzenia w ogonie Europy. Wydajność pracy też w okolicach dupy.
|" Jesteśmy jednymi z najbardziej pracowitych kobiet w Europie."|Albo - patrząc w kontekście wynagrodzeń i wydajności - największymi frajerkami. Gunwo robią za gunwopieniądze, ale przynajmniej robią to cholernie długo (kosztem życia prywatnego).
Przy czym polscy mężczyźni pracują tygodniowo około 4 godziny dłużej niż Polki.
Nie kumam po co to wyszczególnianie pracowitości ze względu na płeć. Wystarczyło po prostu napisać, iż jesteśmy bardzo pracowitym, tj. wyzyskiwanym narodem.
|"Odważniej opuszczamy małe miejscowości i wyjeżdżamy do dużych miast. Mężczyźni robią to jednak rzadziej: świetnie pokazuje to pewien telewizyjny program [Rolnik Szuka Żony]". Oglądając go, widzimy trudności psychologiczne i społeczne w nawiązywaniu relacji.|Wow, nie ma to jak analiza rzeczywistości na podstawie programu telewizyjnego. Równie dobrze można wyciągnąć wniosek oglądając program Warsaw Shore, iż młodzi Polacy to uzależnione od zabawy półgłówki. Gdy to tylko mikro-wycinek rzeczywistości i to zniekształconej na potrzeby zwiększenia zainteresowania widowni.
|"Mamy wielkomiejskie singielki z aspiracjami, które się liberalizują i pogubionych mężczyzn, którzy zostają w tyle w każdym aspekcie: nie tylko wykształcenia, ale też siły życiowej, napędu do działania. Jak na dłoni widać kryzys męskości."|Ustalmy jedną, bardzo istotną rzecz. Nie ma czegoś takiego jak rozkwit, rozwój i polepszenie sytuacji jednej płci, przy JEDNOCZESNYM kryzysie tej drugiej. Coś takiego nie istnieje. o ile jedna płeć jest w kryzysie, to druga również. Jesteśmy od siebie zbyt zależni, aby było inaczej. o ile męskość jest w kryzysie, to kobiecość również się w nim znajdzie i vice versa. Dlatego też nie kupuję bajki o setkach lat ucisku kobiet w opresjonującym je patriarchacie, ponieważ to by oznaczało katastrofę również dla mężczyzn. Myślenie, iż mężczyźni byli uprzywilejowani i się rozwijali, przy jednoczesnym ucisku kobiet to idiotyzm niemożliwy do zrealizowania. Obie płcie współpracowały ze sobą, mierząc się z bardzo ciężkimi warunkami zewnętrznymi. Dzięki temu przetrwaliśmy i rozwinęliśmy się.
Natomiast widzimy w ostatnich latach/dekadach co się dzieje, gdy tej współpracy jest coraz mniej. W zawrotnym tempie zniszczeniu ulegają wszystkie instytucje, które nas łączyły: małżeństwo, rodzina, dzietność. Naprawdę trzeba mieć płytkie spojrzenie na rzeczywistość, o ile uważa się, iż kobiety nie przeżywają kryzysu (a wręcz przeciwnie: rozwijają się!), tylko dlatego, iż zdobywają dyplomy, więcej zapyerdalają i zarabiają więcej złotówek.
|"Kobiety są teraz na miejscu mężczyzn: kształcą się, pracują, zarabiają, a jednocześnie rodzą dzieci i wychowują je. Role się odwróciły, bo dziś jedna zarabiająca na dom osoba raczej nie wystarczy."|Co jest oczywistym NEGATYWNYM efektem zmian. Staram się nie patrzeć z nostalgią na lata 50. XX. wieku w Stanach Zjednoczonych, gdzie mężczyzna wracał do domu, żona i dzieci witały go obiadem. Wbrew mokrym snom naiwnych redpillowców, te czasy już nie wrócą dla przeciętnej rodziny. Opcja ta dostępna będzie już tylko dla rodzin, w których mężczyzna zarabia pieniądze znacznie ponad przeciętną.
Swoją drogą - jest to bardzo śmieszne, iż autorka zauważa, iż polskie kobiety pracują dłużej niż inne Europejki, a jednocześnie nie widzi, iż czas poświęcony na pracę to czas stracony przez rodzinę! Ten zapieprz, który jest rzekomym powodem do dumy odbywa się kosztem reszty życia - dzieci, partnera/męża, samorozwoju, odpoczynku... Nie wiem czy w tym świetle jest czym się chwalić.
|"Pamiętamy wzór tradycyjnej rodziny, obciążającej zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Te pierwsze miały na barkach dom, wychowanie dzieci, a ci drudzy odpowiedzialność finansową."|LOL. Jasne, bo gdy oboje rodziców musi odpowiadać zarówno za wychowanie dzieci (ale dopiero jak wrócą z pracy, wyrąbani z butów) jak i zapewnienie hajsu dla rodziny, to wcale nie jest obciążające.
Wydaje mi się, iż jakoś za łatwo uwierzyliśmy w mit, iż kobiety chcą pracować, a stary "patriarchalny" układ, gdy zajmowały się domem je odrzuca, bo były zbyt uzależnione finansowo od mężczyzny. choćby teraz po kilku dekadach, gdy bez żadnych barier mogą podjąć pracę, w Polsce nie pracuje 58% kobiet. Oczywiście powody są bardziej skomplikowane, ale tak wysokiego procenta nie byłoby, gdyby kierowała nimi szczera chęć finansowej niezależności.
Swoją drogą fun fact: 58% z tych 58% niepracujących kobiet ma wykształcenie średnie i wyższe. To by było na tyle jeżeli chodzi o wartość papierka z uczelni.
|"Dziś kobiety chcą więcej: równouprawnienie dało im napęd, chcą studiować, pracować i mieć rodzinę."|Co oczywiście skończy się katastrofą, bo niemożliwe jest połączenie tego wszystkiego. Według przewidywań fachowców, do 2030 roku 45% amerykańskich kobiet w wieku od 25 do 44 lat będzie bezdzietnymi singielkami. Ma to choćby swoją chwytliwą nazwę: sheconomy, ponieważ gospodarka USA w przyszłości będzie opierać się na barkach tych kobiet. Chyba choćby nie muszę tłumaczyć z jaką społeczną katastrofą będziemy mieli do czynienia, jeżeli te przewidywania się sprawdzą. Firmy farmaceutyczne mogą zacierać ręce, bo antydepresanty będą się sprzedawać jak ciepłe bułeczki.
|"Pewna terapeutka opowiadała mi, iż jej klientki jadąc na randki, zostawiają samochód kilka ulic dalej – żeby nie peszyć mężczyzny, z którym się spotkają. Boją się, iż go spłoszą: nie tylko są lepiej wykształcone, ale też często bardziej zamożne. Tymczasem co by zrobił mężczyzna? Wyeksponował samochód!"|Ależ odkrycie! Mężczyźni eksponują swój status ponieważ jest on atrakcyjny dla kobiet, natomiast one go ukrywają, ponieważ nie jest on atrakcyjny dla mężczyzn. Łał, ktoś by jeszcze pomyślał, iż jednak nie jesteśmy tacy sami, a nasze oczekiwania odnośnie drugiej płci nie są zupełnie inne.
|"Znacznie więcej mężczyzn decyduje się na podjęcie pracy po ukończeniu szkoły średniej, kobiety na tym nie poprzestają, uznają, iż do prestiżowej pracy trzeba się przygotować, rozwinąć."|Prestiżowej pracy gdzie, w jakimś korpo, które zainstalowało swoje zaplecze w tym kraju tylko i wyłącznie dlatego, iż Polacy zmuszani są do pracy w długich godzinach za drobniaki? Rzeczywiście, tłusty prestiż, lepiej się przygotować, bo można nie podołać.
To jest również to, o czym pisałem wcześniej. Brakuje nam fachowców, więc wiele zawodów niewymagających wykształcenia jest dobrze płatnych, wobec czego mężczyźni nie chcą marnować kolejnych kilku lat na studia i wolą od razu pójść do pracy. Jak dla mnie bardzo rozważne podejście. Sam bym tak zrobił, zamiast siedzieć w gunwo-uczelni, w której siedziałem.
|"Poza tym w pamięci ciągle mają to, iż ich matki musiały wybierać: kariera albo dom. One nie muszą, chcą mieć wszystko."|I skończą z niczym.
Katastrofa demograficzna stała się faktem, wynagrodzenia dalej Bangladesz, system emerytalny się wali, a ucisk podatkowy bezprecedensowy. Wielkie zwycięstwo upodmiotowienia kobiet.
|"Tymczasem wydaje się, iż mężczyźni nie są do tego przygotowani. Na poziomie deklaracji stawiają na partnerskie relacje, ale w praktyce nie są na nie gotowi, boją się ich."|Może dlatego nie są przygotowani, bo czują, iż "partnerskie relacje" są mitem, który sprawdza się znacznie rzadziej niż życzyłyby sobie tego feministki. Ale jasne, wmawiajmy im STRACH przed partnerstwem. Stała zagrywka postępaków.
|"Kobiety szukają mężczyzn, których jeszcze nie ma, a mężczyźni kobiet, których już nie ma."|Kobiety nie szukają mężczyzn, tylko mitycznych stworzeń, których nie ma i nigdy nie będzie - lista wymagań jest coraz dłuższa i coraz bardziej zaporowa. To pokazują chociażby dane z aplikacji randkowych. Mężczyźni natomiast szukają kobiet, które w tym ekosystemie istnieć nie mogą.
|"Bycie w parze wciąż jest synonimem ułożenia sobie życia. Stereotypowe myślenie o związku wciąż jest takie: relacja jest tożsama ze szczęściem, a jej kiepskie strony widzimy często dopiero po rozstaniu."|Po części się zgadzam, choć recepta pchana przez feministki (że singielstwo wcale nie jest takie złe) jest nieprawdziwa i krzywdząca. Uważam, iż funkcją związku nie jest odczuwanie przez ludzi szczęścia. To jest tylko emocja, powierzchowna, zmienna, ulotna. Dlatego też coraz więcej osób przestających czuć szczęście, decyduje się na rozstanie. Uważam, iż funkcją związku jest przede wszystkim zapewnienie sobie wzajemnej stabilności oraz zaspokojenie potrzeb: emocjonalnych, seksualnych, społecznych. Poczucie szczęścia może być tego produktem, natomiast nie powinno być głównym powodem, dla którego ludzie dobierają się w pary.
|"I w sumie nic dziwnego: chłopcy socjalizowani są do autonomii, dziewczynki do przywiązania."|Matko co za debilizm. To jest naprawdę psycholoszka. Po studiach.
Nie, chłopcy nie są socjalizowani do autonomii, a już na pewno nie w kwestii tworzenia relacji z płcią przeciwną. Gdyby tak było, to rosnące pokolenie inceli nie byłoby tak wielkim problemem społecznym jakim jest. Gdyby mężczyźni byli nauczeni autonomii, nie odczuwaliby potrzeby emocjonalnej więzi oraz bliskości z kobietami. Wystarczyłoby im chodzenie do takich miejsc z różowymi światłami, żeby zaspokoić jedynie potrzebę seksualną. Ale tak nie jest.
Potrzeba przywiązywania się jest też przyczyną sukcesu portalu Only Fans. Mężczyźni płacą tam kobietom nie dlatego, iż te pokazują im kawałek cycka. To można znaleźć na każdym portalu dla dorosłych. Płacą dlatego, iż portal ten daje ułudę bliskości z kobietą, która tego cycka pokazuje. Te mądrzejsze odpisują na wiadomości mężczyzn, dziękują za napiwki, dają uwagę i zgarniają dzięki temu duży hajs. Natomiast ci smutni mężczyźni mają poczucie, iż zostali zauważeni przez kobietę. W pokraczny sposób próbują nawiązać z nią więź.
|"Z badań wynika, iż kobiety po studiach wolą pozostać samotne niż wiązać się z mężczyzną ze słabszym wykształceniem."|I jednocześnie wszyscy mainstreamowi specjaliści unikają jak ognia mówienia o hipergamii kobiet. Nikt nie mówi jakim w tym kontekście problemem jest zdobywanie wykształcenia przez kobietę, ponieważ znacznie ogranicza pole mężczyzn, z którymi ona będzie chciała się związać. Nikt jej o tym nie mówi. Milczcie dalej, co może pójść źle?
Dalej wjeżdża już za dużo filozofii i ogólników, dlatego na tym poprzestanę. Doceniam starania psycholożki, ale to wciąż jest kupa nieścisłości i błędnej interpretacji obecnej sytuacji.