Dzień dobereł!
W latach 2004-2008 zrealizowano osiem sezonów „Kryminalnych” – procedurala od TVN’u. A, i dzień dobereł, bo dawno nie było.
W warszawskim wydziale kryminalnym pracuje trzyoosobowa ekipa: Adam Zawada (Marek Włodarczyk), Marek Brodecki (Maciej Zakościelny) i Basia Storosz (Magdalena Schejbal). Nad nimi zaś krąży niczym sęp pani prokurator w postaci pięknej Doroty Wiśniewskiej (Dorota Landowska). Tak dobrana ekipa rozwiąże najtrudniejsze sprawy kryminalne w Warszawie.
Pierwszy odcinek zastanawia. Zacznijmy od scenariusza, który zaczyna akcję od pokazania nam kto, co i jak narozrabiał. Nie jest to ani oryginalne, ale za to wydaje się być lekko przestarzałą metodą prowadzenia narracji. Czyżbym oceniała „Kryminalnych” z perspektywy roku 2024? Trochę tak, trochę nie – bo przyznaję, iż odnalazłam w tym serialu coś takiego, co po prostu nie pozwala się oderwać. I wiecie, w każdym odcinku jest jedna sprawa, raz są łatwe, raz trudniejsze (finał pierwszego sezonu to bomba!). A jeżeli chodzi o scenopisarstwo, to gdzieś od połowy sezonu czy może późniejszych epizodów widzimy, iż sprawa zaczyna się także standardem – od znalezienia trupa na przykład. Ale mimo wszystko układ fabularny odcinków jest na tyle interesujący, iż niezależnie od taktyki scenarzysty, ogląda się to ciekawie. Za scenariusz najczęściej odpowiadał Piotr/Jacek Wereśniak, a za reżyserię już Piotr czy Vega. Oczywiście, im serial był dłużej emitowany, tym posiadał więcej twórców.
Trzeba też powiedzieć o muzyce, bo to interesujący przypadek z tamtych czasów. Pierwsze dźwięki – o matulu, czemu to jest takie kiczowate? Auć, moje uszy xD. Natomiast wygląda to po prostu na trend, iż przy akcji puszczamy to, a przy rozmowach to – bo w „Kościach” (serial amerykański z podobnego okresu czasowego) miałam identyczne wrażenie. Wiadomo, iż utwory inne, ale chodzi o stylistykę. I im dłużej z nią przebywasz, tym bardziej ją lubisz. Nie da się też ukryć, iż główny motyw „Kryminalnych” – za który odpowiada Maciej Zieliński to jest miód na moje uszy. Jest moim zdaniem konkretna i klimatyczna,
Co do bohaterów, to najciekawiej swoją postać poprowadziła Schejbal, która zaczynała od postaci niepewnej, nabierającej wprawy i w dodatku jest kobietą, co musi sobie radzić w męskim środowisku. Tu choćby nie chodzi o typ postaci, ale też o mimikę twarzy, która idealnie się w to wkomponowała. W drugim sezonie jest już pewniejsza siebie i pozwala sobie na więcej .
Marek Włodarczyk to… Marek Włodarczyk. On jest dobrym aktorem i gra bardzo naturalnie, ale przynajmniej na etapie pierwszego sezonu nie wyróżnia się jakoś wielce, on jest po prostu kozakiem w swoim zawodzie i tyle.
Najgorzej gra Maciej Zakościelny, który tu jest co prawda młody, ale też gra drewniano. W ogóle sporo aktorów drugoplanowych w ten sposób sobie pogrywa, ale przecież nie mamy tu hitu od HBO. Mamy jedynie TVN-owski wytwór, który musiał koniecznie zaznaczyć Unię Europejską w jednym z odcinków… no dobra, to była „tylko” powiewająca flaga w tle, no ale była. Zresztą, 2004 to straszny rok dla Polski (wejście do UE). Ale mimo to – a może właśnie przez to – widzimy, iż częstymi bohaterami są biznesmeni, na przykład właściciele małych sklepików. I kurczę, te dekoracje, a choćby sam fakt, iż siedzi sprzedawca i podaje klientom towar (!) tworzy taki zupełny oldschoolowy klimat retro. Eh, stara dobra Polska (nie powiedział nikt, kto musiał się zmagać z dorosłym życiem w latach 90′).
Każdy sezon liczy sobie 13 epizodów. To w sumie niedużo jak na tamte czasy, zastanawiam się teraz, czy kwestia sezonowości była w ogóle widoczna dla tamtych widzów… chociaż, możliwe – pamiętam, iż „Policjantki i Policjanci” mieli jakoś sezon zimowy i letni, ale prawdę powiedziawszy „Kryminalni” lecieli raczej o 20-21, bo tam są sceny i krwawe, i nagie, i jest mnóstwo przeklinania momentami.
Kolejny tekst o serialu (albo i nie, to zależy od rozwoju serii) po ostatnim, ósmym sezonie .
A u Was jak? Dobrze wspominacie ten serial, a może chcecie go sobie odświeżyć?
PS.: Na 19 idę na „Horizon 1”. Tak, wiem, będzie gwałtownie na VOD, ale podejrzewam, iż na małym ekraniku nie uzyskam takiej satysfakcji z seansu, jak w kinie. Recenzja jutro, najpóźniej w sobotę (ze względu na potrzebę przespania się z filmem, tak mówią, iż to tu konieczne).