Biała latarnia z charakterystyczną czerwoną wieżą, stojącą nad skalnym urwiskiem to znak, iż dotarliśmy na koniec Europy. Portugalski przylądek, znany pod nazwą Cabo da Roca, to miejsce nie tylko z tego powodu niezwykłe.
Portugalia to kierunek dobrze już rozpoznany przez polskich miłośników podróży. Przepiękne, tętniące życiem i różnorodnością miasta takie, jak Lizbona czy Porto oferują przybyszowi wiele atrakcji, poczynając od licznych zabytków, przez opartą w dużej mierze na owocach morza kuchni, po muzykę fado, przyjazny klimat i wciąż niewygórowane ceny. Grzech tam nie zajrzeć.
Zgrzeszyłby jednak też ktoś, kto – mając na to wystarczająco dużo czasu – nie wybrałby się poza najbardziej znane portugalskie metropolie. A dobrym pomysłem na taki wypad będzie właśnie Cabo da Roca, przylądek położony około 40 km na zachód od Lizbony, w parku narodowym Sintra – Cascais. To miejsce, w którym, zgodnie z napisem na stojącym na klifie krzyżu, kończy się ziemia, a zaczyna morze. Dalej na zachód położonego skrawka kontynentalnej części Europy po prostu nie ma.
Z Lizbony (latają do niej samoloty z między innymi z Poznania i Berlina) można tam dotrzeć czy to samochodem, czy komunikacją publiczną, czy choćby korzystając z usług przewozowych typu Bolt. Miejsce samo w sobie jest niezwykłe, warto jednak zejść z zatłoczonego punktu widokowego i wybrać się na dłuższy spacer wąziutkimi ścieżkami, wydeptanymi w gęstym dywanie porastających skały karpobrotów jadalnych. Turystów tam znacznie mniej, widoki za to – wręcz spektakularne. Co ciekawe, ścieżynkami zejść można choćby na mikroskopijne, ukryte w skalistych zatoczkach, na pierwszy rzut oka dziewicze kamienne plaże. Zalecana jest przy tym rozwaga, bo bywa stromo, klify wznoszą się choćby na 140 metrów powyżej poziomu morza, a szlaków po prostu nikt nie pilnuje.
W drodze powrotnej, dodajmy, zajrzeć można do przepięknego, momentami wręcz bajecznie urokliwego miasteczka Sintra. Garść zdjęć wykonanych latem w obu lokalizacjach znajdziecie w galerii.