Jasnobrązowe buty. Mam wrażenie, iż Polacy bardzo je polubili w ostatnich latach i chyba to nie tylko moje subiektywne spostrzeżenie, ale fakt. Jasnobrązowe buty to częsty widok w korporacjach, na weselach, studniówkach i w telewizji (na stopach polityków i dziennikarzy), czyli niemal wszędzie tam, gdzie pojawiają się garnitury. Jakiś czas temu rozmawiałem z właścicielem sklepu, który sprzedaje m.in. klasyczne buty ze średniej półki cenowej i powiedział mi, iż ich absolutnym bestsellerem od kilku lat są koniakowe brogsy, więc potwierdzałoby to moje spostrzeżenia. Podobno klienci je pokochali.
Przyznam szczerze, iż ja też miałem kiedyś okres fascynacji koniakowym odcieniem skóry, a brogsy w tym kolorze były jednymi z najczęściej noszonych przeze mnie (szczególnie te Yanko z powyższego zdjęcia), ale później ta fascynacja trochę mi przeszła i w tej chwili nie noszę ich już tak często, choć przez cały czas bardzo lubię.
Gdy zacząłem się zastanawiać skąd wzięła się taka popularność tego koloru skóry, to doszedłem do wniosku, iż przyczyn jest kilka. Po pierwsze, tak jasna skóra jest po prostu efektowna, rzuca się w oczy już na półce sklepowej i daleko jej do nudnych półbutów. jeżeli ktoś szuka klasycznych półbutów, ale jednocześnie chce uniknąć czerni, bo uważa ją za zbyt oczywistą i nudną, to nierzadko wybór padnie właśnie na jasny brąz. Po drugie, nowe i czyste buty w kolorze koniakowym rzeczywiście wyglądają „rasowo”, szczególnie wspomniane modele typu brogue, gdzie jasny odcień skóry pięknie kontrastuje z ciemnymi ażurkami i ząbkowaniem na cholewce. Jest to taka kwintesencja buta w starym stylu, który kojarzy się z ręczną pracą, rzemiosłem i jakością. choćby jeżeli jest produkowany masowo w dużej fabryce ;)
Skoro zatem koniakowe buty są tak atrakcyjne, a jednocześnie bliskie klasyki, to skąd ten artykuł z ostrzeżeniem w tytule? Otóż warto wiedzieć, iż buty z tak jasnych skór nie są obuwiem na każdą okazję i do każdego rodzaju ubrania.
Jasny odcień skóry dość mocno obniża formalność buta, a zatem raczej należy unikać go w sytuacjach, gdy ta wyższa formalność jest wskazana. Przykład? Granatowy garnitur i koniakowe półbuty mogą się sprawdzić jako mniej formalny zestaw do pracy (szczególnie w okresie wiosenno-letnim), ale już jako zestaw na własny ślub, galę i inne okazje wieczorowe, już raczej nie. Będzie to zbyt duży kontrast kolorystyczny, stylistyczny (formalny garnitur i buty o niskim stopniu formalności) i niepotrzebne odciąganie uwagi od twarzy i kierowanie jej w stronę butów – w klasycznej męskiej elegancji nie jest to wskazane. Zobaczcie te poniższe zdjęcia z gali tygodnika „Piłka Nożna”, które skłoniły mnie do napisania tego felietonu.
Oczywiście same garnitury widoczne na tych zdjęciach też mają swoje błędy i prawdopodobnie je dostrzeżecie, ale to, co mnie najbardziej rzuciło się w oczy, gdy oglądałem galerię zdjęć ze wspomnianej gali, to właśnie te koniakowe półbuty, które same w sobie nie są złe, ale do tego garnituru i na taką okazję, nie za bardzo pasują. Szczególnie te brogsy z niebieskimi sznurówkami u Jakuba Kwiatkowskiego. Do tych garniturów i na taką okazję zdecydowanie lepiej wyglądałyby buty w kolorze czarnym, ciemnobrązowym lub bordowym.
Jaki z tego wniosek? Że jasnobrązowe buty, choć same w sobie mogą być piękne (szczególnie gdy są zadbane), to nie nadają się na każdą okazję, porę dnia i do każdego zestawu ubrań.