*”Komu taka potrzebna?”*
*”Iza, nie fotografuj mnie z profilu. Nie trzeba”* Oliwia rzuciła gniewne spojrzenie w stronę fotografki z ich działu PR. *”Po co stamtąd robisz?”*
*”Oliwio, wszystkich fotografuję”* zmieszała się Iza, która krążyła wokół okrągłego stołu z zaszczytnymi gośćmi, użytkując aparat. *”Chcę, żeby wszyscy byli na zdjęciach.”*
*”Mnie fotografuj tylko frontalnie i tylko stamtąd. Rozumiesz? Proszę. Tylko prosto, z tego miejsca. Dziękuję”* odcięła ostro Oliwia. *”Kolodzy, wróćmy do omawiania kontraktu.”*
Goście spoglądali na Oliwię ze zdziwieniem, ale nikt nie odezwał się ani słowem. Była szefową, więc mogła sobie wszystkie, choćby pouczać fotografa podczas podpisywania wielomilionowej umowy.
Iza teraz celowała ostrożniej, pilnując, by Oliwia zawsze patrzyła w obiektyw i pod żadnym pozorem nie pokazała się z boku. Koledzy dawno ją uprzedzili, ale zapomniała i teraz dostała reprymendę. Choć szczerze nie rozumiała, co złego było w zdjęciach z profilu. Wszystko wyglądało przecież dobrze.
Ale dla Oliwi nie istniało „dobrze” ani „wystarczająco”. Wszystko musiało być idealne. Tak zawsze powtarzała jej mama:
*”Ola, musisz być idealna. Idealną żoną, matką, koleżanką i obywatelką tego świata. Ludzie mają na ciebie patrzeć i mówić: ona jest doskonała.”*
*”Mamusiu, bardzo się staram.”*
*”Wiem, córeczko. Starasz się, ale za mało. Poszłaś do szkoły w źle wyprasowanej bluzce. Jak można? Dlaczego nie wyprasowałaś, jak kazałam?”*
*”Prasowałam, ale i tak zostały zmarszczki. Myślałam, iż to niewidoczne”* opuściła głowę Ola.
*”Jeśli coś jest idealnie wyprasowane nikt nie zauważy. jeżeli nie zobaczą wszyscy. Zapamiętaj to.”*
*”Dobrze, mamo”* Ola pociągnęła nosem. Było jej przykro i bała się zawieść matkę.
*”I nie pocieraj nosa, Ola. I tak masz go za duży. A jak płaczesz, zajmuje pół twarzy. Skąd się wzięła ta górka? Kiedy macie zdjęcia do szkolnego albumu?”*
*”We wtorek.”*
*”Ćwicz przed lustrem, jak się ustawić, żeby nos nie wyglądał tak okropnie.”*
*”Dobrze, przećwiczę.”*
*”Patrz prosto i lekko przechyl głowę. Tak będzie lepiej. Spróbuj teraz. Tak, właśnie tak.”*
Ola, ze łzami w oczach, kręciła głową przed lustrem, ale nos z górką w każdym ujęciu wydawał się ogromny. Gdyby mama nie mówiła o nim tak często, może choćby by go nie dostrzegała.
Podczas takich rozmów matka często powtarzała: *”Nie będziesz idealna nikt cię nie zechce. Zostaniesz sama do końca życia.”*
Tego Ola bała się najbardziej. Pracowała nad sobą, by stać się tą wymarzoną, doskonałą kobietą. Ciało, skłonne do tycia, męczyła dietami i bieganiem. Żadnych pączków, lodów ani pizzy. Tylko znienawidzona kasza gryczana, pierś z kurczaka, sałatka i herbata. Była idealna w nauce, wkuwając wszystko na blaszkę. Bo porządny mężczyzna nie zechce grubej i głupiej. Musiała być więc piękna, mądra, wykształcona i dobrze zarabiająca. Komu potrzebna utrzymanka?
Skończyła ekonomię, potem marketing i ciągle się dokształcała. Znała dwa języki, orientowała się nie tylko w zdrowym odżywianiu, ale i w sztuce, literaturze, malarstwie. Dążyła do bycia idealną profesjonalistką i idealną żoną.
Z Piotrkiem poznali się po studiach. Był przeciętny, ona doskonała: wysoka, szczupła, zadbana, perfekcyjny manicure, włosy ułożone pasmo do pasma, wyprasowana koszula, spodnie z kantem, elegancka biżuteria. Gotowała wyśmienicie, bo wiedziała: droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek.
Piotrek pochodził z zwyczajnej rodziny, bez szczególnych zdolności ani perspektyw. Pracował jako prawnik, grzebał w nudnych dokumentach i nie sięgał gwiazd. Ale przystojny wysoki blondyn o niebieskich oczach i długich palcach. Przy idealnej kobiecie powinien być idealny mężczyzna, prawda? Zauważył ją, a Ola, bojąc się samotności, gwałtownie go omiarła. A Piotrek nie protestował: żona pracowała, utrzymywała dom w czystości, gotowała i dbała o niego. Zawsze najedzony, w wyprasowanych ubraniach i wypastowanych butach. Razem wyglądali jak z reklamy szczęśliwego małżeństwa.
Dwa lata po ślubie urodził się syn. Tu też Ola wszystko wzięła w swoje ręce. Kupiła choćby książkę: *”Jak wychować idealne dziecko”* i trzymała się jej ściśle. Układała jadłospis, kupowała edukacyjne zabawki, modne ubranka i najdroższe akcesoria broń Boże, by ktoś pomyślał, iż nie stać ich na dziecko!
Dla Oliwi ważna była opinia kolegów, znajomych, sąsiadów, choćby obcych ludzi. Jakby potrzebowała potwierdzenia, iż jest idealna taka, jaką kazała jej być mama. Kupiła dobry telefon i zaczęła prowadzić media społecznościowe. Żadnych przypadkowych zdjęć czy porannych filmików bez makijażu. Nie, by opublikować jedno zdjęcie, robiła setki ujęć, a potem jeszcze retuszowała. Organizowała profesjonalne sesje dla całej rodziny. W sieci pojawiały się uśmiechnięte fotki: ona, ukochany mąż i zdolny synek.
Piotrek nienawidził tych sesji, bo żona stawała się wtedy nerwowa i nie do zniesienia.
*”Tylko nie z profilu”* powtarzała fotografowi. *”I z tego kąta też nie. Nie trzeba.”*
*”Pozwoli pani, iż sam ustawię kadr. jeżeli spojrzycie na siebie, będzie bardzo naturalnie.”*
*”Niech pan robi, jak mówię. Nie z profilu, już tłumaczyłam. Płacę, więc proszę słuchać.”*
Po sesjach zmęczony Piotrek mówił:
*”Po co tak, Olu? Czemu tak traktujesz fotografa? Jak ucznia w szkole.”*
*”Bo nie potrzebuję zdjęć, których potem nie wykorzystam. On narobi byle czego, a ja będę musiała wyrzucić.”*
*”Co może zepsuć? Wszyscy ubrani, ja i Kuba ostrzyżeni, ty z makijażem. Co może być nie tak?”*
*”Wiele rzeczy, Piotr. Na