Czy wszystkie bestsellery do pielęgnacji urody muszą kosztować fortunę? Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie - czasem te ulubione kryją w skromnym niepozornym opakowaniu. Jak na przykład czerwona glina od Naure Queen z Hebe za kilkanaście złotych.
Świetny produkt za grosze. Odkrycie z Hebe - hit dla mojej tracącej świeżość cery
Prosty, naturalny skład i naturalne działanie - to jest to, czego szukam w kosmetykach zwłaszcza do pielęgnacji twarzy. Mam cerę dojrzałą i mieszaną, która czasem produkującą sebum jak szalona.
Nie chcę jej przesuszać, zależy mi na tym, by była oczyszczona i świeża.
Do walki z zanieczyszczeniami i zaskórnikami tej pory używałam glinki zielonej, ale zauważyłam, iż ma za mocne działanie ściągające. W poszukiwaniu łagodniejszej glinki - postanowiłam wypróbować glinkę czerwoną.
Choć wygląda niepozornie, czerwona glinka jest bogata w minerały i znana z tego, że:
- oczyszcza pory,
- usuwa nadmiar sebum,
- wygładza powierzchnię skóry,
- delikatnie matuje i...
- nie przesusza skóry.
Według wskazówek ekspertów, najlepiej sprawdza się w przypadku cery mieszanej albo tłustej, ale też skłonnej do zaczerwienień.
Moja cera wreszcie jest świeża, a po zaskórnikach nie ma śladu. Za glinkę w Hebe zapłaciłam grosze
Czerwona glina od Naure Queen z Hebe nie podrażniła mojej skóry ani nie ściągnęła jej jak zielone glinki. Po zastosowaniu skóra stała się miękka i odświeżona, jakby mniej „zmęczona" i „uspokojona". I co najważniejsze - nareszcie nie muszę zmagać się z zaskórnikami.
Podoba mi się, iż w słoiczku jest czysta glinka bez zbędnych dodatków i to ja mogę decydować, czy wymieszać ją z wodą czy np. ulubionym hydrolatem.
Promocyjna cena 17 zł za 150 ml sprawiła, iż małe zrobiłam zapasy (cena regularna to 25 zł).
Zobacz także: Rossmann szaleje. 60 sztuk za 17 zł, a po opuchliźnie ani śladu









