No i znów ten sam problem…
– Jula, no chodź, proszę – błagała Zosia.
– Nie chce mi się. Nikogo tam nie znam. Idź sama albo zaproś Kasię, Maję – odparła Julia. – niedługo egzaminy, trzeba się przygotować.
– Kaśka wkuwa, Maja bez swojego Tomka nie pójdzie, a samej jakoś głupio. Jakbym latała za Arturem.
– A niby nie? – zapytała Julia.
– Jula, no proszę… – Zosia złożyła ręce w błagalnym geście.
– Dobra, dobra. Tylko jak mnie tam zostawisz, to pamiętaj – ostrzegła Julia, podnosząc się z kanapy.
Rodzice jednego z starszych studentów wyjechali do pracy w Afryce na rok, więc mieszkanie stało puste. W soboty urządzali tam imprezy. Zbierali się starsi koledzy, przychodzili ludzie z innych roczników, choćby ci, którzy niedawno skończyli studia. Dzielili się „doświadczeniem”, patrząc z góry na młodszych.
Zosia trafiła tam przypadkiem. Spotykała się ze starszym kolegą, który ją wprowadził. niedługo się rozstali, a Zosia zwróciła uwagę na Artura. I teraz namawiała Julę, żeby z nią poszła, mając nadzieję, iż go zobaczy. Sesja w pełni, na uczelni się nie zobaczą.
Julia włożyła dżinsy i luźną białą koszulę, z jednej strony wpuszczoną w spodnie. Na jej szczupłej, wysokiej sylwetce wyglądało to stylowo. Podkreśliła oczy, rozpuściła włosy i odwróciła się od lustra do Zosi, która niecierpliwie czekała.
– No co, siedzimy? Na kogo czekamy? – zapytała Julia.
– Słuchaj, a tak ci się oczy podkreśla? Wyglądasz jak jakaś tajemnicza piękność.
– Tylko umówmy się – jeżeli Artura tam nie będzie, wychodzimy – postawiła warunek Julia.
– Dobra – łatwo zgodziła się Zosia.
Drzwi otworzyła im młoda kobieta w dżinsach i męskiej koszuli, z papierosem w zębach i burzą niesfornych loków. Zmrużyła oczy od dymu, przyglądając się dziewczynom. Nie mówiąc słowa, skinęła głową w stronę pokoju. Z mieszkania dobiegała cicha muzyka i głosy.
– Nie rozbieraj się, tu tak nie wypada – szepnęła Julia do ucha, gdy ta chciała zdjąć buty. Zosia zachowywała się jak stały bywalec, choć widać było, iż jest równie spięta jak Julia. Na środku stał stół z resztkami jedzenia, niedopite butelki wódki i taniego wina. Na kanapie siedział chłopak w towarzystwie dwóch dziewczyn, dwaj kolesie kłócili się przy stole, a jedna para tańczyła przy oknie. adekwatnie to raczej dreptała w miejscu – przestrzeni było mało. Nikt nie zwrócił uwagi na nowe twarze. A jeżeli choćby ktoś rzucił okiem, to gwałtownie tracił zainteresowanie pierwszorocznymi studentkami.
Dziewczyny usiadły na wolną kanapę pod ścianą. Rozległ się dzwonek, a po chwili weszła ta sama kobieta w męskiej koszuli, a za nią dwóch chłopaków. Zostali powitani z entuzjazmem, podchodzili, witając się z każdym. choćby tańcząca para przerwała, by się przywitać.
– Jest! – Zosia zerwała się z kanapy i podeszła do nich, zagadując jednego. Tamten przyjął to z obojętną miną, nudząc się już po chwili. Drugi za to uważnie przyglądał się Julii. Był starszy, wysoki, wysportowany, przystojny, z błyskotliwymi szarymi oczami. Julia spuściła wzrok.
– Cześć. Nudzisz się? – obok niej usiadł właśnie on. Z bliska wydawał się jeszcze dojrzalszy. – Nie widziałem cię wcześniej. Chcesz potańczyć? – wyciągnął do niej dłoń. Miał ciepłe, mocne dłonie.
Zaczęli dreptać w miejscu przy oknie. Cicha muzyka nie przeszkadzała w rozmowie. Pytał, na jakim jest roku, który wydział, czy mieszka z rodzicami czy w akademiku… W pokoju co chwilę pojawiali się nowi ludzie. Julia zaczęła podejrzewać, iż to mieszkanie kryje jakieś tajemne przejścia.
W końcu podeszła do nich Zosia i oznajmiła, iż wychodzi. Była wyraźnie przybita.
– Ja też muszę iść – powiedziała Julia, patrząc z żalem na swojego towarzysza. Nie chciało jej się odchodzić.
– Odprowadzę was – zaoferował się – tylko się pożegnam.
Wyszły na ulicę.
– Frajer – rzuciła Zosia, mając na myśli Artura.
Julia ledwo słyszała przyjaciółkę, myślami była przy nowym znajomym. Właśnie wtedy wyszedł z klatki i podszedł.
– No to się poznajmy. Krzysztof.
– Krzysztof Nowak? Kapitan drużyny piłkarskiej? A ja się zastanawiałam, skąd cię znam! – ucieszyła się Zosia.
– Lubisz piłkę? – zdziwił się Krzysztof.
– Byłam z fanatykiem. Nie opuścił ani jednego meczu – Zosia aż pisnęła. – Nieźle, jak powiem znajomym, to mi nie uwierzą. Sam Krzysztof Nowak!
Zosia z miejsca próbowała zająć jego uwagę. jeżeli nie wyszło z jednym, to drugiego nie przepuści. Krzysztof to zrozumiał.
– Zosia, gdzie mieszkacie?
– Pokażę – ożywiła się i przez całą drogę paplała bez końca.
Julia szła obok w milczeniu.
– Tu moje, a następny blok to Julki. Zobaczymy się jeszcze? – zapytała Zosia.
– Pa – powiedziała Julia i skierowała się w stronę swojego domu.
– Jula, czekaj! – ruszył za nią Krzysztof.
Zosia spojrzała za nim z wyraźną urazą. Liczyła na kontynuowanie znajomości.
Wieczór był chłodny po upalnym dniu. Julia i Krzysztof stali pod blokiem, rozmawiając. Obojgu nie chciało się rozstawać. Mówił, iż pracuje w małej gazecie, iż marzy o dziennikarstwie, o telewizji.
– Wszyscy jeszcze o mnie usłyszą – powiedział z przekonaniem. – A ty zostaniesz nauczycielką? Bo kochasz dzieci i tak dalej?
– A co? – obruszyła się.
– Nie, nie. Tylko pytam – odparł przepraszającym tonem. – Daj numer.
– Nie masz? – Julia wyjęła komórkę i podała mu.
Wybrał numer, a w jego kieszeni zadzwonił telefon. Julia zrozumiała, iż właśnie wymienili się kontaktami. Żar ogarnął ją na myśl, iż się jeszcze zobaczą.
– No nie, podJulia spojrzała w niebo i uśmiechnęła się lekko, zdając sobie sprawę, iż prawdziwe szczęście często przychodzi niespodziewanie, ale zawsze na czas.