Kod zła

aleksandra.jursza.net 4 dni temu

Longles, longles… to krótki seansik na którym dostałam jakiegoś skoku insulinowego dzięki wcześniej zjedzonemu rollo kebab. Szczerze? W pt jadłam kebsa i nic takiego się nie działo, ale dobra, w sumie to było i minęło, ale skok trochę trwał. Musicie to wiedzieć, bo o Longles chcieliście obczaić reckę, a ja chciałam Wam dać pełnoprawny tekst.

Od razu mówię i tego jestem pewna: to nie jest „milczenie owiec”, choć film baaaardzo się stara budować mroczną stylistykę i choćby mu się to trochę udaje. Ale… choćby na młodszych ide mnie widzach widziałam nieco rozbawienia na końcu.

Film próbuje być horrorem?

Raczej szuka nowej drogi dla siebie, porusza się między thrillerem a horrorem. W tym, iż to drugie dodaje smaczku i może lekkiego komizmu. Nie przegiął pary, choć kilka mu do tego brakowało.

I powiem tak: aktor grający Longlesa – bo to nasz główny złol na którego poluje dzielna agentka FBI – błyszczał najbardziej. Ten aktor był niezwykle charyzmatyczny i fantastycznie śpiewał.

Czy film jest dobry? Yyy, uważam, iż trzeba mieć na niego nastrój. Bo tu thriller chce być wręcz noirowy i to wysokiej klasy. Gra świateł, powolna akcja… choć, po prawdzie nwm czy tu się dzieje powoli. Raczej nie, ale ten klimacik czegoś poważnego jest zbudowany.

Nie zostałam po napisach, ale w sumie muzyka z pierwszego utworu była taka w stylu swobodna, bardziej rockowa? Mniejsza, jakoś ścieżka dźwiękowa się nie wyróżniała.

Chyba czuję się już lepiej. Gdy Longles trafi na streaming, to go sobie odświeżę, by być w porządku z tym filmem. Obawiam się jednak, iż i tak zadam pytanie, jakie zadałam na końcu: o co tu =_%€(;$_ chodziło?

Recenzja powstała dzięki patronom – dziękuję, jesteście wielcy!

Idź do oryginalnego materiału