Kochanka aż do trzydziestki: Niedoszłe zamążpójście

newsempire24.com 1 tydzień temu

Hela była kochanką. Nie dopisało jej w małżeństwie. Przesiedziała w panieństwie do trzydziestki, aż w końcu postanowiła znaleźć sobie mężczyznę.

Że Piotr jest żonaty, początkowo nie wiedziała, ale on sam nie ukrywał tego długo, gdy tylko zorientował się, iż dziewczyna się do niego przywiązała. Ale Hela nie robiła mu wymówek. Wręcz przeciwnie – tylko siebie obwiniała za ten związek i za swoją słabość do niego. Czuła się gorsza, bo nie znalazła sobie na czas męża, a czas uciekał. Choć z drugiej strony – nie była brzydka: nie urodziwa, ale sympatyczna, trochę zaokrąglona, co pewnie dodawało jej lat.

Związek z Piotrem prowadził donikąd. Bycie kochanką nie wchodziło w grę, ale rozstać się z nim też nie potrafiła. Bała się zostać sama.

Pewnego dnia niespodziewanie odwiedził ją kuzyn Sławek. Był przejazdem w delegacji. Wpadł tylko na kilka godzin, od dawna się nie widzieli. Jedli obiad w kuchni, rozmawiali jak za dawnych lat – o swojej teraźniejszości. Hela opowiedziała bratu o swoim życiu uczuciowym. Wyspowiadała się ze wszystkiego, choćby popłakała trochę.

Wtedy wpadła sąsiadka, wezwała ją na chwilę – żeby oceniła jej zakupy. Hela wyszła na dwadzieścia minut. Akurat w tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Sławek poszedł otworzyć, myślał, iż to Hela wraca, przecież drzwi były otwarte… Na progu stał Piotr. Od razu kuzyn zrozumiał, iż to jej kochanek. Piotr zesztywnieł, widząc w mieszkaniu Heli postawnego mężczyznę w dresie i koszulce, zajadającego kanapkę z kiełbasą.
— Hela jest w domu? — Piotr nie znalazł lepszych słów.
— Hela w łazience — Sławek błyskawicznie wymyślił odpowiedź.
— Przepraszam, a pan kim dla niej jest? — Piotr nie mógł się pozbierać.

— A ja jestem jej mężem. Na razie cywilnym… A pan z jakiej racji się pyta? — Sławek przysunął się i złapał Piotra za koszulę. — To ty jesteś ten żonaty dandys, o którym Hela mi mówiła? Słuchaj dobrze. jeżeli jeszcze raz cię tu zobaczę, zrzucę cię ze schodów, jasne?

Piotr wyrwał się z uchwytu i czym prędzej zbiegł na dół.
Gdy Hela wróciła, Sławek powiedział jej o wizycie jej „przyjaciela”.
— Co ty narobiłeś? Kto cię prosił? — rozpłakała się Hela. — On już nie wróci.
Usiadła na kanapie i zakryła twarz dłońmi.

— I bardzo dobrze, iż nie wróci. Dość tych łez. Mam dla ciebie świetnego kandydata. Wdowiec z naszej wsi. Baby po śmierci żony nie dają mu spokoju, a on wszystkich odgania. Podobno chce jeszcze trochę pobyć sam. Tak będzie: po delegacji znowu tu wpadnę, bądź gotowa. Pojedziemy do wsi, was zapoznam.
— Jak to? — zdziwiła się Hela. — Nie, Sławku, ja tak nie mogę. Nieznajomy człowiek. I po co mam nagle przyjeżdżać… Wstyd. Nie.

— Wstyd to spać z cudzym mężem, a nie umówić się z wolnym. Nikt cię nie ciągnie do łóżka. Jedziemy, mówię ci, bo u Luby będzie urodzinowe przyjęcie.
Kilka dni później Hela i Sławek byli już na wsi. Żona Sławka, Luba, nakryła stół w ogrodzie przy saunie. Na rodzinne święto przyszli sąsiedzi, znajomi i przyjaciel Sławka — wdowiec Jarek. Sąsiedzi znali już Helę, ale z Jackiem widziała się pierwszy raz.

Po serdecznych pogawędkach Hela wróciła do miasta. W duchu zauważyła, iż Jarek był bardzo cichy i skromny. „Pewnie jeszcze rozpamiętuje żonę. Biedny człowiek. Mało takich wrażliwych” — pomyślała.

Tydzień później, w weekend, zadzwonił dzwonek. Hela nikogo nie spodziewała się. Otworzyła drzwi i zdębiała: na progu stał Jarek z siatką w ręce.
— Pozwól, Helu, ja tu tak przejazdem. Na targ przyjechałem, po zakupy. Skoro już się znamy, pomyślałem, wpadnę — wydukał Jarek swoją przygotowaną wersję.
Hela zaprosiła go do środka. Jej zdumienie nie mijało, ale zaprosiła gościa na herbatę, zaczynając podejrzewać, iż ta wizyta nie była przypadkowa.
— No i co, wszystko kupiłeś? — spytała Hela.
— Tak, zakupy są w aucie. A to dla ciebie. — Jarek wyciągnął z siatki mały bukiet tulipanów i podał jej.

Wzięła kwiaty, a jej oczy zaiskrzyły się. Usiedli w kuchni, pijąc herbatę i rozmawiając o pogodzie i cenach na rynku. Gdy herbata się skończyła, Jarek podziękował i zaczął się zbierać do wyjścia. W przedpokoju powoli i niezdarnie włożył marynarkę, zawiązał buty. Nagle, już na progu, odwrócił się do Heli i powiedział:
— jeżeli teraz wyjdę i nie powiem, to sobie tego nie wybaczę. Helu, cały tydzień myślałem tylko o tobie. Słowo daję. Zapadłaś mi w serce. Ledwo doczekałem się weekendu. Więc od razu przyjechałem. Adres wziąłem od Sławka…
Hela zaczerwieniła się i spuściła wzrok.
— Przecież tak mało wiemy o sobie… — odparła.

— To nic, nic. Ważne, iż ci nie jestem antypatyczny? I może przejdziemy na „ty”?… Wiem, iż nie jestem wymarzonym księciem. Do tego mam małą córeczkę, osiem lat. Teraz jest u babci.
Jarek się denerwował, jego ręce lekko drżały.
— Córka to dobrze. To szczęście — z rozmarzeniem odezwała się Hela. — Zawsze chciałam mieć córkę.
Jarek, ośmielony tymi słowami, wziął ją za ręce, przyciągnął do siebie i pocałował.

Po pocałunku przyjrzał się jej. W oczach miała łzy.
— Czyżbym ci się nie podobał? — spytał. — Chyba…
— Nie, wręcz przeciwnie. choćby się po sobie nie spodziewałam… Tak słodko i spokojnie. I nie odbieram nikomu męża…

Od tamtej pory spotykali się co weekend. A dwa miesiące później Hela i Jarek wzięli ślub i zamieszkali na wsi. Hela dostała pracę w przedszkolu. Rok później urodziła córeczkę. Tak rosły w ich domu dwie dziewczynki: obie kochane i swoje. Miłości i uwagi starczało dla wszystkich po równo. A Jarek i HelaPo latach sąsiedzi tylko kiwali głowami z podziwem, patrząc na to, jak Hela i Jarek wciąż trzymają się za ręce podczas wieczornych spacerów.

Idź do oryginalnego materiału