Kochanie, które nie było wzajemne

twojacena.pl 21 godzin temu

Kochała, ale nie mnie

Karolina stała przy oknie i obserwowała podwórko, gdzie jej mąż Marek rozmawiał z sąsiadką Kingą. Znowu. Już któryś dzień z rzędu. Stali obok jej samochodu, a Kinga coś żywo opowiadała, wymachując przy tym rękami. Marek słuchał uważnie, kiwał głową, czasem się śmiał.

Karolina odsunęła się od okna, by jej nie zauważyli. W piersi pojawiło się znajome uczucie — nie zazdrość, nie. Coś innego, bardziej przykrego. Zrozumienie.

— Mamo, a gdzie tata? — zapytała córka Zosia, zaglądając do kuchni. — Obiecał, iż pomoże mi z matematyką.

— Na podwórku — odpowiedziała Karolina, starając się, by głos brzmiał normalnie. — Zaraz wróci.

Zosia skinęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Karolina włączyła czajnik i sięgnęła po słoik z ciasteczkami. Ręce działały automatycznie, a myśli były gdzie indziej.

Gdy Marek wszedł do mieszkania, na jego twarzy widniał ten szczególny uśmiech — zadowolony, trochę rozmarzony. Pojawiał się tylko po rozmowach z Kingą.

— Cześć — powiedział, kierując się do kuchni. — Herbata jest?

— Właśnie zaparzyłam — Karolina postawiła przed nim filiżankę. — Długo rozmawialiście z Kingą?

— Nie bardzo. Opowiadała o nowej pracy. Wyobrażasz sobie, dostała pracę w agencji reklamowej. W jej wieku znaleźć takie stanowisko!

Mówił z podziwem. W głosie słychać było dumę, jakby to był jego własny sukces. Karolina milcząco mieszała cukier w herbacie.

— A co tam będzie robić? — zapytała.

— Menedżerką ds. klienta. Ma odpowiednie wykształcenie, duże doświadczenie. Kinga w ogóle jest super, po rozwodzie tak gwałtownie się pozbierała.

Kinga. Zawsze Kinga. Ich sąsiadka, która wprowadziła się do bloku naprzeciwko pół roku temu. Elegancka kobieta po czterdziestce, niedawno rozwiedziona, bez dzieci. Samodzielna, niezależna, interesująca.

Wszystko to, czym Karolina kiedyś była, zanim została żoną i matką. Nie żeby żałowała wyboru, ale czasem…

— Zosia czeka na ciebie z matematyką — przypomniała mężowi.

— A, no tak, zupełnie zapomniałem. Zaraz do niej zajrzę.

Marek dopił herbMarek wyszedł, a Karolina westchnęła cicho, spoglądając na pustą filiżankę, w której została tylko jedna, samotna fusówka – jakby życie samo postanowiło jej podpowiedzieć, iż czas ruszyć dalej.

Idź do oryginalnego materiału