Kochanie, które nie było moim

polregion.pl 3 godzin temu

Kochał, ale nie mnie

Jadwiga stała przy oknie i patrzyła na podwórko, gdzie jej mąż, Krzysztof, rozmawiał z sąsiadką, Haliną. Znowu. Już kolejny dzień z rzędu. Stali koło jej samochodu, a Halina coś żywiołowo opowiadała, wymachując rękami. Krzysztof słuchał uważnie, kiwał głową, czasem się uśmiechał.

Jadwiga odsunęła się od okna, by jej nie zauważyli. W piersi zagnieździło się znajome uczucie – nie zazdrość, nie. Coś innego, bardziej przygniatającego. Pewność.

– Mamuś, a gdzie tata? – zapytała córka Ania, zaglądając do kuchni. – Obiecał pomóc mi z matematyką.

– Na podwórku – odpowiedziała Jadwiga, starając się, by głos brzmiał zwyczajnie. – Zaraz przyjdzie.

Ania skinęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Jadwiga włączyła czajnik i wyjęła z szafki słoik z cukierkami. Ręce poruszały się automatycznie, myśli były zupełnie gdzieś indziej.

Gdy Krzysztof wszedł do mieszkania, na twarzy miał ten szczególny uśmiech – zadowolony, trochę rozmarzony. Pojawiał się tylko po rozmowach z Haliną.

– Cześć – powiedział, przechodząc do kuchni. – Herbata jest?

– Właśnie zaparzyłam – Jadwiga postawiła przed mężem kubek. – Długo rozmawialiście z Haliną?

– Nie bardzo. Opowiadała o nowej pracy. Wyobraź sobie, dostała się do agencji reklamowej. W jej wieku znaleźć takie miejsce!

Krzysztof mówił z podziwem. W głosie słychać było dumę, jakby to było jego własne osiągnięcie. Jadwiga w milczeniu mieszała cukier w herbacie.

– A czym będzie się tam zajmować? – spytała.

– Kierownikiem z klientami. Ma odpowiednie wykształcenie, duże doświadczenie. Halina w ogóle dzielna kobieta, po rozwodzie tak gwałtownie się pozbierała.

Halinę. Zawsze Halinę. Ich sąsiadkę, która wprowadziła się do domu naprzeciwko pół roku temu. Piękna kobieta, po czterdziestce, świeżo po rozwodzie, bez dzieci. Pewna siebie, niezależna, interesująca.

Wszystko, czym Jadwiga kiedyś była, zanim została żoną i matką. Nie żałowała swojego wyboru, ale czasami…

– Ania czeka na ciebie z matematyką – przypomniała mężowi.

– A, tak, zupełnie zapomniałem. Zaraz do niej pójdę.

Krzysztof dopił herbatę i poszedł do córki. Jadwiga została sama w kuchni. Wzięła do ręki jego kubek i zobaczyła na dnie kilka fusów. W dzieciństwie babcia uczyła ją wróżyć z nich, ale teraz Jadwiga nie chciała znać przyszłości. Teraźniejszość była wystarczająco jasna.

Krzysztof zakochał się. Nie w nią, swoją żonę od siedemnietu lat, ale w sąsiadkę Halinę. Sam jeszcze tego nie rozumiał lub nie chciał przyznać, ale Jadwiga widziała wszystkie oznaki. Jak zaczął bardziej o siebie dbać, kupił nową koszulę, częściej się golił. Jak szukał pretekstów, by wyjść na podwórko, gdy Halina wracała z pracy. Jak błyszczały mu oczy, gdy o niej mówił.

Dawniej tak błyszczały, gdy patrzył na Jadwigę.

– Mamo, tata powiedział, iż ty też masz wyższe wykształcenie – Ania wróciła do kuchni z podręcznikiem w ręce. – Dlaczego nie pracujesz?

Pytanie zaskoczyło Jadwigę. Córka patrzyła na nią z dziecięcą ciekałością.

– Pracowałam, gdy byłaś mała – odpowiedziała. – Potem zdecydowałam się zająć domem i rodziną.

– A nie nudno?

Czy nudno? Jadwiga nigdy nie zadawała sobie tego pytania. Po urodzeniu Ani wzięła urlop macierzyński i już nie wróciła do pracy. Krzysztof dobrze zarabiał, rodzinie niczego nie brakowało. Wydawało się jej, iż to adekwatne – być w domu, dbać o męża i dziecko.

– Nie, nie nudno – powiedziała córce. – Mam mnóstwo robót.

– Rozumiem. A ciocia Halina mówi, iż kobieta powinna być niezależna. Że nie można całkiem zniknąć w rodzinie.

Jadwiga drgnęła. Kiedy Ania zdążyła porozmawiać z Haliną o takich rzeczach?

– Kiedy ci to powiedziała?

– Wczoraj spotkałyśmy się przy klatce. Zapytała o szkołę, tak sobie rozmawiałyśmy. Bardzo ciekawa, prawda? Duże doświadczenie, dużo widziała.

– Tak – zgodziła się Jadwiga. – Ciekawa.

Wieczorem, gdy Ania odrabiła lekcje, Jadwiga i Krzysztof siedzieli w salonie. Mąż czytał coś na tablecie, ona przeglądała magazyn. Zwyczajna sielanka, gdyby nie to ciężkie milczKiedy pierwsze wiosenne kwiaty rozkwitły na parapecie, Jadwiga uśmiechnęła się lekko, czując, iż w końcu może oddychać pełną piersią – bez bólu, bez żalu, tylko z cichą nadzieją na to, co przyniesie jutro.

Idź do oryginalnego materiału