Kochające serce
Tomek stał przy oknie i patrzył na zalane słońcem podwórko. W sąsiednim budynku był sklep „Biedronka”, ludzie chodzili tam przez podwórko, skracając sobie drogę. Ale ludzi Tomka nie interesowali. Czekał tylko na jedną – Olę.
Od kiedy mieszkał w tym bloku, tyle samo czasu był w niej zakochany. Ola była o dwa lata starsza i mieszkała dwa piętra niżej. Nic szczególnego, dziewczyna jak dziewczyna, takich są miliony. Ale dla Tomka była wyjątkowa. Serce nie sługa – pokochało i nic się z tym nie dało zrobić.
Ola zdawała maturę i szykowała się do szkoły medycznej. Teraz nie mógł iść za nią do szkoły, nie widywał jej na przerwach. Pozostawało tylko dyżurować przy oknie, żeby ją zobaczyć.
Ola nie zwracała na niego uwagi. Dla niej Tomek był tylko sąsiadem, chłopcem. Dlatego ukrywał swoje uczucia. Bał się, iż Ola odtrąci go jako młodzieńca. Czekał na pełnoletność, na koniec szkoły, by wyznać jej miłość. A gdy już dostał świadectwo i szykował się na studia, Ola nagle wyszła za mąż. I to dosłownie – wyskoczyła.
Z okna Tomek widział, jak pod blok podjechała ozdobiona wstążkami srebrna toyota, jak wysoki mężczyzna w granatowym garniturze wysiadł i nerwowo chodził przy samochodzie, raz po raz spoglądając na okna drugiego piętra. Wreszcie z klatki wybiegła Ola w białej chmurze tiulu i koronek. Zbiegając ze schodów, potknęła się i wpadła w ramiona narzeczonego, który zdążył ją złapać w ostatniej chwili. Posadził ją w aucie, zdjął but i coś żywo rozmawiał z kierowcą. Tomek domyślił się, iż złamał się obcas.
Mama Oli przyniosła białe adidasy. W nich właśnie wyszła za mąż. Nie było czasu jechać po nowe buty.
Ten wypadek komentowano w całym bloku, a choćby na całym osiedlu. Wszyscy byli zgodni – to zła wróżba, małżeństwo nie potrwa długo i nie przyniesie szczęścia.
Po ślubie Oli Tomek przez dwa dni leżał na kanapie w swoim pokoju, twarzą do ściany. Mama już chciała wzywać lekarza, myślała, iż syn rozchorował się. Na trzeci dzień Tomek wstał i znów zasiadł przy oknie. Ale Ola zniknęła. Mama powiedziała, iż młodzi wyjechali na południe dzień po ślubie. Tomek bał się, iż Ola przeprowadzi się do męża i już jej nie zobaczy. Ale po dwóch tygodniach opalona i jeszcze ładniejsza Ola znów szła przez podwórko. Wróciła! Serce Tomka gotowe było wyskoczyć z piersi z radości.
Mama Oli wyjechała do starszego syna, któremu właśnie urodziła się córeczka. Nie chciała przeszkadzać młodym w układaniu sobie życia. Czas mijał, a Ola z mężem żyli szczęśliwie, wbrew przepowiedniom i złym wróżbom.
Życie wróciło do normy, Tomek znów mógł codziennie widzieć przedmiot swojego uwielbienia. Choć teraz często obok Oli widywał też jej męża. Ku euforii Tomka po pół roku rozwiedli się.
Tę nowinę mama opowiedziała mu przy kolacji. Wróżba się spełniła. Małżeństwo nie przetrwało. Skąd się dowiedzieli – nie wiadomo, ale plotkowano, iż do Oli przyszła pierwsza żona jej męża. Mieli małego synka. Pokłócili się, rozwiedli w afekcie, a on poznał Olę i ożenił się, ale dalej odwiedzał dziecko i jakoś się z żoną dogadał. Zrozumiał, iż za gwałtownie wszedł w nowy związek, ale nie miał odwagi wyznać tego młodej żonie. Więc była żona postanowiła interweniować. Wszystko Oli wyjawiła.
„Decyduj sama. Syna kocha, ciągnie do niego. Ja też już mu wybaczyłam. Pogódź się i odejdź. Jeszcze znajdziesz swoje szczęście.”
Ola oczywiście odeszła. Tomkowi zdawało się, iż słyszy jej płacz, choć przez ściany nic nie było słychać. Czekał przy oknie trzy dni, ale Ola nie pojawiła się na podwórku. A jeżeli zrobiła sobie coś złego? Na tę myśl zrobiło mu się zimno i pobiegł do niej. W kilku skokach pokonał cztery piętra i zadzwonił do jej drzwi.
Otworzyła zapłakana, z opuchniętymi oczami, ale z iskrą nadziei w spojrzeniu. ZobaczywsTomek wziął ją delikatnie za rękę, spojrzał w oczy pełne łez i powiedział: „Nigdy już nie będziesz sama”, a Ola przytuliła się do niego mocno, czując, iż wreszcie znalazła prawdziwą miłość.