Kochając go, straciłam przyjaciółkę.

twojacena.pl 6 godzin temu

Zofia Pawłowska stała przy oknie i patrzyła, jak sąsiadzkie dzieci biegają po podwórzu. W dłoni trzęsła się notatka, przyniesiona przez kuriera. Proste słowa, znanym jej pismem, odwróciły jej życie do góry nogami.
Zofiu, jedź. Musimy się porozmawiać. Kasia zemdlała. Antosia.

Czterdzieści lat przyjaźni. Czterdzieści lat dzieliły się cierpieniami, sekretami, marzeniami. Ale jedna tajemnica pozostawała na zawsze ukryta w zaściankowej Wieści Tarczyńskiej tajemnica, którą Zofia nikomu nie mogąc powiedzieć.
Wsiadła do autobusu, który rzucał się na trasie do małej osady przez dwie i pół godziny. Przy oknie wspominała, jak to zaczęło się, kiedy Antosie było dwadzieścia osiem, a Zofia dwadzieścia pięć. Obie pracowały w tkanicach w Łodzi, mieszkały w sypialniach przez ścianę. W nocy piły herbatę, wspierały się wzajemnie w przyszłości.
A potem pojawił się Mieczysław Orłoś.
Wyższy, statny, cieńkich włosów i smukłych oczu. Nowy mistrz na fabryce, wszystkie dziewczęta zarechotały poprawiały spódnice, szminkowały usta. Ale on patrzył tylko na Antosę.
Zofiu szepnęła podругa w ciemności, osuwając się na materac. Chyba się zakochałam. Raz na zawsze.
A Zofia milczała, myśląc w ciemności: Ja też. Ja też się zakochałam. W dokładnie tego samego człowieka.
Mieczysław zaglądał do Antosi pięknie, według zasad. Wracał do domu z kwiatami, wypuszczał leniwe rozmowy, w parku spacerowały razem. A Zofia trafiała się z nimi trzecią, śmiała się, wspierała rozmowy i powoli przestawała oddychać. Bo widziała on szlachetny, uczciwy, kamienny. Takiego, którego zawsze marzyła.
Zofiu, mówiła Antosia, owijając się w jej szyję po randce, jak się cieszę! Dziś powiedział, iż mnie kocha. Czy wyobrażasz? Kocha!
Cudownie odpowiadała Zofia, powlekając spojrzenie.
Słub odbył się uparcie, ale radośnie. Zofia została w tajemnicy, miała przesadny tost, tańczyła z gości i cały czas czuła, jak serce rozbija się. A gdy młodzi wyruszyli w luksusową broszurke, przez trzy dni topiła się w płaczach.
Gdy Kasia urodziła się rok później, Zofia stała się chrzestną matką. Codziennie pomagała, zmieniała płótna, kupiła fiolinę z pokarmem. Cały czas walcząc sama z sobą, nie zaglądać zbyt długo do oczu Mieczysława.
Nie wiesz, co byśmy bez ciebie robić mówiła Antosia, układając córkę do snu. Jesteś jak siostra.
Jeśli byś wiedziała.
Gdy Kasieli skończyło się trzy lata, Mieczysław otrzymał ofertę pracy we Wrocławiu. Beczka szalała.
Jedź z nami. Co tutaj masz? Zła praca, nudne życie. Wystarczy ludzi.
Zofia cierplała miesiąc. Z jednej strony, nie chciała oddzielać siebie od jedynych bliskich. Z drugiej, wiedziała nie wytrzyma tej tortury. Czuć ich szczęście codziennie, grać rolę najlepszej koleżanki, gdy serce rozrywano przez ból.
Nie mogę, Antek powiedziała w końcu. Mama tu chora. Nie zostawię jej.
To była półprawda. Mama naprawdę była chora, ale nie aż tak. Po prostu wiedziała musi się upewnić. Ich i tę beznadziejną miłość.
Pożegnania były łzawo. Antosia płakała, Kasia wisiła na tajemniczej matce. A Mieczysław szturchnął Zofię w rękę i patrzył, jakby chciał coś powiedzieć.
Dziękuję ci za wszystko szepnął. Ty… ty jesteś niespotykana, Zofio.
I w tym momencie Zofia myślała, iż w jego oczach migocze coś w rodzaju uprzejmości. Ale chyba tylko marzenie.
Początki po ich wyjeździe były najtrudniejsze. Zofia pracowała, opiekowała się mamą, próbowała porwać życie prywatne. Szukali jej surowe miłości, ale wszyscy porównywaliby się do Mieczysława i nikt nie musiałby się wytrzymać.
Listy od Antosy przychodziły regularnie. Potem telefon, a potem internet, szła rozmowa. Antosia opowiadała o wrocławskim życiu, o Kasi, jak się rozwijała. Mieczysława wymieniano rzadko, ledwo.
A jak Mieczysław? pytała Zofia z czasem.
Prać wiele, bardzo się męczy odpowiadała Antosia. Staliśmy się jak sąsiedzi. Każdy sam.
Zofia słuchała i myślała: Nie przypuszczam, iż jest szczęśliwy? Tak jak myślałam, iż jest doskonałą miłością, okazało się, iż był po prostu przewlekły małżeństwem?
Ale głośno nic nie mówiła. Tylko wspierała, podpowiadała, więcej uwagi do siebie od dawnej pary.
Matkę pogrzebali osiem lat temu. Zofia została sama w małżeńskim domu. Pracowała w szkole, gdzie uczyła historii polskiej, wydzierając spokojne życie. Czasem myśli chyba bym zdecydowała się zjechać? Ale gwałtownie je przełamywała. Co było, to było.
Z Antosą i Mieczysławem rozstali się pięć lat temu. Kasia wyjechała za mąż, dostała dzieci. Antosia przesunęła się do córy, opiekowała się wnukami.
Wiesz, Zofiu mówiła raz, może lepiej się wszystko stało. Staliśmy się czcicielami. W tej samej apartamencie i niczym się nie widzieliśmy. Jeden ma pracę, drugi zajęty wnуками. O czym mówić?
A gdzie teraz mieszka Mieczysław? nie wytrzymała Zofia.
Wchodzi do jedynego pokoju w odległym kraju. Widzi się tylko przy Kasi. I to rzadko. Ma takie nomady
Zofia słuchała i czuła dziwny mix zrozumienia i ulgi? Nie bardziej aktualność. Wydaje się, iż to, co uważała za idealne małżeństwo, w rzeczywistości nie było.
Autobus zaczął hamować przy znajomej przystanku. Zofia zabrała walizkę i wyszła. Do domu Antosy było piętnaście minut. Wieś zmieniła się pojawiły się nowe willi, asfaltowa droga. Ale dom koleżanki pozostał taki sam niewielki, czysty, z trawnikiem przed oknami.
Antosia przyjęła ją na progu. Starsza, chuda, włosy poprawione. Ale oczy takie same życzliwe, szczere.
Zofio! rzuciła się ucałować. Cud, iż wreszcie z Tobą!
Siedziały w kuchni, pili ciepłą herbatę z marmoladą i najpierw rozmawiały o bez znaczenia. O pogodzie, podróży, jak wieś wyglądała. Ale Zofia widziała, iż Antosia się rozgląda, przesuwa chustkę, uchyla wzrok.
Antunio, co z Kasią? spytała po prostu. Pisałaś, iż bardzo chora.
Antosia zapłakała. Cicho, bezgłośnie, łzy spływały po twarzy.
Rak, Zofio. Rak piersi. Już czwarta stopnia. Lekarze nie dokończyła.
Zofia odczuła, jak serce zimno ogarnia. Kasia. Jego chrześniak, który uczył się chodzić, czytać
Ile czasu? szepnęła.
Może pół roku. Może mniej. Antosia wytarła twarz. Kasia chce Chce, żebyś za nią przyszła. Chce, żebyś widziała.
Oczywiście odpowiedziała Zofia. Jutro wjeżdżam do niej.
Poczekaj. Antosia położyła rękę na jej ramieniu. Jest coś więcej. Mieczysław wrócił. Teraz mieszka w domu. Kasia go zaprosiła, powiedziała chcę, żeby w ostatnich miesiącach cała rodzina była razem.
Serce Zofii zaczynało bić szybciej. Dwadzieścia trzy lata milczenia. Dwadzieścia trzy lata prób przepamiętać jego twarz, głos, sposób mówienia, podejrzaną spojrzenia. I teraz
Pamięta o Tobie kontynuowała Antosia. Wczoraj się pytał, czy przyjedisz. I znasz coś dziwnego? Kiedy odpowiedziałam, iż tak, wygląda jakby przeszedł na dwadzieścia lat.
Wieczorem siedzieli troje, pili herbatę. Mieczysław też zmienił się włosy poprawione, zaczerwienione warstwa. Ale z jego spojrzeniem to samo skupione, grzeczne.
Zofio, powiedział, gdy Antosia wyszła po ciasteczkach, ile się cieszę, iż Cię widzę. Tyle lat minęło.
I ja odpowiedziała, starając się mówić spokojnie.
Wiesz nachylił się bliżej, mówił ciszej, o Tobie myślałem. Ostatni lata, zwłaszcza. Kiedy z Antosą wszystko się rozmywało, wiedziałem czegoś w tym brakuje. I to czegoś było po Tobie.
Zofia poczuła, jak rumieni się. Co on miał na myśli? Czyżby wiedział o jej uczuciach?
Zawsze byłaś jak nazwać duszą naszej rodziny kontynuował. Kiedy zostałaś tutaj, a my odjechali, brakowało coś ważnego. Rozumiesz?
Skinęła głową, nie ufała głosowi.
A teraz, są Kasi zatrzymał. Po prostu chcę, żeby byli wszystkie najważniejsze osoby.
Antosia wróciła z herbatą, i rozmowa przechodziła na inne tematy. Ale Zofia cały czas myślała o jego słowach. Co miał on na myśli? Przez zwykłe przyjaźnie czy coś więcej?
Na kolejny dzień pojechali do Kasi. Leżał w szpitalu, w pokoju z dwiema łóżkami. Strasznie zeszukała, ale uśmiechała się, widząc ciotkę.
Ciotko Zofia! podniosła delikatne ręce. Jak dobrze, iż tu jesteś. Już myślałam, iż nie ujrzymy siebie jeszcze.
Zofia przytuliła ją, starając się nie płakać. Rozmawiały o dzieciach Kasi, o wnukach Antosy, o przeszłości. Kasia wspominała dzieciństwo, jak uczyła się czytać, prz娱乐场公园, kupować lody.
Więc powiedz, ciotka Zofia, mówiła przed ich powrotem, zawsze czułam, iż bardzo nas kochasz. Wszystkich trzech. Szczególnie tatuśa. Prawda?
Zofia skuliła się. Czy chyba choćby dziecko coś zrozumiało?
Głupstwa, kochana szepnęła. Jesteś jak rodzina.
Nie głupstwa. Kasia delikatnie ścisnęła jej rękę. I wiem, iż tata też Cię kochał. W ten inny sposób. Ale milczał zawsze.
Wieczorem tego samego dnia Zofia nie wytrzymała. Antosia wczesne została w łóżku, a oni z Mieczysławem zostali na kuchni. Długie cisze, potem on w nieoczekiwany sposób zapytał:
Zofio, mogę Ci coś, prywatne?
Skinęła głową.
Dlaczego nie pojechałaś z nami do Wrocławia? Prawdziwą powód powiedz.
Zofia patrzyła przez okno na gwiazdy i zastanawiała się czy warto mówić prawdę? Po tylu latach milczenia?
Bo kochałam Cię powiedziała cicho. Bardzo kochałam. I wiedziałam, iż nie wytrzymam tej tortury.
Długo milczał. Potem wstał, podszedł do niej i położył ręce na jej plecach.
A ja Cię kochałem powiedział. Prawdopodobnie silniej niż Antosę. Ale byłaś jej najlepszą koleżanką, a ja byłem mężem. Wydawało się, iż nie ma prawa myśleć o takim.
Stali tak, przytuleni, i płakali. O skonstytucji, o przez długie lata cierpienia, o rozumieniu, iż czas minął bezpowrotnie.
Co zabraliśmy z życiem szepnęła Zofia. Co zabraliśmy…
Życieli według tutaj odpowiedział. Próbowaliśmy być uczciwi, dobrzy. Na pewno coś to daje.
Rano siedzieli na śniadanie, trzeci raz, i nikim nic nie mówili o rozmowie. Antosia mówiła plany dnia, Mieczysław czytał gazetę. Tak jak zwykle. Tylko Zofia odczuwała coś się zmieniło. Tęsknota, którą nosiła dwadzieścia trzech lat, stała się lżejsza.
Kasia umarła miesiąc później. Zofia została w wsi do pochówku. Po żegnaniu cały zasypali rodzinnie Antosia, Mieczysław, ziębiel, dzieci i ona. Jak należy.
Po pochówku Mieczysław zebrał się, by wrócić do Wrocławia.
A ile? spytała Antosia podczas kolacji. Robotę już nie masz, jesteś na emerycie. Zostań. Ma się dom, miejsca.
Patrzył na Zofię.
A co ty sądzisz, Zofio?
Sądzę, iż Antosia ma rację odpowiedziała. We Wrocławiu będzie jeden. A tu wszyscy.
Został. Zofia wróciła do domu, ale po tygodniu wróciła. Powiedziała, iż w mieście nudzi się, tu lepiej na świeżym powietrzu.
Teraz żyją w sąsiednich domach. Antosia w swoim, oni w domu, który on kupił. Oficjalnie nie zawartego, ale w wieku nie trzeba. W prosty sposób żyją, cieszą się każdego dnia, opiekują się grobem Kasi.
Antosia wie o ich relacjach. Nie złości się, nie zazdroszczy. Mówi najlepiej, gdyby wszyscy byli szczęśliwi. Ona szczęśliwa z wnukami, ciągle są potrzebne babci.
Czasem, wieczorem, siedzą trzeci raz na werandzie, piją herbatę i wspominają przeszłość. A Zofia myśli być może wszystko musiało tak się zrealizować. Może miłość nie zawsze ma być młoda i gorliwa. Może czasem przychodzi we adekwatnym czasie, gdy dusze są gotowe, aby ją przyjąć.
A kochała go przez cały ten czas? Oczywiście, kochała. I on ją. Tylko nie wiedzieli, co zrobić z tą miłością. Teraz wiedzą.

Idź do oryginalnego materiału