Nie
będzie to felieton o wojnie, jakby ktoś mógł, dzisiaj właśnie, pomyśleć. A jeśli
już, to o wojnie płci. Dwóch jedynych, zadekretowanych ostatnio, płci.
I
w tej wojnie płci, o której piszę poniżej, to kobiety wygrywają. Na dodatek są
to stare kobiety.
Na
siłownię, którą odwiedzam w miarę regularnie, przychodzi wielu młodych i w
średnim wieku mężczyzn. Dają z siebie wiele. Dźwigają ciężary, do których
dorastam już 10 lat i pewnie nigdy nie dorosną. Niektórzy mają na uwadze tylko
kondycję, a sam wygląd muskulatury ciała jest dla nich drugorzędny.
Inni,
o cechach narcystycznych, prężą się przed lustrami, które są na wszystkich
ścianach siłowni, podziwiając swoje ciała, często wspomagane farmaceutycznie.
Broń
Boże, bym ich krytykował. Miło jest spojrzeć na siebie, gdy nie ma się brzuszka
piwnego, a mięśnie grają pod skórą.
Na
siłownię przychodzą także kobiety, ale głównie młode. Bywa, że, ubrane w obcisłe
legginsy, radują oczy mężczyzn swoimi pięknymi ciałami. Kobiety czterdziestoletnie
zdarzają się rzadko, a i to raczej na bieżniach czy zorganizowanych ćwiczeniach
gimnastycznych.
Ale
czas płynie i powoli wszystko się zmienia. Mężczyzn po pięćdziesiątce na
siłowni jest coraz mniej, po sześćdziesiątce pojawiają się nieliczni, jacyś
desperaci, którzy ni mają co w domu robić, po siedemdziesiątce nie ma już
prawie nikogo.
Wiem,
siły nie te, a wielu po prostu umarło.
Ale
nie ma także mężczyzn na ćwiczeniach korekcyjnych, różnych gimnastykach, które
ostatnio stały się bardzo modne.
Stały
się, ale głównie dla kobiet. Kobiety, kiedy już przekroczą trzydziestkę, rzadko
pojawiają się na siłowni. A po czterdziestce praktycznie ich nie widać (może
poza bieżniami, o czym wyżej).
Za
to zapełniają zajęcia gimnastyczne, szczególnie korekcyjne, pomagające im w
uporaniu się z coraz bardziej natarczywymi objawami starzenia się, ale też
poprawiające ogólną kondycję, kiedy skończyło się czterdziestkę i trzeba trochę
o siebie zadbać.
Uczestniczę,
obok wizyt na siłowni, w takich zajęciach korekcyjnych dla tzw. seniorów. Choć
właściwiej byłoby powiedzieć – dla seniorek. Bo na 20 - 30 starszych pań, jest
na nich dwóch starych facetów.
I
nie jest to jakiś ewenement. To reguła.
Starsi
panowie, jak jeszcze nie umarli, to nie ćwiczą. Nie wiem, co robią: niektórzy może
obrabiają działki, inni oglądają telewizję.
A
kości im robią się coraz słabsze, mięśnie wiotczeją. Nie zrobią już przysiadu,
o pompkach nie wspominając. Nie pamiętają o zasadzie: jak się przestajesz
ruszać, zaczynasz umierać.
Nie
wiem, dlaczego starsze panie przychodzą poćwiczyć pod okiem trenera, a starsi
panowie, gdy jeszcze nie umarli, nie przychodzą.
Przecież
i kobiety i mężczyźni tak samo są sztywni, gdy mija sześćdziesiątka. A kobiety
chcą się ratować przed skutkami starości, a mężczyźni nie.
I
jest jak w tytule: kobiety ćwiczą, mężczyźni umierają.
I
kiedy trener prowadzący zajęcia korekcyjne zorganizowane przez Urząd Miasta powiedział
do ćwiczących ze mną pań, iż mogłyby przyprowadzić mężów, to usłyszał: trzeba
ich mieć.
No
i to by było na tyle. Nie wstyd wam, panowie? I nie żal wam, panowie, wcześniej
umierać, kiedy można by później?
A
wystarczy ruszyć d….