Patrzy na mnie kobieta z jakiegoś starego, komunistycznego plakatu – dobrze zbudowana, przepasana szerokim pasem, z biustem, którym mogłaby zgniatać orzechy, niczym Jagienka z „Krzyżaków” (choć ona akurat miała to robić inną częścią ciała). Ma krótkie włosy i dumne, a choćby gniewne spojrzenie, skierowane gdzieś nad głowami patrzących. Jej włosy i spódnica powiewają, pewnie na wietrze nieuniknionych zmian. Ręce wyciąga wysoko i przed siebie, w jednej trzyma karabin. Ewidentnie nawołuje do rewolucji. Biada temu, kto jej stanie na drodze. Zmiażdży go już samą swoją posturą.
Echo przeszłości? Niekoniecznie. Kiedy przyglądam się dyskretnie wyzwaniom stawianym współczesnym kobietom mam nieodparte poczucie, iż to już było. Ceną za bycie wiecznie silną jest poczucie wiecznego sprintu i węszenie wszędzie dokoła zagrożenia. Nic nie jest pewne, stabilne, wszystko musi być „naj”, wszyscy chcą nam coś zabrać, okraść, wykorzystać, porzucić. To życie na wiecznym poligonie, w wiecznym zagrożeniu – które nakręca wszędobylski feminizm.
Zamawiam coś przed Internet. Modelki wyglądają jak zagłodzone, pewnie mają 50 cm w pasie. Skąd oni tyle ich wzięli? Wszystkie wyglądają jak wieszaki, a ubrania na nich po prostu zwisają. Ktoś ewidentnie postawił na taką właśnie estetykę, ale po co i jakim kosztem dla tych młodych dziewcząt? Znałam byłą modelkę, opowiadała jak, aby dopasować się do oczekiwań agencji i podpisanego kontraktu będąc na drakońskiej diecie ćwiczyła jeszcze na siłowni i zasłabła…po prostu zasłabła.
Zawsze dostępna
Facet. Wszyscy myślą tylko o jednym, prawdziwa miłość nie istnieje, dlatego, aby uprzedzić atak i porzucenie, należy wzbić się ponad marazm rzekomej miłości i z założenia nastawić się na krótki związek oparty na seksie, kolacjach przy świecach i weekendzie na Majorce, w którym to kobieta będzie sobie odbierała to, czego sobie akurat zażyczy. No i trzeba by wg tej doktryny walczyć o dostępną na życzenie aborcję, bo z naturą nigdy nic nie wiadomo. Gdy facet proponuje zajrzenie pod maskę szwankującego samochodu, to już jest to mikroagresja. Taką wypaczoną kobiecość przedstawiają młodym Polkom np. „Wysokie Obcasy”. ”Zasługujesz na więcej”, „jesteś tego warta” – podpowiadają z kolei reklamowe slogany, których wpływ rozciąga się daleko poza świat kosmetyków. Efekt? – już na starcie następuje rozmijanie się z miłością, opartą na wyborze, wierności i charakterze. Zawód i drenaż serca gwarantowany i nieunikniony, ale nie tylko to.
Jest jeszcze świat urody. Masz zawsze wyglądać pięknie i pociągająco. Inne kobiety bywają tu często bardziej sarkastyczne i zauważą każdy mankament. Kanon współczesnej urody jest ściśle określony, ale ma się wyglądać tak od niechcenia, bo cynizm i programowy luz są także zaprojektowane. Dziury, oversize są poszukiwaniem go na siłę. Gdyby zsumować wszystkie wymagania pielęgnacyjne, jak „zrobić” brwi, lifting pośladków, nowy, modny look wg linii ciuchowej mody okazuje się, iż doba jest za krótka. Obowiązkowo trzeba jeszcze wymienić się wrażeniami ze znajomymi i być trendy, jeżeli chodzi o kino, wyjazdy, nowinki na mieście i na Instagramie. Nic dziwnego, iż współczesne Polki nie znajdują czasu w dziecko, ono po prostu nie mieści się w tych czasowych rygorach. Mam także nieodparte wrażenie, iż rzekome zmory przeszłości – typu posprzątany dom, obiad z dwóch dań – nie są dla współczesnych Polek już punktem odniesienia. Blogi parentingowe oduczają doskonałości także rodziców.
Pęd, zatracenie i… samotność
No dobrze, ale po co ja to wszystko piszę. Mogłabym zwrócić uwagę, iż w tym wszystkim zatraca się proste zaufanie do drugiego człowieka, spotkanie… iż gubi się cisza wewnętrzna i kontakt z samym sobą. Że nie ma przewietrzenia własnego serca, iż jest samotność i zamiast starych – nowe, jeszcze bardziej wyśrubowane wymagania. …że być może zatraca się duchowość, Bóg, szlachetność, wyższe cele, a choćby może dobro, a ich miejsce zajmuje próżność i ciągłe sprawdzanie swojej wartości, porównywanie się z innymi.
Napiszę jednak tylko o jednym – o zmęczeniu. Zmęczenie? Czyż nie króluje nam miłościwie panujący wieczny wyścig? Drogie Panie, z okazji waszego i mojego święta, zafundujmy więc sobie trochę odświętnego luzu, ale tego prawdziwego – nie tylko tego zewnętrznego – masaż, maseczka, herbata i książka, co tam kto lubi. To też. …ale trochę tego odpoczynku wewnętrznego. Pomyślmy o tych, którzy nas kochają, przywołajmy dziś piękne wspomnienia i zaprojektujmy nowe. Przytulmy się do ukochanych, bliskich nam ludzi i powiedzmy: „życie jesteś piękne”! Feminizm to bieg, kobiecość pozwala sobie także na kruchość, łagodność i łaskę. I to nie jest słabość, to siła. „Królowe życia” potrafią czasem zdjąć swoje za ciężkie korony.
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł