Kobieca Matryca Społeczna: Wprowadzenie
7 maja 2012
Ludzie to zwierzęta społeczne. Najlepiej funkcjonujemy w grupach, szukamy ich naturalnie dla towarzystwa, wsparcia i wspólnej obrony. No i lubimy imprezy.
Ale poza tym ogólnym stwierdzeniem, ludzie łączą się na różne sposoby, zależnie od celu spotkania i tego, kto bierze w nim udział. Dla naszych potrzeb przyjmijmy, iż istnieją trzy podstawowe konfiguracje: grupy wyłącznie męskie, wyłącznie kobiece oraz mieszane. W każdej z nich obowiązuje inny zestaw reguł i założeń. Znajomość tych wzorców zachowań pozwala dostrzec ukryte dynamiki grupowe, które można wykorzystać lub obrócić na swoją korzyść.
Męskie i kobiece wzorce społeczne – nazwijmy je matrycami powiązań i autorytetu – mają ogromne znaczenie w tym, jak mężczyźni i kobiety realizują swoje strategie związane z relacjami i doborem partnera. Na początek przyjrzyjmy się, jak robią to faceci.
Męska Matryca Społeczna
Mężczyźni, gdy zbierają się w grupach złożonych wyłącznie z facetów, błyskawicznie ustalają miękką, dość elastyczną hierarchię dominacji – i robią to prawie od razu, poprzez subtelne gesty, postawę ciała, luźne rozmowy, a także przez pokazywanie inteligencji i wartości w oparciu o niepisany (a często opisywany) kodeks męskiego zachowania.
Mężczyźni cenią szacunek, a z niego wypływa autorytet. Obserwuj, jak zachowuje się grupa nieznających się wcześniej mężczyzn spotykających się np. na weselu, pogrzebie czy uroczystości cywilnej. Niezależnie od tego, czy to grupa nastolatków, czy starszych gości, rytuał wygląda podobnie:
Najpierw dokonuje się oceny pozostałych, za pomocą sygnałów wizualnych określa się status. Na początek liczą się rzeczy oczywiste: czy ten facet nosi zegarek? jeżeli tak, to jaki? Co to mówi o jego charakterze? Czy ubrał się adekwatnie do okazji? jeżeli nie, to dlaczego? Czy ma laskę, aktówkę, parasol czy może torbę żony, każdy z tych przedmiotów zdradza, jak wpisuje się w szerszy schemat społeczny.
Ale to tylko wstępna inspekcja. Bo w przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni w relacjach społecznych cenią charakter bardziej niż kontekst. Jak mocny miał uścisk dłoni? Patrzył ci w oczy? Zwracał się po imieniu? Prawidłowo podał tytuł? Sprawia wrażenie, iż ogarnia swoje życie? A może od razu bije od niego aura totalnego dupka? Wszystkie te elementy składają się na męską ocenę innych mężczyzn w małych grupach. Innymi słowy, faceci wolą ustalić „porządek dziobania”, czyli mniej lub bardziej formalną hierarchię, która daje stabilność i jasny łańcuch dowodzenia.
Weź przykład: czterech dyrektorów w garniturach i jeden bezrobotny, nieogolony typ w zwykłych ciuchach siedzą przy stole. Dla kobiety to obraz: czterech samców Alfa i jeden przegryw, cztery wygrane życia i jeden przegrany.
Ale mężczyźni gwałtownie odkrywają, iż ten bezrobotny to były żołnierz sił specjalnych, zwolniony ze służby z powodów zdrowotnych po tym, jak dowodził akcją w Afganistanie i odniósł rany. Wtedy to on dostaje największy szacunek i staje się tymczasowym Alfą grupy.
Dlaczego? Bo odwaga, poświęcenie i honor, czyli męskie ideały, przebijają ich sukcesy materialne. Nieważne pensje i stanowiska, w obliczu faceta, który ryzykował życie dla innych, wszyscy są od niego niżej.
Faceci budują swoje hierarchie na ograniczonych, ale mocnych kryteriach i robią to błyskawicznie. Lubią jasne reguły. „Musimy mieć zasady, dużo zasad!”, to jedna z pierwszych rzeczy, jakie chłopcy z Władcy much powiedzieli po trafieniu na wyspę. Mężczyźni lubią ostre granice społeczne, mierniki sukcesu i porażki, nagrody i kary w łatwo przyswajalnej formie. Chcą wiedzieć, jakie są reguły gry, zanim zaczną grać.
Alfa nie jest jednak figurą nietykalną. Wraz ze wzrostem liczebności grupy pojawiają się podgrupy skupione wokół silnych jednostek. To naturalne i oczekiwane, bo rywalizacja to esencja męskiej natury. Chcemy patrzeć, jak Alfy ścierają się ze sobą, a wygra ten, który ma lepsze pomysły albo potrafi przekonać innych. Do czasu, aż pojawi się ktoś jeszcze lepszy.
Męskie hierarchie tworzą się błyskawicznie, ale też łatwo się zmieniają, gdy pojawia się bardziej kompetentny lider.
Jeśli grupa spotyka się towarzysko, gra toczy się w rozmowie: przechwałki, opowieści o osiągnięciach, pokazywanie męskiego „szacunku na dzielni” przez historie z życia. Albo popisy humorem i inteligencją. Czasem pokazujemy trofea, symbole sukcesu, gustu, majątku. W takim układzie każdy facet teoretycznie może sięgnąć po status Alfy. A jeżeli dochodzi alkohol, to pojawiają się Testosteronowe Popisy: od głupich sztuczek po ryzykowne popisy z zapalniczką i pierdami.
Cała ta zabawa jest „bardzo męska”.
Kiedy grupa spotyka się w celu praktycznym, z misją do wykonania, faceci sami ustawiają się za Alfą, który najlepiej potrafi zdobyć ich lojalność i szacunek. Często dostaje je niejako na kredyt, zwłaszcza jeżeli ma początkowy status społeczny. Ale gdy zaczyna się realizacja zadania, szacunek i lojalność są warunkowe, czyli zależą od wyników. jeżeli lider zawiedzie, traci autorytet. Czasem dostaje szansę na odzyskanie pozycji, ale powtarzające się porażki powodują, iż w naturalny sposób pojawia się nowy Alfa, ktoś inny przejmuje władzę i respekt grupy.
Pomyśl o filmach wojennych: młody porucznik daje ciała kilka razy, a stary sierżant ratuje sytuację. Wtedy to on staje się nieformalnym liderem. A gdy trzeba, potrafi choćby przywrócić resztki autorytetu młodemu oficerowi, bo honor wymaga, by porażki nie zostawiać w całkowitym upokorzeniu. To kwestia charakteru.
W męskich grupach początkowa pozycja społeczna niczego nie gwarantuje. Patrz na grupę pracowników firmy jadących pomagać w budowie w ramach Habitat for Humanity [Siedlisko dla Ludzkości]. Gdy garnitury znikają i w dłoniach pojawiają się młotki, liczy się już tylko sprawność, a nie tytuł. W kontekście budowania ściany dyplom ze studiów MBA jest bezwartościowy wobec kogoś, kto potrafi wbić gwóźdź. Hierarchia ustawia się tak, by kompetentni byli na górze. Dobry Alfa z umiejętnościami społecznymi zaakceptuje swoje przesunięcie z uśmiechem i odda respekt nowemu liderowi. Słaby Alfa będzie sfrustrowany i zgorzkniały, a to uderza w jego charakter i jeszcze bardziej podważa jego autorytet.
Męska dynamika to dość prosta sprawa. Z mężczyznami wszystko jest jasne: kompetencje, szacunek, podziw, autorytet, lojalność, sukces. Liczy się dobro grupy ponad dobro jednostki, ale za porażkę grupy zawsze odpowiada lider – Alfa. Gdy grupa odnosi sukces, Alfa obdarza szacunkiem swoich podwładnych. Gdy ponosi klęskę, bierze winę na siebie, jak generał Lee po wojnie secesyjnej.
Cały system drużyn sportowych, wojska, harcerstwa czy marynarki opiera się na męskim modelu organizacji: jest misja, a oddanie misji jest miarą wartości jednostki. Sprawy „randkowe” są drugorzędne, celem jest wybicie się w hierarchii, by kobiety zauważyły męską selekcję wstępną. Możesz być rezerwowym, ale jeżeli grasz w drużynie mistrzowskiej i tak masz punkty u kobiet. Faceci wolą system nagród proporcjonalny: tyle dostajesz, ile włożyłeś.
Kobieca Matryca Społeczna
Kobieca dynamika to zupełnie inna bajka. Kiedy kobiety zbierają się w grupie, układ sił wygląda zupełnie inaczej. I to nie jest tylko obserwacja mizoginów, feministyczne teoretyczki czy socjolożki same to zauważają. Jak zauważyła jedna z komentatorek:
„Dziwnym było dla mnie uświadomić sobie, iż większość mężczyzn nie zauważa czegoś, co jest oczywiste dla każdej kobiety, którą znam: iż w grupach mężczyzn panuje specyficzna, konkurencyjna dynamika, całkowicie odmienna od tej w grupach kobiecych. Oni tego nie wiedzą, bo chyba iż grupa jest w przeważającej mierze kobieca, to dynamika każdej mieszanej grupy zawsze przełącza się na męską, a kobiety cofają się do ról wspierających w rozmowie. Może to da się dostrzec tylko w kontraście do skrajnie niekonkurencyjnej natury grup kobiecych.
Najprościej to ująć (i to wcale nie jest oryginalna obserwacja): mężczyźni w grupach koncentrują się na swojej roli w grupie. Kobiety w grupach koncentrują się na samej grupie. Mężczyźni zdobywają status wyróżniając się z grupy; kobiety zdobywają status zatapiając się w niej, wzmacniając grupę, często kosztem samych siebie.”
Choć komentatorka wyraźnie stara się wychwalać zalety kobiecej dynamiki grupowej, tej w której jednostka zanurza się w grupie zamiast próbować się wyróżnić (a tym samym ściągać na siebie niechcianą uwagę i konkurencję), jak zrobiłby to mężczyzna w grupie męskiej, nie oznacza to wcale, iż nie istnieją kobiece przywódczynie. Wręcz przeciwnie.
Cały sens Kobiecej Matrycy Społecznej polega na dominowaniu grupy bez sprawiania wrażenia dominacji. Nie chodzi tu o łagodną rywalizację na słowa czy pokazywanie kompetencji. Chodzi raczej o budowanie pozycji społecznej poprzez konsensus i sojusze, a następnie jej obronę. Jednocześnie rolą grupy jest pilnowanie, by żadna liderka nie zdobyła na tyle władzy, by zdominować konsensus. Tradycyjnie uważa się, iż grupy złożone wyłącznie z kobiet są naturalnie bardziej demokratyczne… ale taka obserwacja najpewniej nie dostrzega subtelności kobiecej dynamiki grupowej.
Historia pokazuje, iż kobiety u władzy są bardziej skłonne do prowadzenia wojen niż mężczyźni
Lepszym ujęciem dynamiki grup składających się wyłącznie z kobiet jest Model Kosza z Krabami (Bischof-Köhler, 1990, 1992). W koszu pełnym krabów nie trzeba przykrywać go pokrywką, by zapobiec ich wydostaniu się, za każdym razem, gdy jeden krab próbuje wspiąć się wyżej, inny go powstrzymuje, wspinając się po nim. Według tego modelu kobiety budują hierarchie dominacji zasadniczo w ten sam sposób co mężczyźni, ale te hierarchie są mniej stabilne w czasie i mniej odporne na kryzysy organizacyjne. Wymowne jest to, iż choć ogólna kolejność rang pozostaje względnie stabilna, to w grupach męskich zmiany pozycji dotyczą głównie jednostek z dołu hierarchii, natomiast w grupach kobiecych, dużo częściej dotyczą kobiet ze środka i samej góry (Savin-Williams, 1979), co pokazuje nieustannie zmieniające się sojusze społeczne, których celem jest przesunięcie pozycji danej osoby lub kliki.
Podczas gdy mężczyźni wybierają lidera, a następnie z góry obdarzają go szacunkiem i realną władzą, dopóki nie udowodni swej niekompetencji, kobiety gdy już zdecydują się na przywódczynię, natychmiast zaczynają szukać sposobów, by ją obalić, podważyć jej autorytet lub ograniczyć jej władzę… tak, by nie wyglądało, iż właśnie to robią. Kobieca rywalizacja jest subtelna i pośrednia, chodzi o to, by odwrócić grupowy konsensus od woli liderki w stronę własnych celów. A jeśli myślisz, iż to kiepski sposób na prowadzenie firmy, organizacji non-profit czy jakiejkolwiek struktury, która chce realnie coś osiągnąć, cóż, trudno się z tym spierać. Kobiety zbyt często narzucają dynamice grupowej swoje porządki społeczne wywiedzione ze strategii godowych, w sposób, który nagradza nieefektywność, jeżeli tylko oznacza to awans konkretnej kobiety lub kliki do pozycji dominującej w Matrycy, choćby kosztem oficjalnej misji grupy. Innymi słowy, w grupach kobiecych częściej ważniejsze jest, by było „sprawiedliwie”, niż by było „zrobione”.
Dlatego kobiety nie zbudowały piramid. Oczywiście, na ich obronę, kobiety także nie widziałyby sensu w budowaniu gigantycznej sterty kamieni bez żadnego racjonalnego powodu.
Kobiece hierarchie społeczne opierają się na lojalności, podobnie jak męskie, ale rzadko kiedy lojalność ta jest oddawana bezpośrednio Alfie. Zamiast tego kobiety dużo łatwiej tworzą mniejsze kliki, wiążąc się towarzysko z innymi kobietami w celu podniesienia własnej pozycji społecznej.
Kobiety mają niezwykłą łatwość w nawiązywaniu relacji społecznych, opartą na lepszych umiejętnościach komunikacyjnych, co pozwala im gwałtownie tworzyć i burzyć sojusze. Kobieta często znajduje w grupie jedną lub dwie partnerki towarzyskie i trzyma się ich, wykorzystując siłę małego zespołu, by przyciągnąć korzystne sojuszniczki. W tym sensie konsensus staje się o wiele ważniejszy niż autorytet czy szacunek.
Powszechnie uważa się, iż kobiety są znacznie mniej skłonne do tworzenia hierarchii społecznych niż mężczyźni. Faktycznie, częściej preferują system nagród oparty na równym podziale, gdzie każda członkini dostaje to samo, niezależnie od wysiłku czy sukcesu (Dobbins, 1986). Ale prawda jest taka, iż kobiety wyrażają dominację wobec siebie nawzajem w zupełnie inny, subtelniejszy sposób niż mężczyźni (Bjorkqvist, Lagerspetz & Kaukiainen, 1992). Dlatego nie można mierzyć męskiej dominacji w grupie męskiej tymi samymi kryteriami, co kobiecej w grupie kobiecej. Mężczyźni demonstrują dominację jasno i wyraźnie, wizualnie albo sytuacyjnie: gdy szeregowiec salutuje generałowi, mamy przykład dominacji i podporządkowania oczywisty jak na dłoni.
Kobiety jednak posługują się znacznie subtelniejszymi narzędziami do dominacji społecznej. W szczególności wykorzystują elementy rozmowy silnie związane z dominacją, takie jak przerywanie wypowiedzi innej kobiety, dość powszechny, a zarazem subtelny środek kobiecej dominacji. I nie chodzi tylko o zwyczajne przerywanie, na dominację w Matrycy składają się także takie rzeczy, jak „mieć ostatnie słowo” albo dodawać werbalne wsparcie dla czyjejś wypowiedzi, choćby jeżeli treść tego wsparcia jest kompletnie pusta.
Jak zinfiltrować organizację i uczynić ją dysfunkcyjną – [Notka CIA, 1944]
Im wyżej jesteś w Kobiecej Matrycy, tym więcej możesz sobie pozwolić na przerywanie podwładnym, faktycznie od liderek wręcz oczekuje się, iż będą przerywać w sposób, który mężczyźni uznaliby za chamski albo prowokacyjny. Kobiety natomiast zdobywają nieoficjalne „punkty dominacji” swoją zdolnością do przerwania i utrzymania głosu dłużej niż kobieta, której przerwały. Jeśli policzyć liczbę konwersacyjnych „wygranych” i „przegranych” wynikających z udanych i nieudanych przerwań w grupie czysto kobiecej, można z tego narysować bardzo wymowną mapę Matrycy społecznej, pokazującą układ dominacji i przywództwa choćby w sytuacjach bez formalnej liderki.
Co ciekawe, kobiety przerywają sobie nawzajem w grupach żeńskich DUŻO częściej niż mężczyźni w grupach męskich, a liczba przerwań rośnie wraz z długością istnienia grupy. Co więcej, ponieważ postrzeganie członkiń grupy przez inne członkinie głęboko wpływa na tworzenie hierarchii w grupie żeńskiej, można stwierdzić, iż percepcja rówieśnicza pełni rolę zewnętrznej walidacji „konwersacyjnych zwycięstw” w interakcjach przerywania i bardzo trafnie wskazuje kobiety dominujące w grupie.
Innymi słowy: kobieta nie może być liderką innych kobiet, dopóki konsensus nie potwierdzi jej dominacji. Jej autorytet zależy od konsensusu i zdobywa go, gromadząc werbalne wsparcie i walidację od innych kobiet.
W grupach czysto kobiecych wygrywanie w konkurencji przerywania jest bezpośrednio powiązane z tym, jak bardzo dana kobieta jest postrzegana jako zaangażowana w dyskusję grupową… a wśród kobiet „bycie zaangażowaną” jest niesamowicie ważne, ważniejsze niż faktyczne osiągnięcie czegokolwiek. Samo wrażenie zaangażowania niemal zawsze daje wyższy status i większe uznanie niż realny wynik. A ponieważ kobiety generalnie skłonne są dzielić nagrody w sposób równy, to samo dotyczy statusu przyznawanego za udział. Niezależnie od sukcesu czy porażki przedsięwzięcia, dopóki każdy brał udział, każdy jest zwycięzcą. Rywalizacja jest oficjalnie bagatelizowana.
Nieoficjalnie jednak walki o władzę „za kulisami” i pod powierzchnią mogą być tytaniczne. Dzięki kobiecej wprawie w subtelnej i podtekstowej komunikacji, rzadko przybierają one formy, które mężczyźni potrafią od razu rozpoznać. Toczą się według wyrafinowanego „kodu” komunikacji werbalnej i fizycznej, w który kobiety wchodzą z wielką łatwością. Jadowita werbalna szermierka może dla mężczyzn brzmieć jak grzeczna, prawie bezsensowna pogawędka, bo nie rozumieją kontekstu, który dla kobiet liczy się bardziej niż sama treść rozmowy. Każdy, kto dorastał na amerykańskim Południu, od razu rozpozna to jako „Efekt Kościelnej Damy”.
Południowe kościoły to bowiem notoryczne siedliska Kobiecej Matrycy Społecznej w jej najczystszej postaci. Zręczne słowa i subtelne aluzje typu: „Emily to taka towarzyska kochana duszyczka, niech Bóg jej błogosławi!” – w kontekście oznacza: „Emily to wspinająca się po szczeblach towarzyskich mała dziwka, która nie cofnie się przed niczym, żeby zdominować swoją lokalną Matrycę i lepiej, żeby uważała, bo obecne liderki mogą ją zniszczyć. Ale z drugiej strony, ma pewien potencjał jako sojuszniczka, więc nie potępię jej wprost, tylko ustawię na adekwatnym miejscu pokazując, jak wielkoduszna i łaskawa jestem – za co należą mi się punkty statusu w Matrycy.”
Kontekst jest wszystkim dla kobiet.
Mężczyźni natomiast postrzegają nadmierne zaangażowanie w grupę czy rozwlekłe gadanie kosztem zwięzłości jako próbę przejęcia istniejącego autorytetu. Dopóki kompetencje przywódcy nie zostały powszechnie zakwestionowane, zwykle spotyka się to z pogardą i dezaprobatą. Facet, który za dużo gada, prawie zawsze spada w statusie w grupie męskiej. Z kolei w grupie kobiecej się awansuje.
Tam, gdzie mężczyźni używają porządku i kompetencji do ustanawiania dominacji, kobiety używają konsensusu i uczestnictwa. I ta ocena dokonywana jest głównie na podstawie tego, kto mówi najwięcej, najgłośniej, najzręczniej i do adekwatnych osób.
Jeśli mężczyźni tworzą struktury hierarchiczne gwałtownie i łatwo, to grupy czysto kobiece potrzebują znacznie więcej czasu, aby uformować wyraźnie ustrukturyzowaną hierarchię. W dużej mierze wynika to z konieczności budowania konsensusu i odzierania subtelnych warstw rozmów z ich ukrytego sensu, by ujawnić, kto tak naprawdę rozdaje karty w grupie kobiecej… aż do momentu, gdy one same zostaną zakwestionowane i obalone przez niżej stojące członkinie w Kobiecej Matrycy.
Bo w chwili, gdy krab próbuje wydostać się z kosza, konsensus natychmiast stara się to zrównoważyć, „ściągając go na dół” i odbierając mu status pod byle pretekstem. Podczas gdy mężczyźni celebrują i nagradzają indywidualne osiągnięcia jako naturalny rezultat skutecznej rywalizacji, kobiety traktują takie osiągnięcie jako zagrożenie dla konsensusu, który ma podtrzymywać całą grupę. Stąd zjadliwe reakcje, jakie kobiety często okazują na wieść o sukcesach swoich koleżanek, choćby najlepsze przyjaciółki niemal natychmiast obniżają wartość cudzych laurów, racjonalizując, dlaczego sukces wcale nie jest „prawdziwie zasłużony”.
Widzisz, Kobieca Matryca Społeczna działa dzięki konsensusowi, żyje i umiera przez konsensus. A ponieważ konsensus oznacza brak przywództwa, każdorazowe wyłonienie się prawdziwego lidera z grupy zagraża złamaniem tego konsensusu i dlatego musi zostać ukarane przez resztę. Konsensus powstaje poprzez nieustanne dzielenie się opinią i wymianę informacji, ciągłe gromadzenie danych o tym, kto jest kim, czy to na poziomie globalnym, narodowym, stanowym i (najważniejsze) lokalnym. Dzięki temu nieustannemu przepływowi komunikatów oraz informacji i aktualizacji sytuacyjnych każda kobieta może określić, gdzie (mniej więcej) plasuje się w Matrycy. Ale gdy już to ustali, akceptuje swoją pozycję potwierdzoną przez rówieśniczki w obrębie własnej, zdefiniowanej przez siebie grupy — lokalnej Matrycy — i natychmiast zaczyna knuć, jak poprawić swój status. Jednocześnie, akceptując swoje miejsce w Matrycy, milcząco zgadza się przestrzegać dyscypliny społecznej, jakiej konsensus od niej wymaga.
Dyrektywa 1/76 – Zakłócanie/Rozkład [Zersetzung]
Oczywiście może to wyglądać zupełnie inaczej, zależnie od charakteru danej lokalnej Matrycy. jeżeli dziewczyny w niej są młode, ładne, napalone i skoncentrowane na tym, jak bardzo mogą wykorzystać swój wygląd i seksualność, wtedy konsensus wymaga, by wszystkie w Matrycy „dziwkowały” się na równi z innymi… i tak dziewczyna, która wciąż jest dziewicą, traci lokalnie poważny status. Ta sama dziewczyna zyskuje jednak wysoki status tam, gdzie lokalna Matryca stawia na skromność, wstrzemięźliwość seksualną i wartość dziewictwa przed ślubem.
Więc skąd kobieta wie, w której lokalnej Matrycy się znajduje? Znów wszystko zależy od kontekstu.
Młoda, niezamężna kobieta w wieku około 20 lat faktycznie funkcjonuje w kilku nakładających się na siebie Matrycach w swoim życiu: wśród rówieśniczek, kobiet w rodzinie, koleżanek z pracy, kobiet w kościele, sąsiadek, albo członkiń jakiegoś klubu. Jej pozycja w którejkolwiek z tych lokalnych Matryc będzie zależała od kontekstu relacji. Modne ciuchy i sarkastyczne komentarze stawiają ją na szczycie Matrycy rówieśniczek… ale te same cechy obniżają jej status, gdy przebywa w towarzystwie matki, siostry, babci, kuzynki czy ciotki, które mogą uznać to za rozrzutne i krzykliwe (choć jednocześnie podziwiają). Kobieta się nie zmieniła, ale jej pozycja w lokalnej Matrycy zmienia się w zależności od jej składu.
Gdy grupa obcych sobie kobiet się spotyka, w końcu pojawiają się podobne hierarchie społeczne jak u mężczyzn; ale zamiast pokazywać dominację, by ustalić kolejność w hierarchii, kobiety potrzebują więcej czasu, by ocenić i przydzielić szacunek i lojalność wobec innych… ponieważ najpierw muszą określić kontekst, w którym wszystkie są ze sobą powiązane, zanim zdecydują, kto będzie liderem lokalnej Matrycy. Oznacza to mnóstwo nieformalnej komunikacji i uważnej obserwacji ustalonych sygnałów społecznych, zanim powstaną początkowe, miękkie sojusze, czyli grupowanie się w kliki.
Innymi słowy, zanim kobiety w ogóle ustalą konsensus Matrycy i powstaną kliki oraz układy, muszą się najpierw „obwąchać”, dokładnie ocenić inne kobiety w kontekście społecznym, a dopiero potem zacząć wyciągać osobiste wnioski, które mogą prowadzić do decyzji, czy zawrzeć z nimi sojusz społeczny. Gdy kobiety są sobie obce i nie ma żadnego wspólnego punktu odniesienia, na którym mogłyby oprzeć ocenę, stosują się do kulturowo i społecznie nakazanych rytuałów, uznawanych za produktywny wstęp do pełniejszej wymiany informacji.
Innymi słowy, kobiety muszą pogadać o butach, zanim dowiedzą się, kto będzie rządził Matrycą.
Brzmi banalnie, ale buty to powszechny, społecznie akceptowalny i neutralny temat rozmowy, który ku zdumieniu mężczyzn, którzy tego nie ogarniają, prowadzi do znacznie głębszych ocen dokonywanych przez kobiety biorące udział w dyskusji. Każda kobieta nosi buty. Każda ma historie związane z butami. Każda ma swoje preferencje i niechęci wobec nich. Dzięki uniwersalności i historycznej roli jako punkt odniesienia społecznego, wybór butów przez kobietę może przekazywać mnóstwo informacji podprogowo. Buty są w pewnym sensie feministycznym skrótem, który w jednym kroku dostarcza całego zestawu informacji.
Buty, które kobieta nosi, po zrozumieniu tego “kodu”, pokazują jej status społeczno-ekonomiczny, wygląd fizyczny, nastrój, osobowość, poziom dochodów, umiejętność chodzenia na obcasach, problemy zdrowotne, gust, zdolność do wyszukiwania okazji, znajomość trendów i mody (przez stylowe magazyny, celebrytów i wymianę informacji z innymi kobietami, czyli „plotki”) oraz gotowość cierpieć w imię piękna. To jest OGROM informacji do wyciągnięcia z jednego spojrzenia na buty… ale wszystko tam jest.
Nie chodzi oczywiście o to, żeby rozmowa zatrzymała się na butach, one dają punkt wyjścia i wspólny grunt, a także możliwość sterowania rozmową przez każdą z kobiet. To niemal jak rytuał w loży, w trakcie którego wymieniają się opiniami na temat swoich upodobań i awersji. A stamtąd rozmowa naturalnie przechodzi do fryzur, makijażu i garderoby, przy czym każdy krok wypełnia potrzebę zebrania danych w celu ustalenia kontekstu. Ukryte założenie jest takie, iż wszystkie kobiety są w równym stopniu na bakier ze swoim obuwiem i wyglądem, a dzieląc się wspólnymi niepowodzeniami i zwycięstwami, budują podstawę do większej relacji w przyszłości.
Gdy początkowe pozycje kobiet w kontekście społecznym zostaną ustalone, zaczyna się prawdziwa zabawa. Budowanie konsensusu startuje, gdy kilka samo-obsadzonych liderek (które niemal zawsze uparcie twierdzą, iż nie mają ani autorytetu, ani kwalifikacji, ani cierpliwości do prowadzenia, ale i tak to zrobią, z powodu swojej wspaniałomyślnej poczucia obowiązku, punkty statusu!) zaczyna formować werbalne sojusze przez perswazyjne przemowy, odwołania emocjonalne i wskazywanie na wspólną sprawę.
Często na tym etapie potencjalne rywalki na poziomie konkretnej kobiety zostają rozpoznane, a wokół dwóch (lub więcej) frakcji zaczyna się polaryzacja społeczna. To jednak nie oznacza początku rywalizacji, bo pamiętajmy, cel to konsensus. Konsensus powstaje, gdy jedna perspektywa zostaje przyjęta przez kilka stron w dążeniu do celu lub wyznawanej wartości. Idealnie konsensus w Matrycy byłby jednogłośny… ale możliwość wykorzystania samego procesu osiągania konsensusu do jego podważenia jest ogromnie kusząca dla ambitnych członkiń Matrycy.
Jeśli nie da się osiągnąć jednomyślności, wtedy de facto liderki Matrycy (które mogą, ale nie muszą być formalnymi liderkami… tu znowu kontekst) zaczynają wymuszać konsensus, stosując dyscyplinę wśród członkiń Matrycy, aż konsensus zostanie osiągnięty (albo opozycja wobec ich perspektywy zostanie zakwestionowana i zdławiona). To może obejmować delikatną perswazję, naciski społeczne, osobiste zastraszanie, groźby kompromitacji i utraty statusu, a w ekstremalnych przypadkach jawne wykluczenie. Liderki Matrycy mają bowiem bezpośredni interes w utrzymaniu konsensusu, który legitymizuje ich autorytet i kontrolę, i każda opozycja wobec ich dominacji musi zostać zakwestionowana i rozpracowana, zanim możliwy będzie jakikolwiek postęp.
Nigdzie określenie statusu w lokalnej Matrycy i w Wielkiej Kobiecej Matrycy Społecznej, ani egzekwowanie dyscypliny, nie jest bardziej wyraźne i rygorystyczne niż w kwestiach seksu, małżeństwa i miłości.
Bojownicy o Sprawiedliwość Społeczną [BoSS] zawsze kłamią – Vox Day
Jak Kobieca Matryca Społeczna zapoczątkowała Rynek Seksualny
Kobieca Matryca Społeczna została zaprojektowana jeszcze w Czasach Przed Pismem przez naszych paleolitycznych przodków plemiennych, przede wszystkim jako narzędzie kontrolowania jakości ludzkich genów, poprzez decydowanie kto z kim się rozmnaża. Mężczyźni martwili się ojcostwem o wiele mniej w społeczeństwach plemiennych, bo najważniejszy element kulturowy, znany antropologom jako „kult przodków”, często kładł większy nacisk na siostrzeńców i siostrzenice (co do których miałeś absolutną pewność, iż są twoją krwią), niż na własne dzieci. Tak długo, jak linia przodków była kontynuowana, kto faktycznie spłodził dzieciaka nie miało większego znaczenia. Zresztą tylko matki wiedziały na pewno… no, kiedy akurat wiedziały.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, iż populacje ludzkie wtedy liczyły średnio 100–200 osób, a opcje transportu były, delikatnie mówiąc, ograniczone, to można z dość dużym bezpieczeństwem założyć, iż przeciętny paleolityczny człowiek w trakcie całego życia nie podróżował dalej niż 80 km od miejsca urodzenia (chyba iż żył w grupie stricte wędrownej). W rezultacie w ciągu całej egzystencji spotykał jakieś 300 innych ludzi, z czego połowa to była bliższa lub dalsza rodzina. I żeby nie skończyć z plemieniem pełnym dzieci z dodatkowymi palcami albo „genetycznym kaszlem”, kobiety musiały znaleźć sposoby na zarządzanie seksualnością plemienia. Stąd cała sieć tabu dotyczących małżeństw wewnątrzklanowych i innych kulturowych zakazów, które charakteryzują społeczeństwa plemienne, swoista ochrona przed kazirodczą katastrofą genetyczną.
Przy tak ograniczonym wyborze potencjalnych partnerów seksualnych, jeszcze ważniejsze stawało się, by seks i małżeństwo były ściśle kontrolowane, dla zdrowia i spokoju jednostki plemiennej.
W społeczeństwach, gdzie dostęp do białka był różny, znane są przykłady nakazu zakazu seksu na 7 lat po narodzinach dziecka, czysta kontrola populacji przez ograniczenie liczby dzieci potrzebujących wysokobiałkowego jedzenia.
W społeczeństwach, gdzie przetrwanie wymagało przemocy w obronie plemienia albo dużych dawek białka z polowań, najważniejsze było zarządzanie młodymi samcami na testosteronowym dopalaczu i młodymi samicami cierpiącymi na „niemowlęcą gorączkę” (czyli desperackie pragnienie posiadania dziecka). Inaczej mówią, bez tej kontroli życia miłosnego plemienia,
skończyłoby się to ciągłymi pojedynkami o kobiety wśród skorych do przemocy wojowników, albo ciągłym przepychaniem się o status wśród ambitnych dziewcząt [dziewic].
Kobieca Matryca Społeczna była więc wykorzystywana do kontrolowania zasad ograniczających dostęp do seksu, małżeństwa i doboru partnerów w ramach społeczności.
Żeby wszystko działało jak najlepiej, łączenie osób o cechach komplementarnych było świetnym pomysłem, np. dobry myśliwy ze zdrową matką, albo najsłabszy chłopak z najsłabszą dziewczyną. Z dzisiejszej perspektywy może to wyglądać jak strasznie przemyślana intryga, ale wtedy stawka genetyczna była o wiele wyższa, a społeczne układy tworzone przez Kobiecą Matrycę Społeczną były wręcz niezbędne.
Bez kontroli, beztroskie łamanie zasad seksualnych prowadziło do tak przypadkowych par, iż w tak małej populacji ludzkości geny mogłyby zostać błyskawicznie zrujnowane. Co więcej, nieograniczony dostęp do seksu zawsze przesuwał władzę w Matrycy w stronę tych, którzy go dostarczali, a to zwykle oznaczało totalną destabilizację.
Tak więc Kobieca Matryca Społeczna stworzyła Seksualny Rynek Wymiany (ang. Sexual Market Place – SMP), ustanawiając zasady doboru partnerów w danej społeczności.
Wielki myśliwy z ładną dziewczyną → BUM! Silne dzieci.
Wielki myśliwy z młodszą siostrą → BUM! Dzieci z dwiema głowami.
Ale długo nie trzeba było czekać, aż istniejące struktury władzy zaczną manipulować regułami, by utrwalić własną pozycję. Bo przecież nie można dopuścić, by jakaś ładna dziewczyna z niskiego stanu została sparowana z odnoszącym sukcesy myśliwym, bo to by nie tylko odebrało szansę córkom obecnej elity w ramach Matrycy, ale też dramatycznie podniosło status matki owej dziewczyny… i to kosztem samej elity. Po „czystych genach” pokusa użycia Matrycy jako narzędzia kontroli społecznej stawała się nieodparta. A zaraz potem pojawiała się pokusa, by… „oszukiwać”.
W miarę jak Matryca ustalała „Seksualny Ranking” każdej osoby nadającej się do parowania w wiosce (zazwyczaj zajmowało się tym „kobiece stowarzyszenie”), kobiety nauczyły się, iż umiejętne przyciąganie męskiej uwagi zwiększa ich szanse na korzystne dobranie w parę. Z kolei mężczyźni nauczyli się, iż przesadne chwalenie się osiągnięciami albo wystawianie imponujących trofeów podbija ich notowania. Nauczyli się też, iż brak dyscypliny seksualnej, przed lub po ślubie, grozi naprawdę poważnymi konsekwencjami.
Wraz z pojawieniem się podziału pracy (ochrona kobiet i dzieci w długim, „bezbronnym” okresie, jaki cechuje ludzi) powstał dobrze znany układ „seks za bezpieczeństwo”.
Mężczyźni dostarczali białko, schronienie i ochronę. Kobiety seks, owoce, zioła, ognisko domowe i… dzieci.
Ale jeżeli jakaś kobieta w plemieniu złamała ten kontrakt, powiedzmy, sypiała z każdym chętnym facetem, to cały układ diabli brali. Po co bowiem tworzyć trwałą parę z matką swojego dziecka, skoro najlepsze elementy tego układu masz za darmo u „tej laski z sąsiedniej jaskini”, która na dodatek jest zaskakująco bezproblemowa w obsłudze?
Seksualny Rynek Wymiany nagradzał jej zachowanie rosnącym statusem wśród mężczyzn, ale Matryca równocześnie obniżała jej status wśród kobiet i reagowała gniewem na złamanie konsensusu. W takiej sytuacji konieczna była dyscyplina: zawstydzanie, plotki, podważanie wiarygodności, podkopywanie reputacji, wszelkimi możliwymi metodami.
I gdy konsensus ją potępiał (a liderki Matrycy „niechętnie, ale jednak” zgadzały się na działania), ta kobieta rozdająca seks za darmo stawała się społecznym pariasem w oczach reszty. Bo oddając go za nic, obniżała wartość rynkową pozostałych kobiet.
Teoria Drabiny w relacjach damsko męskich [1994]
Mężczyźni nie są aż tak zainteresowani jakością genetyczną, jak różnorodnością genetyczną, czyli mówiąc wprost „rozsiewaniem swojego nasienia”. Nie mają też większego problemu z konkurowaniem między sobą o kobiety, a gdy już dokonają wyboru, to dopóki seks płynie bez przeszkód, a kobieta utrzymuje odpowiednio wysoki status, by podnosić, a nie obniżać prestiż męża (i vice versa), przeciętny Józek z plemienia jest szczęśliwy. jeżeli Józek podnosi swój status, przeżywa i dobrze mu się powodzi z żoną, dorabia się licznego potomstwa i awansuje do przywództwa, jego pogoń za różnorodnością genetyczną bywa nagradzana przez społeczeństwo plemienne możliwością posiadania drugiej (albo trzeciej) młodszej żony w gospodarstwie.
Plusy: dwa razy więcej cipek (czyli spełnienie wymogu różnorodności genetycznej), dwa razy więcej rąk do pracy w domu i przy dzieciach.
Minusy: własna, domowa Lokalna Kobieca Matryca Społeczna, ze wszystkimi walkami o dominację. Albo inaczej, „piekło na ziemi”, jak twierdzi wielu facetów na tyle nierozsądnych, by poślubić dwie żony. Po dziesięciu tysiącach lat rolnictwa, które zmieniło realia dobierania się w pary, relacji społecznych i gospodarki, stajemy dziś w obliczu niezwykle wyrafinowanej, globalnej i świetnie rozwiniętej Kobiecej Matrycy Społecznej.
Nigdy wcześniej kobieta nie miała do dyspozycji takiej ilości informacji, by określić swoje miejsce w kontekście Kobiecej Matrycy Społecznej całego świata.
Jak określana jest pozycja w Matrycy
Więc co podnosi, a co obniża pozycję kobiety w ogólnej Kobiecej Matrycy Społecznej? Oto kilka podstawowych zasad:
1. Najważniejszym czynnikiem statusu nie jest jak pewnie zgadujesz wygląd, tylko SŁAWA.
Miałem napisać, iż wygląd, ale kumpel zwrócił mi uwagę, iż paskudna, zgryźliwa baba (dajmy na to Rosanne Barr) może w sekundę wystrzelić na szczyt Matriksa jednym prostym trikiem, czyli sławą. Bycie powszechnie znaną i naprawdę nie ma znaczenia, dlaczego to bilet VIP na górę. Talent nie jest wymagany, wystarczy, iż masa ludzi wie, kim jesteś, z jakiegokolwiek powodu. To podbije twoją pozycję szybciej niż cokolwiek innego. Zapytaj oto siostry Kardashian. (Wskazówka: używaj krótkich słów).
Sława to afrodyzjak, każdy facet to wie, jedna z premii za sport zawodowy, politykę albo artykuł w People to nagły i zupełnie niewytłumaczalny przypływ zainteresowania ze strony kobiet, które wcześniej nie zauważyłyby nawet, iż oddychasz. Ale sława działa też na Kobiecą Matrycę Społeczną. Nie tylko winduje cię wyżej, ale jest też turbo-narzędziem do tworzenia sieci [ang. networking]. Jak ludzie wiedzą, kim jesteś, inni też chcą cię znać. Zbieranie wiernej świty pasożytów to niemal standardowy bonus sławy, zarówno dla facetów i kobiet, ale u kobiet efekt jest o wiele bardziej przebiegły.
Faceci podchodzą podejrzliwie do innych facetów, którzy są sławni tylko z tego powodu, iż są sławni, pierwszy przykład z brzegu to Kato Kaelin. Bycie znanym z tego, kogo się rucha, też nie jest specjalnie chwalebne. Gdyby Tom Arnold nie był tak utalentowany, zostałby zapamiętany tylko jako „ten biedny koleś, co ożenił się z Rosanne”. Faceci wolą podążać za sławą tych, którzy coś osiągnęli: sportowcy. Politycy. Muzycy. Prezesi korporacji. Przedsiębiorcy. Sława jest częścią nagrody za osiągnięcie, idzie w parze z chwałą.
Kobiety natomiast traktują sławę jako nagrodę samą w sobie. Dlaczego? Bo kobiety są dużo bardziej wkręcone w tworzenie sieci kontaktów niż faceci, a sława (nawet ta negatywna) otwiera możliwości ulepszenia swojej sieci kontaktów, a tym samym swojej pozycji w Matrycy Społecznej. Bycie sławną dramatycznie podbija twoją pozycję, ale bycie przyjaciółką kogoś sławnego jest prawie tak samo dobre, a może choćby lepsze. W Hollywood istnieje wręcz subkultura kobiet, które z poświęceniem ćpuna na głodzie gonią za krótkimi romansami ze sławnymi ludźmi: tzw. Starfuckers [ruchaczki gwiazd]. Te kobiety jarają się sławą w sposób wręcz seksualny i traktują seks z kimś znanym (bez względu na płeć) jako gigantyczny skok własnego statusu. I mają rację. Możliwość pochwalenia się znanymi nazwiskami w kontaktach jest jak trzykaratowy brylant, jeżeli chodzi o wiarygodność w Matrycy.
Czym jest lejek marketingowy?
2. Uroda i wygląd fizyczny… nazwijmy to Glamour.
Kobiety zdobywają status w Kobiecej Matrycy Społecznej dzięki urodzie, choć sama uroda nie daje im automatycznie przywództwa. Ale absolutnie pierwszą rzeczą, jaką kobieta ocenia w innej kobiecie, jest pytanie: „Czy ona jest ładniejsza ode mnie (albo ode mnie w tym wieku)?” Z tej oceny wynika potem cała reszta.
Kobiety rywalizujące wewnątrzpłciowo radzą innym kobietom, aby ścinały więcej włosów
3. Dalej, obycie towarzyskie i naturalna charyzma. Kobiety ogarniają formalności zwykłych pogawędek towarzyskich tak, jak faceci ogarniają zasady formalnych wydarzeń kulturowych, mecz baseballa, parada wojskowa, pokerowy wieczór. jeżeli ładna dziewczyna na imprezie otwiera usta i wylatuje z niej coś chamskiego i głupiego, to traci punkty. Tak samo, jeżeli jest ładna, ale nudna jak zimny naleśnik bez syropu, też traci punkty. Obycie i charyzma składają się na osobistą popularność, a ta jest w Matrycy walutą pierwszej potrzeby.
4. Status społeczny. I tu zaczyna się zabawa. Seksualność odgrywa kluczową rolę w ustalaniu statusu kobiety. Nie chodzi tylko o wygląd, to już było, ale o status seksualny, czyli gdzie stoi w Matrycy względem ciebie. Najważniejsze: czy jest w związku.
Już tłumaczyłem, czemu bycie w związku jest dla kobiety tak istotne. Samotna, bezdzietna kobieta bywa brutalnie zdegradowana w Kobiecej Matrycy Społecznej, jeżeli wokół jest dostatecznie dużo żon i matek. Umiejętność złapania faceta i utrzymania z nim korzystnego związku to klucz do sukcesu w większej Matrycy Społecznej. I choć liczy się typ i natura związku, a także typ faceta, to brak zdolności przyciągnięcia i utrzymania partnera to poważny cios w status.
A poza tym sam mężczyzna też dodaje albo odbiera punkty. O ile nie ma mowy o jawnej przemocy, to najpodlejszy związek z najgorszym facetem daje więcej punktów niż brak związku w ogóle. Bogaty facet to jeszcze więcej statusu. Bogaty, z cechami Alfa, no to już rakieta statusowa. Potężny facet podobnie. Facet z osiągnięciami, jak sportowiec, sławny muzyk czy aktor, doktor z tytułem, lider branży, wszystko to winduje kobietę w górę. Facet-człowiek-czynu: strażak, policjant, wojskowy, też jest wysoko punktowany. A jeżeli do tego jest przystojny, to prawie jakby miał solidne konto w banku albo sławne nazwisko. A przystojny facet-człowiek-czynu, który jeszcze zapewnia byt i dobrze radzi sobie w łóżku… cóż, to już gotowy materiał na bohatera romansu.
A co z Twoim przeciętny Beta-frajerem? To też daje punkty. I to dużo więcej, niż cała seria „złych chłopców” w rubryce „byli”. Ale jeżeli uda ci się zatrzymać swojego Betę i jednocześnie spotykać się na boku z Seksownym Łajdakiem, to twój status rośnie, zależnie od konstytucji lokalnej Kobiecej Matrycy Społecznej. Rozwódka? choćby to jest lepsze niż bycie starą panną.
Po związku, następnym kryterium statusu jest to, czy udało ci się skutecznie rozmnożyć. Matki mają na ogół o wiele wyższy status niż kobiety bez dzieci, choćby jeżeli jednocześnie zazdroszczą im ich „wolności”.
Potem na szali stają wiek, uwarunkowania kulturowe i ekonomiczne. Wszystko to może wpłynąć na status społeczny… ale równie mocno może go zmienić plotka bez pokrycia. Reputacja to fundament przy ustalaniu pozycji, gdy popularność jest walutą. Kobieta z opinią buntowniczki wobec Matrycy zostaje zgodnie odrzucona. Nowa laska w biurze, jeżeli krążą o niej plotki, iż jęczy i sypia na prawo i lewo, to już pierwszego dnia ma przypisane stałe miejsce w hierarchii, bez względu na to, czy to prawda, czy nie.
Przypomina mi się historia Pani Ironwood, jeszcze z czasów studenckich. Pracowała wtedy jako tymczasowa sekretarka w biurze obsadzonym w stu procentach przez kobiety. Po miesiącu czy dwóch dołączyła kolejna „tymczasówka”, całkiem ładna blondynka, parę lat starsza od mojej żony. Przez tydzień świetnie się dogadywały, czyli wymiana informacji, konsensus oceniał ją pod kątem przydatności. Aż któregoś dnia, podczas obiadu, kiedy panowała już swobodna atmosfera, ta nowa kobieta mimochodem rzuciła, iż raz wystąpiła w filmie porno. Raz! choćby w moich „sprzed pro-porno” czasach nie uważałem, iż to wielka sprawa, w końcu były lata 90., wszyscy eksperymentowali z kamerami. Ale zasady lokalnej Kobiecej Matrycy Społecznej mówiły jasno: jeżeli kiedykolwiek uprawiałaś seks za pieniądze, jesteś nieodwracalnie oznaczona jako prostytutka. A na amerykańskim Południu to poważna rzecz. „Porządne kobiety” po prostu nie robiły loda przed kamerą, a jeżeli już, to tylko raz, i to mężowi na urodziny, a nie komuś kompletnie obcemu. Ładna blondynka została zwolniona jeszcze tego samego tygodnia. Bo naruszyła dyscyplinę seksualną, została wyrzucona z Matrycy.
5. Zamożność.
Kobiety są pod wrażeniem zamożności w sposób, w jaki mężczyźni kompletnie nie są i ma to całkiem sens, biorąc pod uwagę, iż podświadomie zawsze szukają najlepszego możliwego kandydata na ojca swoich dzieci. Ale nie chodzi tylko o same pieniądze, chodzi o to, jak pieniądze są używane, żeby pokazać status. Zamożność to dla kobiet Demonstracja Wysokiej Wartości, bez znaczenia, czy pokazuje ją mężczyzna, czy inna kobieta. O ile faceci mają tendencję do zachwycania się samochodem innego faceta, o tyle dla kobiet – zaraz po biżuterii, garderobie i butach – głównym pokazem zamożności jest dom. I to nie tylko cena, ale też okolica, szkoły w pobliżu, wystrój wnętrza, fasada, to jak dom wygląda z ulicy, cały pakiet. Jeśli mężczyzna pokazuje swój styl poprzez samochód, to kobieta pokazuje go poprzez swój dom. Elegancko urządzone, gustowne gniazdko, w którym można z klasą ugościć dwudziestu znajomych, katapultuje pozycję kobiety w Matrycy. Czy to ona sama zarobiła na ten dom, czy nie, to zupełnie bez znaczenia. Liczy się to, iż wydała pieniądze jako wyraz swojego gustu i stylu.
Sukces socjoekonomiczny, a atrakcyjność mężczyzn i kobiety – Jordan Peterson
6. Edukacja i kariera.
Ironią losu jest to, iż kobiety w ogóle mają to kryterium w swojej ocenie innych kobiet, bo przecież edukacja i kariera tradycyjnie były narzędziami do oceniania mężczyzn, a nie kobiet. Ale wraz z nadejściem epoki przemysłowej, kobiecą niezależnością finansową, nie wspominając już o liczbie właścicielek firm i pań dyrektorów, to, czym kobieta się zajmuje, zaczęło wpływać na jej pozycję w Matrycy, razem ze wszystkim innym. Osiągnięcia zawodowe są szanowane i warte odnotowania, a wykształcenie postrzegane jest jako przewaga ekonomiczna, do której każda kobieta powinna aspirować. Dobre zarabianie na czymś, w czym jest się świetną, daje całkiem sporo punktów w Kobiecej Matrycy Społecznej, nie tyle co ślub albo dziecko, ale jeżeli nie udało się zorganizować ani jednego, ani drugiego, to zostanie wiceprezeską przed trzydziestką brzmi całkiem nieźle.
Czy kobiety mogą mieć wszystko, czego pragną – wywiad z Phyllis Schlafly

„Żadna kobieta nie powinna mieć prawa do zostania w domu i wychowywania dzieci. Społeczeństwo powinno wyglądać zupełnie inaczej. Kobiety nie powinny mieć takiego wyboru, właśnie dlatego, iż jeżeli taki wybór istnieje, zbyt wiele kobiet go wybierze” – Simone de Beauvoir, francuska pisarka, filozofka i feministka. Jedna z pionierek współczesnego feminizmu drugiej fali.
Bycie pełnoetatową mamą-domatorką… już niekoniecznie. Mimo całego gadania o siostrzeństwie, feministki są wyjątkowo brutalne wobec kobiet, które wybierają wychowanie rodziny, zanim rozwiną karierę. Cenią prawo kobiety do wyboru swojego stylu życia… dopóki ten wybór zgadza się z ich ideologią. Zostawanie w domu, żeby gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi, to przecież to, co robiły ich prababki w mrocznych czasach sprzed przepisów o molestowaniu i pigułek antykoncepcyjnych. Nieważne jak inteligentna czy wykształcona jest kobieta, która zostaje w domu, traci punkty…
…chyba iż jest jedną z tych turbo-aktywnych matek „robię sobie przerwę w karierze, żeby pobawić się w mamusię”, które w praktyce traktują to jako trampolinę do poprawy swojej pozycji w Matrycy przez nadmierne angażowanie się „dla dobra dzieci”. jeżeli kobieta potrafiła przekonać męża, by ją utrzymywał, a sama została mamą, przewodniczącą rady rodziców, trenerką piłki nożnej i instruktorką zumby w jednym, to feministki, przebierając nóżkami, oddadzą jej trochę szacunku. Bo w Kobiecej Matrycy Społecznej punkty lecą się za uczestnictwo. A kobiety, które robią „za dużo”, zawsze wzbudzają podziw w Matriksie… choćby jeżeli sprawiają, iż inne wyglądają przy nich jak leniwe prukwy. Dopóki są wystarczająco pokorne, żeby nie przypisywać sobie całej zasługi za to, co robią, to punkty wpadają.
7. Seksualność.
Tak, Virginio, Kobieca Matryca Społeczna obsesyjnie interesuje się tym, z kim sypiasz… i jak często. Ale nie zawsze w ten sam sposób.
Twoja pozycja w Matrycy nie jest stała, zmienia się w zależności nie tylko od twojego własnego zachowania, ale też od składu danej grupy kobiet. jeżeli większość to młode, samotne i „wyzwolone” dziewczyny, to punkty zbiera się za to, jak bardzo jesteś „przygodowa” i ilu facetów przewinęło się przez twoje łóżko. jeżeli towarzystwo to same stateczne matki albo dojrzałe kobiety po przejściach, kryteria wyglądają inaczej. A jeżeli grupa jest mieszana, to zaczyna się prawdziwa gra o władzę. Problem w tym, iż kobiety często celowo zaciemniają obraz swojej seksualności. Sama nigdy do końca nie wiesz, kto jest kim, dopóki ktoś się nie „podłoży” i nie zdradzi szczegółu, na który reszta zareaguje.
Ta sztywna kierowniczka biura, co wiecznie wygląda na zakonnicę, może w weekendy umawiać się z nieznajomymi przez ogłoszenia, a przykładna mama może sypiać z trenerem od piłki, żeby odreagować małżeńskie duszenie się. Tego nie widać, dopóki same tego nie zdradzą. Kobiety bardzo uważnie to obserwują.
Kiedyś (w moich Niebiesko Pigułkowych czasach) flirtowano ze mną, a ja choćby o tym nie wiedziałem… dopóki pani Ironwood mi tego nie uświadomiła. Czasami była na mnie wściekła, bo ja myślałem, iż po prostu jestem „miły”. Byłem naprawdę tak kompletnie zielony, jeszcze przed Grą. Nie tylko nie zauważałem podrzucania włosami, przygryzania warg czy innych sygnałów zainteresowania, ale kompletnie umykały mi też te sprytne aluzje, którymi kobiety sprawdzają mój status i „bzykalność”.
I dalej tego nie kumałem. Ona próbowała mi wytłumaczyć, iż kobiety używają swojej seksualności nie tylko przeciwko mężczyznom, a choćby nie przede wszystkim przeciwko nim, ale przeciwko innym kobietom.
Jeśli uda ci się tak poflirtować z facetem innej laski, iż masz pewność, iż by cię przeleciał, to zdobyłaś przewagę nad tamtą, choćby jeżeli nie doprowadzisz tej sytuacji do końca. To czysta gra o dominację w obrębie Matrycy. A jeżeli faktycznie odbijesz dziewczynie jej faceta? To już wyższy poziom.
Kobiety niemal instynktownie wyczuwają, kiedy inna kobieta emituje swoją seksualność i używa jej jak sztyletu w plecy „przyjaciółki”. Ustanowienie seksualnej dominacji nad innymi kobietami to klucz do zdobycia alfa-renomy w Matrycy. jeżeli kobieta wie (albo choćby się obawia), iż mogłabyś jej odbić faceta dzięki swojej urodzie, statusowi czy zwykłej dostępności, to raczej nie będzie cię niepotrzebnie prowokować. To forma znęcania się seksualnego, którą niektóre kobiety Alfa stosują, aby utrzymać dyscyplinę seksualną w swojej osobistej Matrycy.
Kobiety mogą też posłużyć się wspólną pruderią, żeby tę dyscyplinę utrzymać. Potępienie i piętnowanie rozwiązłości są tak powszechne, iż aż banalne, „bycie dziwką” to pierwsza obelga, jakiej dziewczyna uczy się w gimnazjum, niezależnie od tego, czy jest uzasadniona, czy nie. Samo zasugerowanie, iż jakaś kobieta narusza „seksualny konsensus”, to ruch siłowy, zwykle stosowany przez wyżej postawione w Matrycy kobiety wobec tych niżej… albo wobec bliskich rywalek. Ta karta nie ma już jednak takiej mocy jak kiedyś, bo rewolucja seksualna pozamiatała standardy żeńskich zachowań seksualnych, na dobre czy na złe. I dziś brak zdrowego życia seksualnego bywa krytykowany w Matrycy równie ostro, co pruderia czy rozwiązłość.
8.Uczestnictwo i sympatyczność.
Jak wspomniano wyżej, kobiety przyznają sobie w Matrycy punkty już za samą obecność. Dostają je też za to, iż są „łatwe we współżyciu”, „fajne do spędzania czasu” i „chętne do przygód”. Co to oznacza w praktyce? Że są gotowe wejść w sojusz z innymi kobietami w sposób, który teoretycznie ma podnieść pozycję całej grupy w ramach Matrycy.
Różnica między męskim a żeńskim podejściem do rywalizacji i współpracy jest kolosalna. Mężczyźni cenią osiągnięcia i rezultaty. Przykład? Harcerze. Od pierwszego dnia wiadomo, iż celem jest zdobycie stopnia Eagle Scout, a każdy krok po drodze to kolejne potwierdzenie kompetencji: odznaki, trofea, konkretne dowody sukcesu. Na końcu masz pełen komplet, to dowód, iż umiesz dowodzić, realizować projekty od pomysłu do końca, czyli działać skutecznie. Nic dziwnego, iż pracodawcy wolą zatrudniać takich gości, bo wiedzą, iż to ludzie, którzy dowożą wynik.
Dziewczęce drużyny? Tam nacisk kładzie się nie na osiągnięcia, tylko na samo uczestnictwo (no, chyba iż chodzi o sprzedaż ciasteczek). Moja córka dostaje naszywki dosłownie za wszystko, mam ich całą stertę. choćby za… jedzenie pizzy. Sam strój harcerki sprowadza się już do prostego pasa czy kamizelki, którą łatwo zarzucić i zdjąć. Jak to wyjaśniła mi żona: nie chodzi o przygotowanie do apokalipsy zombie, tylko o nauczenie się, jak się socjalizować, dogadywać i cieszyć towarzystwem innych dziewczyn. Jeśli przy okazji nauczą się jakiegoś rękodzieła, to super. Ale głównym celem jest podbudowanie ich pewności siebie i samooceny. Nie po to, żeby przyciągnąć chłopaka. Ale żeby umiały radzić sobie z innymi dziewczynami. Żeby przetrwały brutalną rzeczywistość Kobiecej Matrycy Społecznej.
Dziewczynki uczą się tego wcześnie, jeszcze zanim dostaną pierwszej miesiączki, często już wtedy, gdy zaczynają bawić się lalkami Barbie i jedna plastikowa blondynka zaczyna obgadywać drugą. Socjalizacja dziewczynek jest szybka i ostra. Natychmiast tworzą własne sieci znajomości: „koleżanki”, „najlepsze przyjaciółki”, „naj-najlepsze przyjaciółki”… a pod spodem lista wrogów. Popularność opiera się na uczestnictwie i sympatyczności, to jest waluta Matrycy. Z tego wyrastają kliki, które wykluczają lub dopuszczają inne dziewczyny, zależnie od pozycji w tej społecznej układance. Aby się w tym utrzymać, potrzebne są konkretne umiejętności. Jeśli dziewczyna nie ma urody, sławy, kasy czy wpływów, pozostaje jej jedno: uczestniczyć i dobrze się komunikować, by wspinać się po szczeblach Matrycy.
Przykład z życia: moja żona miała już dość jednej ze swoich koleżanek, która od lat nie chciała przyznać, iż ma chłopa, z którym się spotyka. W końcu wkurzyła się na to wieczne ściemnianie i wypaliła prosto: „To jesteście parą, czy nie? On ma wolną rękę na randki z innymi, czy nie?”.
Teraz pani Ironwood, jak sama przyznaje, zajmuje w Matrycy pozycję społeczną niższą w stosunku do tej drugiej kobiety, a pani Ironwood jest bystra, dobrze się ubiera i sprawnie porusza się w towarzystwie, ale nie ma długich blond włosów ani dużego biustu swojej przyjaciółki, więc zdaje sobie sprawę, iż jest na pozycji niższej, nie próbując jednak objąć pozycji lidera (jest na to zbyt sprytna). Zwrócenie uwagi przyjaciółce na jej niechęć do zobowiązań było w istocie wyzwaniem wobec jej pozycji. Oczywiście, przyjaciółka nie była zachwycona, iż ktoś wchodzi w tak osobistą sferę, ale przyznała, iż jako najlepsza przyjaciółka pani Ironwood ma prawo wiedzieć i powinna wiedzieć, co mówić innym ludziom. Mimo to przyjaciółka była urażona i potraktowała całą sprawę jako wyzwanie wobec swojej pozycji.
Pani Ironwood jednak jest bystra. Gdy przyjaciółka zaczęła się bronić w tym subtelnym, wewnątrz-matrycowym stylu, w jaki dwie dobre przyjaciółki potrafią sobie nawzajem odpowiadać, pani Ironwood sprowadziła wsparcie: Kobietę nr 2, wspólną znajomą.
Teraz, kobieta nr 2 jest doskonałym przykładem, jak uczestnictwo w Matrycy może podnieść pozycję kobiety. Nie jest atrakcyjna, ma nadwagę, bywa szorstka, agresywna i czasem prostacka. Mimo to cieszy się wysoką pozycją w lokalnej Matrycy, bo rozmawia ze wszystkimi i jest KLUCZOWYM kanałem komunikacji między różnymi elementami Matrycy. Kobieta nr 2 to typ kobiety, która po trzydziestu sekundach od usłyszenia gorącej plotki już dzwoni do wszystkich zainteresowanych. Ma dobre serce, a po latach bliskości muszę przyznać, iż darzę ją sympatią, ale jej urok zdecydowanie lepiej sprawdza się w Matrycy Kobiecej niż w Seksualnym Rynku.
Włączając jednak Kobietę nr 2, pani Ironwood powiększyła lokalną Matrycę o jedną osobę, co pozwoliło wykształcić się nowemu konsensusowi. Nowy konsensus? Kobieta nr 1 musi się zdecydować, bo są inne kobiety, które chętnie wezmą jej chłopaka, jeżeli ona teraz z niego nie korzysta.
Teraz, gdyby jednak pani Ironwood lub Kobieta nr 2 przyszła do Kobiety nr 1 sama, byłoby to jawne wyzwanie o pozycję i zostałoby tak potraktowane, a pani Ironwood prawdopodobnie by przegrała. Ale rozszerzając konsensus i potencjalne zażenowanie związane z kompromitacją, pani Ironwood zręcznie zmusiła Kobietę nr 1 do wycofania się, przewartościowania swojej pozycji i niechętnego przyznania, iż tak, jest w związku i można o tym w końcu rozmawiać. Końcowy rezultat (jak dotąd) jest całkiem nieszkodliwy, bo pani Ironwood w rzeczywistości nie próbowała wygryźć przyjaciółki z samego szczytu Matrycy; po prostu zmanipulowała ją, aby osiągnąć pożądany efekt, a potem była zadowolona, mogąc spokojnie wrócić na swoją niższą pozycję.
To podkreśla kolejny istotny aspekt Kobiecej Matrycy Społecznej, mianowicie fakt, iż wiele manewrów i manipulacji jest ukrytych pod warstwami warstw protokołów społecznych i pozornie bezsensownych subtelnych niuansów. Może pod wpływem tajemniczego charakteru kobiecego cyklu prokreacyjnego, który daje kobietom znacznie większą szansę na znalezienie dobrej, bezpiecznej pozycji, „rozmowy między wierszami” oraz wprowadzanie w błąd, odwracanie uwagi, plotki i pogłoski, czyli chleb powszedni Matrycy, są często ukrywane przed wzrokiem ogółu.
W zależności od graczy, kobieta broniąca swojej pozycji na szczycie Matrycy może zostać wyzwana i choćby nie zdawać sobie z tego sprawy, dopóki cały społeczny test nie dobiegnie końca. Nie każde wyzwanie, jak pokazuje przypadek pani Ironwood, jest próbą przejęcia władzy w Matrycy, czasem jest to po prostu sposób na wymuszenie dyscypliny konsensusu albo manipulację sytuacją na własną korzyść. Podstęp, oszustwo, aluzje i ogólne słowne zamazywanie faktów to wszystkie legalne narzędzia Matrycy, pod warunkiem iż używa się ich w granicach niepisanych reguł.
Ważne jest, aby pamiętać, iż Matryca nie jest hierarchiczną organizacją z twardymi zasadami, tak jak mężczyźni mają tendencję je projektować. To wysoce elastyczna, plastyczna konstrukcja społeczna, w której pozycja i władza zmieniają się z każdą godziną. Bycie na szczycie hierarchicznej organizacji, takiej jak drużyna futbolowa czy wojsko, oznacza bardzo konkretne uprawnienia w ramach tej organizacji. Matryca natomiast nie nadaje automatycznie oficjalnej władzy nikomu, te, które są „na szczycie”, mogą dysponować ogromną mocą społeczną, ale niekoniecznie są najbardziej wpływowymi członkiniami Matrycy.
Rzeczywiście, lokalna Matryca niezwykle popularnej, ładnej, bogatej dziewczyny (pomyśl Paris Hilton) będzie wypełniona mnóstwem przyjaciółek i sojuszniczek. Ale chociaż domyślnie będzie ona na szczycie swojej lokalnej Matrycy, jej pozycja może okazać się równie dusząca, co potężna. Prawie tak samo potężne, a przy tym znacznie mniej podatne na presję społeczną, są „beta” dziewczyny wokół niej. Choć zwiększają swoją pozycję poprzez sojusz z nią, wykorzystują też swoją pozycję do wpływania na nią i na większy konsensus, często o wiele sprytniej niż te, które „siedzą na szczycie” Matrycy.
Więc kto jest prawdziwą „Alfa” kobietą — ta, która ma wszystko: wygląd, pieniądze, sławę — czy ta obok niej, która może mieć wszystko, czego zapragnie, dzięki bliskości tej pierwszej, bez wad i zagrożeń związanych z byciem „na szczycie”? Pani Ironwood zwykle zadowala się tym, iż „ładne dziewczyny” dominują społecznie, albo przynajmniej pozwala im myśleć, iż dominują, podczas gdy sama pozostaje w tle, podając ręce i wymieniając wizytówki w ich cieniu. Ale jest tak świetnie powiązana i tak biegła w tworzeniu sieci, zarówno zawodowym, jak i towarzyskim, iż jeżeli zechce coś osiągnąć, dokładnie wie, które guziki u której kobiety nacisnąć, żeby sprawy ruszyły. A to – kontrola – jest w Matrycy znacznie ważniejsza niż uroda czy bogactwo. Umiejętność panowania nad sytuacją społeczną jest o wiele cenniejsza niż bycie „liderem” w sytuacji konsensusu.
No dobra… tylko co to oznacza dla CIEBIE?
Panowie, skoro macie już wstępne pojęcie o Kobiecej Matrycy Społecznej, to dlaczego to w ogóle jest ważne?
Po pierwsze, pamiętajcie, iż mimo waszego zajebistego wyglądu i penisa rozmiaru XL, każda kobieta, którą zdecydujecie się uwieść, jest tak głęboko uwikłana w Kobiecą Matrycę Społeczną, iż wasz związek ma dla niej o wiele większe znaczenie niż dla was. Dla niej facet to punkty w Matrycy. Dla was dziewczyna to zero punktów (chyba iż jest piekielnie gorąca i do tego nimfomanka, bo faceci faktycznie dostają punkty w Matrycy za seks. Dużo.). Jej ambicje, cele i pragnienia są odbiciem tego, co podpowiada jej osobista Matryca, a kobiety w niej uczestniczące będą miały o wiele większy wpływ na jej decyzje niż wy sami.
Wewnętrzne i Zewnętrzne Poczucie Umiejscowienia Kontroli
Po drugie, nigdy nie umawiacie się z „jedną dziewczyną”. Umawiacie się z węzłem w Matrycy. Ten węzeł komunikuje się i współdziała z resztą sieci. Każdy wasz ruch zostanie przekazany dalej w taki czy inny sposób, bo plotka i informacje to tlen Matrycy. Zdolność kobiet do nawiązywania kontaktów i komunikowania się jest słusznie chwalona jako wyrafinowana, w przeciwieństwie do lakonicznej natury męskości. Upraszczając, spieprzysz sprawę z jedną kobietą → wiedzą o tym wszystkie.
Po trzecie, lojalność kobiety wobec zasad Matrycy będzie miała większy wpływ na jej cele i ambicje niż, powiedzmy… nagle wilgotne majtki. jeżeli nie dostosujesz swojej Gry do jej ambicji wynikających z Matrycy, będziesz walczył pod górkę. jeżeli ona chce wyjść za mąż i mieć dzieci, by spełnić marzenia o szacunku i poważaniu jako matrona – to jedno. jeżeli zaś szuka miliardera Księcia z Bajki, a ty jesteś tylko przystankiem, dopóki się taki nie pojawi – to zupełnie co innego. Rozmowa z tą pierwszą o twoich ojcowskich aspiracjach = plus dla ciebie. Rozmowa z tą drugą o znaczeniu solidnego portfela inwestycyjnego = też plus dla ciebie.
Nie zrozum mnie źle, kobiety jako zbiorowość naprawdę mają silne pragnienie znalezienia dobrego faceta i stworzenia pary. Ale to pragnienie nigdy nie istnieje w oderwaniu od ich roli w Matrycy, ani od tego, jak romantyczny sojusz z tobą wpłynie na ich pozycję w tej strukturze. Zrozumienie tego faktu i tego skomplikowanego, doprowadzającego do szaleństwa systemu kobiecych interakcji społecznych, to pierwszy krok do rozwikłania tej tajemniczej bestii, jaką jest kobieca psychologia seksualna. Matryca leży u podstaw jej społecznej ekspresji.
Po czwarte, jej zanurzenie w Matrycy daje jej o wiele lepsze zdolności komunikacyjne i sieciowe niż ty kiedykolwiek będziesz miał. To oznacza, iż nieświadomy facet z miejsca trafia pod jej krytyczne oko, gdy mierzy cię na tysiąc sposobów, o których choćby nie pomyślałeś. Połowę zdań, które wypluwasz z ust, ona będzie próbowała rozszyfrować: „co on naprawdę chciał przez to powiedzieć?”, mimo iż ty miałeś dokładnie to na myśli, co powiedziałeś. Jej doświadczenie w Matrycy przygotowało ją na subtelne docinki i podwójne znaczenia, więc czasami włoży w twoje słowa więcej treści, niż ty włożyłeś w cały semestr studiów. Co ważniejsze, jej przewaga komunikacyjna sprawia, iż w kłótni jest przeciwnikiem jak Bruce Lee na dopingu.
Nie możesz tego wyrzucić. Nie możesz tego zignorować. A czasem, jeżeli twoja kobieta stoi po twojej stronie i ma w sobie odpowiednią przebiegłość, to Kobieca Matryca Społeczna może choćby działać na twoją korzyść. Widziałem, jak wykorzystywano ją wielokrotnie, żeby moi kumple znajdowali dziewczyny z którymi mogli by randkować. Mnie samemu parę razy Kobieca Matryca pomogła znaleźć robotę. jeżeli twoja kobieta jest naprawdę dobrze podłączona do Matrycy, to potrafi sprawić, iż cała ta machina zatańczy i wykręci salto na twoją korzyść… a to może ładnie podbić twoją pozycję w Męskiej Matrycy Społecznej.
Ale jest też ciemna strona Kobiecej Matrycy Społecznej.
Ponieważ Matryca promuje mętność, półprawdy i rozszalałe chomiki w głowie, żeby tylko zracjonalizować jawne, podprogowe zagrania o władzę, bardzo gwałtownie łapie się każdego narzędzia, które Konsensus Matrycy uzna za przydatne. Dawno, dawno temu było to przyjęcie chrześcijaństwa w Europie. Potem Reformacja. A kiedy przyszła industrializacja, Matryca podpięła się pod związki zawodowe. Potem doszedł do tego Abolicjonizm. Ruch Wstrzemięźliwości. Prawa wyborcze. Prawa kobiet. Feminizm. Każde pokolenie widzi, jak Matryca adoptuje nowe ideologie społeczne, żeby jeszcze skuteczniej umożliwiać poszczególnym węzłom (czytaj: kobietom) poprawianie swojej pozycji.
Feminizm, w swojej ewolucji, jest szczególnie perfidnym narzędziem w rękach Kobiecej Matrycy Społecznej. Próbował wyrzucić z Matrycy element pozycji zależnej od związku czy seksu i zastąpić go edukacją oraz zamożnością. Efekt? Jeszcze większa polaryzacja między „klikami”. Nawet te feministki, które z dumą powtarzały slogany o rybach i rowerach, w latach 70. i 80. były w awangardzie orgii hipergamia, używały facetów i małżeństw do windowania swojej pozycji w Matrycy i społeczeństwie. I trudno im się dziwić. Dawało to idealną przykrywkę dla wszelkich możliwych machinacji społecznych, od wymuszania powszechnego konsensusu w sprawie niektórych kwestii (prawa prokreacyjne kobiet) po kontrolowanie seksualności całego konsensusu w sposób, który o wiele bardziej służył tym z góry drabiny niż tym z dołu.
Feminizm stał się, krótko mówiąc, najnowszą próbą Kobiecej Matrycy Społecznej, by utrzymać kontrolę społeczną i seksualną nad swoimi uczestniczkami, a przez to nad całym społeczeństwem. Dzięki nominalnemu naciskowi na „siostrzeństwo”, feminizm łatwo jest przyjmowany przez rozgrywające w Matrycy, bo usprawiedliwia masę ich manewrów wewnątrz systemowych. Może być narzędziem zawstydzania, żeby trzymać w ryzach niżej stojące „Beta dziewczynki”, odcinając je od bezpośredniej konkurencji o samców Alfa, oczywiście w imię kobiecej solidarności. Może też dać dźwignię tym ze „średniego szczebla”, które pod szyldem feminizmu mogą wprowadzać bezlitosne zagrania, wcześniej potępiane przez konsensus.
Feminizm daje jednym szansę na sławę, innym na seksualność, a jeszcze innym, tym które nie mają realnych perspektyw na blichtr czy bogactwo, pocieszenie. Demonizując mężczyzn, męskość i męską seksualność, wyższe węzły w Matrycy próbowały przejąć kontrolę nad seksem poprzez kulturowe zdegradowanie znaczenia małżeństwa (Druga Fala), a niższe węzły, poprzez fetowanie otwartej kobiecej seksualności (Czwarta Fala). Feminizm daje tym „niżej w hierarchii” wymówkę, dlaczego ich strategie matrymonialne spektakularnie się wykoleiły, a tym „wyżej”, uzasadnienie dla rozwodów i hipergamii.
Ale choćby bez feminizmu jako wygodnej wymówki, Kobieca Matryca Społeczna może być dla faceta terenem niebezpiecznym i zwyczajnie przerażającym. Nie jesteśmy generalnie wyposażeni w taki wachlarz makiawelicznych sztuczek, bo męska socjalizacja jest dużo bardziej prostolinijna. Ale Kobiecej Matrycy Społecznej nie da się ignorować, jeśli chcesz mieć kobietę w swoim życiu. Najlepsza strategia? Poznać to, uszanować to, rozpoznawać, kiedy wchodzi do gry… i wtedy trzymać się od tego z daleka jak od toksycznej teściowej. Kobieca Matryca Społeczna to siła natury, jak grawitacja czy atmosfera i masz mniej więcej tyle samo szans ją kontrolować, co zatrzymać deszcz, bo akurat nie wziąłeś parasola.
Źródlo: The Female Social Matrix: An Introduction
Zobacz na: Efekt kosza z krabami
Kobieca Mistyka
Męska matryca społeczna: powrót do piaskownicy – Ian Ironwood
Huśtawki i Piaskownice – zasady w Kobiecej Matrycy Społecznej – Ian Ironwood
Kobiety może i nie są najlepszymi szefowymi… ale do wybitnych pracownic też im daleko
Redefinicja Małżeństwa
Gniew to konstrukt społeczny, nie emocja
Walka o pozycję w stadzie jest energochłonna – Józef Kossecki
Zaimponowały mi „siły rozjemcze” w zielono-niebieskiej sukience.
https://rumble.com/v6y04nu-sily-rozjemcze.html