1. Jak najmniej rzeczy typowo modnych. Choćby Cię skręcało i dziurę w głowie wierciło - nie kupuj chwilowych trendów. Wczoraj byłaś fanką Natalii Kukulskiej, a dziś chcesz mieć bluzkę z czaszką na ramieniu?! Lepiej spróbuj się wczuć w kolory nadchodzące za dwa sezony - z pomocą przyjdzie wróżbita Maciej... (Łatwo powiedzieć! A moje kolczaste buty siedzą w pudle i za każdym razem kiedy na nie patrzę, czynią mi wyrzuty sumienia.)
2. Nie kupuj rzeczy, w których chodzą blogerki modowe... Za jakiś czas będzie nosić to ulica, najpierw duże miasta, potem wioski, a w końcu pani Bożenka z mięsnego... i co Ty biedna poczniesz w takiej sytuacji? Nic tylko psu nowe legowisko wyścielić. (Znów łatwo powiedzieć! Przecież blogerki modowe mają zawsze najlepsze ciuchy....)
3.
Zapamiętaj proporcję kolorów - rzeczy czarne, białe i szare w stosunku
do pstrokatych, powinny się mieć jak pięć do jednego! (Czyli przez pięć
dni w tygodniu kupujesz rzeczy czarne, natomiast tunikę w palmy
tropikalne TYLKO raz w tygodniu, siódmego dnia odpoczywasz jak Bóg,
czerpiąc energię na kolejny tydzień kupowania.) To wcale nie oznacza, że
musisz zrezygnować z
kolorów i przejąć styl pokutującej mniszki, ale miej się na
baczności!
4. Kupuj na szmatach, Yo! (No dobra, ewentualnie na
promocjach, tylko od czasu do czasu po normalnych cenach...a w ogóle to "
who cares reguły!?")