Nie понимаю, co pan sobie pozwala! Na zielone trzeba jechać, a nie stać! starsza kobieta na tylnym siedzeniu stukając paznokciami w skórzaną torbę, wyraźnie się rozgniewała.
Przepraszam, ale przed nami stoi samochód, nie mogę go po prostu wjechać, spokojnie odparł kierowca taksówki, nie odwracając głowy.
To bardzo ważne, muszę zdążyć na spotkanie z córką! Omijajcie tę korkę! nalegała pasażerka.
Widzi pani, to naprawdę korek. Poczekajmy i zachowajmy spokój, rzucił Jakub, patrząc w lusterko.
Boże, co za koszmar! westchnęła, opierając się o oparcie fotela. Zawsze coś nie tak. Najpierw kłótnia, a teraz jeszcze spóźnienie…
Taksówka wolno wdzierała się w zatłoczoną Marszałkowską. Jakub Piotrowski, kierowca, obserwował pasażerkę przez lusterko. Kobieta w ok. sześćdziesięciu lat, w eleganckim szarym garniturze i z zadbanym cięciem, nerwowo trącała zamknięcie torby. Dolna warga lekko drżała.
Czasem najważniejsze spotkania przychodzą z małym opóźnieniem. Los daje nam chwilę, by się zastanowić, nagle powiedział Jakub.
Waleria Słowińska spojrzała na niego zaskoczona.
To pan mi? zapytała.
Tak. Wspomniała pani o kłótni. Może ta stała się okazją, by przemyśleć, co powiedzieć córce, kiedy się spotkacie? odpowiedział spokojnym, niskim tonem.
Nie prosiłam o porady, przerwała kobieta, po czym westchnęła głęboko. Ale w sumie nie ma różnicy. Rzeczywiście pokłóciłam się z córką. Chce wyjechać za granicę. Twierdzi, iż tu nie ma przyszłości. A ja zostanę sama.
Mam na imię Jakub, przedstawił się. W mojej taksówce pasażerowie często dzielą się historiami. Może i pani poczuje się lżej?
Waleria nieco się rozluźniła.
Waleria Słowińska, odparła. No i co z tym Moja córka wpadła w myśl, iż w Portugalii będzie lepiej. Co ona tam zapomniała? A ja? Siedzę, robię na drutach czapki dla wnuków, które nigdy nie założą?
Jakub zatrzymał się na czerwonym świetle i po chwili odpowiedział:
Ja też mam syna, który wyjechał do Kanady dziesięć lat temu. Na początku się sprzeciwiłem.
Jak pan to przeżył? zainteresowała się Waleria.
Najpierw nie mogłem. Byłem obrażony, nie odbierałem telefonów. Potem zrozumiałem, iż tracę cenny czas. Życie jest krótkie, a gniew to jak noszenie ciężkiego kamienia w kieszeni tylko sobie szkodzi.
Taksówka ruszyła, powoli wtapiając się w ruch.
Łatwo to powiedzieć, westchnęła kobieta. Czy syn do ciebie dzwoni?
Oczywiście. Rozmawiamy codziennie po wideo, widzę wnuki, nazywają mnie dziadkiem Jasiem. W zeszłym roku pojechałem ich odwiedzić pierwszy raz w życiu wyjechałem za granicę.
Nie bałeś się? Samotny w obcym kraju?
Strasznie, ale kiedy widzę szczęśliwe oczy syna i wnuków, wszystkie obawy znikają. Warto pamiętać, iż świat dziś nie jest tak ogromny, jak się wydaje. Odległości istnieją głównie w naszej głowie.
Waleria zamyśliła się, patrząc przez okno.
Nie rozumiem, dlaczego jej tutaj źle. Ma dobrą pracę, mieszkanie
Czy pytałaś, dlaczego chce wyjechać? Bez oskarżeń, po prostu zapytałaś?
Waleria milczała. Samochód sunął dalej, a za szybą wijał się wiosenny krajobraz Warszawy.
Nie, chyba nie przyznała w końcu. Zaczęłam ją nazywać niewdzięczną, iż zostawia matkę
Może warto zacząć od pytań? powiedział Jakub, omijając dziurę na drodze. Pracowałem na fabryce przez trzydzieści lat, dopiero po przejściu na emeryturę zostałem taksówkarzem. W tym zawodzie nauczyłem się, iż ludzie najpierw potrzebują, by ich wysłuchano. Bez ocen i rad.
I naprawdę pomagasz? zapytała z nutą ironii.
Nie wiem, czy pomagam, ale widzę, iż po kilku kilometrach ludzie stają się spokojniejsi. Na przykład tydzień temu woziłem młodego chłopaka, który zapomniał pierścionek zaręczynowy. Pomogliśmy mu go odzyskać, a dziewczyna powiedziała tak.
Waleria uśmiechnęła się nieśmiało.
To interesująca praca, panie Jakubie.
Ludzie są ciekawe, odparł kierowca. Każdy ma swoją historię. Po piętnastu minutach wiem już, iż jest pani kochającą mamą, która boi się zostać sama.
Mówicie to tak lekko wyjęła chustkę z torby.
Bo to naturalne bać się samotności. Jeszcze bardziej naturalne pragnąć szczęścia dla dzieci, choćby jeżeli nie wpisuje się ono w nasze wyobrażenia.
Waleria zamrugała łzami.
Skąd pan wiedział, iż synowi naprawdę lepiej w Kanadzie?
Po prostu przyjąłem jego decyzję. I co ciekawe, kiedy przestałem go ciągnąć z powrotem, nasza relacja stała się prawdziwa. Teraz mówimy o wszystkim.
Taksówka zatrzymała się przy przejściu. Jakub spojrzał w oczy Walerii.
Czy naprawdę jedzie pani na spotkanie, żeby przekonać córkę, iż zostanie?
Waleria skinęła głową.
Tak. Mam całą mowę o tradycji, iż nie wolno zostawiać rodziców
A co, jeżeli po prostu posłuchacie, dlaczego wybrała Portugalię? Może zakochała się? Może dostała świetną pracę w designie? zasugerował Jakub, gdy światło zmieniło się na zielone.