Kiedy wyjeżdżałam w delegację, powiedziałam mężowi, iż wrócę w piątek wieczorem, choć doskonale wiedziałam, iż wrócę do domu w czwartek. Zrobiłam to nie bez powodu, bo od dawna coś podejrzewałam i postanowiłam sprawdzić mojego męża. Przyjaciółka mnie do tego namówiła, choć nie bardzo jej wierzyłam. A gdy wróciłam w czwartek, zrozumiałam, iż w naszym mieszkaniu dzieje się coś dziwnego

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Z Danielem pobraliśmy się prawie rok temu. Zaraz po ślubie zamieszkaliśmy w moim jednopokojowym mieszkaniu. Wtedy to nam obojgu odpowiadało.

Wówczas pracowałam na bardzo dobrej posadzie i otrzymywałam całkiem niezłe wynagrodzenie.

Moja kariera gwałtownie się rozwijała i powiedziałam wtedy Danielowi od razu, iż nie chcę i nie planuję jeszcze iść na urlop macierzyński, tylko będę pracować. Będziemy odkładać pieniądze, kupimy większe mieszkanie, a potem pomyślimy o dzieciach. Daniel nie miał nic przeciwko temu i od razu się ze mną zgodził.

Jedynym minusem mojej pracy, i tu nie ma co dyskutować, było to, iż często jeżdżę w delegacje. Czasem mogę nie być w domu przez 4–5 dni, czyli cały tydzień mogę być nieobecna.

Pewnego razu, gdy wracałam z ostatniej delegacji, zaczęłam zauważać, iż w moim mieszkaniu coś jest nie tak, jak zawsze. Gospodyni to zawsze wyczuje, myślę, iż kobiety mnie zrozumieją. To garnki stoją nie tam, to rzeczy leżą inaczej.

Mój mąż w ogóle nie umie gotować. Wyjeżdżając, zawsze zostawiam mu przygotowane jedzenie popakowane w pojemniki, a kilka razy wróciłam i zobaczyłam, iż garnki były używane, patelnia też niedawno umyta, a jedzenie w lodówce stoi tak, jak je zostawiłam. Mąż nic nie jadł, nic absolutnie nie brał.

– Może on kogoś ma? – zasugerowała moja przyjaciółka, której zwierzyłam się ze swoich wątpliwości. – Ty za próg, a on ją do waszego rodzinnego gniazdka przyprowadza?

Ta myśl wydawała mi się bardzo nieprzyjemna, ale nie było nic więcej: żadnych tajemniczych telefonów, SMS-ów, haseł na laptopie czy telefonie.

Postanowiłam więc sprawdzić męża. Przy kolejnej podróży powiedziałam mu, iż wrócę w piątek wieczorem, choć wiedziałam, iż przyjadę w czwartek. Specjalnie wzięłam bilety tak, żeby przyjechać już praktycznie przed snem.

Otworzyłam drzwi swoim kluczem, cichutko weszłam. Po mieszkaniu unosi się zapach świeżo upieczonych pierogów, z kuchni słychać wesoły kobiecy głos.

Szybko tam poszłam, bo już rozumiałam, co mogę tam zobaczyć.

Mąż bardzo się zdziwił mojemu niespodziewanemu pojawieniu się w tym momencie.

– O, wróciłaś – a naprzeciw niego za stołem siedzi w piżamie i wałkach mama mojego Daniela.

Okazało się, iż mama tak martwiła się o swojego jedynego syna, iż gdy tylko drzwi za mną się zamykały, ona gwałtownie przychodziła do nas i gospodarzyła w moim mieszkaniu. I piekła ich ulubione pierogi, i zostawała na noc każdego dnia, gdy mnie nie było.

Przyjaciółka powiedziała mi, żebym się cieszyła, iż to właśnie mama odwiedzała mojego męża, ale ja nie wiem, czy mam się cieszyć. Okazuje się, iż nikt mi o tym nigdy nie mówił. Dlaczego?

– No co w tym takiego – tłumaczył się Daniel – mama przecież przychodzi, gdy ciebie nie ma, nie denerwuje cię, nie wtrąca się w nasze sprawy.

Ale jakoś mi się to nie podoba, przecież to moje mieszkanie, a mama Daniela wszędzie się wtrąca, bierze wszystkie moje rzeczy, grzebie w szafie. Skąd mam wiedzieć, gdzie jeszcze grzebie i jakie rzeczy ogląda moje, gdy po kryjomu wszystko przewraca i wszędzie rzeczy leżą inaczej? Przecież widzę to.

Jeśli mam tak dobrą teściową, to dlaczego nie przychodzi wtedy, gdy jestem w domu, a tylko wtedy, gdy mnie nie ma? choćby gdy wyjechałam w delegację, to dlaczego ukrywać fakt, iż przychodzi do nas? Nic z tego nie rozumiem. Co to za podejście? Czy oni coś knują?

Idź do oryginalnego materiału