– Kiedy wreszcie nauczysz się mówić mamie NIE – żona do swojego męża

przytulnosc.pl 6 dni temu

O godzinie jedenastej w nocy ktoś otworzył drzwi mieszkania kluczem. Ania jeszcze nie spała; przestraszona szturchnęła męża, który choćby nie drgnął na ten dźwięk.

– Piotrze, wydaje mi się, iż ktoś się do nas włamał, musimy zadzwonić na policję!

– Aniu, nie przejmuj się, to mama. Poznałem ją po krokach i zadyszce.

– Poczekaj, ale skąd pani Marii klucze? I dlaczego mnie nie uprzedziłeś?

– No wiesz, nie dogadujesz się z moją mamą, więc nie chciałem skandalu. Mama powiedziała, iż sama z tobą porozmawia, mądrze i po kobiecemu. Załatwcie to proszę beze mnie!

– Kiedy ty wreszcie nauczysz się mówić mamie NIE? – żona skarciła męża. Ale Piotr przewrócił się na drugi bok i spokojnie zamknął oczy.

Młoda kobieta wciąż nie mogła przyzwyczaić się do tego, iż jej mąż jest maminsynkiem.

Sygnały były już przed ślubem. Choćby sytuacja, gdy syn skarżył się mamie, iż żona nie czeka na jego powrót z pracy i spokojnie je sama kolację.

Takie i podobne przypadki Ania uważała raczej za zabawne. Oczywiście, je gdy tylko wraca do domu. Nie będzie czekać jeszcze dwóch godzin, aż Piotr wróci!

W końcu choćby odgrzewa i podaje mu kolację, ale ponownie jeść z nim nie ma już możliwości, ponieważ Ania dba o swoją szczupłą sylwetkę.

Teraz jednak wszystko zaszło za daleko. Synowa nie zamierzała godzić się z przychodzeniem teściowej bez uprzedzenia do mieszkania, za które sami płacili kredyt hipoteczny.

Dlatego nie zaczęła budzić męża i wyszła, by porozmawiać z panią Marią.

– Aniu, jednak was obudziłam… Jakże to niezręcznie wyszło. A ja przyniosłam produkty. Sama usmażyłam kotleciki. Piotruś skarży się, iż karmisz go półproduktami, a sam wstydzi się powiedzieć… – teściowa miała zadziwiający zwyczaj czucia się wszędzie jak u siebie, choćby jeżeli nikt jej nie zapraszał.

– Pani Mario, zacznijmy od najważniejszego. Weszła pani do cudzego mieszkania, otworzyła drzwi własnym kluczem, i to jeszcze późno w nocy. Co pani tutaj robi?

Ania zebrała całą swoją siłę woli, by nie dać się teściowej zbić z tropu i odwrócić uwagi, w czym ta była mistrzynią.

– Och, Piotruś cię nie uprzedził? Mówiłam, iż przyniosę kotleciki. Jakże szkoda, bardzo niezręcznie… – zaczęła krzątać się pani Maria.

Chociaż w słowach jakby przepraszała, w jej zielonych oczach o odcieniu bagiennym błyszczało triumfujące złośliwość.

Teściowa była znacznie niższa od Ani. Teraz jednak szczupła, wysoka, wysportowana blondynka czuła strach przed tą siwowłosą „terrorystką”, która przez cały czas zaprzeczała.

Z jej słów wynikało, iż syn rzekomo uprzedził żonę, więc nic złego nie robi.

– Pani Mario, tak, Piotr powiedział, iż zamierzała pani przyjść i iż dał pani klucze. Ale zrobił to już po tym, jak pani weszła. Chciała pani ze mną porozmawiać? To chodźmy i wszystko wyjaśnijmy od razu, by nie było więcej nieporozumień! – Ania była zdecydowana.

Jej życie nigdy nie było łatwe. Matka Ani ciągle tylko wychodziła za mąż. A córka rosła jak chwast. Od dzieciństwa wiedziała, iż może liczyć tylko na siebie.

Polegać wyłącznie na własnych siłach – to jeszcze do wytrzymania. Ale gdy pojawia się szkodnik i maminsynek, który pozwala teściowej wchodzić do ich mieszkania, kiedy tylko ma na to ochotę – to już za wiele.

Ania kochała Piotra, ale nie zamierzała uczestniczyć w grach jego matki.

– To o czym chciałaś porozmawiać, kochanieńka? – krzątała się pani Maria.

– Proszę posłuchać, droga teściowo, jutro wymienię zamek i więcej pani tu nie przyjdzie! jeżeli Piotr znów da pani klucze, przeprowadzi się do pani, a ja się z nim rozwiodę. Wie pani przecież, iż on prawie nic nie zarabia, kredyt płacę ja. Przypominam, iż wzięłam go przed ślubem!

Ania sama nie rozumiała, jak udało jej się tak płynnie wszystko sformułować za pierwszym razem.

Różni ojczymowie zatruwali jej dzieciństwo i młodość, próbując ją wychowywać po swojemu. A mama nigdy jej nie broniła. Teraz miała tego dość! Ania potrafi sama o siebie zadbać.

Teściowa zignorowała „droga teściowo” i kontynuowała:

– Ale półprodukty… One są bardzo szkodliwe dla żołądka Piotrusia!

– Wie pani co, proszę zabrać syna ze sobą już teraz. Nie zamierzam odpowiadać za jego słabości. Zaraz przyniosę pani dziecko!

Ania przypomniała sobie nagle, z jakim bezczelnym wyrazem twarzy mąż oznajmił, iż przyszła jego mama, jakby to było normalne. W niej zapłonęła złość.

Wyciągnęła za kołnierz koszulki opierającego się męża z łóżka i pociągnęła do kuchni. Pulchny i zaczynający łysieć brunet oburzał się i jęczał, gdy ciągnęła go przez korytarz, ale prawie się nie opierał.

– Synku, na kim ty się ożeniłeś? – pytała teściowa. – Wyjdziemy stąd natychmiast! Ubieraj się! To przecież mężczyzna w spódnicy! Nie taką synową sobie wymarzyłam!

Pani Maria mściwie błysnęła oczami w stronę Ani.

– Mamo, ale ja nie chcę z tobą mieszkać – zaskoczył wszystkich Piotr.

– Jak to? Zdradzasz matkę? – oburzyła się teściowa, nie spodziewając się takiego sprzeciwu od słabowolnego syna.

– Mamo, kocham cię, ale nie dajesz mi żyć. Kocham też Anię, wiesz o tym – było wręcz dziwne, iż Piotr potrafi coś takiego powiedzieć matce. Wcześniej Ania nie zauważała u niego takiej stanowczości. Teraz pomyślała, iż nie jest beznadziejny. Z tym materiałem można pracować.

– Ach tak? Dobrze! Porozmawiamy rano. A teraz przygotujcie mi posłanie na kanapie – bezczelna teściowa choćby nie myślała opuszczać mieszkania synowej.

– O nie, będzie pani tu niewygodnie! Lepiej zamówię pani taksówkę – Ania nie zamierzała iść choćby na drobne ustępstwa.

Jeśli teraz ustąpi, potem pozostanie tylko chwycić się za włosy teściowej, a tego chciała uniknąć.

Gdy teściowa wyszła za drzwi, Ania wręczyła Piotrowi torbę z jedzeniem i kazała pomóc matce zanieść ją do taksówki. Gdy mąż wrócił, zapytała:

– Czy kiedykolwiek nauczysz się odmawiać matce? Czy zawsze będziesz stawiał mnie w głupiej sytuacji?

– Aniu, przepraszam, nie wyrzucaj mnie, proszę! Widzisz, staram się zmienić – odpowiedział Piotr żałosnym głosem.

Ania westchnęła. Jak mogła spośród wszystkich mężczyzn wybrać właśnie maminsynka? A jednak mąż był dla niej bliski i kochany.

Wiedziała, iż w ważnych sprawach można na nim polegać. A ludzi bez wad nie ma.

Po tym wydarzeniu teściowa przez trzy miesiące nie rozmawiała ani z Anią, ani z Piotrem. Mąż codziennie chciał iść do matki, ale żona mu nie pozwalała.

– Zrozum, jeżeli teraz okażesz słabość, potem pozostanie nam tylko rozwód albo przeprowadzka do innego miasta!

– A jeżeli mamie jest źle? Tak się zdenerwowała, martwię się o nią!

– Piotrze, dzwoniłam do sąsiadki, twoja mama czuje się świetnie. Już cały blok wie, jaka jestem zła!

– No dobrze.

Okres milczenia matki wpłynął na Piotra korzystnie. Znalazł lepiej płatną pracę i zaczął wnosić równy wkład w prowadzenie domu.

– O, to już coś, teraz żyję przynajmniej z partnerem na pół. To postęp! – zażartowała Ania.

– No tak, o sprawiedliwości tu mowy nie ma. Będziesz jadła moje jedzenie i spokojnie spłacała kredyt, a potem mnie wyrzucisz ze swojego mieszkania, a ja stracę na ciebie swoje młode lata – zaśmiał się Piotr, powtarzając żartobliwie słowa swojej matki, która często tak mówiła.

– Oho! Jakbym słyszała głos pani Marii! – uśmiechnęła się Ania.

Podobało jej się w mężu to, iż niczego nie ukrywał, nie miał ukrytych intencji, jak inni mężczyźni, których spotykała.

Poza tym Piotr naprawdę ją kochał i nie liczył każdego wydanego grosza.

– Tęsknię za mamą – westchnął nagle mąż.

– A ja za swoją nie. Ona rzadko o mnie pamięta, chyba iż prosi o pieniądze, więc choćby ci zazdroszczę… – przyznała Ania.

Potem małżonkowie ustalili, iż Piotr może ile chce kontaktować się z matką, byle nie zmuszał żony do udziału w tych kontaktach i nie dawał teściowej klucza do mieszkania. To wszystkich zadowoliło.

Tak spokojnie minęło pół roku. Ania cieszyła się, iż w pracy wszystko idzie bardzo dobrze. Udało się spłacić już dużą część kredytu.

Jeśli tak dalej pójdzie, za pół roku będzie mieszkać we własnym mieszkaniu.

Ania nie mówiła o tym Piotrowi, bo mąż mógłby wygadać się matce, a ta znów zaczęłaby knuć z zazdrości.

Oczywiście, ciężko było żyć w atmosferze nieufności. Ale skoro ma taką teściową, konieczne było trzymać się zasady: nic nie mówić ani o sukcesach, ani o porażkach.

– Aniu, a kiedy będziemy mieli dziecko? – zapytał Piotr po około dwóch miesiącach.

– To twoja mama chce wnuków? – zaniepokoiła się Ania.

– Tak, ona też. Ale ja sam bardzo chcę dzieci – przyznał Piotr.

– Piotrze, chętnie urodziłabym dziecko, ale kredyt jeszcze do spłacenia. A ty na razie nie zarabiasz tak dużo – Ania postanowiła sprawdzić męża.

Ciekawe, jak zareaguje? Czy będzie pracował więcej, czy przez cały czas płynął z prądem…

– Masz rację. Muszę coś z tym zrobić – zaskoczył ją Piotr.

Ania myślała, iż po prostu zbyje ją ogólnikami.

Tego samego wieczoru ktoś natarczywie zadzwonił do drzwi. Ania nikogo nie oczekiwała. Mąż miał klucz. Dlatego nie otwierała. Ale wtedy rozległo się tak mocne pukanie do drzwi, iż musiała zareagować.

Spojrzała przez wizjer i zobaczyła teściową. Postanowiła otworzyć, ale zostawiła łańcuch, bo po takim pukaniu można było spodziewać się wszystkiego.

– Czego pani chce, pani Mario? Dlaczego nie zadzwoniła pani wcześniej?

– Posłuchaj, ty biedaczko! Kim jesteś, żeby z tobą uzgadniać wizyty? Królową?! Przepraszam, nie poznałam cię w koronie! Wpuść mnie natychmiast…

– Nie, proszę mówić tutaj. jeżeli zaczęła pani od obelg, nic dobrego z tego nie wyniknie.

– Przez ciebie syn pozbawia mnie środków do życia! Mnie, starą kobietę!

– Wydaje mi się, iż ma pani dopiero sześćdziesiąt lat… Jaka z pani stara? O co w ogóle chodzi?

– Doskonale wiesz! jeżeli nie odradzisz Piotrkowi, przeklnę was!

Ania była bardzo zadowolona, iż nie zdjęła łańcucha. Twarz pani Marii aż płonęła z gniewu. Kto wie, może naprawdę by na nią naskoczyła.

Kiedy Piotr wrócił z pracy, opowiedziała mu wszystko. Mężczyzna bardzo się zmartwił.

– Bardzo mi przykro, iż mama tak reaguje. Przecież sama obiecała, iż gdy się ożenię, odda mi mieszkanie, które zostało po tacie.

– Poczekaj, masz mieszkanie? – Ania nic nie rozumiała.

Piotr opowiedział, iż po rozwodzie ojciec podarował mu mieszkanie. I choć matka namawiała go, by przepisał je na nią, syn się nie zgadzał.

– Pamiętasz, wtedy już się spotykaliśmy. I test ciążowy pokazał dwie kreski. Bałem się więc, iż jeżeli pójdę za matką, zostawię ciebie i dziecko bez dachu nad głową – wyjaśnił mąż.

Ania skinęła głową. Okazało się, iż mąż nie był taki bezwolny. Dbał o nią od samego początku. Zrobiło jej się wstyd, iż często nazywała go niedojrzałym.

– Tak, wtedy to był fałszywy alarm z testem. Wiesz, bardzo bałam się zajść w ciążę i mieszkać w wynajętym mieszkaniu – przyznała Ania. – A kiedy okazało się, iż jednak nie jestem w ciąży, mama poprosiła o pozwolenie na wynajmowanie mojego mieszkania. Obiecała odkładać dla mnie pieniądze i opłacać rachunki. Minęły trzy lata. Kiedy powiedziałam, iż potrzebuję mieszkania, okazało się, iż są ogromne zaległości w opłatach, a pieniędzy nie odda – wyjaśnił Piotr.

– Nic nie szkodzi, poradzimy sobie we dwoje. Wiesz, spłaciłam już kredyt! – przyznała Ania z radością.

I od razu się przestraszyła. A jeżeli teraz Piotr odda mieszkanie matce? Po co to powiedziała!

– Lepiej, żeby mieszkanie było i u mamy, i u taty. Może będziemy mieć bliźniaki – zaśmiał się Piotr.

Ku zdziwieniu Ani, jego słowa okazały się prorocze.

Rok później urodziła dwóch cudownych chłopców, Pawła i Krzysia. Do tego czasu Piotr sprzedał swoje mieszkanie, kupił inne, przeprowadzili się i nie podali matce adresu.

Mieszkanie Ani wynajęli poważnemu sportowcowi, na którym próby pani Marii, by wedrzeć się do środka i urządzić awanturę, nie robiły wrażenia.

Piotr regularnie dzwonił do matki, zamawiał dla niej sprzątanie mieszkania i dostawę zakupów.

W wielkie święta spotykali się całą rodziną na neutralnym terenie – w kawiarni lub parku. jeżeli pani Maria zaczynała kolejną histerię, Ania mogła po prostu odjechać taksówką.

– Aniu, muszę troszczyć się o mamę, nie gniewaj się. W końcu to ona mnie urodziła – powiedział kiedyś Piotr.

– Piotrze, jeżeli znalazłeś sposób, by więcej zarabiać, rozwiązujesz wszystkie problemy rodziny i nie szarpiesz mi nerwów, reszta mnie nie dotyczy – przyznała Ania.

Nie spodziewała się, iż jej mąż może tak gwałtownie dojrzeć i stać się prawdziwym oparciem, ale kochający ludzie potrafią zaskakiwać.

Minęło kilka lat. Bliźniaki rosły i pojawił się nowy problem. Babcie z obu stron zaczęły mówić Pawłowi i Krzysiowi okropne rzeczy o rodzicach.

– Wasza matka mnie zdradziła. Mam nadzieję, iż wy postąpicie z nią tak samo, gdy dorośniecie – powiedziała matka Ani wnukom, gdy córka odmówiła podarowania jej udziału w rodzinnym mieszkaniu.

Nie chodziło o to, iż Ania potrzebowała tej nieruchomości.

Po prostu adoratorzy matki stawali się coraz młodsi i bardziej podejrzani. To był jedyny sposób, by matka na starość nie została bez dachu nad głową.

– Stara kobieta musi pracować, a młodzi szaleją, jeżdżą na wakacje i kupują wam drogie zabawki! Oby wasi rodzice przepadli! Karma wraca szybko! – szeptała złośliwie w parku matka Piotra.

Sytuacja była trudna. Trzeba było ciągle tłumaczyć dzieciom, dlaczego ich babcie są tak złe i nikogo nie kochają.

– Aniu, musimy podjąć zdecydowane kroki. Dzieci rosną i choć żal mi naszych matek, nie chcę, by unieszczęśliwiały nasze dzieci. Coś z tym zróbmy! – zaproponował mąż, gdy usłyszał, jak dzieci kolejny raz przestraszone szepczą o zachowaniu babć.

– Może zostawimy wszystko, jak jest? Dzieci dorosną i same zrozumieją. W końcu nie spędzają z naszymi matkami tak dużo czasu – Ania sama nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

Zrobiło jej się żal matki, która sama psuła życie sobie i innym. Co do teściowej – prawie nie miała z nią kontaktu, więc można było zignorować problem.

– Nie można tak. Musimy nauczyć się mówić „nie” obu matkom, skoro nie potrafią się zachować – zdecydował Piotr.

Po narodzinach dzieci zauważył z zaskoczeniem, iż lubi zmieniać swoje życie, a nie znosić obelgi i upokorzenia.

Sam mógłby znosić upokorzenia od matki, ale teraz miał odpowiedzialność za rodzinę. Rozumiał, iż problem sam nie zniknie. Ani jego matka, ani teściowa nigdy się nie zmienią.

Będą dalej atakować dzieci, które ośmieliły się być szczęśliwe bez nich, poprzez wnuki.

Czy matki są za to winne, czy nie – nie było istotne.

Piotr nie chciał nikogo obwiniać, z natury był kochający i pokojowo nastawiony. Teraz ważne było rozwiązać problem z minimalnymi stratami dla rodziny.

– Nie wiem, co robić. Ty jesteś mężczyzną, ty powinieneś zdecydować! – Ania wcześniej często tak go prowokowała, sugerując jego niedojrzałość.

Teraz naprawdę liczyła, iż mąż znajdzie rozwiązanie. Przez lata małżeństwa Piotr udowodnił, iż można na nim polegać.

– Chyba od dawna chciałaś przeprowadzić się do Warszawy! – uśmiechnął się mąż.

– Och, tak, to byłoby wspaniałe! Ale musimy najpierw rozwiązać kwestię mieszkania – Ania tak naprawdę nie chciała nic zmieniać.

– Znajdziemy rozwiązania, jeżeli zechcemy. Już umówiłem się z szefem, iż na jakiś czas zapewni nam mieszkanie służbowe. Nie chciałem mówić wcześniej, zanim wszystko się nie ułożyło – przyznał mąż.

– Aniu, wiem, iż boisz się mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, ale lepiej zachować zdrowie psychiczne. A trochę wysiłku z przeprowadzką – to nam też wyjdzie na dobre.

– Zgadzam się, podoba mi się twoje rozwiązanie! – Ania zaśmiała się i rzuciła mężowi na szyję.

Na odległość miłość babć do dzieci i wnuków, o dziwo, wzrosła. I teściowa, i matka stały się bardzo uprzejme.

Przez jakiś czas sugerowały, iż Piotr i Ania mogą zaprosić je do siebie na pobyt, ale ponieważ nie spieszyli się z zaproszeniem, a hotele były drogie, ograniczyły się do dwóch spotkań w roku.

Nawet te spotkania małżonkowie spędzali w domu wypoczynkowym, by móc szybciej odjechać. Zapraszali tam też przyjaciół i znajomych, bo cudownie babcie w obecności obcych ludzi zachowywały się przyzwoicie.

Idź do oryginalnego materiału