**Dzisiejszy wpis w dzienniku**
Pewna kobieta, Jadwiga Nowak, zakochała się w mężczyźnie. Człowieku, który wzbudzał w niej silne uczucia. Był przystojny, pewny siebie, dobrze ubrany – po prostu przyciągał jak magnes. Sądziła, iż to miłość.
I bardzo się denerwowała. Bo choć starała się zwrócić jego uwagę – mówiła kokieteryjnym głosem, zerkała uwodzicielsko, szukała pretekstów do rozmowy, rozpięła choćby guzik przy bluzce – nic nie działało. Zero reakcji.
Co gorsza, ten mężczyzna, Marek Kowalski, zaczął okazywać zainteresowanie innej koleżance z pracy. Zwyczajnej, choćby nieco ociężałej kobiecie, starszej od niego. Rozmawiali godzinami, Marek przynosił jej kawę z automatu, odprowadzał wzrokiem, a w końcu zaczął odwozić ją samochodem do domu. A ta kobieta choćby prawa jazdy nie miała!
Jak to możliwe? Przecież Jadwiga była młodsza, ładniejsza, bardziej zadbana. A jednak to nie ona wzbudziła jego uczucia.
Powód był prosty: Jadwiga nie wiedziała nic o Marku. No, może poza tym, iż był wolny, zarabiał dobrze, nosił drogie garnitury i jeździł nowym autem. To wszystko. Reszta jej nie obchodziła. Liczył się tylko on – jego wygląd, aura, to pragnienie, by przytulić się do niego, by zostać jego żoną.
A o czym oni w ogóle mogą rozmawiać z tą nieatrakcyjną kobietą? Piszą do siebie, dzwonią, siedzą w samochodzie i gadają, zamiast jechać. To przecież nie miłość – to tylko słowa.
Ale miłość to właśnie rozmowa. To porozumienie, gdy z półsłowa wiesz, o czym myśli druga osoba. Gdy śmiejesz się z żartu, zanim go skończy, bo już wiesz, co zaraz powie. Gdy rozmawiacie w tym samym języku i nigdy nie możecie się nagadać. Bo druga osoba jest dla ciebie ciekawa. Cała. Zawsze.
Czy zjadł obiad? Jak tam leczenie jego ojca? Boli go jeszcze plecy? „Pamiętasz ten stary film o Sindbadzie Żeglarzu, gdzie plastelinowy potwór gonił żeglarza? Włóż ciepłą kurtkę, dziś będzie chłodno. A grałeś w piłkę w harcerstwie?”
„U Maughama jest taki fragment… Patrz, liście żółkną jak stare listy. Moja fiołkowa begonia wreszcie zakwitła – ty w szkole miałeś dyżur przy kwiatkach, pamiętam. Twój kaktus też kiedyś zakwitł, tak się cieszyłeś.”
„Pozwól, dotknę twojego czoła – gorący jesteś? Załóż czapkę, wiatr wieje.”
I przytulam cię. Bo dla ciebie żyję, oddycham. Jesteś mój, a ja twoja.
Dla obcych to tylko gadanina. Dla kochających – język miłości. Prawdziwe zrozumienie i głębokie zainteresowanie drugim człowiekiem.
Jadwiga interesowała się tylko sobą i swoim uczuciem, które nazywała „miłością”. To był apetyt. Pragnienie posiadania. Chciała zaspokoić głód, uczynić go swoim.
Ale nie stanie się twoim to, czego nie rozumiesz. Muzyka, której nie pojmujesz, nie będzie twoja. Wiersz, który do ciebie nie przemawia, też nie. I drugi człowiek nie będzie twój, jeżeli go nie rozumiesz. Jadwiga była pochłonięta swoim pragnieniem – chciała tylko zdobyć.
A miłości nie da się wymusić. Można wzbudzić tylko lustrzany apetyt u podobnego egoisty. Ale co potem? Gdy nie macie o czym rozmawiać?
Można kochać łabędzia – podziwiać go, karmić, chronić przed zimnem. Albo… przyrządzić go na pieczyste, jak Henryk VIII. Zjeść. Poczuć sytość i lekkie rozczarowanie. „Gdzie teraz jest ten łabędź?”
Tak samo jest z miłością. Niektórzy nie rozumieją ani innych, ani jej istoty. Rozpinają guziki, rzucają spojrzenia, łowią „łabędzia”. I co? Tylko chwilowa sytość.
A wytłumaczyć im, czym naprawdę jest miłość? To jak mówić do ściany.
**Dziś zrozumiałem:** Prawdziwa miłość to nie pożądanie. To zrozumienie. I jeżeli nie potrafisz słuchać – nigdy nie usłyszysz odpowiedzi.