Kiedy potrzebowałem wsparcia, siostra zawiodła – nasze drogi się rozeszły

newskey24.com 20 godzin temu

— Cześć, Alu! — zawołała z euforią Kasia, wybierając numer. — Chcielibyśmy wpaść do was w weekend! Możemy?

— Cześć… — odpowiedź zabrzmiała chłodno. — Nie, nie możecie.

— Co masz na myśli? — Kasia była zaskoczona.

— Dokładnie to, co mówię — rzuciła sucho Alicja.

— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…

— Naprawdę pytasz? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię znać! — wybuchnęła Alicja.

— Co niby zrobiłam? O czym mówisz?

Siostry Kowalskie dorastały w małej wsi na Lubelszczyźnie. Starsza, Alicja, została po szkole w rodzinnych stronach: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za mąż za miejscowego przedsiębiorcę Tomasza, razem wybudowali dom, urodził im się syn Kacper, a ona pomagała prowadzić rodzinny interes.

Młodsza, Kasia, zawsze marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do Lublina, tam została, zaczęła pracę jako sprzedawczyni w sieciowym sklepie. Z mężem, Darkiem, robotnikiem w fabryce, mieszkali w wynajętym dwupokojowym mieszkaniu. Dwa lata po ślubie urodziła się ich córka Zosia.

Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Kasia zaczęła często odwiedzać Alicję. Świeże powietrze dobrze wpływało na dziecko, a pomoc siostry też się przydawała. Czasem przyjeżdżała na weekend, a bywało, iż zostawała choćby na miesiąc.

Alicja zawsze przyjmowała ich z otwartymi ramionami. W domu było wystarczająco miejsca, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Kasia zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, a latem choćby na miesiąc. Tłumaczyła, iż chce odpocząć z mężem. Alicja nie protestowała. Pracowała zdalnie i, choć to było niewygodne, pomagała.

Sama Kasia nie kwapiła się, by odwzajemnić gościnność. W ich maleńkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Alicji, więc gdy przyjeżdżali do miasta, wynajmowali pokój. A Kasia często choćby nie znajdowała czasu, by się spotkać. To wizyta u fryzjera, to pilne sprawy. Czasem wpadała na godzinę — i tyle.

Ale Alicja starała się nie myśleć o tym. Najważniejsze, iż dzieci się lubiły, a siostra, choć nieidealna, była przecież rodziną.

Kacper dorósł i zaczynał studia. Rodzice byli gotowi opłacić mu naukę. Ale na dzień przed złożeniem dokumentów Alicja ciężko zachorowała: wysoka gorącz, osłabienie. Tomasz obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł mu towarzyszyć — praca.

Wtedy Alicja zdecydowała się zadzwonić do siostry:

— Kasieńko — szepnęła ledwo słyszalnie. — Mogłabyś jutro pomóc Kacprowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Tomek odbierze go rano…

Nastąpiła długa cisza.

— Przepraszam, ale nie dam rady — odpowiedziała Kasia.

— Dlaczego? — Alicja nie mogła uwierzyć.

— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zosią po zakupy — wyjeżdża na kolonie, trzeba jej wszystko przygotować.

— Kasiu, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…

— Naprawdę nie mogę — odcięła się siostra.

— A przenocować? choćby na podłodze!

— Alu, on jest już dorosły. Gdzie ja go ulokuję? W naszym pokoju? A może z Zosią? Obydwoje są nastolatkami, to niezręczne. A kuchnia u nas malutka — sama wiesz…

Alicja poczuła łzy w oczach. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian dostała coś takiego…

— Dobrze. Już wszystko rozumiem — powiedziała cicho.

Ostatecznie pomógł daleki krewny Tomasza, z którym ledwo się widywali. Chętnie zawiózł Kacpra, pomógł z papierami, choćby go u siebie ulokował i pokazał miasto.

Kacper dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu pokój. Wyrosnął na odpowiedzialnego, spokojnego młodego człowieka. Ale Alicja nie mogła zapomnieć, iż w najtrudniejszej chwili rodzona siostra ją zawiodła.

Minął miesiąc. I nagle telefon:

— Cześć, chcemy z Zosią przyjechać na tydzień — mam urlop, ona wakacje!

— Nie — odpowiedziała spokojnie Alicja.

— Jak to nie?

— Właśnie tak. Już u mnie nie zatrzymacie się. jeżeli chcecie świeżego powietrza, wynajmijcie coś. Ale nie liczcie na moją pomoc.

— To przez Kacpra?

— Tak. Raz jeden cię poprosiłam, a ty mnie odesłałaś. Koniec. Latami u mnie odpoczywałyście, a gdy ja potrzebowałam pomocy, wybrałaś kosmetyczkę i zakupy.

— No wybacz… — próbowała wtrącić Kasia.

— Już za późno — przerwała Alicja.

Więcej nie rozmawiały. Zosia i Kacper przez cały czas się spotykali — Alicja nie zabraniała. Dziewczynka była niewinna. Ale w jej domu już nie nocowała.

A Kasia choćby po latach nie widziała swojej winy. „Miała duży dom, to jej nie było trudno” — myślała. Ale więcej do tego domu nie weszły.

Czasem lepiej nie mieć siostry, niż mieć taką, na której nie można polegać, gdy jest ci najtrudniej.

Idź do oryginalnego materiału