Kiedy mój dom przestał być mój: nieoczekiwani goście syna.

newsempire24.com 1 dzień temu

Dziś mój syn zaskoczył mnie wiadomością, która ścięła mi nogi.

— Mamo, dzisiaj przyprowadzę moją dziewczynę. Chcę, żebyście się poznali. Od dawna o tym marzyłem, ale jakoś nie wychodziło. Jej córka jest teraz u babci, więc dziś to idealny dzień — powiedział Jakub, stojąc w naszej przestronnej krakowskiej kuchni.

Zamarłam. Serce ścisnęło się z niepokoju. Jakub ma zaledwie dwadzieścia jeden lat, a już mówi o kobiecie z dzieckiem? O jego życiu osobistym nie wiedziałam nic, a ta wiadomość uderzyła jak grom z jasnego nieba.

Zostałam wdową sześć lat temu. Mój mąż, Marek, odszedł nagle — miał czterdzieści trzy lata, gdy zakrzep zatrzymał jego serce. Był pełen życia, nasza miłość wydawała się niezniszczalna. Znaliśmy się od dzieciństwa: chodziliśmy do tej samej klasy, razem marzyliśmy, śmialiśmy się. W podstawówce ciągnął mnie za warkocze, w gimnazjum nosił mój plecak, a w liceum wyznaliśmy sobie miłość. Pobraliśmy się, mając osiemnaście lat, nie wyobrażając sobie życia osobno.

Nasze małżeństwo było szczęśliwe. Wspieraliśmy się nawzajem, razem studiowaliśmy, pracowaliśmy, budowaliśmy przytulny dom. Gdy Jakub skończył trzynaście lat, zaczęliśmy marzyć o drugim dziecku, ale los zdecydował inaczej. Śmierć Marka rozbiła nasz świat. Jakub, wtedy piętnastoletni chłopak, zamknął się w sobie. Ja, zaciskając zęby, zebrałam siły, by go wspierać. Pracowałam, wychowywałam go i wydawało się, iż dałam radę — Jakub dorósł, poszedł na studia. Odetchnęłam z ulgą, ale, jak się okazało, za wcześnie.

— Mamo, poznaj Kasię. Moja dziewczyna — powiedział Jakub, otwierając drzwi.

Obok niego stała wysoka kobieta z długimi, jasnymi włosami. Elegancka, w modnej sukience i na obcasach, uśmiechnęła się, ale ja nie potrafiłam odpowiedzieć tym samym. Kasia była niemal moją rówieśniczką — starsza od niego o dobre piętnaście lat. W środku wszystko się we mnie ścięło, ale stłumiłam emocje, grzecznie przywitałam się i zaprosiłam na kolację.

Przy stole Kasia opowiedziała o sobie. Ma trzydzieści dziewięć lat, wynajmuje mieszkanie w Krakowie, przyjechała z innego miasta. Jej córka, Zosia, ma pięć lat i chodzi do przedszkola.
— Pewnie jest pani w szoku — zaczęła Kasia, patrząc na mnie wymownie. — Jestem znacznie starsza od Jakuba. Ale wiek to tylko liczby, prawda? Gdy się kocha, to nie ma znaczenia. My się znaleźliśmy. Pani, jako kobieta, rozumie? — Z kokieteryjnym uśmiechem rzuciła mi wyzwanie.

Skinęłam głową, ale w środku nurtowały mnie wątpliwości. Po kolacji Kasia wyszła, a Jakub, zostawszy ze mną, zaczął mówić:
— Mamo, jesteś dla mnie najważniejsza. Proszę, spróbuj zrozumieć. Tak, Kasia jest starsza, ale kochamy się. To nie tylko romans, to coś poważnego. A Zosia, jej córka, jest urocza. Mamo, czy mogłyby zamieszkać z nami? Kasia nie ma własnego mieszkania, a u nas jest dużo miejsca. jeżeli nie chcesz, zrozumiem, nie będę miał pretensji.

Patrzyłam na syna i czułam, jak serce mi się rozrywa. Chciałam go ostrzec, ochronić, ale w jego oczach widziałam taką nadzieję, iż nie potrafiłam odmówić.
— Niech zostaną — powiedziałam cicho. — Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy.

— Dziękuję, mamo! Jutro się wprowadzają! Wiedziałem, iż jesteś najlepsza! — Jakub rzucił mi się na szyję i pobiegł dzwonić do Kasi.

Zostałam sama. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, Ewy. Wysłuchała historii w milczeniu, po czym stwierdziła:
— Ola, to podejrzane. Miłość to skomplikowana sprawa, ale pomyśl: ta kobieta ma dziecko niewiadomo skąd, nie ma swojego mieszkania, a twój syn to młody chłopak z dużym domem. Wygodnie, nie sądzisz? Prawie dwadzieścia lat różnicy. Może tylko szuka wygodnego życia? Bądź ostrożna, bo popsujesz sobie relacje z synem na zawsze.

Zastanowiłam się. Postanowiłam działać ostrożnie, obserwując Kasię, by zrozumieć jej intencje. Następnego dnia wprowadziły się z Zosią. Dziewczynka była urocza — z początku nieśmiała, ale gwałtownie się otworzyła, pokazując mi swoje lalki. Niechętnie się uśmiechałam, ale niepokój nie ustępował.

Wieczorem, po ułożeniu Zosi do snu, usiedliśmy do herbaty. Patrzyłam, jak Jakub obejmuje Kasię, i poczułam ukłucie zazdrości. W jej oczach widziałam triumf: „Twój syn jest teraz mój, a ty nic nie zrobisz”. Starałam się odpędzać te myśli, ale wracały jak cienie.

Zostałam sama i zaczęłam rozmyślać: a może Kasia naprawdę go kocha? Może im się uda? Ale wątpliwości gryzły mnie od środka. Tej nocy przyśnił mi się Marek. Wyglądał jak za młodu — uśmiechnięty, pełen życia. Podarował mi bukiet stokrotek, moich ulubionych. Wyciągnęłam rękę, ale rozpłynął się we mgle. Obudziłam się w łzach, było trzecia nad ranem. Wciąż wyciągałam ręce w pustkę, wołając męża.

I wtedy mnie olśniło. Nie powinnam się wtrącać. Jakub jest dorosły, niech sam podejmuje decyzje. jeżeli się pomyli, będzie musiał sam to naprawić. Otworłam oczy, otarłam łzy i szepnęłam: „Wszystko będzie dobrze. Musi być”. Ale głęboko w sercu bałam się, iż ten wybór zniszczy naszą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału