Kiedy mąż wyjechał, teściowa zjawiła się niespodziewanie

newsempire24.com 4 tygodni temu

Nie cierpię nocnych telefonów. Normalni ludzie nie dzwonią tak późno, chyba iż wydarzyło się coś naprawdę poważnego. Dlatego zawsze drżę na dźwięk nocnego dzwonka, spodziewając się złych wiadomości.

Właśnie zapadałam w sen, gdy melodyjka komórki mojego męża rozdarła ciszę sypialni. Kamil westchnął i sięgnął po telefon.

— Nieznany numer — mruknął, rzucając mi przez ramię niepewne spojrzenie.

— Wyłącz dźwięk. Jak coś pilnego, oddzwonią rano — zamruczałam, wtulając się głębiej w poduszkę.

Telefon wciąż dzwonił. W końcu westchnęłam i odsunęłam kołdrę.

— No już, odbierz! — poprosiłam, wiedząc, iż i tak nie zasnę.

Mąż długo słuchał, po czym oznajmił, iż rano wyjedzie.

— Co? — ocknęłam się gwałtownie. — Gdzie?

— Zmarł Tomek. Zawał. Dzwoniła jego żona, prosiła, żebym przyjechał. Jutro wezmę wolne i pojadę. No… Tomek, cholera… Niecałe czterdzieści lat… — Kamil wstał i wyszedł do kuchni.

Rano spakowałam mu świeżą koszulę i maszynkę do golenia. Tomka znałam słabo, więc nie pojechałam z mężem.

Siedziałam przy kawie, rozmyślając, od czego zacząć dzień: od prania firanek czy odkurzania? No bo wiadomo — kobieta nigdy nie ma wolnego. Postanowiłam, iż nie będę gotować. Trzy dni bez obiadów dobrze mi zrobią. W ostateczności usmażę jajecznicę. A jak Kamil wróci, przyrządzę coś specjalnego.

Ale moje plany legły w gruzach. Ledwo się ogarnęłam, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, iż to sąsiadka po cukier, więc otworzyłam bez wahania.

W progu stała moja teściowa, a za nią jej drugi mąż, Wiesław.

— Widzę, iż cię zaskoczyliśmy? Byliśmy w okolicy, pomyśleliśmy, iż wpadniemy. Ale jeżeli masz zajęcie, to możemy pójść… — mówiąc to, Helena Stanisławowa choćby nie drgnęła, wpatrując się we mnie badawczo.

Jakby kiedykolwiek uprzedzała o swoich wizytach.

— Ależ skąd, proszę wejść — uśmiechnęłam się szeroko, wpuszczając ich do środka.

— Tylko na chwilę, prawda, Wiesiu? — rzuciła teściowa, zrzucając z ramion futro z norki. Wiesław złapał je w locie z wprawą cyrkowca.

— Nie rozbierajcie się, jeszcze nie sprzątałam. Zawsze się cieszę, pani Heleno! Świetnie pani wygląda — dodałam słodko.

— A Kamilek gdzie, w pracy? Dzisiaj przecież wolne. Nie szanuje siebie. Tobie też by się przydała praca — wtedy on nie musiałby harować w weekendy. — W głosie teściowej nie było zwykłej pretensji, tylko oskarżenie o lenistwo.

— Pracuję, tylko zdalnie… — zaczęłam się tłumaczyć, choć wiedziałam, iż i tak nie usłyszy. Zawsze, gdy próbowałam wyjaśnić, iż można dobrze zarabiać przez internet, nagle traciła słuch.

Teściowa obrzuciła pokój krytycznym spojrzeniem, wypatrując kurzu na szafce i koszuli Kamila rzuconej na krześle. Zapomniałam ją wrzucić do prania.

— Nowe firanki kupiłaś? Ładne, ale poprzednie jeszcze były dobre. Za dużo wydajecie. Nową kanapę też? A co się stało ze starą? — Nie czekając na odpowiedź, usiadła na kanapie, oceniając jej wygodę. — Nie za jasna?

A mówią, iż z wiekiem pamięć się pogarsza. Moja teściowa miała pamięć jak słoń. To niesamowite, iż zapamiętała, jakie firany wisiały u nas pół roku temu!

Zostawiłam ją, by oceniała mebel, a sama pognałam do kuchni, przypominając sobie, co mam w lodówce. Herbata nie wystarczy. Wiedziałam, iż wieczorem będzie dzwonić do koleżanek i opowiadać, jak źle ją ugościłam. A jej jedynego synka — wcale nie karmię! O, nie, nie dam jej tej satysfakcji.

Otworzyłam lodówkę. Warzywa na sałatkę były — już coś. Wyjęłam z zamrażarki kawałek schabu i włożyłam do mikrofali. Gdy się rozmrażał, zabrałam się za szybkie ciasto biszkoptowe.

Ciasto w piekarniku, mięso rozbite i na rozgrzaną patelnię, warzywa kroję na sałatkę. Po mieszkaniu rozniósł się zapach świeżego ciasta. Spodziewałam się, iż teściowa zaraz wpadnie do kuchni… Nadzieja płonna.

Usłyszawszy okrzyk — nie wiem, czy oburzenia, czy zachwytu — poderwałam się do pokoju, nie wiedząc, czego się spodziewać. Helena Stanisławowa stała przy szafce z porcelaną, trzymając w rękach wazon z ćmielowskiej porcelany.

— Toż to antyk! Na to mój syn ciężko pracuje?! — wykrzyknęła, patrząc na mnie jak na karalucha.

Rzuciłam się w wir wyjaśnień, iż to babcia podarowała mi go w zeszłym miesiącu… Ciasto! Pognałam do kuchni, wyciągając rumiany biszkopt. Na szczęście zdążyłam. Przewróciłam schab, przykryłam patelnię i wróciłam do sałatki.

Gdy mięso było gotowe, nakryłam do stołu odświętną zastawą i zaprosiłam gości.

— Nie po jedzenie przyjechaliśmy, tylko odwiedzić — oświadczyła teściowa, sadowiąc się przy stole. Jej wzrok błądził od talerza ze schabem, przez sałatkę, aż po apetyczne ciasto.

Wiesław sięgnął po widelec i nabił kawałek mięsa. Noże też położyłam, ale Wiesiek był prostym człowiekiem — etykieta go nie obchodziła. Gryzł schab z zamkniętymi oczyma, a ja ledwo nie podskoczyłam z radości, iż moje starania nie poszły na marne. Z powrotem sprowadził mnie na ziemię lodowaty głos teściowej.

— Wiesiu, jak możesz?! Przecież post!

Wiesław zakrztusił się, jakby w ustach miał nie soczyste mięso, a ropuchę. Zamarłam ze strachu, iż się udławi pod jej wzrokiem albo wypluje. Ale przełknął.

Przypomniałam sobie ze zgrozą, iż post już się zaczął. No tak, musiałam się skompromitować! Wzięłam się w garść, gotowa na reprymendę.

Z niewinną miną zaczęłam tłumaczyć, iż Kamil uwielbia mój schab, więc zawsze mam go w lodówce. A w sklepie obok to tylko mintaj. Nie będę przecież częstować drogich gości jakimś mintajem!

— Gdybyście uprzedzili, kupiłabym pstrągaNa sam koniec Wiesław ukradkiem wziął jeszcze jeden kawałek schabu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, iż choć teściowa będzie mnie krytykować przy każdej okazji, to jednak mąż zawsze stanie po mojej stronie — i to właśnie nasza miłość jest najważniejsza.

Idź do oryginalnego materiału