Kiedy marzenia stają się rzeczywistością

polregion.pl 2 tygodni temu

— Młody człowieku, uderzyłeś w mój samochód! — na chodniku stała szczupła kobieta otulona w biały futrzany płaszcz.

— Trzeba było zaparkować porządnie — mruknął Krzysztof. — A nie kupować prawo jazdy i potem stwarzać zagrożenie. W ogóle kobiety nie powinny mieć prawka!

— Widzisz te zaspy dookoła? Gdzie, według ciebie, powinnam była zaparkować? Na tamtą kupę śniegu? — Kobieta wskazała wąskimi palcami na wielką zaspę. — Dzwonię po policję!

Zapał Krzysztofa natychmiast przygasł. W tym miesiącu już dostał jeden mandat za przekroczenie prędkości. A teraz jeszcze to.

— Ja też wjechałem kołem w zaspę. Proszę mnie zrozumieć, nie zrobiłem tego specjalnie.

— I co pan proponuje? — spytała lodowatym tonem.

— Załatwmy to na miejscu.

— Nie. To kwestia zasad. Jestem przeciwko mizoginii.

— Przeciwko czemu?

— Przeciwko nienawiści do kobiet!

— Dobrze, przyznaję, iż byłem nie fair — wycedził przez zęby Krzysztof. — Zapłacę za tę… ryskę. Dodam też za straty moralne. Ile pani chce?

Po długich targach kobieta w końcu się ugięła. Krzysztofowi choćby się wydawało, iż specjalnie przeciąga sprawę, żeby wyciągnąć od niego więcej pieniędzy. W końcu dał jej sporą sumę, żeby uniknąć kłopotów.

Krzysztof ciężko westchnął. Znów był na minusie. A jeszcze u Agnieszki urodziny, a on nie zdążył kupić prezentu.

Otworzył aplikację bankową, żeby upewnić się po raz kolejny: na koncie zostało tylko trzy tysiące złotych. Do wypłaty jeszcze tydzień. Nie było wyjścia — musiał pożyczyć od kogoś. Zadzwonił do najlepszego kumpla.

— Stary, sam ledwo zipię — powiedział Wojtek. — Dlaczego dałeś jej tyle? Widać, iż babka ma kasę. Z takimi tylko przez gliniarzy. Albo mogłeś załatwić to przez europejski protokół. Szybko, a ubezpieczyciel sam wyceniłby szkody. Przecież nie uciekłeś z miejsca zdarzenia.

— No bo właśnie chcę sprzedać wóz. A jak wpiszą tę ryskę do systemu, to potem muszę tłumaczyć każdemu, iż to nie była stłuczka. A oni to właśnie rejestrują jako kolizję. Nie masz może znajomych, którzy by pożyczyli? Na tydzień. U Agnieszki urodziny. Nie mogę przyjść bez prezentu, rozumiesz.

— No pewnie, do takiej jak Agnieszka nie przychodzi się z samą kartką — zaśmiał się Wojtek. — Ale nie mam od kogo pożyczyć, serio. Sorry, bracie.

Krzysztof wsunął telefon do uchwytu, lekko uchylił okno i zamyślił się. Minęła już godzina, odkąd kobieta w białym futrze zniknęła za zakrętem, a on wciąż siedział w samochodzie na tej pechowej parkingu. Naprawdę starał się być ostrożny, ale koło wjechało na lodową bryłę i auto szarpnęło, zahaczając o sąsiedni samochód.

I nagle olśniło go: miał gdzieś schowaną kartę kredytową. Jak mógł o niej zapomnieć? Rozwiązanie przyszło niespodziewanie, a on poczuł przypływ energii. Od razu pojechał do jubilera kupić te kolczyki, które wcześniej wypatrzył dla Agnieszki.

Wieczorem Krzysztof stał przed drzwiami mieszkania, ale nie mógł się zebrać, by zadzwonić. Wspominał, jak poznał najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczynę, trzymając w dłoni mały bukiet róż. W kieszeni kurtki leżała elegancka szkatułka z jubilerskiego sklepu.

Rok temu podszedł do Agnieszki pierwszy raz, ale nie spodziewał się, iż ona odwzajemni jego uczucia. W końcu była ptakiem wysokiego lotu: ojciec — współwłaściciel jednego z największych centrów handlowych w mieście, a matka prowadziła trzy salony kosmetyczne. Agnieszka pochodziła z bardzo zamożnej rodziny. Rodzice kupili jej mieszkanie, przed drzwiami którego teraz stał Krzysztof, bojąc się wejść do środka.

— Wszystkiego najlepszego, kochanie! — Krzysztof od razu wyciągnął dziewczynie prezenty.

— Cześć! Dziękuję, mój jedyny — Agnieszka pocałowała go w policzek. — O Boże, to te?

— Tak… — zawstydził się.

— Zwariowałeś! Przecież są drogie — szepnęła, wyjmując kolczyki z pudełeczka. — Ale jakie piękne… Dziękuję!

I tak było za każdym razem. Agnieszka, mimo iż z bogatego domu, zawsze liczyła pieniądze. Wolała robić zakupy w zwykłych sklepach i gotować w domu niż jadać w restauracjach. Gospodarstwo też prowadziła sama, tylko raz zamówiła sprzątanie. I to tylko dlatego, iż złamała nogę.

Mimo wszystko Krzysztof czuł, iż są z innych światów. On pochodził z prostej rodziny, gdzie doceniano galaretę z kurzych łapek, a na urodziny robiono tort wątróbkowy zamiast zwykłego.

— Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko… Mam gości — uśmiechnęła się Agnieszka.

— Myślałem, iż już tłum napełnił mieszkanie — zaśmiał się Krzysztof.

— Wiesz, iż nie lubię świętować urodzin. Chodź, już nakryłam do stołu — dziewczyna wzięła go za rękę i zaprowadziła do kuchni. — Mamo, tato, poznajcie. To mój Krzysiek.

Krzysztof zastygł w miejscu, ale nie dał po sobie poznać zakłopotania. Przywitał się z rodzicami Agnieszki.

— Dlaczego mnie nie uprzedziłaś? — szepnął jej do ucha. — Mogłem się przygotować…

— Nie martw się. Myślałam, iż już polecieli na wakacje, ale okazało się, iż zrobili mi niespodziankę. Pojawili się w drzwiach dwie godziny temu, wyobrażasz sobie? Wszystko będzie dobrze, moi rodzice są w porządku.

— Yhy — burknął pod nosem.

Rodzice Agnieszki wpatrywali się w niego, jakby próbowali go zeskanować. To sprawiało, iż Krzysztof czuł się nieswojo.

— Opowiedz coś o sobie? Siedzimy jak obcy — powiedział ojciec z wymuszonym uśmiechem.

— Tak, byłoby ciekawie posłuchać — dodała matka.

— Opowiedzieć? No więc… Pracuję jako menedżer w banku. Skończyłem technikum bankowe, potem poszedłem na studia. Zaoczne…

— Są teraz perspektywy w bankowości? — matka odwróciła się do ojca, ignorując Krzysztofa.

— Są, ale bardzo ograniczone — odparł ojciec, patrTrójka wyszła na mróz, a Agnieszka śmiała się jak dawno nie śmiała, gdy jej rodzice próbowali utrzymać równowagę na starych sankach, a Krzysztof krzyczał: „Uważajcie na zakręt!”, gdy zjeżdżali po ośnieżonym stoku, spełniając jej najskrytsze marzenie.

Idź do oryginalnego materiału